FreeWebsiteTranslation.com
Info
Ten blog rowerowy prowadzi benasek z miasteczka Berlin. Mam przejechane 7896.00 kilometrów w tym 833.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.90 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Archiwum bloga
- 2017, Czerwiec1 - 2
- 2016, Maj2 - 15
- 2015, Grudzień1 - 6
- 2015, Listopad4 - 49
- 2015, Październik1 - 10
- 2015, Wrzesień1 - 7
- 2015, Sierpień1 - 10
- 2015, Maj1 - 5
- 2015, Marzec1 - 10
- 2015, Styczeń1 - 14
- 2014, Listopad1 - 9
- 2014, Październik1 - 11
- 2014, Wrzesień1 - 4
- 2014, Sierpień1 - 6
- 2014, Lipiec1 - 5
- 2014, Czerwiec4 - 28
- 2014, Styczeń2 - 19
- 2013, Grudzień1 - 12
- 2013, Wrzesień1 - 7
- 2013, Lipiec1 - 8
- 2013, Czerwiec3 - 39
- 2013, Maj2 - 34
- 2013, Kwiecień1 - 11
- 2013, Marzec1 - 21
- 2013, Luty2 - 30
- 2013, Styczeń1 - 16
- 2012, Grudzień2 - 34
- 2012, Listopad2 - 36
- 2012, Październik1 - 17
- 2012, Wrzesień2 - 35
- 2012, Sierpień3 - 52
- 2012, Lipiec3 - 50
- 2012, Czerwiec7 - 108
- 2012, Maj4 - 60
- 2012, Kwiecień3 - 45
- 2012, Marzec3 - 53
- 2012, Luty2 - 34
- 2012, Styczeń5 - 77
- 2011, Grudzień3 - 58
- 2011, Listopad1 - 14
- 2011, Październik7 - 69
- 2011, Wrzesień2 - 19
- 2011, Sierpień2 - 26
- 2011, Lipiec4 - 26
- 2011, Czerwiec8 - 71
- 2011, Maj2 - 10
- 2010, Wrzesień3 - 18
- 2010, Sierpień1 - 16
- 2010, Lipiec4 - 31
- 2010, Czerwiec3 - 31
- 2010, Kwiecień1 - 7
- 2010, Marzec3 - 60
- 2010, Luty1 - 12
- 2009, Listopad1 - 6
- 2009, Październik1 - 6
- 2009, Sierpień1 - 10
- 2009, Lipiec1 - 7
- 2009, Czerwiec4 - 39
- 2009, Maj1 - 23
- 2009, Kwiecień4 - 45
- 2009, Luty1 - 11
- 2009, Styczeń1 - 7
- 2008, Grudzień2 - 20
- 2008, Listopad1 - 15
- 2008, Październik1 - 4
- 2008, Wrzesień3 - 32
- 2008, Sierpień5 - 29
- 2008, Lipiec2 - 15
- 2008, Czerwiec2 - 27
- 2008, Maj7 - 47
- 2008, Kwiecień1 - 7
- 2008, Styczeń1 - 12
- 2007, Grudzień3 - 55
- 2007, Listopad3 - 34
- 2007, Październik2 - 15
- 2007, Wrzesień3 - 5
- 2007, Sierpień1 - 2
Wpisy archiwalne w kategorii
Polska
Dystans całkowity: | 859.80 km (w terenie 268.40 km; 31.22%) |
Czas w ruchu: | 05:10 |
Średnia prędkość: | 17.42 km/h |
Liczba aktywności: | 21 |
Średnio na aktywność: | 40.94 km i 2h 35m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
42.00 km
0.00 km teren
h
0:00 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
W Szczecinie na tandemach
Sobota, 29 sierpnia 2015 · dodano: 30.08.2015 | Komentarze 10
Niedawno zadzwoniłem do siwobrodego.- Kolego, zabrałbyś Wojtka i rowery i zjawił się w najbliższym czasie u mnie, zaproponowałem.
- Teraz twoja kolej na wizytę, odpowiada siwobrody. Zbieraj się i ty przyjeżdżaj. Nie ma o czym mówić. My byliśmy ostatnio u ciebie.
Znam go i wiem, że nie popuści. Nie zjawi się dopóki ja go nie odwiedzę. Kilka dni potem dzwoni znowu. Z nadzieją, że zmienił plany odbieram telefon.
- Nie miałbyś nic przeciwko temu, gdybyśmy się wybrali z kilkoma osobami na tandemach, niewidomymi i z osobą, która ma pewne problemy z poruszaniem się na zwykłym rowerze?
- Oczywiscie, ze nie, wręcz przeciwnie.
Tak więc w piątek wieczorem zjawiam w progu domu siwobrodego na rogatkach Szczecina. Razem z nim wita mnie Wojtek.
Chwilę potem siedzimy przy szklaneczce piwka, rozmawiamy i oglądamy Księżyc. Robię mu fotkę (z ręki, bez statywu) i chwalę się wiedzą z astronomii.
- Tu krater Kopernika, tam Keplera a najniżej to krater Tycho, objaśniam.
Nikt mnie oczywiście nie słucha.
Prawie pełnia Księżyca widziana z balkonu siwobrodego © benasek
Omawiamy jutrzejszą wycieczkę. W stajni siwobrodego czekają już gotowe rumaki do jazdy.
Metalowe rumaki w stajni siwobrodego © benasek
Zabytkowy rower sprzed około 60 lat w garażu siwobrodego © benasek
Zresztą gdzie człowiek nie spojrzy, tam u niego rower. Jak nie rzeczywisty to na koszulkach, zdjęciach i w jego głowie oczywiście.
Gdy mieszkałem w Danii, jeździłem na tandemach z niewidomymi. Opisałem to tutaj i tutaj. Siwobrodemu spodobał się ten pomysł i był jednym z tych którzy zaczęli realizować projekt "Niewidomi na tandemach" na terenie Szczecina i okolic.
Siwobrody prezentuje koszulkę niewidomi na tandemach © benasek
Projekt niewidomi na tandemach w Szczecinie © benasek
Ostatnia kontrola ciśnienia w oponach.
Pompowanie koła do jednego z tandemów © benasek
Wojtek jedzie autem po pierwszą uczestniczkę naszej wycieczki - Monikę, osobę niewidomą od dziecka.
Tandem, na którym pojadę prezentuje się doskonale, zresztą jak większość stacjonujących bicykli. Jest własnością Aleksandra - osoby niedowidzącej - który udostępnia swój rower dla innych gdy sam nie może wziąć udziału w wycieczce, tak jak na przykład dzisiaj.
Tandem ze stajni siwobrodego © benasek
Po chwili przyjeżdża Wojtek z Moniką. Poznajemy się, chwilę rozmawiamy i jedziemy do centrum Szczecina, gdzie mamy zamiar spotkać się z pozostałymi uczestnikami dzisiejszej wycieczki. Jadę na razie sam. Moja pasażerka dołączy do mnie w mieście.
- Będą na ciebie wołać, że zgubiłeś pasażera, śmieje się Wojtek widząc tylne siodełko bez pasażera.
- To im odpowiem, że wiozę ducha.
Po drodze fotografuję "Ptaki Hasiora".
Ptaki Hasiora rzeźba w Szczecinie © benasek
- Wojtek, przytrzymaj rower na chwilę.
Siwobrody z Moniką pojechali dalej. Mają wprawę w jeżdżeniu razem. Nie jest to ich pierwsza wyprawa.
Wojtek czeka z moim tandemem © benasek
W ogóle, to Szczecin bardzo "rowerowy" się zrobił. Takiej infrastruktury, ścieżek rowerowych wraz z ławeczkami i stolikami przy nich nie widziałem nawet na Zachodzie. Niech mi teraz kto powie, że w kraju nic się nie dzieje dobrego. Zmiany widać na każdym kroku, przynajmniej w Szczecinie.
Rower poziomy na terenie parku w Szczecinie © benasek
Dojeżdżamy do Placu Lotników, gdzie już spora ilość osób na rowerach czeka na nas. Są osoby niewidome i mające pewne problemy z poruszaniem się, są też takie, które takich problemów nie mają. Jednym słowem integracja na 100%
Spotkanie przy pomniku Bartolomeo Colleoniego © benasek
Siwobrody, informuje wszystkich o planie wycieczki, objaśnia co i jak oraz gdzie pojedziemy. Jest także Natalia, dziewczyna z którą pojadę.
Na jakiś czas pojawia się drobny problem z hamulcem, jednak po chwili zostaje on zażegnany.
Drobny problem z hamulcem zostaje zażegnany © benasek
Jazda tandemem wymaga większej kontroli nad rowerem, to oczywiste. Szczególnie trzeba uważać podczas jazdy w mieście. Utrzymać równowagę jest trudniej. Muszę pochwalić zarówno pozostałych organizatorów wycieczki, imion nie pamiętam, jak i policji w Szczecinie. W tym czasie odbywało się kilka rowerowych spotkań w mieście i niejako przy okazji także nam zespoły policyjnie pomagały, by cała wycieczka sprawnie przejechała przez najbardziej newralgiczne punkty miasta.
Za miastem skręciliśmy w las w kierunku Jasienicy, która obecnie jest częścią Polic. Dziś jest tam festyn średniowieczny.
Bardzo dobrym pomysłem było robienie częstych przerw. Był czas na rozmowy, odnowienie i przypomnienie kontaktów. Słowem, udana przejażdżka.
Jedna z przerw podczas jazdy © benasek
Jadą tandemy przez las © benasek
Trójka tandemów na przedzie wycieczki © benasek
Tandemy z przodu, reszta wycieczki daleko w tyle. Przypadkowo ustawiamy się w trzech kolorach, czerwonym, żółtym i zielonym. Zawsze zabieram kask. Dzisiaj nie zabrałem, efekt - rozczochrana głowa.
Oczywiście pamiątkowe zdjęcie musi być.
Zdjęcie z Natalią, uczestniczką wycieczki © benasek
Przez całą wycieczkę rozmawiamy. To z pewnością jeden z największych plusów jazdy na tandemie. Jest do kogo gębę otworzyć.
Cała wycieczka do Jasienicy © benasek
Dojeżdżamy do Jasienicy. Tutaj każdy robi co chce.
Jarmark Augustiański w Jasienicy © benasek
Jest co oglądać. Zapinamy rowery i rozglądamy się, co też ciekawego dziś na tym festynie. Od pewnego momentu towarzyszy mi mały piesek.
- Gdzieś ty swego pana zgubił piesku?
Piesek, który mi przez pewien czas towarzyszył © benasek
Pan się na szczęście odnajduje. Zabawę mieli wszyscy. Zresztą wiadomo, jak to na festynach bywa.
Festyn w Jasienicy, zabawa dla dzieci © benasek
Teatr dla dzieci na festynie w Jasienicy © benasek
Można było pooglądać wczesnośredniowiecznych rycerzy podczas musztry i walk
Średniowieczni woje na chwilę przed walką © benasek
Średniowieczni woje na chwilę przed walką © benasek
Pokaz mody na Jarmarku Augustiańskim © benasek
Osobiście spróbowałem jadła według średniowiecznego przepisu.
Średniowieczne jadło na Jarmarku Augustiańskim © benasek
Można było posłuchać wróżby z run. Pozdrawiam :)
Wróżenie z run na Jarmarku Augustiańskim © benasek
Zespół folkowy z Niemiec (Torgelow) © benasek
Dowiedziałem się ciekawych rzeczy od tego sokolnika. Obok niego sowa płomykówka.
Sokolnik, obok ptak - sowa płomykówka © benasek
Jastrząb Harrisa czyli myszołowiec, ptak do polowań © benasek
Średniowieczne towarzystwo na Jarmarku Augustianskim © benasek
Pokaz średniowiecznego tkactwa na jarmarku © benasek
Średniowieczna para z tandemem na festynie © benasek
Dwaj brodacze
Dwaj brodacze, średniowieczny i współczesny © benasek
Monika była również bardzo ciekawa wszystkiego. Jeśli miała tylko możliwość, odbierała świat pozostałymi zmysłami, dotykiem, smakiem, słuchem, węchem...
Monika - osoba niewidząca podczas festynu w Jasienicy © benasek
Monika - osoba niewidząca podczas festynu w Jasienicy © benasek
Monika - osoba niewidząca podczas festynu w Jasienicy © benasek
Po powrocie, już w domu siwobrodego długo rozmawialiśmy. Dolaczyl do nas hombredelrio. Zostałem zaskoczony wiedzą i bogatym światem naszej nowej znajomej. Pomimo, że nie widzi ma ogromne pojęcie na temat muzyki, filmów, przyrody. Rozmawialiśmy o takich rzeczach, o których teoretycznie nie mogła za dużo wiedzieć na przykład o owadach. Temat patyczaków czy straszyków absolutnie nie był jej obcy. Doskonale radzi sobie z internetem. Ma profile na portalach społecznościowych, surfuje w sieci. Ma duże poczucie humoru. Już jako dziecko zbierała widokówki, chociaż nigdy nie widziała co na nich jest. Słowem, znowu ktoś, zarówno Monika jak i Natalia, poszerzył moje horyzonty i rozjaśnił umysł. Mam ogromną nadzieję, że kiedyś medycyna znajdzie sposób na to, by można było pomóc takim osobom. Póki co, warto czasem rozejrzeć się wokół, bo potrzebujących jest więcej.
Siwobrody, Wojtek, dziękuję za kilka zdjęć, jakie sobie od Was pożyczyłem.
Oby więcej takich spotkań. .
Kategoria Polska
Dane wyjazdu:
35.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Do Tarnowa i na wernisaż Adama Jańca
Poniedziałek, 6 października 2014 · dodano: 25.10.2014 | Komentarze 11
Tarnów przywitał mnie ładną pogodą. Wycieczkę zaczynam we wsi Łętowice. Rower jak to często w takich sytuacjach bywa, pożyczam (Ewa, dziękuję, "rumak" spisał się doskonale).Z czwórki pasących się kóz, tylko dwie zainteresowały się moja osobą.
Łętowice - kozy pasące się obok drogi © benasek
Susząca się kukurydza posłuży jako pasza, dla ludzi się podobno nie nadaje, tak mi przynajmniej oznajmił gospodarz.
Łętowice - susząca się kukurydza © benasek
Biało-czerwona szachownica w służbie polskiej wsi.
Łętowice - wiatrak © benasek
Najpierw kieruję się do Wierzchosławic. Stoi tu dom, w którym urodził się Wincenty Witos - trzykrotny premier Rzeczypospolitej Polskiej w okresie międzywojennym.
Wierzchosławice - dom Wincentego Witosa © benasek
Odwiedzam także muzeum, poświęcone temu politykowi, znajduje się ono niedaleko stąd. Zawiera sporo pamiątek związanych z Witosem oraz życiem na wsi w tamtych czasach. Oczywiście robię zdjęcia gdzie się tylko da. W domu, podczas ich przeglądania jestem zaskoczony, bo na zdjęciu jeszcze coś widać. Mowa o tej jasnej plamce w centrum kadru i tych zaznaczonych strzałkami.
Wierzchosławice - muzeum Wincentego Witosa © benasek
Oto powiększenie tego, którego uchwyciłem w środku.
Orb uchwycony w muzeum Wincentego Witosa w Wierzchosławicach © benasek
Jest kilka teorii na temat tych plamek. Wikipedia mówi jasno: "Orb" (z ang. sfera) – artefakt, przyjmujący zazwyczaj formę koła, pojawiający się przeważnie na zdjęciach wykonywanych głównie aparatem cyfrowym z użyciem lampy błyskowej lub innego, silnego źródła światła". Inne wyjaśnienie tej zagadki podaje strona nieznane.pl. Co ciekawe, 12 sekund po wykonaniu pierwszego zdjęcia, robię prawie w tym samym miejscu drugie. Te zdjęcie już niestety nic niezwykłego nie zawiera.
Wierzchosławice - Muzeum Wincentego Witosa © benasek
Czym są naprawdę te plamki, trudno powiedzieć. Polemizowałbym z teorią, że to cząstki kurzu, bo jeśli tak, miałbym tych obiektów znacznie więcej w swoich zbiorach. Przecież kurzu jest wszędzie pełno. Może ktoś ma coś w tej kwestii do powiedzenia?
Z Wierzchosławic jadę do Tarnowa. Nie znam dokładnie drogi, polegam więc na zasadzie "Koniec języka za przewodnika".
Tarnów ma ponad 100 tysięcy mieszkańców i przyznam, miasto robi na mnie miłe wrażenie.
Po drodze spotykam taki oto słup z głośnikami.
Tarnów - słup z głośnikami © benasek
Pamiętam taki funkcjonujący sprzęt z mojego rodzinnego miasta jeszcze za czasów "jedynie słusznej ideologii". Było to trzydzieści lat temu. Dlaczego stoi nadal w Tarnowie? Prawdopodobnie przyczyną są pobliskie zakłady chemiczne. W razie jakiegoś zagrożenia, należy szybko powiadomić otoczenie.
Kolejny "obiekt" który zmusza mnie do tego bym przycupnął i strzelił fotkę to grzyb - czernidłak. Grzyb trujący, ale tylko w połączeniu z alkoholem.
Czernidłak © benasek
Odwiedzam wystawę ukazującą historię i kulturę Romów.
Cyganka wróżąca z kart © benasek
Liczba Romów w populacji kraju © benasek
Cygańskie wozy © benasek
Jadę na miasto. Piękny ten Tarnów, uliczki, domy... Mają klimat.
Wprawdzie tramwaje już nie jeżdżą, ale pojazd przy ulicy Wałowej stoi.
Tramwaj na rynku w Tarnowie przy ulicy Wałowej © benasek
Tarnów Rynek © benasek
Tarnów - Stare Miasto © benasek
Tarnów - Stare Miasto © benasek
Tarnów - Stare Miasto © benasek
Tarnów - Stare Miasto © benasek
Na drzwiach jednego z budynków plakaty powiadamiające o wernisażu Adama Jańca.
Tarnów - Stare Miasto © benasek
Być w Tarnowie i przegapić taką szansę? Nie, to byłoby nie do pomyślenia.
Adam Janiec jest artystą mieszkającym w pobliskich Łętowicach. Od wielu lat maluje by, jak sam mówi: "Oddać nastrój chwili i miejsca, ową szczególną poezję". Z moich obserwacji wnioskuję, że w regionie jest znaną osobą. W każdym muzeum w którym byłem, a także na zamku w pobliskim Dębnie, są jego dzieła. Dowiaduję się, że prace brały już udział w niezliczonych wystawach, plenerach i spotkaniach. Stosuje technikę olejną.
Na wernisaż przybywam punktualnie. Widzę pełno odświętnie ubranych gości. Ja jedyny z rowerem. Zostawiam go oczywiście na zewnątrz.
Tarnów - muzeum etnograficzne wernisaż Adama Jańca © benasek
Wystawa ma tytuł: "W stronę miniatury". Mieści się na dwóch piętrach, muzeum etnograficznego. Ludzi sporo, by pogadać z artystą, trzeba swoje odczekać. Na początku niespodzianka, każdy kto przybył, mógł liczyć na szczęście i wygrać jeden obraz. Należało tylko przy wejściu wziąć numerek. Niespodzianka podwójna, bo zamiast jednego szczęśliwego losu, były dwa... Oczywiście takie sytuacje mnie nie dotyczą - dla mnie niestety zabrakło numerków. Twórca stworzył grubo ponad tysiąc obrazów. Tu, na wystawie naliczyłem ich około stu.
Tarnów - muzeum etnograficzne wernisaż Adama Jańca © benasek
Dominuje na nich architektura i natura. Dzieła można było oczywiście zamówić i kupić. Zdecydowana większość już była sprzedana.
Tarnów - muzeum etnograficzne wernisaż Adama Jańca © benasek
Artysta we własnej osobie.
Tarnów - muzeum etnograficzne wernisaż Adama Jańca © benasek
Adam Janiec - Wenecja © benasek
Z wernisażu z powrotem do miejsca, skąd wyruszyłem. Nad Dunajcem można było dostrzec przy odpowiednio mocnym zmrużeniu oka piękną "wielką" małą literę "i".
Tarnów - zachód słońca nad Dunajcem © benasek
Kategoria Polska
Dane wyjazdu:
33.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Z Paulinką i nie tylko, po Szczecinie
Sobota, 18 stycznia 2014 · dodano: 26.01.2014 | Komentarze 9
Zaczęło się jeszcze w piątek. Nasi dobrzy znajomi Sylwek i Edyta przedstawili w szczecińskim browarze restauracyjnym Stara Komenda przebieg ich wycieczki rowerowej podczas ostatnich wakacji. Razem z dziećmi zrobili ponad 700 km po drogach i bezdrożach Warmii. Brawa dla nich nie tylko za dystans, ale także za ciekawe przedstawienie tematu oraz umiejętność zwołania sporej liczby rowerowych maniaków w styczniu. W Szczecinie bikerzy spotykają się tak regularnie... Poznałem przy okazji kilka osób, z którymi do tej pory znałem się tylko poprzez internet. Żebym to i ja tak w Berlinie miał, rozmarzyłem się...Szczecin Stara komenda, Sylwek opowiada © benasek
Skoro browar, to nie wypadało nie spróbować tutejszego piwa bursztynowego, według mojego gustu, całkiem przyzwoitego w smaku.
Następnego dnia, pomimo temperatur niezbyt zachęcających do rowerowania, wskoczyliśmy na siodełka, z nami mała Paulinka, córeczka gospodarzy.
Za chwilę jedziemy do centrum © benasek
Wolała skorzystać z wózka rowerowego.
Mała Paulinka w wózku rowerowym © benasek
Sylwek przypiął go do swojego rowera i wio, do Szczecina, do śródmieścia.
Jakże dla takiego maleństwa musi wyglądać rzeczywistość. Może myśli, że tak wszyscy na rowerach od dziecka zasuwają...
Paulinka w wózku rowerowym © benasek
Do centrum tylko ok. 10 km.
Jedziemy do centrum © benasek
Graffiti gdzies po drodze do centrum Szczecina © benasek
Po drodze zatrzymywaliśmy się oczywiście, by to i owo zobaczyć. Na szczęście, Sylwek orientował się w temacie znakomicie.
Sylwek pokazuje co ciekawsze rzeczy i opowiada © benasek
Pogody, jak to mówią, nie wybiera się. Dziś mgła i zimno... Widoczność też taka sobie.
Szczecin, widok na miasto z wiaduktu © benasek
Szczecin, Muzeum Narodowe © benasek
Szczecin, przy Zamku Książąt Pomorskich © benasek
Tu już w centrum
Szczecin, centrum miasta © benasek
Plac Lotników, pomnik Bartolomeo Colleoniego
Plac Lotników, pomnik Bartolomeo Colleoniego © benasek
Tu czekamy. Po chwili pojawia się siwobrody i Trendix.
Plac Lotników, siwobrody i Trendix © benasek
Razem ruszamy dalej po mieście, siwobrody pokazuje i opowiada, gdzie, co i jak.
Szczecin, urząd miasta, siwobrody opowiada © benasek
Przyroda zwariowała, pełnia zimy a tu wiśnia kwitnie... Nie wróżę tym płatkom niczego dobrego. Kto te kwiatki zapyli? W pobliżu żadnej muchy, pszczoły czy bąka...
Kwitnące drzewo wiśni w styczniu na Jasnych Błoniach © benasek
Kwitnące drzewo wiśni w styczniu na Jasnych Błoniach © benasek
Dziewczyny, ale już potem było wszystko w porządku?
Dwie dziewczyny na E © benasek
Szczecin ma własny hejnał, właśnie go ten trębacz wygrywa.
Trębacz gra szczeciński hejnał o 12 © benasek
Na Jasnych Błoniach siwobrody zaprosił wszystkich na kawę. Smakowała w tej temperaturze wyśmienicie. Przy okazji dowiaduję się, ile ten człowiek, sprzedający ten napój miał problemów, by móc robić to co robi. W tym kraju jeszcze długo urzędas będzie symbolem tumiwisizmu. Dopiero reakcja internautów i reszty społeczeństwa wymogła na bezdusznych istotach pozwolenie na sprzedaż gorącej czarnej w różnych rodzajach na Jasnych Błoniach.
Jasne Błonia, zaproszenie na kawę © benasek
Dlaczego tu jest zadaszenie nad chodnikiem?
Dawny budynek konsulatu niemieckiego © benasek
Bo to był kiedys budynek konsulatu niemieckiego. Ludzie często wiele godzin czekali, by perzekroczyć granicę. Teraz można bez problemów...
Jesteśmy na ulicy Wojska Polskiego. W pewnym momencie siwobrody prosi, byśmy zajrzeli do pogotowia ratunkowego. Ok, ale po co? Okazuje się, że jest bardzo ciekawa rzecz. Chciałem to już dawno zobaczyć i właśnie są – schrony jednoosobowe. Ok 70 lat temu Szczecin był bombardowany przez aliantów i takie schrony jednoosobowe bardzo były potrzebne.
Schrony jednoosobowe na terenie pogotowia ratunkowego © benasek
My zwiedzamy a Paulinka w wózku...
Paulinka w wózku rowerowym © benasek
Szczecin, kot - graffiti na murze © benasek
Dojeżdżamy w końcu do bramy głównej cmentarza centralnego. Te miejsce także chciałem obejrzeć. Jest to bowiem pozycja warta uwagi. To trzeci co do wielkości cmentarz w Europie, jeden z największych na świecie i największy w Polsce.
Szczecin, cmentarz centralny, brama główna © benasek
Tutaj jest co oglądać i gdzie jechać. Z rowerem nie ma problemu, tu są bowiem drogi jak w mieście.
Szczecin, cmentarz centralny © benasek
Szczecin, cmentarz centralny, nagrobek rodziny Hentschel © benasek
Szczecin, cmentarz centralny © benasek
Szczecin, cmentarz centralny, pomnik "Matka Ziemia" © benasek
Szczecin, cmentarz centralny, kaplica © benasek
Szczecin, cmentarz centralny, nagrobek rodziny toepfer © benasek
Szczecin, cmentarz centralny, nagrobek Augusta Ahrensa © benasek
Spotkaliśmy strażnika cmentarza. To kot Mroczek (A może kotka?)
Kot Mroczek na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie © benasek
Szczecin, cmentarz centralny © benasek
Szczecin, cmentarz centralny © benasek
Szczecin, cmentarz centralny, © benasek
Szczecin, cmentarz centralny © benasek
Szczecin, cmentarz centralny, małżeństwo Hakenów © benasek
Szczecin, cmentarz centralny © benasek
Szczecin, cmentarz centralny, nagrobek rodziny Hentschel © benasek
Szczecin, cmentarz centralny © benasek
Szczecin, cmentarz centralny © benasek
Wyjeżdżamy z cmentarza, choć do obejrzenia zostało jeszcze sporo. Jest w koncu styczeń i dni nie są z gumy. Tu rozdzielamy się. Dziewczyny jadą do domu a my chcemy jeszcze zobaczyć kilka rzeczy. Niestety, Paulinka ma dzisiaj pecha. Jej wózek "łapie gumę" i trzeba wezwać pomoc, by zabrać Paulinkę i wraz z nią pechowy dzisiaj wózek.
Guma w kole od wózka Paulinki © benasek
Pomoc nadjechała szybko © benasek
W międzyczasie dzięki siwobrodemu ogladamy jeszcze kilka ciekawostek na ulicach miasta.
Budynek przy ulicy Sowinskiego - tu kieruj bron © benasek
Budynek przy ulicy Sowinskiego - tu kieruj bron © benasek
Rower power © benasek
Potem jedziemy już także do domu.
Mural na budynku przy ulicy Hetmana Stefana Czarnieckiego
Szczecin, mural przy ulicy Hetmana Stefana Czarneckiego © benasek
Szczecin, mural przy ulicy Hetmana Stefana Czarneckiego © benasek
Dla Szczecinian (i nie tylko) zagadka. Gdzie można spotkać tą kulę w przedstawionym tu mieście? Uczestnicy wycieczki zapewne wiedzą, gdzie to jest, więc oni są z zagadki zwolnieni.
Gdzie to jest © benasek
Jak komuś mało łamigłówek, zawsze może jeszcze tutaj zajrzeć.
Szczecin to fajne miasto i fajni ludzie, warto tu przyjechać.
Kategoria Polska
Dane wyjazdu:
16.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Po Kostrzynie nad Odrą.
Sobota, 2 marca 2013 · dodano: 19.03.2013 | Komentarze 21
W Kostrzynie (tym nad Odrą) przejazdem byłem wiele razy, jednak nigdy nie miałem okazji zwiedzić go rowerem. W końcu przyszedł i na to czas. Właściwie, to go za dużo nie miałem, ot dwie godzinki. Jednak miasto jest na tyle małe, że to na jako takie rozeznanie w zupełności wystarczy. Będąc już na miejscu, pakuję się na rower i jazda, zobaczymy co tu jest ciekawego...Dworzec kolejowy. Wydawałoby się zwykły jak każdy inny.
Kostrzyń nad Odrą - Dworzec kolejowy© benasek
Tego typu dworców jak w Kostrzynie nad Odrą są w Polsce tylko dwa. Wyróżnia się tym, że jest dwupoziomowy, i tory nie łączą się na peronach. Gdzie jest taki drugi? No właśnie, oto prosta zagadka.
Dworzec jest częściowo wyremontowany. Od kilku lat przyjezdni jednak ogladają na ścianach bazgroły. Mam nadzieję, że dworzec nie będzie tak straszył wiecznie. Samo miasto jest przede wszystkim znane z corocznej imprezy zwanej Przystanek Woodstock.
Kostrzyń nad Odrą, dworzec kolejowy© benasek
Kostrzyń nad Odrą, dworzec© benasek
Przy mieście kolejna atrakcja, Park Narodowy „Ujście Warty”, przede wszystkim z niezliczoną ilością ptactwa.
Kostrzyń n. Odrą Park Narodowy "Ujście Warty"© benasek
Tak to wygląda.
Kostrzyn n. Odrą Park Narodowy "Ujście Warty"© benasek
Park Narodowy "Ujście Warty"© benasek
Park Narodowy "Ujście Warty"© benasek
Oczywiście skłamałbym, gdybym napisał, że w mieście nic się nie robi. Obok miejsc, gdzie lepiej nie patrzeć, są całkiem interesujące rzeczy.
Oto Brama Berlińska.
Kostrzyn nad Odrą - Brama Berlinska© benasek
Jakie polskie miasto zostało najdotkliwiej zburzone podczas II wojny światowej? Był to Kostrzyn nad Odrą. To tu można obejrzeć miejsca, które po zbombardowaniu nie zostało odbudowane i są tylko puste ulice, bez domów. Przedtem jednak kilka ruin. Obok dość ciekawy znak.
Kostrzyń nad Odrą - ruiny© benasek
Kostrzyn nad Odrą - ruiny© benasek
Oto ulica Jatki
Kostrzyn - ul Jatki / Scharrnstrasse© benasek
Takich ulic jest tu wiele... Bez domów, bez numerów. Wygląda jakby tu jakiś kataklizm wygonił mieszkańców. Kiedyś tętniło tu życie. Teraz tylko nocą nasza wyobraźnia może wykreować tu jakieś duchy.... Warto zobaczyć to ciekawe miejsce.
Kostrzyn nad Odrą - pozostałość po starym mieście© benasek
Całkiem niedaleko są odrestaurowane mury obrone.
Kostrzyn nad Odrą - mury obronne© benasek
Tu jeszcze niedawno wisiało pewne godło. Komuś przeszkadzało...
Kostrzyn nad Odrą - mury obronne© benasek
Od strony niemieckiej tak one wyglądają.
Kostrzyn nad Odrą - mury obronne© benasek
Wspomnienie po imprezie Woodstock w 2012 roku. Wydaje się, jakby to był plakat namalowany na kamienicy. Dopiero dół mówi co innego.
Kostrzyn nad Odrą - wspomnienie po Woodstock 2012© benasek
Gdyby ktoś chciał kupić działko, w Kostrzyniu mają je tu na „spredaz”. Podobno zostało jeszcze sporo przeciwlotniczych...
Ogłoszenie© benasek
Pokręciłem się jeszcze trochę po mieście, po czym mój czas na zwiedzanie miasta i okolic się powoli konczył. Rower z powrotem do auta i pognałem do domu.
Suche słoneczniki© benasek
Niemcy - drzewo przy drodze nr 1© benasek
Przód tego drzewa może pokażę innym razem...
Kategoria Polska
Dane wyjazdu:
6.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
U siwobrodego czyli Szczecin po raz pierwszy....
Sobota, 9 lutego 2013 · dodano: 10.03.2013 | Komentarze 15
Nie miałem zamiaru dodawać tego wpisu. Od kilku miesięcy wybierałem się do Szczecina, przekładałem terminy, kombinowałem... lecz w koncu się zjawiłem. Ale jaki? Zasmarkany, zakatarzony i zły, bo znów jestem przeziębiony i od dwóch miesięcy o niczym więcej nie piszę tylko o swoich wirusach. O dłuższej wycieczce więc nie marzyłem. Ale jak tu nic nie napisać, skoro sam gospodarz – siwobrody stanął na wysokości zadania i ugościł mnie bardzo serdecznie. Z pewnością złożę mu znówu wizytę.Bałem się, że choróbsko przeniesie się na inne osoby, zaatakuje gospodarza i jego gości. No właśnie, goście! Była Basia, znana w pewnych kręgach bardziej jako Rudzielec i Wojtek vel Trendix. Dzięki tej pierwszej mogłem się przekonać, jak smakuje najlepsze grzane piwo.
Właśnie tu wybiera jakieś piwko
Basia wybiera piwo© benasek
Tu z pilsnera robi wyśmienitego grzańca
Basia przyrządza grzańca© benasek
Wojtek zaskoczył mnie kaczką z jabłkami... W życiu tak dobrej nie jadłem. Wojtku, ukłony dla żony...
„W takich okolicznościach przyrody" nasz kolega mieszka. Zaznaczam , że to okolice Szczecina, nie Karpacza.
Pilchowo, widok z okna siwobrodego© benasek
Za sąsiadów ma prawdopodobnie krasnoludki, ale przyznam, nie pytałem
Widok z okna siwobrodego© benasek
Dyskusje przeciągnęły się do późna w nocy.
Basia i siwobrody© benasek
Ja co chwilę przypominalem wszystkim, że szczepy wirusów mają się u mnie dobrze i jutro nie dadzą mi popedałować.
Oto sam siwobrody...
Siwobrody...© benasek
Następnego dnia spacerek w towarzystwie jego suczki (Zapomniałem jak ma zwierzę na imię)
Przy okazji dowiedziałem się, że buki, których tu pełno mają ciekawą właściwość. Łączą się ze sobą i konary tworzą różne otwory.
Tak to właśnie wygląda
Połączenie buków© benasek
Połączone buki© benasek
Jako, że nadal czułem się jak wyprasowany, pojechaliśmy do Szczecina autem. Tam wymienione wcześniej towarzystwo zaciągnęło mnie na stok i o mało co nie zjechałem. W porę zauważyłem, że narty nie były moje...
Potem było miasto a w nim zajrzeliśmy do... muzeum techniki.
Ciekawych rzeczy co niemiara i wymieniać je wszystkie byłoby trudne. Oto motorower Alba
Motorower Alba© benasek
Pamięta jeszcze ktoś takie pojazdy? To czeski trójkołowiec Velorex. Wraca znów do łask, tylko że zamiast silnika jawy ma teraz serce hondy.
Velorex - czeski trójkołowiec© benasek
Tu mamy Messerschmitta, nie ma ich za dużo na świecie.
Messerschmitt© benasek
Nawet kierownicę ma w kształcie wolanta od samolotu! Nie ma się co dziwić. Praktyczni Niemcy musieli gdzieś upchnąć części jakie im po latających pojazdach zostały.
Wnętrze auta Messerschmitt© benasek
Tu BMW
BMW© benasek
Tu zaś nasz samochód Beskid, który z pewnością zrobiłby furorę na motoryzacyjnym rynku Europy.
Beskid© benasek
„Z przyczyn ekonomiczno-politycznych nigdy nie rozpoczęto seryjnej produkcji. Powstało 7 prototypów tego samochodu, z czego 1 został rozbity w próbie zderzeniowej, a 6 przechodziło próby drogowe. Po 1989 roku władze nakazały zniszczenie prototypów, jednak inżynierowie nie wykonali polecenia. Beskida można dziś oglądać w Muzeum Motoryzacji w Warszawie, Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie (2 egzemplarze), na Politechnice Opolskiej, w Muzeum Techniki i Komunikacji w Szczecinie oraz w zakładowym muzeum ośrodka BOSMAL w Bielsku-Białej.
Jednobryłowe nadwozie pojazdu zostało opatentowane (...), jednak brakowało funduszy na przedłużenie patentu. W 1993 roku, już po wygaśnięciu patentu nastąpiła premiera francuskiego Renault Twingo, którego bryła przypominała polską konstrukcję. Twingo szybko stało się hitem w Europie i produkowane było w praktycznie nie zmienionej formie do 2007 roku, a w Kolumbii aż do 2012 roku”. (Wikipedia)
Tak ten system socjalistyczny był durny. Nie umieli wykorzystać wielu jakże dobrych pomysłów. Dlatego jak ktoś teraz woła komuno wróć, równie dobrze może powiedzieć głupoto wróć. Tak wróć, daj pracę, darmową służbę zdrowia, szkolnictwo, ale razem z całym bagażem idiotyzmów, zakłamania i fałszywej wolności. Ale się tu rozpisałem, jak nigdy.
Jesteśmy w centrum Szczecina. W tym mieście tramwaje szybciej jeżdżą pod górę niż z górki.
Szczecin widok z wiaduktu na ulicę kardynała Wyszynskiego© benasek
Chciałem kupić szlafrok za 10 zł, ale sklep był niestety zamkinięty. Zastanawiałem się czy to taka gwara szczecińska i tu się zamkina a nie zamyka...
Zamkinięty sklep© benasek
Jeśli ktoś chce kupić szczurka, myszkę albo osiołka, niech goni do tego sklepu z obuwiem. Podobno zostało już tylko kilka sztuk, w większości samiczki.
Zoologiczny sklep obuwniczy© benasek
Gdy wróciliśmy, zjedliśmy wspomnianą kaczkę. Potem wsiedliśmy na rowery, których u siwobrodego od wyboru, do koloru...
Wojtek czyni krótki przegląd sprzętu:
Wojtek ze sprzętem© benasek
To egzemplarze ze stajni Siwobrodego. Doszły do mnie słuchy, że zainteresowały się nimi szejkowie z półwyspu arabskiego...
Rumaki ze stajni siwobrodego© benasek
Ja, tradycyjnie już na pożyczonym. Tym razem trafiłem na ten doskonale utrzymany Releigh. Czułem się zaszczycony, bo naprawdę rower wydmuchany, wychuchany...
Releigh siwobrodego© benasek
No dobra, wszystkie rowery są ładne
Żółty rower© benasek
Byłem tak naprawdę zawalidrogą dzisiejszej wycieczki. Pozostałych uczestników wystawiałem na ciężką próbę. Co parę minut musieli na mnie czekać, bo gdzieś się chowałem i robiłem zdjęcia. Chłopaki jednak nie dali znać po sobie, że ciągną powolny ogon. Ja już bym się dawno wściekł.
Koledzy cierpliwie czekają...© benasek
Zastanawiam się, czy facet nie postawił za niskiego płotu. Uważam, że powinien byc co najmniej dwa razy wyższy... Może dostał w spadku te płocisko? No, ale ktoś je musiał wybudować takie wysokie...
Bez komentarza© benasek
Jak jakiemuś psu (pzu) potrzebna pomoc, biuro jest obok.
Pzu pomoc© benasek
Także mi pomoc była nadal potrzebna w smarkaniu więc husteczek zużyłem sporo. Wycieczka była krótka, ale była! Gdy przyjechaliśmy, czekała Basia. Razem wypiliśmy kawkę, potem krótkie kilka zdań, pożegnaliśmy się i pojechałem w swoją stronę. Mimo przeziębienia, niezbyt przychylnej pogody i tylko kilku kilometrów na rowerze, było fajnie. Wprawdzie nie tak, jak zamierzałem, ale pretensje mogę mieć tylko do samego siebie. Czułem, że gospodarz zrobił wszystko, bym miło wspominał wycieczkę, stąd też ten wpis. Będzie jeszcze okazja na ruszenie w miasto. Na koniec odwiedziłem równie interesujących bikerów - edith i iskiereczkę. Ich cząstkę rowerowej działalności przedstawia ta fotka.
Gdzie też edith i iskiereczki nie było...© benasek
Dzięki wszystkim i przyjeżdżajcie do Berlina!
Kategoria Polska
Dane wyjazdu:
42.00 km
22.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
I Poznański Festiwal Piwa...
Sobota, 10 listopada 2012 · dodano: 22.11.2012 | Komentarze 19
W czwartek telefonuję do Zbyszka:Masz czas w sobotę? W Poznaniu jakiś festiwal piwa organizują a tak się składa, że będę w okolicy, jedziemy?
No jasne, że jedziemy - brzmiała jedyna słuszna odpowiedź.
W sobotę pojawiam się więc u niego, dostaję rower
Dyżurny rower Zbyszka© benasek
(bo mój nie jest jeszcze gotowy – ma przegląd od a do zet) i wio z Szamotuł na Poznań przez rubieże Wielkopolski.
Wybieramy znaną już dobrze nam trasę na Pamiątkowo, potem wzdłuż jeziora we wsi i "Traktatem Napoleońskim" do Kiekrza i dalej Poznania. Droga jak droga, w większości gruntowa, tyle, że szeroka i prosta jak z procy strzelił. Za to podczas jazdy wiatr się uwziął, i dął centralnie w twarz ile wlezie. Flaga świadkiem, że tak było...
Flaga Polski przy Traktacie Napoleońskim w Pamiątkowie© benasek
Nowa obwodnica Poznania, jeszcze kilka miesięcy, a będzie tu trochę większy ruch...
Obwodnica Poznania - prawie gotowa do użytku© benasek
W Kiekrzu zmodyfikowaliśmy trochę naszą drogę która w najmniej oczekiwanym momencie się skończyła. Ech te skróty...
Kiekrz, koniec drogi© benasek
Parę skoków przez tory i jesteśmy już na właściwym szlaku.
W Poznaniu poznajemy cygańskie towarzystwo. Dowiadujemy się mnóstwa ciekawych rzeczy na ich temat...
Poznań - cygańskie wozy bna jednej z posesji© benasek
Kucyk cyganski© benasek
Próbuję się pochwalić moją wiedzą na temat muzyki węgierskiej i okolic, niestety, właśnie zapominam wykonawców... Rozmawiamy do momentu w którym sobie zdajemy sprawę, że za dużo czasu to my nie mamy, pożegnaliśmy więc pana Cygana i jego rodzinę.
W Poznaniu na ul. Szamarzewskiego.
Poznań, ul. Augustyna Szamarzewskiego© benasek
Pierwszy Piwny Festiwal został zorganizowany przez trzech entuzjastów tego trunku Bartosza, Grzegorza i Michała (Pub Setka i Ambasada Piwa). Miejsce nie byle jakie – jedna z hal Międzynarodowych Targów Poznańskich. Była tu dziś giełda dla birofilów, można było popatrzeć, jak piwo powstaje, stanąć do konkursu w ważeniu piwa domowego, wszystkiego spróbować i ocenić.
Poznań - Międzynarodowe Targi Poznańskie© benasek
Wchodzimy do wnętrza, rowery targamy ze sobą, atmosfera niczego sobie...
Poznań - I Festiwal Piwny© benasek
Widać jak na dłoni, że na tym festiwalu rządzi browar Fortuna.
Poznań - I Festiwal Piwny© benasek
Kogo tu mamy? To Artur, "właściciel" jednego ze znanych portali na tematy birofilskie.
Artur warzy piwo na festiwalu w Poznaniu© benasek
Znaliśmy się od kilku lat tylko "internetowo", do dzisiaj...
Oto Piotr
Piotr - Festiwal piwny w Poznaniu© benasek
który razem z Maciejem
Poznań - festwial piwa© benasek
zaangażował się w muzeum tego trunku w Poznaniu przy ulicy Woźnej 5.Browaru Grodziskiego nie ma już od dawna a dziś, ze względu na choćby unikatowe drożdże z jakich je produkowano są bezcenne. Kiedyś takie piwo kosztowało ok 1,50 zł, dziś ponad 1000 zł za flaszkę. Macieja zresztą można także spotkać w sklepie "Piwa Świata" na ulicy Głogowskiej.
Pierwszy festiwal być może nie imponował ogromem browarów i wystawców, jednak wachlarz smaków piwa był w stanie zadowolić nawet najbardziej wyrafinowanego smakosza.
Poznań - I FestiwalPiwny© benasek
Wprawdzie niektóre ceny czasem zaskakiwały i te same piwa można kupić trochę taniej w sklepie, ale degustacja napoju z pianką na festiwalu i w domowym zaciszu to chyba nie to samo...
Ta skromnie wyglądająca trzecia butelka od lewej zawiera piwko o nazwie Tokyo z browaru Brewdog. Jego moc to 18,2 % alkoholu. (Mam tylko nadzieję, że nie będę musiał pytać czytelników tego wpisu czy mają 18 lat...) Karteczki na butelkach oznaczają ilość "kuponów", jakie trzeba było za nie zapłacić. Tak więc Tokyo kosztowało 36 zł, to i tak dużo taniej niż w niektórych internetowych sklepach tej branży. (Sprawdzałem)
Poznań - I Festiwal Piwny© benasek
Gdy wyszliśmy z hali, zrobiło się już ciemno. Załowaliśmy, że nie zabawiliśmy długo, ale zobaczylismy wszystko co trzeba, spróbowaliśmy co nieco i spotkaliśmy kilka interesujących osób. Było warto.
Poznań ulica Roosevelta nocą© benasek
Poznań nocą - okolice dworca głównego© benasek
Mijamy najcięższą torebkę świata, waży 18 ton.
Poznań, najcięższa torebka swiata© benasek
Jest także i najcięższa bombka, jej ciężar – 12 ton...
Poznań - najcięższa bombka świata© benasek
Z tego względu, że kilka browarków musieliśmy spróbować, wybieramy drogę powrotną pociągiem. Zjawiamy sie na dworcu pół godziny przed odjazdem. Jest trochę czasu by się tu rozejrzeć. Zmieniło się trochę w Poznaniu, oj zmieniło... Na lepsze oczywiście.
Rowery na dworcu głównym w Poznaniu© benasek
Stary dworzec główny
Poznań - stary dworzec główny© benasek
i nowy
Poznań - nowy dworzec główny© benasek
Poznań dworzec główny© benasek
Poznań dworzec główny© benasek
Poznań - dworzec główny© benasek
Potem podjechał pociąg i tyle nas na dworcu widzieli...
Poznań - dworzec główny© benasek
Już za rok Drugi Poznański Festiwal Piwa ...
Kategoria Polska
Dane wyjazdu:
60.00 km
10.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Do starego młyna...
Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 13.06.2012 | Komentarze 13
Sobota, ładnie zapowiadajacy się dzień, Szamotuły. Dzwonię do wojtasaroweras-- Wojtek, gotowy do wyjazdu? Za około pół godziny będę u ciebie.
-- Gotowy, czekam, odpowiada Wojtek.
Z Szamotuł do Ostroroga jest 10 km więc dystans ten nie zajmuje mi wiele czasu i po chwili zjawiam się w dobrze znanym mi miasteczku Ostrorogu, gdzie Wojtek już przebierał nogami gotowy do drogi. Umówiliśmy się, że dziś pognamy tam, gdzie znajduje się w lesie stary młyn w okolicach Wróblewa. Nie jest daleko, ot około 20 km stąd.
Po drodze rozmawiamy o czym się tylko da, więc czas ucieka dość szybko, dodatkowo trąbią na nas auta, rowerzysta to przecież nadal intruz na drodze. Kierowca - bałwan nie rozumie, że gdybym jechał autem byłbym znacznie trudniejszym obiektem do wyprzedzenia. W okolicy dróg sporo, jadę na pamięć, która okazuje sie zawodna. Ostatnio byłem tu prawie rok temu i wtedy również nie byłem pewien czy trafię. Żeby było ciekawiej, zatrzymuje nas policja.
Polica we Wróblewie© benasek
-- Nie da rady teraz przejechać, wyścig jest tłumaczą.
-- Lubimy oglądać wyścigi, odpowiadamy.
Czekamy, wkręcamy się w krótką dyskusję, potem przyjeżdżają następni stróże prawa i po wytłumaczeniu im, że my zaraz skręcamy w lewo do młyna, zostajemy jednak przepuszczeni.
Policja na motorach© benasek
Wyścigi faktycznie się odbywają, w drodze powrotnej przez jakiś czas je obserwujemy:
Kolarze© benasek
Kolarze© benasek
Kolarze© benasek
Kolarze© benasek
Kolarze© benasek
Kolarz© benasek
Do starego młyna we Wróblewie nie jest łatwo trafić, najlepiej zapytać miejscowych o drogę bo można najnormalniej zabłądzić. Jedziemy przez pola, potem las. Nawet na tak głuchym odludziu widzimy akcenty Euro.
Wróblewo - akcent Euro 2012© benasek
Stąd do miejsca, gdzie jest młyn jeszcze 2 kilometry, znów kluczymy i zawracamy.
Prawdę mówiąc, to nawet gdybyśmy nie dojechali, dzień wcale nie byłby stracony. Las, przyroda, rower, dyskusje, już to wystarczy, by dzień sie spodobał. Miejsce, gdzie znajduje się stary wodny młyn jest położone w lesie. Obok są dwa małe stawy, rzeczka, zewsząd na wyciągnięcie ręki przyroda w czystej postaci.
Wróblewo - staw© benasek
Grzybień biały© benasek
Oto i młyn, a raczej jego ruiny.
Wróblewo młyn© benasek
Młyn jest rodziców gospodyni, funkcjonował do 1988 roku. Teraz powoli wszystko się w nim rozpada i zamiera. Czas robi swoje...
Wróblewo - młyn© benasek
Wróblewo - młyn© benasek
Wróblewo - młyn© benasek
Wróblewo - mechanizm młyna© benasek
Wróblewo - młyn© benasek
Wróblewo - młyn© benasek
Wróblewo - młyn© benasek
Wróblewo - wnętrze młyna© benasek
Wróblewo - wnętrze młyna© benasek
Wróblewo - młyn© benasek
Wróblewo - młyn© benasek
Gospodarz koncentruje się na przyrodzie, pokazuje nam „gniazdo” padalców.
Przy okazji trafia się w obiektyw jaszczurka zwinka.
Jaszczurka zwinka© benasek
Padalcy jest faktycznie mnóstwo, ale wszystkie zaraz uciekają.
Wróblewo - padalce© benasek
Dowiadujemy się, że grunt z wszystkim co się tu znajduje jest na sprzedaż. Gdyby to kiedyś odremontować, trudno o lepszą oazę ciszy i spokoju...
Wróblewo - młyn© benasek
Wróblewo - staw© benasek
Po około godzinie żegnamy się z gospodarzami, dziękujemy za gościnę i wracamy. Obieramy inną droge i znów błądzimy po lasach, miejscami nie bardzo wiedząc, gdzie jesteśmy.
Droga do Dobrojewa© benasek
Dojezdżamy w końcu do Dobrojewa a potem do Ostroroga.
Ostroróg - ulica Kapłańska© benasek
Mówimy sobie „Do następnego razu” i dalej znów sam pomykam do Szamotuł.
Tu rzuca sie w oczy jedna z gorzej zagospodarowanych dróżek rowerowych jakie widziałem. Nie, to nie ta czerwona, to ta gdzie rośnie ta trawa...
Szamotuly - zazieleniona droga rowerowa© benasek
Szamotuły - droga rowerowa© benasek
Nie wiadomo więc, czy cieszyć się że jest, czy smucić, że w tak opłakanym stanie.
Kategoria Polska
Dane wyjazdu:
29.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
U pana Józefa w Gołębiu
Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 11.09.2011 | Komentarze 21
Być w Dęblinie i nie zajrzeć do pana Józefa, który o rowerach potrafi opowiadać jak mało kto z pewnościa byłoby niewybaczalnym błędem. Rano, razem z Krzysztofem (jeszcze raz dzięki za gościnę) zabieramy rowery i gnamy do odległego o ok 10 km Gołębia. On pędzi na swoim a ja, jak zwykle w takich sytuacjach na pożyczonym:deska rozdzielcza roweru pozyczonegpo od krzysztofa© benasek
Nad Wieprzem obserwujemy dęblińską odmianę Sieroty Marysia – wędkarza który przy okazji wypasa gęsi:
wedkarz z gesmi nad wieprzem© benasek
By porozmawiać z panem Józefem, trzeba sie wcześniej umówic, co też zrobilismy wczoraj. Zjawiamy sie wiec punktualnie:
muzeum nietypowych rowerow w golebiu© benasek
Zastajemy na miejscu sympatycznego człowieka, który po chwili zaczyna opowiadac o historii bicykli. Pan Józef Konstanty Majewski od wielu lat jest właścicielem muzeum nietypowych rowerow. Dlaczego na rowerze tracimy mniej energii niż chodząć? (Bo srodek ciężkosci jest cały czas na jednym poziomie). Od czego wzięła sie nazwa kolarz? (Od nazwy koło – jednej z dawnych określeń roweru). Dlaczego cykliści wozili kiedyś ze sobą kije? (Do odpędzania sie od psów)
O tych i wielu innych interesujących informacji dowiemy sie tu na miejscu.
pan jozef z golebia opowiada na temat rowerow© benasek
Po chwili gospodarz muzeum zaczyna nam prezentować poszczególne rowery. Przy okazji opowiada różne ciekawostki. Na każdym, o ile ktoś ma ochote moze spróbować pojeździć:
krzysztof na jednym z bicykli© benasek
krzysztof na bicyklu bez lancucha© benasek
Każdy z nich jest faktycznie nietypowy, ten ma na przykład zamiast łańcucha pasek, sam rower składa sie do wielkosci dwóch, trzech reklamówek:
skladany rower pana jozefa© benasek
skladak pana jozefa z paskiem zamiast lancucha© benasek
pan jozef prezentuje zlozony rower© benasek
Na tym sie nie pedałuje, na tym sie naciska:
rower naciskowy z muzeum w golebiu© benasek
Na tej najprostszej konstrukcji udało mi się nie wywalić na trawę:
rowerohulajnoga z muzeu w golebiu© benasek
Na tym skacze się jak zając albo kangur. To dlatego, bo tylne koło ma przesunieta oś:
rower na ktorym sie skacze i jedzie© benasek
tylne kolo roweru z muzem w golebiu© benasek
Tu można wozic kany, butle i nie tylko:
rower do przewozenia butli© benasek
Na rower, posiadający taki mechanizm z przodu, nie odwazylem sie wsiąść.
mechanizm przy kierownicy nietypowego roweru z muzeum w golebiu© benasek
Szczerze mówiąc, to nawet prowadzić nie jest go łatwo: To dlatego, bo gdy kierownica w prawo,, przednie koło w lewo i odwrotnie. Mózg musi sie do tego przestawic, a to wymaga treningu:
tym rowerem latwiej prowadzic niz jechac© benasek
A teraz poziomki, a ilez ich...
jeden z poziomych rowerow w muzeum w golebiu© benasek
poziomy rower z muzeum w golebiu© benasek
Tu kierownicę mamy pod siodełkiem:
rower poziomy z muzeum w golebiu© benasek
Pierwszy raz na poziomce nie nalezy do latwych:
pierwszy raz krzysztofa na poziomce© benasek
Jazda na tym wehikule także wymaga pewnych przygotowań. Każde koło może skręcać niezależnie:
rower z dwoma niezaleznymi kolami© benasek
rower z dwoma niezaleznymi kolami© benasek
Panie Józefie, na tym pan chyba nie pojedzie?
dwukolka z muzeum w golebiu© benasek
Jak nie... !
pan jozef na dwukolce z muzeum w golebiu© benasek
I na tym też!
jazda na snake'u z muzeum w golebiu© benasek
Podziwiamy zgrabne wygibasy na snake'u. Załujemy, że nie możemy dłuzej zostać, choc do obejrzenia jest jeszcze sporo. Poza tym fajnie nam sie rozmawia. Na koniec więc, by zachęcic do ponownego przyjazdu, pan Jozef pokazuje zupelnie co innego:
muzeum pijanstwa w golebiu© benasek
Panie Jozefie, przyjeżdzamy tu za rok, na pewno!
Kategoria Polska
Dane wyjazdu:
40.00 km
12.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Znowu stary młyn...
Czwartek, 18 sierpnia 2011 · dodano: 21.08.2011 | Komentarze 5
Późnym popołudniem wskakuję na rower by rozprostować kości. Jadę do Szczepankowa, a potem przez pola i łąki do Kluczewa. Nagle pojawia sie błotniak stawowy: (Tak przynajmniej mi się wydaje)blotniak stawowy w okolicach kluczewa© benasek
Przez chwilę obserwuje tego pięknego ptaka:
blotniak stawowy w okolicach kluczewa© benasek
a potem dojeżdżam do Wronek. Tu odwiedzam Monikę, Artura i Kubę (dzięki za uzupełnienie zapasów napojów!) We Wronkach wre praca po wykolejeniu się wagonów kolejowych na tym wiadukcie. Kilka dni temu spadły z niego na ulicę wykolejone wagony, szczęście, że nikt tędy nie szedł... Znów byłoby ”Dlaczego, kto zawinił?” Być może powstała by jakaś nowa spiskowa teoria. A oto i wspomniany wiadukt:
praca przy wiadukcie we wronkach© benasek
Zatrzymuję się na chwilę by sfotografować Wartę w okolicy Wartosława. Wygląda trochę jak z filmu ”Nad Niemnem”
warta w okolicach wartoslawia© benasek
Dojeżdżam do Wróblewa. Byłem tu kiedyś kilka lat temu i chciałem znów odwiedzić te okolice. Skręcam w pierwszą polną drogę w las. Po kilku kilometrach dojeżdżam do jakichś leśnych zabudowań:
leśna czesc wroblewa© benasek
Komary tną niemiłosiernie. Wystarczy przystanąć, by zrobić fotke a przy okazji zapłacić haracz w formie kropli krwi... Wiem, że gdzies w tych okolicach jest stary młyn, zastanawiam sie, czy go znajdę.
Wjeżdżam głębiej w las, coraz więcej komarów... Ale oto ukazuje się prześwit i docieram do miejsca które chciałem znależć:
staw w okolich wroblewa mlyn© benasek
staw przy mlynie we wroblewie© benasek
Po drugiej stronie widać zabudowania starego młyna, obok nowsze budynki, pośrodku podwórze. Dostrzegam kilku ludzi. Wjechać, zagadać ich? Zastanawiam się: Przecież mnie nie zabiją, podjeżdżam zasięgnąć języka:
zabudowania starego mlyna we wroblewie© benasek
- Witam. Byłem tu kilka lat temu, pamieta mnie pan? Spodobało mi sie to miejsce, chciałem je znów odwiedzić, dodaję.
- Coś nie bardzo, odpowiada jeden z mężczyzn.
Zaczynamy rozmawiać i po dłuzszej chwili jednak jeden z nich coś sobie zaczyna przypominać. Potem oprowadza mnie po ruinach jak dobrego znajomego, pokazuje gdzie sie mieściły urządzenia młyna:
urzadzenia starego mlyna we wroblewie© benasek
Mam lepszy pomysł. Umawiamy sie na pogawędke przy piwku na następny raz. Chętnie posłucham historii tego niezwykłego miejsca... Dziś nie mam za dużo czasu, do zachodu słońca niedaleko, a ja jeszcze muszę wrócić. Wymieniamy sie numerami komórek, będzie okazja do kolejnego przyjazdu w to miejsce, może znów dowiem sie czegoś ciekawego?
Wracam tą samą drogą, przez wąwóz w kierunku słońca, chcę wrócić do Szamotuł jeszcze za dnia z postanowieniem, że niedługo znów tu będę...
slonce w wawozie w okolicach wroblewa© benasek
(1-Z)
Kategoria Polska
Dane wyjazdu:
21.00 km
3.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Do Baborówka
Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 16.07.2011 | Komentarze 8
Dzisiejszy dzień przynosi lepszą pogodę: Słońce, lekki wiatr, optymalna temperatura. Wsiadam, gnam przed siebie, niedaleko, do Baborówka. Po drodze fotografuje trzcinniaka, obserwuję, jak co chwila wychyla się spośród trzcin wylatuje gdzies a potem wraca, do swoich piskląt w gnieździe.trzcinniak przed kolejnym polowaniem© benasek
Chłopaki właśnie złowili rybe, ale jest na tyle mała, że wypuszczają ją z powrotem do jeziorka...
chlopcy wlasnie zlowili rybe© benasek
Jadę na Pamiątkowo, a po kilku kilometrach za miastem skręcam w lewo.
Oto pałac w Baborówku. Miesci sie tu teraz hotel na 70 miejsc i ośrodek jeździecki.
XIX palac w baborowku© benasek
Drewniana figura Chrystusa w parku palacowym:
drewniana figura chrystusa w parku palacowym© benasek
Na podwórzu dawnych pgr-ów obserwuję jaskółki oknówki.
jaskolka oknowka w baborowku© benasek
a dosłownie metry dalej trwa festyn: Miedzynarodowy Festiwal Jezdziecki. Tu nawet policja jest dziś na koniach!
policja konna na festiwalu w baborowku© benasek
Oto pare migawek z tej imprezy:
amazonka na festiwalu jezdzieckim w baborowku© benasek
jezdziec na koniu na festiwalu w baborowku© benasek
amazonka z koniem na festiwalu w baborowku© benasek
amazonka na koniu na festiwalu jezdzieckim w baborowku© benasek
amazonka z koniem na festiwalu jezdzieckim w baborowku© benasek
amazonka na koniu na festiwalu jezdzieckim w baborowku© benasek
zawodnik na festiwalu jezdzieckim w baborowku© benasek
zawodnik na festiwalu jezdzieckim w baborowku© benasek
Tu się myje konie:
mycie koni na festiwalu jezdzieckim w baborowku© benasek
Wracając mam do wyboru dwie drogi, przez las albo ściezke rowerową. Wybieram tą pierwszą, bo moze znów jakieś motyle sie trafią... Z początku jednak trafiam na ule, wokół których az rojno od pszczół:
ule w lesie w okolicy baborowka© benasek
Na pierwszego motyla nie muszę długo czekać. To przestrojnik trawnik. Opinia o tym motylu jest taka, że trudno go sfotografować z rozłożonymi skrzydełkami. Mi jednak w pełni zapozował, chociaż nie było łatwo.
motyl przestrojnik trawnik w okolicy baborowka© benasek
Dobrze, że wybrałem las. Osadnik egeria to leśny motyl i na łące raczej sie go nie spotyka. Pstrykam mu zdjecie.
motyl osadnik egeria w okolicy baborowka© benasek
Dwa motyle niestety nie chciały mi się w dniu dzisiejszym zaprezentować tak jak bym sobie tego życzył. Próbowałem to zrobić, ale niestety, fruwały albo wysoko albo szybko i siadały na bardzo krótko. Zreszta, to przecież blog rowerowy a nie fotograficzny. Pierwszy to listkowiec cytrynek którego skrzydełka podobno pachna cytryną (nie sprawdzałem)
motyl listkowiec cytrynek w okolicach baborowka© benasek
Drugim jest jeden z najpiękniejszych naszych motyli - paź króloowej: Oba "obiecały", że bedę mógł je w pełni sfotografować następnym razem. Może sie uda...
motyl paz krolowej w szamotulach© benasek
(Z-L)
Kategoria Polska