Darmowe narzędzie do tłumaczeń stron internetowych
FreeWebsiteTranslation.com

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi benasek z miasteczka Berlin. Mam przejechane 7896.00 kilometrów w tym 833.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.90 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Archiwum bloga

Radio Kriola
Moje zagadki

Te browarki degustowałem

Beercaps from tasted beers

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2007

Dystans całkowity:227.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:12:55
Średnia prędkość:17.64 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:75.93 km i 4h 18m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
90.30 km 0.00 km teren
05:15 h 17.20 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Holstebro - Struer - Lemvig

Sobota, 15 grudnia 2007 · dodano: 16.12.2007 | Komentarze 18

Holstebro - Struer - Lemvig - Holstebro

Dzis kierunek zachod. Na szczescie tym razem nic nie zapomnialem zabrac. Kasa, picie, zarcie, mapa. Rekawice, glowa, czapka, kask. Co dzis zobacze? Pierwsze kilometry sa troche nudne. Po drodze zaciekawia mnie zajazd, jednak nie przedstawia jakiejs szczegolnej atrakcji. Rzucam tylko na niego okiem i pedaluje dalej. Na drodze spory ruch, juz za pozno na biadolenie i zmiane trasy. Najpierw chce zajrzec do Struer, po ok 25 minutach jestem. Miasto lezy nad fiordem o tej samej nazwie. Trzeba przyznac ze sympatyczne, fiord troche mniej, zwykla woda i tyle, a do tego paskudnie od niego wieje. Wjezdzam do centrum. Po chwili robi sie ciekawiej. Swiety Mikolaj wlasnie zaczyna cos grzebac w swoim pojezdzie. Czyzby awaria? Jednak zaraz rusza dalej. Caly czas myslalem ze Mikolaje podrozuja saniami... a tu prosze bardzo, ten sie wybral pociagiem i jeszcze dzieci wozi! Po chwili jak spod ziemi ukazuje sie kilka dziewczyn na rowerach... czy to na pewno sa rowery?
- Hej dziewczyny, zabierzcie mnie ze soba - wolam.
- Musisz sobie najpierw zdjac jedno kolo! Smieja sie.
- Ale ja nie potrafie jezdzic na jednym kole - tlumacze.
- To sie naucz !
I tyle je widzialem. Oto cala piatka bikerek na jednokolkach:
Pocalujcie mnie w nos mrucze do siebie. Zreszta po co ja mialbym z nimi jechac, przeciez to jeszcze dzieci... Jednak bylem zaskoczony tym, z jaka wprawa pokonywaly ulice. Ze szkoly cyrkowej czy co? Jade dalej, chce pojechac na wyspe Venø znajdujaca sie w obrebie fiordu. To stad 5km Jest na tyle mala ze objechanie jej nie zajmie mi wiecej jak 2 h, wliczajac w to zastanawianie sie nad sensem zycia przy konsumowaniu kanapek. Po drodze mijam takie widoki (w oddali wspomniana wyspa) Dojezdzam do miejsca gdzie prom zabierze mnie dalej. Czekam doslownie 10 min. Place za bilet i po chwili jestem wyspiarzem. Wnetrze to pola, lasy i malenka osada. Jest miejscem do zycia dla ok. 200 mieszkancow. Maja tu tez port a raczej porcik: Niezle tu musi wiac... Dzis jednak pogoda jest dla mnie laskawa. Ani sniegu, ani deszczu, ani gradobicia. Dojezdzam do tutejszej metropolii o nazwie Venø By. Po paru minutach znajduje sie obok najwiekszej tutejszej atrakcji jaka jest najmniejszy kosciol w Danii. Faktycznie maly. Niejeden ma wiekszy dom. Kosciolek jest zamkniety, wiec dlugo sie nie zatrzymuje. Okrazam go dookola i zagladam do srodka przez okna. Czas jechac dalej. Po drodze wjezdzam na chwile do lasu. Mysikrolik czy nie? Glowy nie dam. Po sekundzie juz go nie ma. Zrobilem ok 15 km po wyspie i wrocilem na prom. Tym razem pieniedzy nie chca. Nie to nie. Dalsza podroz przestaje mi sie podobac - robi sie juz szaro a do Lemvig 20 km. Nie zatrzymuje sie juz nigdzie tylko pedze ile "fabryka dala". Nastepne miasto wlasciwie tylko liznalem i wyjezdzam na Holstebro. Ta 32 km droga jeszcze nudniejsza i jest juz zupelnie ciemno. Wkurzaja mnie oslepiajacy kierowcy. W Holstebro na deptaku probuje jeszcze sil w robieniu nocnych fotek... i wracam do domu, na piwo. Na dzis wystarczy.


Dane wyjazdu:
85.00 km 0.00 km teren
04:50 h 17.59 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Karup - Hodsager - Holstebro

Sobota, 8 grudnia 2007 · dodano: 08.12.2007 | Komentarze 16

Karup - Hodsager - Holstebro - Skave - Resen - Karup

Przejazdzka do Holstebro. Tam mnie jeszcze rowerem nie bylo, ok 40 km w jedna strone. Slonce, wiaterek nic tylko wsiadac i pedalowac. Po 0,5 km wracam sie do domu po kase, przeciez nigdy nic nie wiadomo. Pieniadze zawsze sie moga przydac. Wchodze do domu, zabieram czapke i cieple rekawice i juz mnie nie ma. Po 2 km przypominam sobie ze kasy jednak z chaty nie wzialem, czyzby juz skleroza? Dobrze ze ona nie boli. Bylem grzecznie mowiac niezle na siebie wkurzony. Drugi raz juz sie nie wracam. Trasa z poczatku nie nalezala do najciekawszych. Szosa, pola, lasy. Dopiero widok trznadla wprowadzil troche urozmaicenia w ta monotonie: To trznadle nie odlatuja na zime? Widocznie nie... Zdjecie nie najlepsze, ale ptaszek byl dosyc daleko.. Po kilku kilometrach nastepna przerwa, po drugiej stronie stawu rozlozyly sie labedzie krzykliwe. Nawet ich sporo, widac rowniez mlodsze osobniki. Z pewnoscia to rodzice, wujkowie, ciotki, kuzyni a pewnie i sasiedzi, sasiadki... Chcialem podejsc blizej i zrobic lepsze fotki, ale niestety ptactwo poderwalo sie do lotu i polecialo gdzies w sina dal. Co do aparatu to mysle ze lepiej by spelnial swoja funkcje jako kamien wegielny niz ta co dotychczas. Z jakosci zdjec ptakow nie jestem zadowolony. No, ale jak sie nie ma co sie lubi to wiadomo. Gonie dalej, do miasta jeszcze ok 15 km. Po prawej stronie nowa atrakcja, koniki. O, nie. Ostatnim razem bylo za ciemno, fotek nie zrobilem. Moze teraz... Podchodze, zwierze mnie zauwazylo i tez podchodzi Byl tak blisko ze czulem jego oddech, zdalo mi sie jakby chcial mi cos przekazac:
- Sluchaj stary, wolaja na mnie Knud (wym. po dunsku knul), mozesz mi to imie zmienic? Strasznie mi sie nie podoba.
- Niestety, nie moge. Ale nie przejmuj sie, sa gorsze nieszczescia.
Swoja droga; ale go nazwali... Tragedia. Takie imie faktycznie w Danii istnieje, maja je tez mezczyzni i niech mi ktos wytlumaczy jak ono sie moze podobac? Co za dziwny jezyk. Jade dalej, co bede z koniem dyskutowal... Chociaz piekny jest.
Holstebro ma dosyc ladny deptak, ale slynie z czegos innego. Na ulicach, placach, domach i gdzie sie tylko da pelno jest roznorakich rzezb. Kolejni burmistrze tego miasta dochodzili do wniosku, ze sztuka powinna wyjsc do ludzi i powystawiali rozne rzezby. Podejrzewam. ze to jedyne miasto dunskie obok Kopenhagi gdzie i niewidomy by rozpoznal. Po ilosci tych figur wlasnie. Pojezdzilem po deptaku, troche poprzeszkadzalem przechodniom i zaczalem myslec o powrocie. Oczywiscie, nie moglem kupic nic, z prostej przyczyny - kompletny brak pieniedzy. Wracalem na cale szczescie z wiatrem co sie w moim przypadku nieczesto zdarza. No to Holstebro mam z glowy i 85 km do przodu.


Dane wyjazdu:
52.50 km 0.00 km teren
02:50 h 18.53 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Karup - Resen - Vridsted

Sobota, 1 grudnia 2007 · dodano: 01.12.2007 | Komentarze 21

Karup - Resen - Vridsted - Kjeldbjerg - Sjørup - Resen - Karup

Pogoda niestety kompletnie nie zachecala do wariowania na rowerze. Jednak cos nalezalo zrobic z pieknie rozpoczetym dniem. Mialem od tygodnia zamiar zobaczyc jak wyglada oddalony o ok 45 km skansen. Sa tam podobno jakies stare domy, wiatraki i pies wie co jeszcze. Jade. Tym razem boczny wiatr. Moze byc, byle nie w nos mysle. Zimno troche... Twardo sie posuwam naprzod. Na poczatku nie jest zle ale potem, po ok. 20 km wiatr sie wscieka. Do tego dochodzi zimny deszcz. Nie, bez przesady. Nie mam na imie Masoch zeby sie tak torturowac. Czy ja dzis cos musze? Spogladam na mape. Do miejsca gdzie chcialem pojechac jeszcze ok. 25 km. Pojade nastepnym razem, i tak nikogo tam nie bedzie, a moze jeszcze pocaluje klamke? Tak jak ostatnio w Klejtrup. Wybieram wiec inna droge, szykujac sie powoli do powrotu. Dlaczego powroty sa zawsze gorsze? Przynajmniej u mnie ostatnio. Tak zaczelo wiac prosto w twarz ze myslalem ze zejde i poprowadze rower na piechote... i bede w domu na 3 w nocy pomyslalem. Kurna, musze jechac. Wybralem chyba najgorszy wariant bo przez pustkowie. Tu dopiero musi dmuchac i pewnie tak jest. O tym jak tu czesto wieje niech swiadczy ta fotka: Zdjecie technicznie nie powala na nogi, zganiam wine na aure. W takich warunkach drzewko prosto nie wyrosnie. Ze ja sie musze w taka pogode wybierac... Masakra we Wroclawiu, Masakra na Jutlandii. Po ok 5 km wjezdzam w las, ktory okazuje sie dla mnie zbawieniem. Slysze tylko jakies gwizdy u szczytow drzew. Po drodze widze otwarty sklep, wchodze, troche sie ugrzeje - kombinuje. Przy okazji kupuje piwko jakiego jeszcze nie pilem. Poznaje to m.in. po kapslu. Mam taki zwyczaj ze gdy pije po raz pierwszy dane piwko to kapsla nie wyrzucam, tylko jebs na sciane - na pamiatke. Tym sposobem zebrala sie tego dosc spora ilosc kapselkow z calego swiata - piw ktore wypilem. Inne mnie nie interesuja. Wlasnie udaje mi sie zapelnic cala tablice piw dunskich, ktora przedstawiam ponizej. Tu ciekawostka, sa na niej dwa kapselki ktore od piw nie sa. Ktore to? Znajdzie sie kozak (a moze kozaczka) ktory zgadnie? W nagrode oczywiscie piwo... wypite u mnie , i to nie jedno. To by dzis bylo na tyle...