Darmowe narzędzie do tłumaczeń stron internetowych
FreeWebsiteTranslation.com

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi benasek z miasteczka Berlin. Mam przejechane 7896.00 kilometrów w tym 833.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.90 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Archiwum bloga

Radio Kriola
Moje zagadki

Te browarki degustowałem

Beercaps from tasted beers

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2007

Dystans całkowity:92.00 km (w terenie 4.00 km; 4.35%)
Czas w ruchu:06:15
Średnia prędkość:14.72 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:46.00 km i 3h 07m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
10.00 km 1.00 km teren
00:40 h 15.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Przyjezdzam z pracy, obiad, potem

Wtorek, 30 października 2007 · dodano: 30.10.2007 | Komentarze 9

Przyjezdzam z pracy, obiad, potem kawka i juz katem oka spogladam na tapczan. Wyloze sie i poleze tak do wieczora - powiedzialem ni to do siebie ni to w powietrze. Patrze na psa a za chwile on na mnie... 10 sekund wystarczy bym wyczytal z jego oczu to co ma mi do przekazania:
- ruszylbys tylek a nie myslisz tylko o wyrze... Z twoich 4 liter zrobilo sie juz 6 a jak tak dalej pojdzie to bedzie ich 8.
- co ty bredzisz piesku? Moze zaczalbys dyskusje milszym akcentem? Za chwile jednak pomyslalem ze Egon - moj 10 letni jamnik ma racje. Przestalem znowu jezdzic. Lubie rower, ale ostatnio nawet na niego nie spojrzalem. Nie ma czasu a po pracy zaraz sie robi ciemno i ganiaj tu czlowieku po zmroku jak jaki nietoperz.
- jedz jedz, nie kombinuj. Rozruszasz gnaty, lykniesz swiezego powietrza, moze kogos ciekawego spotkasz... Tu wydawalo mi sie jakby zmruzyl jedno oko na ulamek sekundy.
- taaa, chyba twojego kulawego kumpla, powiedzialem.
Jednak przekonal mnie. Nie zastanawiam sie dlugo, bo faktycznie, mala rundka wokol miasteczka nie zaszkodzi. Jest juz prawie piata po poludniu, za godzine bedzie sie sciemniac. Jade wiec po prostu przejechac sie po okolicy. Ruszam przez centrum. Jest ono na tyle male ze po trzech minutach nie tylko je opuszczam ale widze juz rogatki miasta. Obok kamien na ktorym ktos zdolny wyryl nazwe miasta - Karup i sylwetke kobiety z dzieckiem. Nastepnie mijam cmentarz ktory bardziej przypomina jakis ogrod w stylu francuskim. Nagrobki zdaja sie byc tylko dodatkiem.
Tu male zdziwienie. Nie ma na nim nikogo a jest przeciez koniec pazdziernika. W kraju na kazdym cmentarzu spotkasz o tej porze pelno ludzi, sprzatajacych, czyszczacych, myjacych nagrobki. Tu cisza, spokoj. Widocznie sprzataja calym rokiem i teraz nie maja takiej potrzeby. Moze Dunczycy inaczej obchodza Swieto Zmarlych? Z pewnoscia nie jest to dzien wolny od pracy a szkoda, wybralbym sie gdzies moim bicyklem...i to nie w kolo komina. Przez chwile jade sciezka dla rowerow, potem przez ok 200 m wskakuje na ruchliwa droge na Herning i zaraz skrecam w kierunku lotniska. Tak tak, miasto wielkosci Kazimierza Dolnego ma wlasne lotnisko cywilne. Srednio co godzine mozna wyleciec stad do Kopenhagi albo stamtad wrocic. Nie trafiam na zaden startujacy ani ladujacy samolot a czekac nie ma sensu bo niedlugo bedzie ciemno. Zreszta widze je prawie codziennie. Wracam. Po drodze robie fotke sympatycznej drewnianej panience z kosa. A wiec nie tylko u nas chlopstwo paradowalo z kosami - pomyslalem. Robie tez zdjecie opisowi tego pomnika. W chacie przeczytam co to za ciekawa osobistosc.
Jade dalej, wjezdzam znow do miasta. Tym razem kieruje sie w strone dawnego dworca kolejowego. Po piecdziesieciu km szyn laczacych miasta Herning i Viborg pozostalo doslownie ok 10 m na ktorych stoi sobie cos, co przypomina skrzyzowanie drezyny z rowerem. To sie dopiero na tym musialo fajnie jezdzic. Tu zaczalem wyobrazac sobie jakiez tez osobliwe podroze musiano odbywac tym pojazdem. Ciekawe ile robiono dziennie km, czy jezdzono szybko, samotnie czy z kims? A dokad, a po co? Robie zdjecie. Troche Jest ciemne, ale zostawiam. Lepsze takie niz zadne. Zreszta nieraz tu bede to zrobie lepsze. Wracam inna droga, skrotem. Wchodze do domu, pies zadowolony lezy. Czesc byku jeden. Jutro biegniesz ze mna! 3km
Kategoria Dania


Dane wyjazdu:
82.00 km 3.00 km teren
05:35 h 14.69 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Do samego konca nie bylem

Sobota, 20 października 2007 · dodano: 20.10.2007 | Komentarze 6

Do samego konca nie bylem zdecydowany gdzie by sie tym razem wybrac. Jest sobota, duzo wolnego czasu, glupio by bylo zostac w chacie i przebimbac go siedzac np. tylko przy kompie. Co robic? Pojechac na polnocny zachod do Holstebro? Moze zobaczyc jak wygladaja jesienia jeziora w okolicy Viborga? Tu wszystko jest jeszcze dla mnie nowe, nie odkryte. W ostatniej doslownie chwili skierowalem sie na poludnie, w strone Silkeborga. Pogoda akurat, nie pada, nie grzmi, nie wieje. Ani upalu ani mrozu. Nic tylko wsiasc, odpalic rumaka i pedalowac. Poczatkowo wybor drogi nie byl najszczesliwszy. Zmagalem sie z wszelkimi pojazdami. Na drodze panowal umiarkowany ruch, jednak na tyle duzy ze po pewnej chwili zaczelo mi to przeszkadzac. Mialem do swojej dyspozycji zaledwie pol metra szerokosci szosy a nawet mniej. Na razie nic ciekawego nie bylo. Jedyna rzecza jaka przykula moja uwage bylo BMW z rozbitym przodem. BMW - Bedziesz Mial Wydatki gosciu. Miales Bardzo Malo Wyobrazni - pomyslalem. A moze to nie byla jego wina? Dziwne, ostatnio jak jechalem do Skive tez widzialem rozbite BMW. Nie, nie mam nic do wlascicieli tych badz co badz porzadnych aut, naprawde nic. Po jakims czasie bylo ciekawiej. Na okolo 20 km drogi zauwazylem po lewej stronie cos w rodzaju prywatnego zoo. Lamy leniwie rozgladaly sie po okolicy, cale stadko danieli wlasnie przebiegalo z jednego miejsca na drugie a strus podszedl do mnie z pytaniem co ja tutaj robie.
Jade przed siebie i zastanawiam sie nad sensem zycia - odpowiedzialem, po czym pojechalem dalej. I znowu te auta... No nie, skrecam w pierwsza boczna droge jaka mi sie nawinie. Jakby za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki zza pierwszego zakretu pojawia sie po lewej stronie asfaltowa droga na ktorej moglem sobie pojezdzic z fantazja czyli stylem pijanego rowerzysty - od jednego brzegu jezdni do drugiego. Nie wolno tak? Nie wypada? Ok, nie wiedzialem. Jaka tu cisza, spokoj. Drozka wije sie a calosc krajobrazu moze byc tematem do niejednego kiczowatego obrazka sprzedawanego tu i owdzie na wszelkiego rodzaju bazarach. W lesie takze spokojniej. Ucichla ptasia wrzawa ktora mozna bylo uslyszec jeszcze 2 miesiace temu. Wlasnie mijam gromadke mazurkow - polnych wrobli niewiele rozniacych sie od ich kuzynow mieszkajacych w miescie. Czarna plamka z boku glowki, delikatniejszy swiergot i brak roznic miedzy samczykiem i samiczka zdradza jednak ze to inny gatunek. Oczywiscie roznia sie tez miejscami wystepowania. Bywa czesto tak, ze na granicy pol i zabudowan te dwa gatunki wystepuja razem, mieszaja sie. Za chwile prawie wszystkie odfruwaja. Zostaje tylko jeden. Zrob mi fotke, cwierka. Ok, nie ma sprawy, nie ruszaj sie tylko. Po chwili juz go nie ma. Hej, a gdzie mam wyslac zdjecie!? Zapomnial dac mi adres...
Jade dalej. Dunczycy kochaja zwierzeta. Dopiero teraz to sobie uswiadamiam. Co paredziesiat kilometrow mijam miejsca gdzie w poblizu domow wystepuja oczka wodne, stawy czy zagrody a w nich trzymaja swoje zwierzeta. Mijam wlasnie jeziorko w ktorym jest mnostwo roznego rodzaju kaczek, wsrod nich mandarynka, kaczka czernica i inne (oj temat na czasie) W oddali za stawem mnostwo krolikow, male, duze, biale, szare... To pewnie zaby tez tu sa i wieczorem z pewnoscia daja niezly koncert... To na razie smieszne kaczuszki. Do widzenia wam! I juz mnie nie ma. Mandarynke widzialem po raz pierwszy w zyciu. Nie wiem dlaczego, ale nie bardzo wierzylem ze tak naprawde ta kaczuszka istnieje a tu prosze, faktycznie jest, zyje i ma sie dobrze!
Im wiecej jezdze po Danii tym bardziej zastanawia mnie pewien fakt. Kraj ten nie ma zadziwiajacych krajobrazow. Nie ma tu gor, wawozow, wyzyn. Nie ma tylu jezior, duzych rzek co w kraju. Chyba nawet depresji nie maja! Jednak kazde miasteczko jest ladne, kolorowe, czyste. W wielu wsiach sa domy majace nierzadko ponad 100 lat. Wygladaja jak skanseny. To wszystko powoduje ze naprawde ladnie tu. Otoczenie otwiera podwoje i mowi przyjezdza, ogladaj, podziwiaj. Gdyby tak w Polsce ktos bardziej o takich rzeczach pomyslal. Mamy taki piekny kraj, tylko madrze wykorzystac to co juz w nim jest. Ech rozmarzylem sie... Jade dalej.
Dojezdzam do Silkeborga. Warto tu przyjechac. Patrzac na nie, ma sie wrazenie a raczej jest sie pewnym, ze jest tu zdecydowanie wiecej samochodow niz ludzi. Dalbym glowe ze tak jest. Mnostwo salonow, placow i miejsc gdzie staja auta roznych marek. Do centrum jedzie sie bardzo fajnie bo z kilkukilometrowej gorki. Na razie nie mysle, ze bede musial stad wyjechac... i to raczej pod gorke. Miasto polozone wsrod lasow i jezior. Jest stolica tzw. Pojezierza Dunskiego, w sumie kilkanascie jezior i maja juz pojezierze. To tu znajduja sie jedne z nielicznych w Danii wzgorz. W tutejszym muzeum mozna zobaczyc dobrze zachowane cialo kobiety z epoki zelaza nazwana Dziewczyna z Elling. Zostala znaleziona niedaleko stad. Tym razem nie obejrze, ale przyjade tu na pewno. Musze sie przekonac jak wygladala kobieta sprzed tysiecy lat. Czy ladna? Ciekawe czy ubrana... Dla damskiej rzeszy tez tu cos maja. Jest zachowana w bardzo dobrym stanie glowa mezczyzny tzw. Czlowieka z Tollund. Podobno nawet zarost na twarzy widac. Ma ok 2000 lat. Wjezdzam na rynek. Knajpki fast-foodow przypominaja mi ze przeciez mozna zrobic przerwe i zjesc cos. Zatrzymujue sie, kupuje kebab, frytki, salata, cos jeszcze. Byc moze to cos jeszcze, sam nie wiem co, (nic nie sugeruje) powoduje ze za godzine szukam bardzo intensywnie krzakow, baczac bym w samotnosci splacal dlug naturze.
Kazda wycieczka ma swoj koniec. Powrot zaczal sie wlasciwie gdy wyjezdzalem z miasta. Wybralem droge nr 3 a potem nr 25. Tak tak. Tutaj sciezki rowerowe maja swoje numery, sa czesto poprzedzielane pasami. Pewnie o autostradach dla rowerzystow tez probowano tu myslec. Drogi sa podzielone na krajowe i lokalne. Ciekawe czy maja stopnie odsniezania. Przekonam sie o tym w zime. Zeby tradycji stalo sie zadosc, ostatni etap wycieczki odbywa sie po zachodzie slonca. Droga wydaje sie nie miec konca, a najbardziej czuje to w lesie. Las w dzien i w nocy to zupelnie dwa rozne swiaty. Nie patrze, moja wyobraznia kreuje miedzy drzewami stada krasnoludkow, dziwnych istot i postaci. Nie przygladam sie, macie dziwadla czas do rana by tam byc i nikomu nie robic krzywdy... a rano sio! Samolot linii Cimber ktory schodzi do ladowania informuje mnie, ze cywilizacja tuz za ciemna sciana lasu. Do Karup - do domu juz niedaleko. Tam czeka piwko, mnostwo piwa. Tylko pare km...
Kategoria Dania