Darmowe narzędzie do tłumaczeń stron internetowych
FreeWebsiteTranslation.com

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi benasek z miasteczka Berlin. Mam przejechane 7896.00 kilometrów w tym 833.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.90 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Archiwum bloga

Radio Kriola
Moje zagadki

Te browarki degustowałem

Beercaps from tasted beers

Wpisy archiwalne w kategorii

Wielka Brytania

Dystans całkowity:42.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:02:02
Średnia prędkość:15.74 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:21.00 km i 2h 02m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
10.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Liverpool

Poniedziałek, 25 sierpnia 2014 · dodano: 06.09.2014 | Komentarze 6

Tym razem pogoda mnie nie zaskoczyła. Liverpool przywitał mnie deszczem. Miasto znajduje się w północnej Anglii, leży nad morzem Irlandzkim. Mieszka tu podobna ilość mieszkańców co w Gdańsku. Wyjąłem z auta rower by pokręcić się trochę po mieście. Liverpool to macierzysty port Titanica. Jest miejscem, gdzie zaczynała karierę grupa The Beatles. O zespole nie będę za dużo pisał, bo któż go nie zna?
Do tego budynku przychodziły rodziny i znajomi pasażerów Titanica po informacje, co się z nimi stało po jego zatonięciu w kwietniu 1912 roku.
Liverpool
Liverpool © benasek

Prestiżowa i spokojna Rodney Street
Liverpool
Liverpool © benasek
Mamy sierpień a fotki jakby z pogranicza listopada i grudnia.
Zajrzałem do Chińskiej Dzielnicy
Liverpool
Liverpool © benasek
Ktoś pieski z piasku rzeźbił.
Liverpool
Liverpool © benasek
Gdzieś tam nad ulicą wisiał człowiek (Zapewniam, że żywy).
Liverpool
Liverpool © benasek
Niektórzy ludzie wyróżniali się bardziej z otoczenia.
Liverpool
Liverpool © benasek
Dowiedziałem się, co to jest Superlambanana
Liverpool
Liverpool © benasek
Superlambanana jest jednym z symboli miasta. Przedstawia skrzyżowanie zwierzęcia z owocem. Z przodu pyszczek, z tyłu banan. To na pamiątkę czasów, kiedy z kraju wywożono owce a przywożono banany. Wyszło z tego coś w stylu baranobanana. Pełno tych kolorowych stworków w mieście.

Niektórzy w Anglii mówią, że to najbrzydszy budynek w całym kraju.
Liverpool
Liverpool © benasek
Nie zdążyłem się dowiedzieć, co się tam mieści. Może należy do jakiejś bardzo poważnej instytucji.
Potem zajrzałem do Doków Alberta, miejsca, które warto zobaczyć. To najstarszy w Wielkiej Brytanii budynek wykonany tylko z cegły, żelaza i kamienia. Kiedyś doki, dziś muzea, sklepy, wystawy, kawiarnie a na piętrach apartamenty. Jest to najczęstsze poza Londynem (według kilku źródeł) odwiedzane miejsce w Wielkiej Brytanii.
Liverpool
Liverpool © benasek

Tutaj, jak i w całym właściwie mieście słychać The Beatles.
Liverpool
Liverpool © benasek
Jest tu również muzeum tego legendarnego zespołu, wstęp 17 funtów. Pozostałe muzea są w Liverpoolu bezpłatne. 
Liverpool
Liverpool © benasek
W mieście akcenty zespołu są prawie wszędzie.
Sklep ze słodyczami.
Liverpool
Liverpool © benasek
Postacie są ułożone z kolorowych drażetek wielkości grochu.
Najwięcej ich chyba jednak tutaj, na Mathew Street.
Liverpool
Liverpool © benasek

Liverpool
Liverpool © benasek
Liverpool
Liverpool © benasek
W "The Cavern Club" przy Mathew Street rozpoczynali w latach 60' swoją karierę i często w nim występowali.
Liverpool
Liverpool © benasek
John Lennon przy Cavern Pub, w cegłach nazwy zespołów które tu również grały. Są: Herman Hermits, Rolling Stones, The Who, Nazareth, Quinn, Wishbone Ash, Budgie, China Crisis, Chuck Berry, Rod Steward, The Moody Blues, Status Quo, Suzi Quatro, Donovan, Stevie Wonder... i setki innych.
Liverpool
Liverpool © benasek

Zewsząd słychać piosenki The Beatles
Liverpool
Liverpool © benasek
Do tego zespołu mam sentyment, uczyłem się jako dzieciak angielskiego po to, by zrozumieć o czym oni śpiewają.
Musiałem zobaczyć takie miejsca jak Penny Lane
Liverpool
Liverpool © benasek

Czy Strawberry Fields Forever - sierociniec w pobliżu domu Lennona.
Liverpool
Liverpool © benasek
Wspomniany dom Johna Lennona
Liverpool
Liverpool © benasek
Tutaj swoje dzieciństwo spędził Paul McCartney
Liverpool
Liverpool © benasek

Domy możliwe do zwiedzenia po uprzednim umówieniu się.

Wróciłem do centrum.
Liverpool
Liverpool © benasek

Liverpool
Liverpool © benasek
Uciekając przed deszczem wstąpiłem do znajomych kumpla. Pakuję bicykla do windy i jadę z nim na 18 piętro. Znajomi mają całkiem niezłe widoki na okolice.
Liverpool
Liverpool © benasek

Liverpool
Liverpool © benasek
Tu widok na River Mersey. O przepływającym przez tą rzekę promie śpiewali kiedyś Gerry & The Pacemakers. Raz w miesiącu przypływa do tego nadbrzeża statek z Nowego Jorku. Największe jednostki mogą mieć nawet długość trzech czerwonych budynków na powyższej fotografii. Siedzimy, gawędzimy jak się tu żyje, ja im opowiadam jak w Niemczech.
Pogoda się polepsza, wracam. Tylu rzeczy nie zdążyłem jeszcze zobaczyć... 
Zaczekają do następnego razu...



Kategoria Wielka Brytania


Dane wyjazdu:
32.00 km 0.00 km teren
02:02 h 15.74 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Birmingham 2009

Poniedziałek, 13 kwietnia 2009 · dodano: 14.04.2009 | Komentarze 16

Na początku gratuluję firmie TravelPlanet za to, że sprzedała mi bilety na samolot i nie poinformowała potem o zmianie daty wylotu. Gdyby nie przytomność umysłu pewnej istoty (pół kobieta, pół żabka) to widziałbym Birmingham jak świnia niebo. Brawo chłopie, szef cię kiedyś za takie numery wyrzuci na zbitą mordę, a wcześniej obije pysk.
No dobra, miałem prawo być zdenerwowany. Do tego drugiego pod względem wielkości miasta w Wielkiej Brytanii roweru nie zabierałem. Zakładałem, że coś tam pożyczę. Rzeczywiście, udało sie zorganizować istne cudo. Maszyna przypominała z daleka rower. Rama Raleigh. Przy blizszych oględzinach prawie się rozpłakałem i łatwiej napisać, co w nim było, niż czego tam brakowało. A była rama, koła, kierownica, był też łańcuch. Niestety, hamulców prawie nie było, i innych potrzebnych części też! Ale ok, zadowolony, że mam na czym jechać, ruszam z West Bromwich do Birmingham!
Najpierw jade przez deptak


Potem trafiam na wesele angielskiego dżentelmena z pewna panią (sikhijka?):

Panie na lewo, panowie na prawo...

Mijam bardziej i mniej znane puby. Nie, tu się Arek nie oświadczał Kini.(to info dla pewnych istot, co tak myślały, hihi)


Uważając, bym się bez tych hamulców nie zabił gnam przed siebie. Im dalej, tym ciekawiej. By dojechac do centrum miasta trzeba najpierw się przejechać przez Soho, dzielnicę, do ktorej wieczorem bez porządnej pały nie ma co wchodzić.

Myślę, że o zmroku lepiej w ogóle tu nie ma co zaglądać. W dzień policja ma dużo roboty: W nocy bardziej potrzebne jest pogotowie.

Jadąc, prawie wcale nie zauważyłem białych, jednak Polacy tu także mieszkają:




Soho na szczescie sie powoli kończy, oto Guru Narak Gurdwara:

Miejsce gdzie Sikhowie mogą sie przespać i wypocząć.
Dojezdzam powoli do samego Birmingham. Najpierw robie sobie odpoczynek na starym cmentarzu Key Hill.

a potem juz po mieście! Zaczynam się w końcu przyzwyczajać do lewej strony na drodze:

Birmingham City:






Nikogo tu nie dziwi policja na rowerkach:

ani taniec na ulicy:

Wracam nad kanalem:

By pod palmą w West Bromwich w fajnym towarzystwie wypic tradycyjne angielskie Ale…


Kinia, Jola, Arek, Adam – dzięki, bez Was ta wycieczka nie byłaby tak kolorowa 
Kategoria Wielka Brytania