Darmowe narzędzie do tłumaczeń stron internetowych
FreeWebsiteTranslation.com

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi benasek z miasteczka Berlin. Mam przejechane 7896.00 kilometrów w tym 833.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.90 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Archiwum bloga

Radio Kriola
Moje zagadki

Te browarki degustowałem

Beercaps from tasted beers

Wpisy archiwalne w kategorii

Polska

Dystans całkowity:859.80 km (w terenie 268.40 km; 31.22%)
Czas w ruchu:05:10
Średnia prędkość:17.42 km/h
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:40.94 km i 2h 35m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
42.00 km 0.00 km teren
h 0:00 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

W Szczecinie na tandemach

Sobota, 29 sierpnia 2015 · dodano: 30.08.2015 | Komentarze 10

Niedawno zadzwoniłem do siwobrodego.
- Kolego, zabrałbyś Wojtka i rowery i zjawił się w najbliższym czasie u mnie, zaproponowałem.
- Teraz twoja kolej na wizytę, odpowiada siwobrody. Zbieraj się i ty przyjeżdżaj. Nie ma o czym mówić. My byliśmy ostatnio u ciebie.
Znam go i wiem, że nie popuści. Nie zjawi się dopóki ja go nie odwiedzę. Kilka dni potem dzwoni znowu. Z nadzieją, że zmienił plany odbieram telefon.
- Nie miałbyś nic przeciwko temu, gdybyśmy się wybrali z kilkoma osobami na tandemach, niewidomymi i z osobą, która ma pewne problemy z poruszaniem się na zwykłym rowerze?
- Oczywiscie, ze nie, wręcz przeciwnie.
Tak więc w piątek wieczorem zjawiam w progu domu siwobrodego na rogatkach Szczecina. Razem z nim wita mnie Wojtek.
Chwilę potem siedzimy przy szklaneczce piwka, rozmawiamy i oglądamy Księżyc. Robię mu fotkę (z ręki, bez statywu) i chwalę się wiedzą z astronomii.
- Tu krater Kopernika, tam Keplera a najniżej to krater Tycho, objaśniam.
Nikt mnie oczywiście nie słucha.

Prawie pełnia Księżyca z balkonu siwobrodego
Prawie pełnia Księżyca widziana z balkonu siwobrodego © benasek

Omawiamy jutrzejszą wycieczkę. W stajni siwobrodego czekają już gotowe rumaki do jazdy.

Metalowe rumaki w stajni siwobrodego
Metalowe rumaki w stajni siwobrodego © benasek

Zabytkowy rower sprzed około 60 lat w garazu siwobrodego
Zabytkowy rower sprzed około 60 lat w garażu siwobrodego © benasek

Zresztą gdzie człowiek nie spojrzy, tam u niego rower. Jak nie rzeczywisty to na koszulkach, zdjęciach i w jego głowie oczywiście.

Gdy mieszkałem w Danii, jeździłem na tandemach z niewidomymi. Opisałem to tutaj i tutaj. Siwobrodemu spodobał się ten pomysł i był jednym z tych którzy zaczęli realizować projekt "Niewidomi na tandemach" na terenie Szczecina i okolic. 

Siwobrody prezentuje koszulkę niewidomi na tandemach
Siwobrody prezentuje koszulkę niewidomi na tandemach © benasek

Projekt niewidomi na tandemach w Szczecinie
Projekt niewidomi na tandemach w Szczecinie © benasek

Ostatnia kontrola ciśnienia w oponach.

Pompowanie koła do jednego z tandemów
Pompowanie koła do jednego z tandemów © benasek

Wojtek jedzie autem po pierwszą uczestniczkę naszej wycieczki - Monikę, osobę niewidomą od dziecka.

Tandem, na którym pojadę prezentuje się doskonale, zresztą jak większość stacjonujących bicykli. Jest własnością Aleksandra - osoby niedowidzącej - który udostępnia swój rower dla innych gdy sam nie może wziąć udziału w wycieczce, tak jak na przykład dzisiaj.

Tandem ze stajni siwobrodego
Tandem ze stajni siwobrodego © benasek

Po chwili przyjeżdża Wojtek z Moniką. Poznajemy się, chwilę rozmawiamy i jedziemy do centrum Szczecina, gdzie mamy zamiar spotkać się z pozostałymi uczestnikami dzisiejszej wycieczki. Jadę na razie sam. Moja pasażerka dołączy do mnie w mieście.
- Będą na ciebie wołać, że zgubiłeś pasażera, śmieje się Wojtek widząc tylne siodełko bez pasażera.
- To im odpowiem, że wiozę ducha.

Po drodze fotografuję "Ptaki Hasiora".
Ptaki Hasiora rzezba w Szczecinie
Ptaki Hasiora rzeźba w Szczecinie © benasek
- Wojtek, przytrzymaj rower na chwilę.
Siwobrody z Moniką pojechali dalej. Mają wprawę w jeżdżeniu razem. Nie jest to ich pierwsza wyprawa.

Wojtek czeka z moim tandemem
Wojtek czeka z moim tandemem © benasek
W ogóle, to Szczecin bardzo "rowerowy" się zrobił. Takiej infrastruktury, ścieżek rowerowych wraz z ławeczkami i stolikami przy nich nie widziałem nawet na Zachodzie. Niech mi teraz kto powie, że w kraju nic się nie dzieje dobrego. Zmiany widać na każdym kroku, przynajmniej w Szczecinie.

Poziomka na terenie parku w Szczecinie
Rower poziomy na terenie parku w Szczecinie © benasek
Dojeżdżamy do Placu Lotników, gdzie już spora ilość osób na rowerach czeka na nas. Są osoby niewidome i mające pewne problemy z poruszaniem się, są też takie, które takich problemów nie mają. Jednym słowem integracja na 100%

Spotkanie przy pomniku Bartolomeo Colleoniego
Spotkanie przy pomniku Bartolomeo Colleoniego © benasek

Siwobrody, informuje wszystkich o planie wycieczki, objaśnia co i jak oraz gdzie pojedziemy. Jest także Natalia, dziewczyna z którą pojadę.

Na jakiś czas pojawia się drobny problem z hamulcem, jednak po chwili zostaje on zażegnany.

Drobny problem z hamulcem zostaje zażegnany
Drobny problem z hamulcem zostaje zażegnany © benasek

Jazda tandemem wymaga większej kontroli nad rowerem, to oczywiste. Szczególnie trzeba uważać podczas jazdy w mieście. Utrzymać równowagę jest trudniej. Muszę pochwalić zarówno pozostałych organizatorów wycieczki, imion nie pamiętam, jak i policji w Szczecinie. W tym czasie odbywało się kilka rowerowych spotkań w mieście i niejako przy okazji także nam zespoły policyjnie pomagały, by cała wycieczka sprawnie przejechała przez najbardziej newralgiczne punkty miasta.
Za miastem skręciliśmy w las w kierunku Jasienicy, która obecnie jest częścią Polic. Dziś jest tam festyn średniowieczny.
Bardzo dobrym pomysłem było robienie częstych przerw. Był czas na rozmowy, odnowienie i przypomnienie kontaktów. Słowem, udana przejażdżka.

Jedna z przerw podczas jazdy
Jedna z przerw podczas jazdy © benasek

Jadą tandemy przez las
Jadą tandemy przez las © benasek

Trójka tandemów na przedzie wycieczki
Trójka tandemów na przedzie wycieczki © benasek

Tandemy z przodu, reszta wycieczki daleko w tyle. Przypadkowo ustawiamy się w trzech kolorach, czerwonym, żółtym i zielonym. Zawsze zabieram kask. Dzisiaj nie zabrałem, efekt - rozczochrana głowa.

Oczywiście pamiątkowe zdjęcie musi być.

Zdjęcie z Natalią, uczestniczką wycieczki
Zdjęcie z Natalią, uczestniczką wycieczki © benasek

Przez całą wycieczkę rozmawiamy. To z pewnością jeden z największych plusów jazdy na tandemie. Jest do kogo gębę otworzyć.

Cała wycieczka do Jasienicy
Cała wycieczka do Jasienicy © benasek

Dojeżdżamy do Jasienicy. Tutaj każdy robi co chce.

Jarmark Augustiański w Jasienicy
Jarmark Augustiański w Jasienicy © benasek

Jest co oglądać. Zapinamy rowery i rozglądamy się, co też ciekawego dziś na tym festynie. Od pewnego momentu towarzyszy mi mały piesek.
- Gdzieś ty swego pana zgubił piesku?

Piesek, który mi przez pewien czas towarzyszył
Piesek, który mi przez pewien czas towarzyszył © benasek

Pan się na szczęście odnajduje. Zabawę mieli wszyscy. Zresztą wiadomo, jak to na festynach bywa.

Festyn w Jasienicy, zabawa dla dzieci
Festyn w Jasienicy, zabawa dla dzieci © benasek

Teatr dla dzieci na festynie w Jasienicy
Teatr dla dzieci na festynie w Jasienicy © benasek

Można było pooglądać wczesnośredniowiecznych rycerzy podczas musztry i walk

Sredniowieczni woje na chwilę przed walką
Średniowieczni woje na chwilę przed walką © benasek

Sredniowieczni woje na chwilę przed walką
Średniowieczni woje na chwilę przed walką © benasek

Pokaz mody na Jarmarku Augustiańskim
Pokaz mody na Jarmarku Augustiańskim © benasek

Osobiście spróbowałem jadła według średniowiecznego przepisu.

Sredniowieczne jadlo na Jarmarku Augustiańskim
Średniowieczne jadło na Jarmarku Augustiańskim © benasek

Można było posłuchać wróżby z run. Pozdrawiam :)

Wróżenie z run na Jarmarku Augustiańskim
Wróżenie z run na Jarmarku Augustiańskim © benasek

Zespół folkowy z Niemiec (Targelow)
Zespół folkowy z Niemiec (Torgelow) © benasek

Dowiedziałem się ciekawych rzeczy od tego sokolnika. Obok niego sowa płomykówka.

Sokolnik, obok ptak - sowa płomykówka
Sokolnik, obok ptak - sowa płomykówka © benasek

Sokól Harrisa czyli myszołowiec, ptak do polowan
Jastrząb Harrisa czyli myszołowiec, ptak do polowań © benasek

Średniowieczne towarzystwo na Jarmarku Augustianskim
Średniowieczne towarzystwo na Jarmarku Augustianskim © benasek

Pokaz średniowiecznego tkactwa na jarmarku
Pokaz średniowiecznego tkactwa na jarmarku © benasek

Średniowieczna para z tandemem na festynie
Średniowieczna para z tandemem na festynie © benasek

Dwaj brodacze

Dwaj brodacze, średniowieczny i współczesny
Dwaj brodacze, średniowieczny i współczesny © benasek

Monika była również bardzo ciekawa wszystkiego. Jeśli miała tylko możliwość, odbierała świat pozostałymi zmysłami, dotykiem, smakiem, słuchem, węchem...

Monika - osoba niewidząca podczas festynu w Jasienicy
Monika - osoba niewidząca podczas festynu w Jasienicy © benasek

Monika - osoba niewidząca podczas festynu w Jasienicy
Monika - osoba niewidząca podczas festynu w Jasienicy © benasek

Monika - osoba niewidząca podczas festynu w Jasienicy
Monika - osoba niewidząca podczas festynu w Jasienicy © benasek

Po powrocie, już w domu siwobrodego długo rozmawialiśmy. Dolaczyl do nas hombredelrio. Zostałem zaskoczony wiedzą i bogatym światem naszej nowej znajomej. Pomimo, że nie widzi ma ogromne pojęcie na temat muzyki, filmów, przyrody. Rozmawialiśmy o takich rzeczach, o których teoretycznie nie mogła za dużo wiedzieć na przykład o owadach. Temat patyczaków czy straszyków absolutnie nie był jej obcy.  Doskonale radzi sobie z internetem. Ma profile na portalach społecznościowych, surfuje w sieci. Ma duże poczucie humoru. Już jako dziecko zbierała widokówki, chociaż nigdy nie widziała co na nich jest. Słowem, znowu ktoś, zarówno Monika jak i Natalia, poszerzył moje horyzonty i rozjaśnił umysł. Mam ogromną nadzieję, że kiedyś medycyna znajdzie sposób na to, by można było pomóc takim osobom. Póki co, warto czasem rozejrzeć się wokół, bo potrzebujących jest więcej.
Siwobrody, Wojtek, dziękuję za kilka zdjęć, jakie sobie od Was pożyczyłem.
Oby więcej takich spotkań. .


Kategoria Polska


Dane wyjazdu:
35.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Do Tarnowa i na wernisaż Adama Jańca

Poniedziałek, 6 października 2014 · dodano: 25.10.2014 | Komentarze 11

Tarnów przywitał mnie ładną pogodą. Wycieczkę zaczynam we wsi Łętowice. Rower jak to często w takich sytuacjach bywa, pożyczam (Ewa, dziękuję, "rumak" spisał się doskonale).
Z czwórki pasących się kóz, tylko dwie zainteresowały się moja osobą.
Łętowice - kozy pasące się obok drogi
Łętowice - kozy pasące się obok drogi © benasek

Susząca się kukurydza posłuży jako pasza, dla ludzi się podobno nie nadaje, tak mi przynajmniej oznajmił gospodarz.
Łętowice - susząca się kukurydza
Łętowice - susząca się kukurydza © benasek

Biało-czerwona szachownica w służbie polskiej wsi.
Łętowice - wiatrak
Łętowice - wiatrak © benasek

Najpierw kieruję się do Wierzchosławic. Stoi tu dom, w którym urodził się Wincenty Witos - trzykrotny premier Rzeczypospolitej Polskiej w okresie międzywojennym.
Wierzosławice - dom Wincentego Witosa
Wierzchosławice - dom Wincentego Witosa © benasek

Odwiedzam także muzeum, poświęcone temu politykowi, znajduje się ono niedaleko stąd. Zawiera sporo pamiątek związanych z Witosem oraz życiem na wsi w tamtych czasach. Oczywiście robię zdjęcia gdzie się tylko da. W domu, podczas ich przeglądania jestem zaskoczony, bo na zdjęciu jeszcze coś widać. Mowa o tej jasnej plamce w centrum kadru i tych zaznaczonych strzałkami.
Wierzchosławice - muzeum Wincentego Witosa
Wierzchosławice - muzeum Wincentego Witosa © benasek

Oto powiększenie tego, którego uchwyciłem w środku.
Orb uchwycony w muzeum Wincentego Witosa w Wierzchosławicach
Orb uchwycony w muzeum Wincentego Witosa w Wierzchosławicach © benasek

Jest kilka teorii na temat tych plamek. Wikipedia mówi jasno: "Orb" (z ang. sfera) – artefakt, przyjmujący zazwyczaj formę koła, pojawiający się przeważnie na zdjęciach wykonywanych głównie aparatem cyfrowym z użyciem lampy błyskowej lub innego, silnego źródła światła". Inne wyjaśnienie tej zagadki podaje strona nieznane.pl. Co ciekawe, 12 sekund po wykonaniu pierwszego zdjęcia, robię prawie w tym samym miejscu drugie. Te zdjęcie już niestety nic niezwykłego nie zawiera.
Wierzchosławice - Muzeum Wincentego Witosa
Wierzchosławice - Muzeum Wincentego Witosa © benasek
Czym są naprawdę te plamki, trudno powiedzieć. Polemizowałbym z teorią, że to cząstki kurzu, bo jeśli tak, miałbym tych obiektów znacznie więcej w swoich zbiorach. Przecież kurzu jest wszędzie pełno. Może ktoś ma coś w tej kwestii do powiedzenia?

Z Wierzchosławic jadę do Tarnowa. Nie znam dokładnie drogi, polegam więc na zasadzie "Koniec języka za przewodnika". 
Tarnów ma ponad 100 tysięcy mieszkańców i przyznam, miasto robi na mnie miłe wrażenie.
Po drodze spotykam taki oto słup z głośnikami.
Tarnów - słup z głośnikami
Tarnów - słup z głośnikami © benasek

Pamiętam taki funkcjonujący sprzęt z mojego rodzinnego miasta jeszcze za czasów "jedynie słusznej ideologii". Było to trzydzieści lat temu. Dlaczego stoi nadal w Tarnowie? Prawdopodobnie przyczyną są pobliskie zakłady chemiczne. W razie jakiegoś zagrożenia, należy szybko powiadomić otoczenie.
Kolejny "obiekt" który zmusza mnie do tego bym przycupnął i strzelił fotkę to grzyb - czernidłak. Grzyb trujący, ale tylko w połączeniu z alkoholem.
Czernidłak
Czernidłak © benasek
Odwiedzam wystawę ukazującą historię i kulturę Romów.
Cyganka wróżąca z kart
Cyganka wróżąca z kart © benasek

Liczba Romów w polulacji kraju
Liczba Romów w populacji kraju © benasek

Cygańskie wozy
Cygańskie wozy © benasek

Jadę na miasto. Piękny ten Tarnów, uliczki, domy... Mają klimat.
Wprawdzie tramwaje już nie jeżdżą, ale pojazd przy ulicy Wałowej stoi.
Tramwaj na rynku w Tarnowie przy ulicy Wałowej
Tramwaj na rynku w Tarnowie przy ulicy Wałowej © benasek

Tarnów Rynek
Tarnów Rynek © benasek

Tarnów - Stare Miasto
Tarnów - Stare Miasto © benasek

Tarnów - Stare Miasto
Tarnów - Stare Miasto © benasek

Tarnów - Stare Miasto
Tarnów - Stare Miasto © benasek

Tarnów - Stare Miasto
Tarnów - Stare Miasto © benasek

Na drzwiach jednego z budynków plakaty powiadamiające o wernisażu Adama Jańca.
Tarnów - Stare Miasto
Tarnów - Stare Miasto © benasek
Być w Tarnowie i przegapić taką szansę? Nie, to byłoby nie do pomyślenia.
Adam Janiec jest artystą mieszkającym w pobliskich Łętowicach. Od wielu lat maluje by, jak sam mówi: "Oddać nastrój chwili i miejsca, ową szczególną poezję".  Z moich obserwacji wnioskuję, że w regionie jest znaną osobą. W każdym muzeum w którym byłem, a także na zamku w pobliskim Dębnie, są jego dzieła. Dowiaduję się, że prace brały już udział w niezliczonych wystawach, plenerach i spotkaniach. Stosuje technikę olejną.
Na wernisaż przybywam punktualnie. Widzę pełno odświętnie ubranych gości. Ja jedyny z rowerem. Zostawiam go oczywiście na zewnątrz.
Tarnów - muzeum etnograficzne wernisaż Adama Jańca
Tarnów - muzeum etnograficzne wernisaż Adama Jańca © benasek

Wystawa ma tytuł: "W stronę miniatury". Mieści się na dwóch piętrach, muzeum etnograficznego.  Ludzi sporo, by pogadać z artystą, trzeba swoje odczekać. Na początku niespodzianka, każdy kto przybył, mógł liczyć na szczęście i wygrać jeden obraz. Należało tylko przy wejściu wziąć numerek. Niespodzianka podwójna, bo zamiast jednego szczęśliwego losu, były dwa... Oczywiście takie sytuacje mnie nie dotyczą - dla mnie niestety zabrakło numerków. Twórca stworzył grubo ponad tysiąc obrazów. Tu, na wystawie naliczyłem ich około stu.
Tarnów - muzeum etnograficzne wernisaż Adama Jańca
Tarnów - muzeum etnograficzne wernisaż Adama Jańca © benasek

Dominuje na nich architektura i natura. Dzieła można było oczywiście zamówić i kupić. Zdecydowana większość już była sprzedana.
Tarnów - muzeum etnograficzne wernisaż Adama Jańca
Tarnów - muzeum etnograficzne wernisaż Adama Jańca © benasek

Artysta we własnej osobie.
Tarnów - muzeum etnograficzne wernisaż Adama Jańca
Tarnów - muzeum etnograficzne wernisaż Adama Jańca © benasek

Adam Janiec - Wenecja
Adam Janiec - Wenecja © benasek

Z wernisażu z powrotem do miejsca, skąd wyruszyłem. Nad Dunajcem można było dostrzec przy odpowiednio mocnym zmrużeniu oka piękną "wielką" małą literę "i".
Tarnów - zachód słońca nad Dunajcem
Tarnów - zachód słońca nad Dunajcem © benasek









Kategoria Polska


Dane wyjazdu:
33.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Z Paulinką i nie tylko, po Szczecinie

Sobota, 18 stycznia 2014 · dodano: 26.01.2014 | Komentarze 9

Zaczęło się jeszcze w piątek. Nasi dobrzy znajomi Sylwek i Edyta przedstawili w szczecińskim browarze restauracyjnym Stara Komenda przebieg ich wycieczki rowerowej podczas ostatnich wakacji. Razem z dziećmi zrobili ponad 700 km po drogach i bezdrożach Warmii. Brawa dla nich nie tylko za dystans, ale także za ciekawe przedstawienie tematu oraz umiejętność zwołania sporej liczby rowerowych maniaków w styczniu. W Szczecinie bikerzy spotykają się tak regularnie...  Poznałem przy okazji kilka osób, z którymi do tej pory znałem się tylko poprzez internet. Żebym to i ja tak w Berlinie miał, rozmarzyłem się...
Szczecin Stara komenda, Sylwek opowiada
Szczecin Stara komenda, Sylwek opowiada © benasek

Skoro browar, to nie wypadało nie spróbować tutejszego piwa bursztynowego, według mojego gustu, całkiem przyzwoitego w smaku.

Następnego dnia, pomimo temperatur niezbyt zachęcających do rowerowania, wskoczyliśmy na siodełka, z nami mała Paulinka, córeczka gospodarzy.

Za
chwilę jedziemy do centrum
Za chwilę jedziemy do centrum © benasek

Wolała skorzystać z wózka rowerowego.

Mała Paulinka w wózku rowerowym
Mała Paulinka w wózku rowerowym © benasek

Sylwek przypiął go do swojego rowera i wio, do Szczecina, do śródmieścia.

Jakże dla takiego maleństwa musi wyglądać rzeczywistość. Może myśli, że tak wszyscy na rowerach od dziecka zasuwają...

Paulinka w wózku rowerowym
Paulinka w wózku rowerowym © benasek

Do centrum tylko ok. 10 km.

Jedziemy
do centrum
Jedziemy do centrum © benasek

Graffiti gdzies po drodze do centrum Szczecina
Graffiti gdzies po drodze do centrum Szczecina © benasek

Po drodze zatrzymywaliśmy się oczywiście, by to i owo zobaczyć. Na szczęście, Sylwek orientował się w temacie znakomicie.

Sylwek pokazuje co ciekawsze rzeczy i opowiada
Sylwek pokazuje co ciekawsze rzeczy i opowiada © benasek

Pogody, jak to mówią, nie wybiera się. Dziś mgła i zimno... Widoczność też taka sobie.

Szczecin, widok na miasto z wiaduktu
Szczecin, widok na miasto z wiaduktu © benasek

Szczecin,
Muzeum Narodowe
Szczecin, Muzeum Narodowe © benasek

Szczecin, przy Zamku Książąt Pomorskich
Szczecin, przy Zamku Książąt Pomorskich © benasek

Tu już w centrum

Szczecin,
centrum miasta
Szczecin, centrum miasta © benasek

Plac Lotników, pomnik Bartolomeo Colleoniego

Plac Lotników, pomnik Bartolomeo Colleoniego
Plac Lotników, pomnik Bartolomeo Colleoniego © benasek

Tu czekamy. Po chwili pojawia się siwobrody i Trendix.

Plac Lotników, siwobrody i Trendix
Plac Lotników, siwobrody i Trendix © benasek

Razem ruszamy dalej po mieście, siwobrody pokazuje i opowiada, gdzie, co i jak.

Szczecin, urząd miasta, siwobrody opowiada
Szczecin, urząd miasta, siwobrody opowiada © benasek

Przyroda zwariowała, pełnia zimy a tu wiśnia kwitnie... Nie wróżę tym płatkom niczego dobrego. Kto te kwiatki zapyli? W pobliżu żadnej muchy, pszczoły czy bąka...

Kwitnące drzewo wiśni w
styczniu na Jasnych Błoniach
Kwitnące drzewo wiśni w styczniu na Jasnych Błoniach © benasek

Kwitnące drzewo wiśni w
styczniu na Jasnych Błoniach
Kwitnące drzewo wiśni w styczniu na Jasnych Błoniach © benasek

Dziewczyny, ale już potem było wszystko w porządku?

Dwie
dziewczyny na E
Dwie dziewczyny na E © benasek

Szczecin ma własny hejnał, właśnie go ten trębacz wygrywa.

Trębacz gra szczeciński hejnał o 12
Trębacz gra szczeciński hejnał o 12 © benasek

Na Jasnych Błoniach siwobrody zaprosił wszystkich na kawę. Smakowała w tej temperaturze wyśmienicie. Przy okazji dowiaduję się, ile ten człowiek, sprzedający ten napój miał problemów, by móc robić to co robi. W tym kraju jeszcze długo urzędas będzie symbolem tumiwisizmu. Dopiero reakcja internautów i reszty społeczeństwa wymogła na bezdusznych istotach pozwolenie na sprzedaż gorącej czarnej w różnych rodzajach na Jasnych Błoniach.

Jasne Błonia, zaproszenie na kawę
Jasne Błonia, zaproszenie na kawę © benasek

Dlaczego tu jest zadaszenie nad chodnikiem?

Dawny budynek konsulatu niemieckiego
Dawny budynek konsulatu niemieckiego © benasek

Bo to był kiedys budynek konsulatu niemieckiego. Ludzie często wiele godzin czekali, by perzekroczyć granicę. Teraz można bez problemów...

Jesteśmy na ulicy Wojska Polskiego. W pewnym momencie siwobrody prosi, byśmy zajrzeli do pogotowia ratunkowego. Ok, ale po co? Okazuje się, że jest bardzo ciekawa rzecz. Chciałem to już dawno zobaczyć i właśnie są – schrony jednoosobowe. Ok 70 lat temu Szczecin był bombardowany przez aliantów i takie schrony jednoosobowe bardzo były potrzebne.

Schrony jednoosobowe na
terenie pogotowia ratunkowego
Schrony jednoosobowe na terenie pogotowia ratunkowego © benasek

My zwiedzamy a Paulinka w wózku...

Paulinka w wózku rowerowym
Paulinka w wózku rowerowym © benasek

Szczecin, kot - graffiti na murze
Szczecin, kot - graffiti na murze © benasek

Dojeżdżamy w końcu do bramy głównej cmentarza centralnego. Te miejsce także chciałem obejrzeć. Jest to bowiem pozycja warta uwagi. To trzeci co do wielkości cmentarz w Europie, jeden z największych na świecie i największy w Polsce.

Szczecin, cmentarz centralny, brama główna
Szczecin, cmentarz centralny, brama główna © benasek

Tutaj jest co oglądać i gdzie jechać. Z rowerem nie ma problemu, tu są bowiem drogi jak w mieście.

Szczecin, cmentarz centralny
Szczecin, cmentarz centralny © benasek

Szczecin, cmentarz centralny,
nagrobek rodziny Hentschel
Szczecin, cmentarz centralny, nagrobek rodziny Hentschel © benasek

Szczecin, cmentarz centralny
Szczecin, cmentarz centralny © benasek

Szczecin, cmentarz centralny,
pomnik
Szczecin, cmentarz centralny, pomnik "Matka Ziemia" © benasek

Szczecin, cmentarz centralny, kaplica
Szczecin, cmentarz centralny, kaplica © benasek

Szczecin, cmentarz centralny,
nagrobek rodziny toepfer
Szczecin, cmentarz centralny, nagrobek rodziny toepfer © benasek

Szczecin, cmentarz centralny,
nagrobek Augusta Ahrensa
Szczecin, cmentarz centralny, nagrobek Augusta Ahrensa © benasek

Spotkaliśmy strażnika cmentarza. To kot Mroczek (A może kotka?)

Kot Mroczek na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie
Kot Mroczek na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie © benasek

Szczecin, cmentarz centralny
Szczecin, cmentarz centralny © benasek

Szczecin, cmentarz centralny
Szczecin, cmentarz centralny © benasek

Szczecin, cmentarz centralny,
Szczecin, cmentarz centralny, © benasek

Szczecin, cmentarz centralny
Szczecin, cmentarz centralny © benasek

Szczecin, cmentarz centralny, małżeństwo Hakenów
Szczecin, cmentarz centralny, małżeństwo Hakenów © benasek

Szczecin, cmentarz centralny
Szczecin, cmentarz centralny © benasek

Szczecin, cmentarz centralny,
nagrobek rodziny Hentschel
Szczecin, cmentarz centralny, nagrobek rodziny Hentschel © benasek

Szczecin, cmentarz centralny
Szczecin, cmentarz centralny © benasek

Szczecin, cmentarz centralny
Szczecin, cmentarz centralny © benasek

Wyjeżdżamy z cmentarza, choć do obejrzenia zostało jeszcze sporo. Jest w koncu styczeń i dni nie są z gumy. Tu rozdzielamy się. Dziewczyny jadą do domu a my chcemy jeszcze zobaczyć kilka rzeczy. Niestety, Paulinka ma dzisiaj pecha. Jej wózek "łapie gumę" i trzeba wezwać pomoc, by zabrać Paulinkę i wraz z nią pechowy dzisiaj wózek.

Guma
w kole od wózka Paulinki
Guma w kole od wózka Paulinki © benasek

Pomoc
nadjechała szybko
Pomoc nadjechała szybko © benasek

W międzyczasie dzięki siwobrodemu ogladamy jeszcze kilka ciekawostek na ulicach miasta.

Budynek przy ulicy Sowinskiego - tu kieruj bron
Budynek przy ulicy Sowinskiego - tu kieruj bron © benasek

Budynek przy ulicy Sowinskiego - tu kieruj bron
Budynek przy ulicy Sowinskiego - tu kieruj bron © benasek

Rower power
Rower power © benasek

Potem jedziemy już także do domu.

Mural na budynku przy ulicy Hetmana Stefana Czarnieckiego

Szczecin, mural przy ulicy
Hetmana Stefana Czarneckiego
Szczecin, mural przy ulicy Hetmana Stefana Czarneckiego © benasek

Szczecin, mural przy ulicy
Hetmana Stefana Czarneckiego
Szczecin, mural przy ulicy Hetmana Stefana Czarneckiego © benasek

Dla Szczecinian (i nie tylko) zagadka. Gdzie można spotkać tą kulę w przedstawionym tu mieście? Uczestnicy wycieczki zapewne wiedzą, gdzie to jest, więc oni są z zagadki zwolnieni.

Gdzie to jest
Gdzie to jest © benasek

Jak komuś mało łamigłówek, zawsze może jeszcze tutaj zajrzeć.
Szczecin to fajne miasto i fajni ludzie, warto tu przyjechać.
Kategoria Polska


Dane wyjazdu:
16.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Po Kostrzynie nad Odrą.

Sobota, 2 marca 2013 · dodano: 19.03.2013 | Komentarze 21

W Kostrzynie (tym nad Odrą) przejazdem byłem wiele razy, jednak nigdy nie miałem okazji zwiedzić go rowerem. W końcu przyszedł i na to czas. Właściwie, to go za dużo nie miałem, ot dwie godzinki. Jednak miasto jest na tyle małe, że to na jako takie rozeznanie w zupełności wystarczy. Będąc już na miejscu, pakuję się na rower i jazda, zobaczymy co tu jest ciekawego...
Dworzec kolejowy. Wydawałoby się zwykły jak każdy inny.
Kostrzyń nad Odrą - Dworzec kolejowy © benasek

Tego typu dworców jak w Kostrzynie nad Odrą są w Polsce tylko dwa. Wyróżnia się tym, że jest dwupoziomowy, i tory nie łączą się na peronach. Gdzie jest taki drugi? No właśnie, oto prosta zagadka.
Dworzec jest częściowo wyremontowany. Od kilku lat przyjezdni jednak ogladają na ścianach bazgroły. Mam nadzieję, że dworzec nie będzie tak straszył wiecznie. Samo miasto jest przede wszystkim znane z corocznej imprezy zwanej Przystanek Woodstock.
Kostrzyń nad Odrą, dworzec kolejowy © benasek

Kostrzyń nad Odrą, dworzec © benasek

Przy mieście kolejna atrakcja, Park Narodowy „Ujście Warty”, przede wszystkim z niezliczoną ilością ptactwa.
Kostrzyń n. Odrą Park Narodowy "Ujście Warty" © benasek

Tak to wygląda.
Kostrzyn n. Odrą Park Narodowy "Ujście Warty" © benasek

Park Narodowy "Ujście Warty" © benasek

Park Narodowy "Ujście Warty" © benasek

Oczywiście skłamałbym, gdybym napisał, że w mieście nic się nie robi. Obok miejsc, gdzie lepiej nie patrzeć, są całkiem interesujące rzeczy.
Oto Brama Berlińska.
Kostrzyn nad Odrą - Brama Berlinska © benasek

Jakie polskie miasto zostało najdotkliwiej zburzone podczas II wojny światowej? Był to Kostrzyn nad Odrą. To tu można obejrzeć miejsca, które po zbombardowaniu nie zostało odbudowane i są tylko puste ulice, bez domów. Przedtem jednak kilka ruin. Obok dość ciekawy znak.
Kostrzyń nad Odrą - ruiny © benasek

Kostrzyn nad Odrą - ruiny © benasek

Oto ulica Jatki
Kostrzyn - ul Jatki / Scharrnstrasse © benasek

Takich ulic jest tu wiele... Bez domów, bez numerów. Wygląda jakby tu jakiś kataklizm wygonił mieszkańców. Kiedyś tętniło tu życie. Teraz tylko nocą nasza wyobraźnia może wykreować tu jakieś duchy.... Warto zobaczyć to ciekawe miejsce.
Kostrzyn nad Odrą - pozostałość po starym mieście © benasek

Całkiem niedaleko są odrestaurowane mury obrone.
Kostrzyn nad Odrą - mury obronne © benasek

Tu jeszcze niedawno wisiało pewne godło. Komuś przeszkadzało...
Kostrzyn nad Odrą - mury obronne © benasek

Od strony niemieckiej tak one wyglądają.
Kostrzyn nad Odrą - mury obronne © benasek

Wspomnienie po imprezie Woodstock w 2012 roku. Wydaje się, jakby to był plakat namalowany na kamienicy. Dopiero dół mówi co innego.
Kostrzyn nad Odrą - wspomnienie po Woodstock 2012 © benasek

Gdyby ktoś chciał kupić działko, w Kostrzyniu mają je tu na „spredaz”. Podobno zostało jeszcze sporo przeciwlotniczych...
Ogłoszenie © benasek

Pokręciłem się jeszcze trochę po mieście, po czym mój czas na zwiedzanie miasta i okolic się powoli konczył. Rower z powrotem do auta i pognałem do domu.
Suche słoneczniki © benasek

Niemcy - drzewo przy drodze nr 1 © benasek

Przód tego drzewa może pokażę innym razem...
Kategoria Polska


Dane wyjazdu:
6.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

U siwobrodego czyli Szczecin po raz pierwszy....

Sobota, 9 lutego 2013 · dodano: 10.03.2013 | Komentarze 15

Nie miałem zamiaru dodawać tego wpisu. Od kilku miesięcy wybierałem się do Szczecina, przekładałem terminy, kombinowałem... lecz w koncu się zjawiłem. Ale jaki? Zasmarkany, zakatarzony i zły, bo znów jestem przeziębiony i od dwóch miesięcy o niczym więcej nie piszę tylko o swoich wirusach. O dłuższej wycieczce więc nie marzyłem. Ale jak tu nic nie napisać, skoro sam gospodarz – siwobrody stanął na wysokości zadania i ugościł mnie bardzo serdecznie. Z pewnością złożę mu znówu wizytę.
Bałem się, że choróbsko przeniesie się na inne osoby, zaatakuje gospodarza i jego gości. No właśnie, goście! Była Basia, znana w pewnych kręgach bardziej jako Rudzielec i Wojtek vel Trendix. Dzięki tej pierwszej mogłem się przekonać, jak smakuje najlepsze grzane piwo.
Właśnie tu wybiera jakieś piwko
Basia wybiera piwo © benasek

Tu z pilsnera robi wyśmienitego grzańca
Basia przyrządza grzańca © benasek

Wojtek zaskoczył mnie kaczką z jabłkami... W życiu tak dobrej nie jadłem. Wojtku, ukłony dla żony...
„W takich okolicznościach przyrody" nasz kolega mieszka. Zaznaczam , że to okolice Szczecina, nie Karpacza.
Pilchowo, widok z okna siwobrodego © benasek

Za sąsiadów ma prawdopodobnie krasnoludki, ale przyznam, nie pytałem
Widok z okna siwobrodego © benasek

Dyskusje przeciągnęły się do późna w nocy.
Basia i siwobrody © benasek

Ja co chwilę przypominalem wszystkim, że szczepy wirusów mają się u mnie dobrze i jutro nie dadzą mi popedałować.
Oto sam siwobrody...
Siwobrody... © benasek

Następnego dnia spacerek w towarzystwie jego suczki (Zapomniałem jak ma zwierzę na imię)
Przy okazji dowiedziałem się, że buki, których tu pełno mają ciekawą właściwość. Łączą się ze sobą i konary tworzą różne otwory.
Tak to właśnie wygląda
Połączenie buków © benasek

Połączone buki © benasek

Jako, że nadal czułem się jak wyprasowany, pojechaliśmy do Szczecina autem. Tam wymienione wcześniej towarzystwo zaciągnęło mnie na stok i o mało co nie zjechałem. W porę zauważyłem, że narty nie były moje...
Potem było miasto a w nim zajrzeliśmy do... muzeum techniki.
Ciekawych rzeczy co niemiara i wymieniać je wszystkie byłoby trudne. Oto motorower Alba
Motorower Alba © benasek

Pamięta jeszcze ktoś takie pojazdy? To czeski trójkołowiec Velorex. Wraca znów do łask, tylko że zamiast silnika jawy ma teraz serce hondy.
Velorex - czeski trójkołowiec © benasek

Tu mamy Messerschmitta, nie ma ich za dużo na świecie.
Messerschmitt © benasek

Nawet kierownicę ma w kształcie wolanta od samolotu! Nie ma się co dziwić. Praktyczni Niemcy musieli gdzieś upchnąć części jakie im po latających pojazdach zostały.
Wnętrze auta Messerschmitt © benasek

Tu BMW
BMW © benasek

Tu zaś nasz samochód Beskid, który z pewnością zrobiłby furorę na motoryzacyjnym rynku Europy.
Beskid © benasek

„Z przyczyn ekonomiczno-politycznych nigdy nie rozpoczęto seryjnej produkcji. Powstało 7 prototypów tego samochodu, z czego 1 został rozbity w próbie zderzeniowej, a 6 przechodziło próby drogowe. Po 1989 roku władze nakazały zniszczenie prototypów, jednak inżynierowie nie wykonali polecenia. Beskida można dziś oglądać w Muzeum Motoryzacji w Warszawie, Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie (2 egzemplarze), na Politechnice Opolskiej, w Muzeum Techniki i Komunikacji w Szczecinie oraz w zakładowym muzeum ośrodka BOSMAL w Bielsku-Białej.
Jednobryłowe nadwozie pojazdu zostało opatentowane (...), jednak brakowało funduszy na przedłużenie patentu. W 1993 roku, już po wygaśnięciu patentu nastąpiła premiera francuskiego Renault Twingo, którego bryła przypominała polską konstrukcję. Twingo szybko stało się hitem w Europie i produkowane było w praktycznie nie zmienionej formie do 2007 roku, a w Kolumbii aż do 2012 roku”. (Wikipedia)
Tak ten system socjalistyczny był durny. Nie umieli wykorzystać wielu jakże dobrych pomysłów. Dlatego jak ktoś teraz woła komuno wróć, równie dobrze może powiedzieć głupoto wróć. Tak wróć, daj pracę, darmową służbę zdrowia, szkolnictwo, ale razem z całym bagażem idiotyzmów, zakłamania i fałszywej wolności. Ale się tu rozpisałem, jak nigdy.
Jesteśmy w centrum Szczecina. W tym mieście tramwaje szybciej jeżdżą pod górę niż z górki.
Szczecin widok z wiaduktu na ulicę kardynała Wyszynskiego © benasek

Chciałem kupić szlafrok za 10 zł, ale sklep był niestety zamkinięty. Zastanawiałem się czy to taka gwara szczecińska i tu się zamkina a nie zamyka...
Zamkinięty sklep © benasek

Jeśli ktoś chce kupić szczurka, myszkę albo osiołka, niech goni do tego sklepu z obuwiem. Podobno zostało już tylko kilka sztuk, w większości samiczki.
Zoologiczny sklep obuwniczy © benasek

Gdy wróciliśmy, zjedliśmy wspomnianą kaczkę. Potem wsiedliśmy na rowery, których u siwobrodego od wyboru, do koloru...
Wojtek czyni krótki przegląd sprzętu:
Wojtek ze sprzętem © benasek

To egzemplarze ze stajni Siwobrodego. Doszły do mnie słuchy, że zainteresowały się nimi szejkowie z półwyspu arabskiego...
Rumaki ze stajni siwobrodego © benasek

Ja, tradycyjnie już na pożyczonym. Tym razem trafiłem na ten doskonale utrzymany Releigh. Czułem się zaszczycony, bo naprawdę rower wydmuchany, wychuchany...
Releigh siwobrodego © benasek

No dobra, wszystkie rowery są ładne
Żółty rower © benasek

Byłem tak naprawdę zawalidrogą dzisiejszej wycieczki. Pozostałych uczestników wystawiałem na ciężką próbę. Co parę minut musieli na mnie czekać, bo gdzieś się chowałem i robiłem zdjęcia. Chłopaki jednak nie dali znać po sobie, że ciągną powolny ogon. Ja już bym się dawno wściekł.
Koledzy cierpliwie czekają... © benasek

Zastanawiam się, czy facet nie postawił za niskiego płotu. Uważam, że powinien byc co najmniej dwa razy wyższy... Może dostał w spadku te płocisko? No, ale ktoś je musiał wybudować takie wysokie...
Bez komentarza © benasek

Jak jakiemuś psu (pzu) potrzebna pomoc, biuro jest obok.
Pzu pomoc © benasek

Także mi pomoc była nadal potrzebna w smarkaniu więc husteczek zużyłem sporo. Wycieczka była krótka, ale była! Gdy przyjechaliśmy, czekała Basia. Razem wypiliśmy kawkę, potem krótkie kilka zdań, pożegnaliśmy się i pojechałem w swoją stronę. Mimo przeziębienia, niezbyt przychylnej pogody i tylko kilku kilometrów na rowerze, było fajnie. Wprawdzie nie tak, jak zamierzałem, ale pretensje mogę mieć tylko do samego siebie. Czułem, że gospodarz zrobił wszystko, bym miło wspominał wycieczkę, stąd też ten wpis. Będzie jeszcze okazja na ruszenie w miasto. Na koniec odwiedziłem równie interesujących bikerów - edith i iskiereczkę. Ich cząstkę rowerowej działalności przedstawia ta fotka.
Gdzie też edith i iskiereczki nie było... © benasek


Dzięki wszystkim i przyjeżdżajcie do Berlina!
Kategoria Polska


Dane wyjazdu:
42.00 km 22.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

I Poznański Festiwal Piwa...

Sobota, 10 listopada 2012 · dodano: 22.11.2012 | Komentarze 19

W czwartek telefonuję do Zbyszka:
Masz czas w sobotę? W Poznaniu jakiś festiwal piwa organizują a tak się składa, że będę w okolicy, jedziemy?
No jasne, że jedziemy - brzmiała jedyna słuszna odpowiedź.
W sobotę pojawiam się więc u niego, dostaję rower
Dyżurny rower Zbyszka © benasek

(bo mój nie jest jeszcze gotowy – ma przegląd od a do zet) i wio z Szamotuł na Poznań przez rubieże Wielkopolski.
Wybieramy znaną już dobrze nam trasę na Pamiątkowo, potem wzdłuż jeziora we wsi i "Traktatem Napoleońskim" do Kiekrza i dalej Poznania. Droga jak droga, w większości gruntowa, tyle, że szeroka i prosta jak z procy strzelił. Za to podczas jazdy wiatr się uwziął, i dął centralnie w twarz ile wlezie. Flaga świadkiem, że tak było...
Flaga Polski przy Traktacie Napoleońskim w Pamiątkowie © benasek

Nowa obwodnica Poznania, jeszcze kilka miesięcy, a będzie tu trochę większy ruch...
Obwodnica Poznania - prawie gotowa do użytku © benasek

W Kiekrzu zmodyfikowaliśmy trochę naszą drogę która w najmniej oczekiwanym momencie się skończyła. Ech te skróty...
Kiekrz, koniec drogi © benasek

Parę skoków przez tory i jesteśmy już na właściwym szlaku.
W Poznaniu poznajemy cygańskie towarzystwo. Dowiadujemy się mnóstwa ciekawych rzeczy na ich temat...
Poznań - cygańskie wozy bna jednej z posesji © benasek

Kucyk cyganski © benasek

Próbuję się pochwalić moją wiedzą na temat muzyki węgierskiej i okolic, niestety, właśnie zapominam wykonawców... Rozmawiamy do momentu w którym sobie zdajemy sprawę, że za dużo czasu to my nie mamy, pożegnaliśmy więc pana Cygana i jego rodzinę.
W Poznaniu na ul. Szamarzewskiego.
Poznań, ul. Augustyna Szamarzewskiego © benasek

Pierwszy Piwny Festiwal został zorganizowany przez trzech entuzjastów tego trunku Bartosza, Grzegorza i Michała (Pub Setka i Ambasada Piwa). Miejsce nie byle jakie – jedna z hal Międzynarodowych Targów Poznańskich. Była tu dziś giełda dla birofilów, można było popatrzeć, jak piwo powstaje, stanąć do konkursu w ważeniu piwa domowego, wszystkiego spróbować i ocenić.
Poznań - Międzynarodowe Targi Poznańskie © benasek

Wchodzimy do wnętrza, rowery targamy ze sobą, atmosfera niczego sobie...
Poznań - I Festiwal Piwny © benasek

Widać jak na dłoni, że na tym festiwalu rządzi browar Fortuna.
Poznań - I Festiwal Piwny © benasek

Kogo tu mamy? To Artur, "właściciel" jednego ze znanych portali na tematy birofilskie.
Artur warzy piwo na festiwalu w Poznaniu © benasek

Znaliśmy się od kilku lat tylko "internetowo", do dzisiaj...
Oto Piotr
Piotr - Festiwal piwny w Poznaniu © benasek

który razem z Maciejem
Poznań - festwial piwa © benasek

zaangażował się w muzeum tego trunku w Poznaniu przy ulicy Woźnej 5.Browaru Grodziskiego nie ma już od dawna a dziś, ze względu na choćby unikatowe drożdże z jakich je produkowano są bezcenne. Kiedyś takie piwo kosztowało ok 1,50 zł, dziś ponad 1000 zł za flaszkę. Macieja zresztą można także spotkać w sklepie "Piwa Świata" na ulicy Głogowskiej.
Pierwszy festiwal być może nie imponował ogromem browarów i wystawców, jednak wachlarz smaków piwa był w stanie zadowolić nawet najbardziej wyrafinowanego smakosza.
Poznań - I FestiwalPiwny © benasek

Wprawdzie niektóre ceny czasem zaskakiwały i te same piwa można kupić trochę taniej w sklepie, ale degustacja napoju z pianką na festiwalu i w domowym zaciszu to chyba nie to samo...

Ta skromnie wyglądająca trzecia butelka od lewej zawiera piwko o nazwie Tokyo z browaru Brewdog. Jego moc to 18,2 % alkoholu. (Mam tylko nadzieję, że nie będę musiał pytać czytelników tego wpisu czy mają 18 lat...) Karteczki na butelkach oznaczają ilość "kuponów", jakie trzeba było za nie zapłacić. Tak więc Tokyo kosztowało 36 zł, to i tak dużo taniej niż w niektórych internetowych sklepach tej branży. (Sprawdzałem)

Poznań - I Festiwal Piwny © benasek


Gdy wyszliśmy z hali, zrobiło się już ciemno. Załowaliśmy, że nie zabawiliśmy długo, ale zobaczylismy wszystko co trzeba, spróbowaliśmy co nieco i spotkaliśmy kilka interesujących osób. Było warto.
Poznań ulica Roosevelta nocą © benasek


Poznań nocą - okolice dworca głównego © benasek

Mijamy najcięższą torebkę świata, waży 18 ton.
Poznań, najcięższa torebka swiata © benasek

Jest także i najcięższa bombka, jej ciężar – 12 ton...
Poznań - najcięższa bombka świata © benasek

Z tego względu, że kilka browarków musieliśmy spróbować, wybieramy drogę powrotną pociągiem. Zjawiamy sie na dworcu pół godziny przed odjazdem. Jest trochę czasu by się tu rozejrzeć. Zmieniło się trochę w Poznaniu, oj zmieniło... Na lepsze oczywiście.
Rowery na dworcu głównym w Poznaniu © benasek

Stary dworzec główny
Poznań - stary dworzec główny © benasek

i nowy
Poznań - nowy dworzec główny © benasek

Poznań dworzec główny © benasek

Poznań dworzec główny © benasek

Poznań - dworzec główny © benasek

Potem podjechał pociąg i tyle nas na dworcu widzieli...
Poznań - dworzec główny © benasek

Już za rok Drugi Poznański Festiwal Piwa ...
Kategoria Polska


Dane wyjazdu:
60.00 km 10.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Do starego młyna...

Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 13.06.2012 | Komentarze 13

Sobota, ładnie zapowiadajacy się dzień, Szamotuły. Dzwonię do wojtasaroweras
-- Wojtek, gotowy do wyjazdu? Za około pół godziny będę u ciebie.
-- Gotowy, czekam, odpowiada Wojtek.
Z Szamotuł do Ostroroga jest 10 km więc dystans ten nie zajmuje mi wiele czasu i po chwili zjawiam się w dobrze znanym mi miasteczku Ostrorogu, gdzie Wojtek już przebierał nogami gotowy do drogi. Umówiliśmy się, że dziś pognamy tam, gdzie znajduje się w lesie stary młyn w okolicach Wróblewa. Nie jest daleko, ot około 20 km stąd.
Po drodze rozmawiamy o czym się tylko da, więc czas ucieka dość szybko, dodatkowo trąbią na nas auta, rowerzysta to przecież nadal intruz na drodze. Kierowca - bałwan nie rozumie, że gdybym jechał autem byłbym znacznie trudniejszym obiektem do wyprzedzenia. W okolicy dróg sporo, jadę na pamięć, która okazuje sie zawodna. Ostatnio byłem tu prawie rok temu i wtedy również nie byłem pewien czy trafię. Żeby było ciekawiej, zatrzymuje nas policja.
Polica we Wróblewie © benasek

-- Nie da rady teraz przejechać, wyścig jest tłumaczą.
-- Lubimy oglądać wyścigi, odpowiadamy.
Czekamy, wkręcamy się w krótką dyskusję, potem przyjeżdżają następni stróże prawa i po wytłumaczeniu im, że my zaraz skręcamy w lewo do młyna, zostajemy jednak przepuszczeni.
Policja na motorach © benasek

Wyścigi faktycznie się odbywają, w drodze powrotnej przez jakiś czas je obserwujemy:
Kolarze © benasek

Kolarze © benasek

Kolarze © benasek

Kolarze © benasek

Kolarze © benasek

Kolarz © benasek

Do starego młyna we Wróblewie nie jest łatwo trafić, najlepiej zapytać miejscowych o drogę bo można najnormalniej zabłądzić. Jedziemy przez pola, potem las. Nawet na tak głuchym odludziu widzimy akcenty Euro.
Wróblewo - akcent Euro 2012 © benasek

Stąd do miejsca, gdzie jest młyn jeszcze 2 kilometry, znów kluczymy i zawracamy.
Prawdę mówiąc, to nawet gdybyśmy nie dojechali, dzień wcale nie byłby stracony. Las, przyroda, rower, dyskusje, już to wystarczy, by dzień sie spodobał. Miejsce, gdzie znajduje się stary wodny młyn jest położone w lesie. Obok są dwa małe stawy, rzeczka, zewsząd na wyciągnięcie ręki przyroda w czystej postaci.
Wróblewo - staw © benasek

Grzybień biały © benasek

Oto i młyn, a raczej jego ruiny.
Wróblewo młyn © benasek
Witamy się z gospodarzami, którzy mieszkają od lat tuż obok. Są bardzo mili i gościnni, więc już po chwili siedzimy razem, ja popijam kawkę, Wojtek herbatę. Próbujemy wyśmienite ciasteczka gospodyni. Rozmawiamy jak starzy znajomi, a widzimy sie właściwie pierwszy raz! Pani domu opowiada nam jak było tu kiedyś. Dowiadujemy się także, ze właśnie wczoraj był tu kręcony film, byli aktorzy, mnóstwo sprzętu, praca... a dziś my! To jest piękne w rowerowych włóczęgach – spotkania z ludźmi. Nie tylko zrobione kilometry czy przyroda, ale także spotkani ludzie.
Młyn jest rodziców gospodyni, funkcjonował do 1988 roku. Teraz powoli wszystko się w nim rozpada i zamiera. Czas robi swoje...
Wróblewo - młyn © benasek

Wróblewo - młyn © benasek

Wróblewo - młyn © benasek

Wróblewo - mechanizm młyna © benasek

Wróblewo - młyn © benasek

Wróblewo - młyn © benasek

Wróblewo - młyn © benasek

Wróblewo - wnętrze młyna © benasek

Wróblewo - wnętrze młyna © benasek

Wróblewo - młyn © benasek

Wróblewo - młyn © benasek

Gospodarz koncentruje się na przyrodzie, pokazuje nam „gniazdo” padalców.
Przy okazji trafia się w obiektyw jaszczurka zwinka.
Jaszczurka zwinka © benasek

Padalcy jest faktycznie mnóstwo, ale wszystkie zaraz uciekają.
Wróblewo - padalce © benasek

Dowiadujemy się, że grunt z wszystkim co się tu znajduje jest na sprzedaż. Gdyby to kiedyś odremontować, trudno o lepszą oazę ciszy i spokoju...
Wróblewo - młyn © benasek

Wróblewo - staw © benasek

Po około godzinie żegnamy się z gospodarzami, dziękujemy za gościnę i wracamy. Obieramy inną droge i znów błądzimy po lasach, miejscami nie bardzo wiedząc, gdzie jesteśmy.
Droga do Dobrojewa © benasek

Dojezdżamy w końcu do Dobrojewa a potem do Ostroroga.
Ostroróg - ulica Kapłańska © benasek

Mówimy sobie „Do następnego razu” i dalej znów sam pomykam do Szamotuł.
Tu rzuca sie w oczy jedna z gorzej zagospodarowanych dróżek rowerowych jakie widziałem. Nie, to nie ta czerwona, to ta gdzie rośnie ta trawa...
Szamotuly - zazieleniona droga rowerowa © benasek

Szamotuły - droga rowerowa © benasek

Nie wiadomo więc, czy cieszyć się że jest, czy smucić, że w tak opłakanym stanie.
Kategoria Polska


Dane wyjazdu:
29.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

U pana Józefa w Gołębiu

Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 11.09.2011 | Komentarze 21

Być w Dęblinie i nie zajrzeć do pana Józefa, który o rowerach potrafi opowiadać jak mało kto z pewnościa byłoby niewybaczalnym błędem. Rano, razem z Krzysztofem (jeszcze raz dzięki za gościnę) zabieramy rowery i gnamy do odległego o ok 10 km Gołębia. On pędzi na swoim a ja, jak zwykle w takich sytuacjach na pożyczonym:
deska rozdzielcza roweru pozyczonegpo od krzysztofa © benasek

Nad Wieprzem obserwujemy dęblińską odmianę Sieroty Marysia – wędkarza który przy okazji wypasa gęsi:
wedkarz z gesmi nad wieprzem © benasek

By porozmawiać z panem Józefem, trzeba sie wcześniej umówic, co też zrobilismy wczoraj. Zjawiamy sie wiec punktualnie:
muzeum nietypowych rowerow w golebiu © benasek

Zastajemy na miejscu sympatycznego człowieka, który po chwili zaczyna opowiadac o historii bicykli. Pan Józef Konstanty Majewski od wielu lat jest właścicielem muzeum nietypowych rowerow. Dlaczego na rowerze tracimy mniej energii niż chodząć? (Bo srodek ciężkosci jest cały czas na jednym poziomie). Od czego wzięła sie nazwa kolarz? (Od nazwy koło – jednej z dawnych określeń roweru). Dlaczego cykliści wozili kiedyś ze sobą kije? (Do odpędzania sie od psów)
O tych i wielu innych interesujących informacji dowiemy sie tu na miejscu.
pan jozef z golebia opowiada na temat rowerow © benasek

Po chwili gospodarz muzeum zaczyna nam prezentować poszczególne rowery. Przy okazji opowiada różne ciekawostki. Na każdym, o ile ktoś ma ochote moze spróbować pojeździć:
krzysztof na jednym z bicykli © benasek

krzysztof na bicyklu bez lancucha © benasek

Każdy z nich jest faktycznie nietypowy, ten ma na przykład zamiast łańcucha pasek, sam rower składa sie do wielkosci dwóch, trzech reklamówek:
skladany rower pana jozefa © benasek

skladak pana jozefa z paskiem zamiast lancucha © benasek

pan jozef prezentuje zlozony rower © benasek

Na tym sie nie pedałuje, na tym sie naciska:
rower naciskowy z muzeum w golebiu © benasek

Na tej najprostszej konstrukcji udało mi się nie wywalić na trawę:
rowerohulajnoga z muzeu w golebiu © benasek

Na tym skacze się jak zając albo kangur. To dlatego, bo tylne koło ma przesunieta oś:
rower na ktorym sie skacze i jedzie © benasek

tylne kolo roweru z muzem w golebiu © benasek

Tu można wozic kany, butle i nie tylko:
rower do przewozenia butli © benasek

Na rower, posiadający taki mechanizm z przodu, nie odwazylem sie wsiąść.
mechanizm przy kierownicy nietypowego roweru z muzeum w golebiu © benasek

Szczerze mówiąc, to nawet prowadzić nie jest go łatwo: To dlatego, bo gdy kierownica w prawo,, przednie koło w lewo i odwrotnie. Mózg musi sie do tego przestawic, a to wymaga treningu:
tym rowerem latwiej prowadzic niz jechac © benasek

A teraz poziomki, a ilez ich...
jeden z poziomych rowerow w muzeum w golebiu © benasek

poziomy rower z muzeum w golebiu © benasek

Tu kierownicę mamy pod siodełkiem:
rower poziomy z muzeum w golebiu © benasek

Pierwszy raz na poziomce nie nalezy do latwych:
pierwszy raz krzysztofa na poziomce © benasek

Jazda na tym wehikule także wymaga pewnych przygotowań. Każde koło może skręcać niezależnie:
rower z dwoma niezaleznymi kolami © benasek

rower z dwoma niezaleznymi kolami © benasek

Panie Józefie, na tym pan chyba nie pojedzie?
dwukolka z muzeum w golebiu © benasek

Jak nie... !
pan jozef na dwukolce z muzeum w golebiu © benasek

I na tym też!
jazda na snake'u z muzeum w golebiu © benasek

Podziwiamy zgrabne wygibasy na snake'u. Załujemy, że nie możemy dłuzej zostać, choc do obejrzenia jest jeszcze sporo. Poza tym fajnie nam sie rozmawia. Na koniec więc, by zachęcic do ponownego przyjazdu, pan Jozef pokazuje zupelnie co innego:
muzeum pijanstwa w golebiu © benasek

Panie Jozefie, przyjeżdzamy tu za rok, na pewno!
Kategoria Polska


Dane wyjazdu:
40.00 km 12.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Znowu stary młyn...

Czwartek, 18 sierpnia 2011 · dodano: 21.08.2011 | Komentarze 5

Późnym popołudniem wskakuję na rower by rozprostować kości. Jadę do Szczepankowa, a potem przez pola i łąki do Kluczewa. Nagle pojawia sie błotniak stawowy: (Tak przynajmniej mi się wydaje)
blotniak stawowy w okolicach kluczewa © benasek

Przez chwilę obserwuje tego pięknego ptaka:
blotniak stawowy w okolicach kluczewa © benasek

a potem dojeżdżam do Wronek. Tu odwiedzam Monikę, Artura i Kubę (dzięki za uzupełnienie zapasów napojów!) We Wronkach wre praca po wykolejeniu się wagonów kolejowych na tym wiadukcie. Kilka dni temu spadły z niego na ulicę wykolejone wagony, szczęście, że nikt tędy nie szedł... Znów byłoby ”Dlaczego, kto zawinił?” Być może powstała by jakaś nowa spiskowa teoria. A oto i wspomniany wiadukt:
praca przy wiadukcie we wronkach © benasek

Zatrzymuję się na chwilę by sfotografować Wartę w okolicy Wartosława. Wygląda trochę jak z filmu ”Nad Niemnem”
warta w okolicach wartoslawia © benasek

Dojeżdżam do Wróblewa. Byłem tu kiedyś kilka lat temu i chciałem znów odwiedzić te okolice. Skręcam w pierwszą polną drogę w las. Po kilku kilometrach dojeżdżam do jakichś leśnych zabudowań:
leśna czesc wroblewa © benasek

Komary tną niemiłosiernie. Wystarczy przystanąć, by zrobić fotke a przy okazji zapłacić haracz w formie kropli krwi... Wiem, że gdzies w tych okolicach jest stary młyn, zastanawiam sie, czy go znajdę.
Wjeżdżam głębiej w las, coraz więcej komarów... Ale oto ukazuje się prześwit i docieram do miejsca które chciałem znależć:
staw w okolich wroblewa mlyn © benasek

staw przy mlynie we wroblewie © benasek

Po drugiej stronie widać zabudowania starego młyna, obok nowsze budynki, pośrodku podwórze. Dostrzegam kilku ludzi. Wjechać, zagadać ich? Zastanawiam się: Przecież mnie nie zabiją, podjeżdżam zasięgnąć języka:
zabudowania starego mlyna we wroblewie © benasek

- Witam. Byłem tu kilka lat temu, pamieta mnie pan? Spodobało mi sie to miejsce, chciałem je znów odwiedzić, dodaję.
- Coś nie bardzo, odpowiada jeden z mężczyzn.
Zaczynamy rozmawiać i po dłuzszej chwili jednak jeden z nich coś sobie zaczyna przypominać. Potem oprowadza mnie po ruinach jak dobrego znajomego, pokazuje gdzie sie mieściły urządzenia młyna:
urzadzenia starego mlyna we wroblewie © benasek

Mam lepszy pomysł. Umawiamy sie na pogawędke przy piwku na następny raz. Chętnie posłucham historii tego niezwykłego miejsca... Dziś nie mam za dużo czasu, do zachodu słońca niedaleko, a ja jeszcze muszę wrócić. Wymieniamy sie numerami komórek, będzie okazja do kolejnego przyjazdu w to miejsce, może znów dowiem sie czegoś ciekawego?
Wracam tą samą drogą, przez wąwóz w kierunku słońca, chcę wrócić do Szamotuł jeszcze za dnia z postanowieniem, że niedługo znów tu będę...
slonce w wawozie w okolicach wroblewa © benasek

(1-Z)
Kategoria Polska


Dane wyjazdu:
21.00 km 3.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Do Baborówka

Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 16.07.2011 | Komentarze 8

Dzisiejszy dzień przynosi lepszą pogodę: Słońce, lekki wiatr, optymalna temperatura. Wsiadam, gnam przed siebie, niedaleko, do Baborówka. Po drodze fotografuje trzcinniaka, obserwuję, jak co chwila wychyla się spośród trzcin wylatuje gdzies a potem wraca, do swoich piskląt w gnieździe.
trzcinniak przed kolejnym polowaniem © benasek

Chłopaki właśnie złowili rybe, ale jest na tyle mała, że wypuszczają ją z powrotem do jeziorka...
chlopcy wlasnie zlowili rybe © benasek

Jadę na Pamiątkowo, a po kilku kilometrach za miastem skręcam w lewo.
Oto pałac w Baborówku. Miesci sie tu teraz hotel na 70 miejsc i ośrodek jeździecki.
XIX palac w baborowku © benasek


Drewniana figura Chrystusa w parku palacowym:
drewniana figura chrystusa w parku palacowym © benasek

Na podwórzu dawnych pgr-ów obserwuję jaskółki oknówki.
jaskolka oknowka w baborowku © benasek

a dosłownie metry dalej trwa festyn: Miedzynarodowy Festiwal Jezdziecki. Tu nawet policja jest dziś na koniach!
policja konna na festiwalu w baborowku © benasek

Oto pare migawek z tej imprezy:
amazonka na festiwalu jezdzieckim w baborowku © benasek

jezdziec na koniu na festiwalu w baborowku © benasek

amazonka z koniem na festiwalu w baborowku © benasek

amazonka na koniu na festiwalu jezdzieckim w baborowku © benasek

amazonka z koniem na festiwalu jezdzieckim w baborowku © benasek

amazonka na koniu na festiwalu jezdzieckim w baborowku © benasek

zawodnik na festiwalu jezdzieckim w baborowku © benasek

zawodnik na festiwalu jezdzieckim w baborowku © benasek

Tu się myje konie:
mycie koni na festiwalu jezdzieckim w baborowku © benasek

Wracając mam do wyboru dwie drogi, przez las albo ściezke rowerową. Wybieram tą pierwszą, bo moze znów jakieś motyle sie trafią... Z początku jednak trafiam na ule, wokół których az rojno od pszczół:
ule w lesie w okolicy baborowka © benasek

Na pierwszego motyla nie muszę długo czekać. To przestrojnik trawnik. Opinia o tym motylu jest taka, że trudno go sfotografować z rozłożonymi skrzydełkami. Mi jednak w pełni zapozował, chociaż nie było łatwo.
motyl przestrojnik trawnik w okolicy baborowka © benasek

Dobrze, że wybrałem las. Osadnik egeria to leśny motyl i na łące raczej sie go nie spotyka. Pstrykam mu zdjecie.
motyl osadnik egeria w okolicy baborowka © benasek

Dwa motyle niestety nie chciały mi się w dniu dzisiejszym zaprezentować tak jak bym sobie tego życzył. Próbowałem to zrobić, ale niestety, fruwały albo wysoko albo szybko i siadały na bardzo krótko. Zreszta, to przecież blog rowerowy a nie fotograficzny. Pierwszy to listkowiec cytrynek którego skrzydełka podobno pachna cytryną (nie sprawdzałem)
motyl listkowiec cytrynek w okolicach baborowka © benasek

Drugim jest jeden z najpiękniejszych naszych motyli - paź króloowej: Oba "obiecały", że bedę mógł je w pełni sfotografować następnym razem. Może sie uda...
motyl paz krolowej w szamotulach © benasek

(Z-L)
Kategoria Polska