Darmowe narzędzie do tłumaczeń stron internetowych
FreeWebsiteTranslation.com

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi benasek z miasteczka Berlin. Mam przejechane 7896.00 kilometrów w tym 833.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.90 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Archiwum bloga

Radio Kriola
Moje zagadki

Te browarki degustowałem

Beercaps from tasted beers

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2015

Dystans całkowity:10.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:10.00 km
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
10.00 km 0.00 km teren
h 0:00 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Uganda cz. 5

Wtorek, 1 grudnia 2015 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 6

Czas na ostatnią już relację z Ugandy.

Po perypetiach jakie przeżyliśmy w Nyabyei i w lesie Budongo, mieliśmy w końcu ochotę jakoś spokojnie przeżyć dzień, bez jakichkolwiek przygód. Po przyjeździe do Masindi zapłaciliśmy Mustafie, życząc mu sporo szczęścia przy naprawie auta. Zostawił je na stacji benzynowej. Następnego dnia miał zacząć go naprawiać. Nie chcieliśmy być na jego miejscu. Zniszczenie samochodu może go sporo kosztować i z pewnością do interesu będzie musiał dopłacić.

Uganda Masindi
Uganda Masindi © benasek

Mimo, że było już dawno po północy, ludzi w miasteczku kręciło się chyba tyle samo co w dzień. To, co rzucało się w oczy to znacznie mniej elektrycznego oświetlenia, niż się można było spodziewać. Lukę tą zastępowały stojące tu i tam na straganach pozapalane lampy naftowe. W powietrzu czuło się charakterystyczny zapach nafty. Ludzie nadal handlowali, rozmawiali, gdzieś łazili... Wokół sami czarni, spoglądający na nas ze zdziwieniem, że biali pętają się w nocy. Wszędzie w przewodnikach i podobnych publikacjach jak byk napisane, by unikać spacerów po zmierzchu. Jednak nie zauważyliśmy jakiegokolwiek zagrożenia. Weszliśmy do jakiegoś sklepu, kupiliśmy piwo i whisky. To pierwsze dla mnie, whisky dla chłopaków. Otworzyliśmy zawartości i posiedzieliśmy jeszcze trochę na werandzie hotelu wspominając dzień. Dziś ostatnia noc Tomka. Musi wracać do Polski. Rano, następnego już dnia odprowadziliśmy go na dworzec autobusowy...
- Pilnuj Michała. Dodał na koniec.
- Pozdrów tych w Polsce, odparłem na pożegnanie. 

Uganda Masindi dworzec autobusowy
Uganda Masindi dworzec autobusowy © benasek

Uganda Masindi autobusy
Uganda Masindi autobusy © benasek

Zarówno autobusy jak i dworzec prezentowały się, jak na tutejsze warunki całkiem okazale i w tym względzie Uganda w Masindi miło mnie zaskoczyła. Wszelki gdakający i piejący dobytek podróżnych powędrował do bagażnika. 

Michał, po wczorajszym delektowaniu się nie czuł się jakoś specjalnie. Nie umiał tego dokładnie opisać, ale jak to określił, czuł się jakoś nieswojo.
- Co ci jest, pytam. Boli cię coś? 
- Nie. 
- To co się dzieje?
- Nie wiem, idę się położyć, może mi przejdzie. 
Po czym poszedł do siebie do pokoju.

Uganda Masindi sklep
Uganda Masindi sklep © benasek

Zebrałem swoje brudne ciuchy i podałem kobiecie w hotelu.
- Zanieś, za 5 dolców ci wypiorą, wyprasują, będziesz miał jak nowe - radził kilka dni temu Michał. 
No to zebrałem w kupę wszystkie brudy jakie tylko znalazłem i zaniosłem je do wyprania i wyprasowania. Sam poszedłem się przejść po mieście. 

Uganda Masindi
Uganda Masindi © benasek

Zamierzałem kupić jakieś pamiątki, powysyłać kartki i po prostu powałęsać się. 

Uganda Masindi
Uganda Masindi © benasek

Uganda
Uganda © benasek

Gdy wróciłem, z Michałem wcale lepiej nie było. Na nic nie miał ochoty. 
- Idź po ciuchy, kobieta już wyprała i wyprasowała. Dodał tylko. 
Poszedłem, wręczono mi kartkę, na której była cała litania tego, co zrobili. Przy każdej pozycji typu skarpety, koszulka, slipy była cena prania, suszenia, prasowania a pewnie i jeszcze tchnięcia dobrego ducha. Spojrzałem na cenę i na pierwszy rzut oka dojrzałem 7,5 dolara. Jako, że część ciuchów była Michała, uznałem, że wszystko się zgadza, ciuszki na glanc odpicowane. pachnące, dałem 10 dolców i odchodzę. Co mi tam, niech ma babina na górkę, wszystko w rękach prała, gniotła myślałem o niej z pewnym politowaniem.
 Za chwilę kobieta podnosi głos, druga jej wtóruje. 
- Co jest? Pytam. Nie przysłuchiwałem się zbytnio tej rozmowie, więc nie wiedziałem o co chodzi.
- Mówi, że dałeś jej za mało. Podpowiada Michał. 
- No jak za mało, jeszcze na górkę dałem. Patrzę na papier, jaki dostałem po usłudze a tam nie 7,50 a 75 dolarów!
- Ile!? No do ku.. nędzy. Michał. Ona chce za tą przepierkę 75 dolców. Coś ty pieprzył, że za piątkę nam to zrobią. 

Uganda Masindi restauracja
Uganda Masindi restauracja © benasek

Nie ukrywam, byłem nieco zmieszany, by nie określić tego dosadniej. 
- 75 dolarów chcesz kobieto za wypranie tych kilka ciuchów? O nie, tyle to ja nie dam. 
Tu zacząłem pokazywać swoją irytację dając do zrozumienia, że z ceną przegięły potrójnie. W duchu zaś opierniczałem siebie, bo zrobiłem z siebie osła i nie zapytałem przed robotą ile to będzie kosztować. 
Skończyło się na tym, że sporo zeszły z cennika, za swoje ciuchy zapłacił Michał, ale i tak zabuliłem kilka razy więcej niż obiecane 5. 
- Dobra, na drugi raz będę mądrzejszy. Musisz na każdym kroku pilnować się człowieku, bo cię tu zjedzą. Pomyślałem. Biały w Afryce to jak bankomat. Trzeba go opucować, by lżejszy wrócił do domu. Takie odniosłem wrażenia po kilku tygodniach pobytu na Czarnym Lądzie. 
No i więcej nic do prania nie dam. 
Michał jeszcze dodał.
- Patrz jaka jędza. A ja jej wczoraj sprezentowałem koszulki, tak się dzisiaj odwdzięczyła. 
Poznałem pewnego gościa - tubylca. Zajmował się wydobyciem granitu i wyrobem z niego różnych płyt, płytek, figurek i innych przedmiotów. 

Uganda Masindi apteka
Uganda Masindi apteka © benasek

Wiedziałem, że Michała interesowały takie rzeczy, więc zaprosiłem go wieczorem do nas, by pokazał swoje wyroby. Ten, gdy już się zupełnie ściemniało przyszedł z wykonaną przez siebie granitową płytką. Powiadomiłem o tym Michała który zszedł z łóżka, przyszedł do nas, spojrzał na nas błędnym okiem, ledwie powiedział cześć, zatoczył koło i wrócił z powrotem do pokoju. Nic go nie zainteresowało.
Ja pierniczę, z nim faktycznie zaczyna się coś dziać, pomyślałem. Z przybyłym gościem za długo nie pogawędziłem, bo zaczynałem już na dobre niepokoić się o przyjaciela.
- Jadłeś dziś coś? Pytam.
- Nie jadłem, nie mam ochoty na żarcie.
- Boli cię coś?
- Nic mnie nie boli, ale dziwnie się czuję, słabo mi coś... 

Uganda Masindi płyta upamiętniająca Jana Pawła II
Uganda Masindi płyta upamiętniająca Jana Pawła II © benasek

Było już dość późno. Nie miałem pojęcia, co mu zaczynało dolegać. Gorączki nie miał. Był zorientowany, gdzie jest, ale faktycznie nie ten człowiek, którego znam. 
- Mdli mnie. Jakoś tu się kiepsko czuję, po czym pokazał na brzuch. 
- Michał, z gołymi rękoma to ja ci tu za dużo nie jestem w stanie pomóc. Ja nawet nie wiem, jakie masz ciśnienie, o innych parametrach nie wspomnę. Na co ty chorujesz w ogóle? Bierzesz jakieś lekarstwa? 
Wysypał z foliowej torebki leki, jakie ze sobą zabrał i powinien brać. Miał ich cztery rodzaje, nic jednak na przewlekłe schorzenia. 
Mam jakieś tam pojęcie na medyczne tematy, ale bez stetoskopu, ciśnieniomierza to mogłem tylko pobawić się w Kaszpirowskiego. 
Sytuacja jednak robiła się poważna. 
- Michał, biorę ochroniarza i idę do miasta poszukać jakiejś apteki, przychodni czy pies wie czego.
 Muszę spod ziemi wytargać ten stetoskop i ciśnieniomierz.

Uganda Sprzedaż szaszłyków w trasie
Uganda Sprzedaż szaszłyków w trasie © benasek

Poszedłem do bramy, gdzie siedział czarny facet z karabinem, obok niego jego kolega. 
- Witam panów. Mam problem, kolega zachorował, muszę znaleźć stetoskop do osłuchiwania serca i aparat do mierzenia ciśnienia. Szukam apteki czy czegoś podobnego. Pójdzie pan ze mną? Nie boję się, ale po prostu pan tu lepiej zorientowany a noc już, zależy mi na czasie. 
Oczywiście nie było żadnego problemu. Wstał i poszliśmy. Miasteczko było oddalone ok. 2 kilometry, więc w niespełna 20 minut byliśmy już wśród nocnego gwaru. Nie miałem kompletnie pojęcia, gdzie tych potrzebujących rzeczy wypatrywać. Weź tu teraz o północy w środku Ugandy stetoskopu i ciśnieniomierza szukaj. No i żałowałem, że nie jestem tutaj i nie przyglądam się temu wszystkiemu na spokojnie, jak ktoś, kto lubi takie klimaty.
- Jest tu jakiś lekarz w tym mieście? Spytałem ochroniarza. 
- Jest. Po czym poinformował gdzie, co i jak. To mnie trochę uspokoiło. Okazało się, że jest jednak dość daleko i dał do zrozumienia, bym na niego za bardzo nie liczył. W ostateczności jednak będziemy jego szukać, pomyślałem. Innym pomysłem był wyjazd do Kakooge, gdzie przecież był szpital i lekarz także. Tylko że do Kakooge jest stąd 175 km, co w warunkach afrykańskich przedkłada się na około 3 godziny jazdy - nocnej jazdy. O ile ze znalezieniem kierowcy nie byłoby problemu to pewnie zabulilibyśmy za to krocie. 

Uganda Masindi wautobusie
Uganda Masindi wautobusie © benasek

Weszliśmy do jakiegoś sklepu. Tu znów pytamy o potrzebne rzeczy. Nie mają. Idziemy dalej. Apteka jest, ale zamknięta. Nie czekamy, szukamy następnej. Mijam kramiki, przechodzące grupki ludzi, motorki, rowery... Wchodzimy do kolejnej apteki a raczej chyba punktu aptecznego, bo była maciupka jak wc w pociągach PKP. Tak małej apteki nie widziałem jeszcze nigdy. Widać było, że sprzedawczyni znała ochroniarza. 
- Dobry wieczór, mam chorego przyjaciela, potrzebuję stetoskopu i ciśnieniomierza, pożyczy pani?
Sprzedawczyni wyjęła nowiutki stetoskop oraz przyrząd do mierzenia ciśnienia. Do tego zakupiłem jeszcze dwa leki, bowiem podejrzewałem, co może być Michałowi, ale pewny nie byłem. 
- Dziękuję. Jeszcze dzisiaj się tu pojawię z powrotem. Dodałem na koniec. 
Powrót tą samą drogą. Byłem nieco spokojniejszy. Przynajmniej z gołymi rękoma nie wracam. 
Michał nadal leżał, jak go zostawiłem.
- Jak jest? Pytam. 
- Bez zmian. 
Osłuchowo serce i płuca miał w porządku. Ciśnienie również. Po raz kolejny go zbadałem. 
Nie będę się tu w szczegóły badania wdawał, bo raczej nie wypada. Zresztą granica, co wypada pisać a czego nie, jest bardzo cienka. 
- Michał, krążeniowo jest z tobą w porządku. Oddychasz miarowo. Puls w normie, ciśnienie też. Neurologicznie bez odchyleń. Masz tu dwa leki. Ten jest starszy, ale działa szybciej. Masz go wziąć, a te będziesz brał dwa razy dziennie. Za pół godziny jak Ci to nie pomoże, działamy dalej. 

Uganda Masindi w autobusie
Uganda Masindi w autobusie © benasek

- Do tego masz szlaban na alkohol i ciężkie jedzenie - rozkazywałem. Pijesz tylko to i to. Mój podopieczny bez sprzeciwu poddał się zaleceniom. Była pierwsza w nocy. Analizowałem to co się stało i byłem zły na siebie za wiele spraw. Za brak stetoskopu, za późną swoją reakcję na to wszystko. Przed wyjazdem jeszcze wspomniałem:
- Jedziemy w busz, wezmę stetoskop.
- A gdzie tam będziesz brał. Odpowiedział Michał. Nie będzie ci potrzebny. 
No dobra, to nie biorę. I nie wziąłem. Teraz już wiem, że zawsze będę brał. Zaoszczędzę sobie nocnych spacerów chociażby. 
- Jak się czujesz, lepiej? Pytam po jakimś czasie. 

Uganda Kampala
Uganda Kampala © benasek

Uganda Kampala
Uganda Kampala © benasek

- Gorzej się nie czuję, w brzuchu jakby lepiej. Odpowiedział. 
- Idę odnieść stetoskop i ciśnieniomierz, zaraz wracam. 
W aptece chciałem podziękować kobiecie za pożyczenie sprzętu, położyłem pieniądze. Kobieta nie wzięła, co mnie zdziwiło. Zapłaciłem tylko ochroniarzowi. ten skrupułów nie miał. Gdy wróciłem, Michał siedział i widać było, że czuje się lepiej. 
- I jak? Pytam. 
- Krzychu, czuję się lepiej, poważnie. 
Kamień spadł mi z serca. Jest nadzieja. 
Po jakimś czasie widać było, że kolega zupełnie czuje się dobrze a po jeszcze niedawnych dolegliwościach jakby ręką odjął. 
- Nie mogę uwierzyć, ze tak szybko można uzdrowić człowieka, dziwił się. 
- Ale żeś mi strachu napędził. Strułeś się albo jakaś jeszcze inna cholera cię dopadła. Najważniejsze, że jest lepiej. Ale nadal jesz i pijesz, co ci zalecę. Dodałem. 

Uganda Kampala
Uganda Kampala © benasek

Uganda Kampala
Uganda Kampala © benasek

Uganda Kampala
Uganda Kampala © benasek

Uganda rybacy na jeziorze Wiktorii
Uganda rybacy na jeziorze Wiktorii © benasek

Uganda jezioro Wiktorii
Uganda jezioro Wiktorii © benasek

Uganda krokodyl
Uganda krokodyl © benasek  Przy prawym oku krokodyla widać muchy tse-tse.

Rano było już tylko lepiej. Michał czuł się jak nowo narodzony, ale cały czas trzymał się diety jaką mu zafundowałem. Zero alkoholu, nawet piwa nie powąchał. Przed nami jeszcze niecały tydzień w Ugandzie, zapragnąłem po prostu resztę dni spędzić w zupełnym spokoju, bez tego typu przygód. 
- Wczoraj myślałem, że umrę. Poinformował. Wyjeżdżamy stąd Krzychu. Jedziemy jutro do Kampali a stamtąd do Entebbe. Musimy w końcu odpocząć. Zarządził mój współtowarzysz.
Spakowaliśmy manele, wsiedliśmy w autobus i za kilka godzin znaleźliśmy się w stolicy a potem ruszyliśmy na południe do Entebbe, gdzie pozostaliśmy do końca naszego pobytu. 

Uganda ptak
Uganda ptak © benasek

Entebbe to siedziba prezydenta Yoweri Museveni. To dzięki niemu Uganda wygląda dzisiaj tak jak wygląda i można do niej przyjechać i czuć się w miarę bezpiecznie. Zresztą gdzie dzisiaj bezpiecznie? Dzisiaj tak, jutro już nie. 

Uganda Entebbe ogrodzenie siedziby prezydenta
Uganda Entebbe ogrodzenie siedziby prezydenta © benasek

Jesteśmy odrobinę mądrzejsi. Pierwszego dnia pobytu w Entebbe poznajemy chłopaka - kierowcę boda-boda czyli małego furgonu. Zawiózł nas tu i tam. Gdy spytaliśmy, gdzie najlepiej wymienić dolary na ugandyjskie szylingi, zaproponował, że nas zawiezie. Przewiózł nas przez najgorsze chyba dzielnice miasta i już zacząłem powątpiewać, czy w ogóle tam, gdzie chcemy dotrzemy. W końcu wydostał się z bazaru przez który przejeżdżaliśmy i stanął przed czymś, co przypominało nasze kantory.

Uganda Entebbe na targu
Uganda Entebbe na targu © benasek

Najpierw wymieniał Michał, potem ja. Michał podał pieniądze, po czym przelicza szylingi i widzi, że za mało i to o 10 000.
- No jak, za mało tu jest - kolega się zaczyna buntować.
Widać było, że kobieta chciała go "przewieźć". Zrobiła to tak sprytnie, że o mało co i byśmy się nie zorientowali...
Oddała jednak brakującą część. Żadnego przepraszam ani pocałuj mnie w tyłek. Jeszcze widać było, że nie bardzo zadowolona jest.
Teraz było jasne, dlaczego koleś wiózł nas przez całe miasto. Musisz człowieku w Afryce uważać na każdym kroku.

Uganda na targu w Entebbe
Uganda na targu w Entebbe © benasek

Uganda Entebbe sprzedaż używanych butów
Uganda Entebbe sprzedaż używanych butów © benasek

Uganda Entebbe na targu
Uganda Entebbe na targu © benasek

Uganda Entebbe ochroniarz przed sklepem
Uganda Entebbe ochroniarz przed sklepem © benasek

Uganda Entebbe warsztat rowerowy
Uganda Entebbe warsztat rowerowy © benasek

Uganda Entebbe krocionóg olbrzymi
Uganda Entebbe krocionóg olbrzymi © benasek

Ten krocionóg był grubości palca. Miałem go za sąsiada przez cztery dni. 

W Ugandzie widziałem jeden raz pojazd z Europy. To kamper z Niemiec. Właśnie wybierał się do Etiopii. Zdążyłem jeszcze chwilę pogadać z kierowcą. Szerokiej drogi po afrykańskich bezdrożach - życzyłem na koniec. 

Uganda ciężarówka z Niemiec
Uganda kamper z Niemiec © benasek

Uganda Entebbe storczyk
Uganda Entebbe storczyk © benasek

Banknoty z Ugandy
Banknoty z Ugandy © benasek

Uganda szympans
Uganda szympans © benasek

W Entebbe byliśmy cztery dni. Po przygodach, jakich doświadczyliśmy w pierwszym tygodniu, pobyt tutaj wydał się nam sielankowy i beztroski. My zaś nie kusiliśmy losu, chociaż przygoda w Afryce czai się na każdym kroku i trzeba po prostu mieć zawsze oczy i uszy szeroko otwarte. Co z tego, że to wiedzieliśmy, jak i tak nie udało się nam uniknąć tych niepokojących sytuacji. W wolnych chwilach wracałem do niedawnych wydarzeń, które z pewnością na długo pozostaną w pamięci. 

Kategoria Uganda