Darmowe narzędzie do tłumaczeń stron internetowych
FreeWebsiteTranslation.com

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi benasek z miasteczka Berlin. Mam przejechane 7896.00 kilometrów w tym 833.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.90 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Archiwum bloga

Radio Kriola
Moje zagadki

Te browarki degustowałem

Beercaps from tasted beers

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2013

Dystans całkowity:224.00 km (w terenie 36.00 km; 16.07%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:74.67 km
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
50.00 km 12.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Cmentarz Żydowski Weissensee

Niedziela, 30 czerwca 2013 · dodano: 02.08.2013 | Komentarze 14

Cmentarz żydowski Weissensee to drugi pod względem wielkości cmentarz żydowski w Europie. Większy jest tylko w Łodzi. Jest w soboty zamknięty. Wybrałem się więc tym razem na wycieczkę w niedzielę.
Ten automat wyda nam dętkę, trzeba wrzucić 6 euro, wybrać rozmiary i po chwili dętka nasza. To informacja, gdyby komuś w Oranienburgu nagle było to potrzebne.

Oranienburg - Automat do wydawania dętek © benasek


W mieście udaje mi się sfotografować parkę szczygłów. To ich premiera na moim blogu. Najprawdopodobniej samiczka nie chciała być sfotografowana, za to samiec się ładnie zaprezentował.


Podoba mi się ten dom


Jadę wzdłuż kanału, obok mostu.



Tu oto wzgórze z poprzedniego wpisu.


Tym razem czasu mam sporo, więc wchodzę na nią, rower zostawiam na dole, przywiązany do słupa. Te wzgórze jest również widoczne z obwodnicy Berlina tzw. Ringu.

Tak wygląda widok z góry.



Żyje tu całkiem spora liczba jaskółek brzegówek, które w norkach mają swoje gniazda.



Żegnam górę, jadę dalej.


Ta budowla czeka jeszcze na moją wizytę. Nawet nie wiem dokładnie co to jest.



Tak niewiele trzeba by szara budka transformatorowa stała się dziełem sztuki.


Po kilku godzinach jestem u bram cmentarza. Tym razem jest otwarty.


Mężczyźni dostają żydowskie nakrycie głowy czyli jarmułkę, więc także i ja założyłem taką czapkę na głowę. Po prostu tradycja żydowska nakazuje, by mężczyźni odwiedzający cmentarz mieli jakiekolwiek nakrycie głowy. Skoro nie miałem żadnego, dostałem jarmułkę. Oprócz tego plan do ręki i można do godz. 17 spacerować po cmentarzu. W przeciwieństwie do na przykład żydowskiego cmentarza w Pradze, gdzie zwiedzanie kosztuje i to wcale niemało, tu jest to za darmo. Po chwili zdaję sobie sprawę, że znajduję się w naprawdę niezwykłym miejscu i opis jest chyba zbędny, gdyż zdjęcia pokażą to lepiej. Jak dla mnie, te miejsce jest jednym z najciekawszych punktów Berlina. Czasem wydawało mi się, że znalazłem się w dżungli, gdzie wśród bujnej roślinności zastałem ruiny jakiegoś wielkiego i tajemniczego miasta.



































































































Powoli dochodziła 17, więc cmentarz zamykano. Myślałem o pochowanych tu ludziach, spotkanych pięknych budowlach - pomnikach i Światłości jaka nas wszystkich po tej drugiej stronie życia czeka.

Ładna piosenka, najpiękniej brzmi od 1:50 przez 11 sekund...
Kategoria Niemcy


Dane wyjazdu:
93.00 km 18.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Wśród buddystów i w klubie polskich nieudaczników

Sobota, 22 czerwca 2013 · dodano: 29.06.2013 | Komentarze 14

Na Frohnau – północnej dzielnicy Berlina jest Dom Buddystów. Dowiedziałem się o nim tydzień temu od antykwariusza Wolfganga Liebchena. To tak blisko ode mnie, że grzechem byłoby nie sprawdzić co i jak. W Hohen Neuendorf jestem ok. 11.30.



Stąd już do buddystów bardzo blisko. Jadę podobnie jak tydzień temu przez dopiero co niedawno nowo odkrytą trasą. Także wspomniane poprzednio rowerowe zapięcie wraz z kluczami nadal czeka na właściciela.



Jestem na miejscu. Róg Edelhofdamm i Enkircher Strasse. Dookoła cisza, z rzadka przejeżdża samochód. Otwieram bramkę, wchodzę na teren.





Rower wciągam na schody, przypinam do poręczy. Dom znajduje się na wzgórzu, do pokonania kilkadziesiąt schodów. Im wyżej, tym bardziej interesująco.









Po chwili ktoś zaczyna się mną interesować. Poznaję Hamida, Irańczyka i Afgańczyka, nie pamiętam imienia, pracują tutaj. Pytam się o buddystów. Hamid wychodzi i za chwilę przychodzi z pierwszym z nich. To Ven Diekwella Seelasumana.



Jest ze Sri Lanki. Całkiem przyjemnie nam się rozmawia. Oprowadza mnie i pokazuje wnętrze świątyni. Opowiada, słucham, pytam. Potem pojawia sie drugi. Mieszkają tu. Buddystów jest oczywiście więcej. Zostawiają mnie samego, mogę chodzić sam, oglądać fotografować. Zdejmuję buty, zakładam kapcie i zwiedzam. Wcześniej pytałem o zgodę na publikowanie fotek na blogu.

Tu buddyści medytują. Niestety, nie mam tego szczęścia i akurat nikogo teraz nie ma.



Dalaj Lama


Biblioteka




Budda na chodniku






Po około godzinie ruszam dalej. Przyznaję, że atmosfera tego miejsca skłania do medytacji. Podoba mi się tu. Wracam do pozostawionego roweru i jadę dalej.

Babka szerokolistna – gdy komar ukłuje i pozostaje bąbel, najlepiej potrzeć skórę jej sokiem. Podobna, babka lancetowata jest jeszcze skuteczniejsza.



Jednak profilaktyka jest jak wiadomo zawsze lepsza niż leczenie. Wrotycz pospolita. Gdy się jej liśćmi wysmaruje skórę, komary nie atakują. Roślina także bardzo pospolita.



Moim drugim celem jest dziś stary żydowski cmentarz.



Wiem, że jest tam bardzo interesująco. Jednak dziś sobota, szabat. Pozostaje mi więc tylko "pocałowanie" klamki i niezbyt zadowolony z takiego stanu rzeczy muszę niestety zrezygnować ze zwiedzania. Może za tydzień znów tu przyjadę. Wracam. Co zrobić z tak miło zaczętym dniem? Słońce wysoko, pogoda jak marzenie.

Nie za dużo tych znaków?



Zaglądam do miejsca, gdzie można za darmo zabrać ksiązki. (Tak, są takie miejsca w tym mieście)



Oranienburger Strasse.



Było tu niedawno kino.



Od czasu do czasu można wejść do środka, jednak dziś zamknięte. Dopiero po chwili orientuję się dlaczego. Po drugiej stronie Włosi urządzili sobie wystawę metaloplastyki. Dowiaduję się od nich, jak piękna jest Warszawa i Szczecin. Dorzucam im swoje typy naszych miast, zapraszam do Poznania i rozglądam się co też mają ciekawego do pokazania.

















Nad wystawą lśni kopuła żydowskiej synagogi.



Będąc na Torstrasse przypomniałem sobie, że niedaleko jest Club Der Polnischen Versager czyli Klub Polskich Nieudaczników. Ostatnio jak byłem, akurat remontowali wnętrze.



Tym razem mam więcej szczęścia. Poznaję Macieja. Zamawiam Tyskie, Maciej opowiada. Klub powstał ponad dziesięć lat temu. Przychodzą tu nie tylko Polacy, a przede wszystkim Niemcy. W dzień można się napić, wieczorem odbywają się tu koncerty. Wnętrze ma klimat i jest bardzo charakterystyczne. Wiszą obrazy Wioli Stankiewicz. Będę tu częściej wpadał.





Klub przyjął programowo w urządzeniu i nazwie kierunek zwrócony przeciw kulturze sukcesu. Zamiast tego prezentuje się niepowodzenie pod wszelkimi aspektami jako cel, do którego warto dążyć. „W polszczyźnie nieudacznik to ktoś, który niczego nie potrafi, ale – pozytywnie – też ktoś, kto nie spoczywa na laurach”.
Program klubu obejmuje literaturę, wystawiennictwo, projekcje polskich, estońskich i czeskich filmów oraz koncerty. Tyle Wikipedia mówi na ten temat.










Maciejowi dziękuję i wracam. Po drodze, już na obrzeżach miasta poznaję wzgórze, które kiedyś obserwowałem ze wzgórza Humboldheim. We wpisie z Djablicą i Flashem na przedostatnim zdjęciu je dobrze widać. Spróbować się tam przejechać czy może innym razem? Jadę. Nie jestem przygotowany na jej zdobywanie więc trochę ryzykuję, jednak jest jeszcze wcześnie. Brandenburgia to w przeważającej częsci płaski teren. Tak więc nawet taki mały pagórek dla kogoś, kto lubi góry cieszy.
Tak wygląda z daleka.



Tak z bliska



To Muhlenberg ma tylko 61 m wysokości, choć wydaje się być wyżej. Jadę wąską ścieżką przez wertepy, pola i łąki.





Dojeżdżam w końcu do podnóża górki. Spotykam kobietę.
Proszę pani, można na tą górę wejść?
Można, ale musi pan znaleźć dziurę w płocie, bo tu zagrodzone jak widać.
Dopiero teraz zauważam, że faktycznie, płot jest, każdy widzi.
Z rowerem da się?
Z rowerem to nie bardzo...
No to podziękowałem i zrezygnowałem z podjazdu. Wrażeń na dziś starczy. Dopiero potem w domu sprawdziłem. Na górkę da się wjechać, tylko z innej strony. Kiedyś więc spróbuje. Teraz przez las.



Bez większych przeszkód.



Okna na tym domku są także namalowane.



Wśród treli małych śpiewaków.



Wracam do domu. Dzień obfitował w znacznie wiecej wrażeń. Sfotografowałem m.in. nieznane obiekty na niebie, które nie wiadomo, do czego sklasyfikować, jednak wszystkiego pokazać się nie da. Fotek i tak dość dzisiaj. Może następnym razem...
Kategoria Niemcy


Dane wyjazdu:
81.00 km 6.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

"Polowanie" na króliki

Sobota, 15 czerwca 2013 · dodano: 16.06.2013 | Komentarze 11

"Polowanie" na króliki

W Berlinie jest wiele miejsc, gdzie na trawnikach, w parkach czy innych miejscach żyją króliki. Jednym z nich jest mały skwer, pośród ruchliwych ulic w centrum miasta. Postanowiłem się tam przejechać i "zapolować" z aparatem w ręku na te zwierzęta. Zawsze w takich sytuacjach liczę na to, że uda mi się spotkać po drodze coś ciekawego.
W Oranienburgu odbywa się dzisiaj święto portowe. Przez chwilę obserwuję zmagania wioślarzy.

Oranienburg Zawody łodzi na kanale © benasek


Jadę dalej, ludzi pełno, muzyka, stragany, jest wesoło. Graffiti łapię w obiektyw.
Oranienburg - graffiti na budce przekaźnikowej © benasek


Tu właśnie widać jak wyglądała produkcja trabantów.
Jak się rodzą trabanty © benasek

Jak głosi jedna z legend, odbywało się to także w zwykłych domach, właściwie "wykluwały" się z nich. Na fotce widać trzy nowe dopiero co wytworzone egzemplarze, gotowe do jazdy. Czwarty się "wykluwa". Trwa to czasem nawet jeden dzień.
Jadę dalej, "na Berlin". Ten jak wiadomo, najlepiej zwiedza się na rowerze.
Berlin on bike © benasek


Jak nie powinno się zapinać roweru.
Efekty złego zamykania roweru © benasek

Podobnie tu...
Efekty złego zamykania roweru © benasek

Trafiam na święto różnych orientacji.
Berlin Lesbisch Schwulen Stadt Fest © benasek


Berlin Lesbisch Schwulen Stadt Fest © benasek


Mam dylemat, gdzie tu facet, gdzie kobieta...
Berlin Lesbisch Schwulen Stadt Fest © benasek


Berlin Lesbisch Schwulen Stadt Fest © benasek


Berlin Lesbisch Schwulen Stadt Fest © benasek


Żadnych protestów, burd i podobnego typu zachowań...

Tu nie wjeżdżam, chociaż znak mi się podoba.
Zakaz jazdy rowerom © benasek


Dojeżdżam do wspomnianego na początku miejsca. Znajduje się ono w okolicy Bundesallee i Spichernstrasse, nad stacją U-Bahnu o tej samej nazwie.

Skwer Spichernstrasse Bundesallee Berlin Skwer © benasek


Berlin skwer w okolicy Bundesallee i Spichernstrasse © benasek


Na skwerku o powierzchni ok 400m2 można spotkać te zwierzęta, ktoś obliczył, że jest ich tu około 60. Za nic mają sobie spory ruch aut, przechodniów i drgania spowodowane przejeżdżającym kilka metrów niżej U-Bahnem. Z drugiej strony, gdzie im będzie lepiej? Nie ma przecież ich naturalnych wrogów lisów, psy są zazwyczaj na uwięzi, a ludzie co najwyżej zrobią fotkę i powędrują dalej. Zresztą potworzyły sobie norki i w razie niebezpieczeństwa tam się chowają.

Berlin okolice Bundesallee i Spichernstrasse - króliki © benasek


Gdzie jest królik każdy widzi...

Berlin Bundesallee i królik na trawniku © benasek


Berlin skwer przy Bundesallee i królik © benasek


Berlin skwer przy Bundesallee i królik © benasek


Zwierzęta te są pozostałością ich wielkiej populacji, jaka powstała w czasie kiedy w Berlinie istniał mur. Pomiędzy jego dwiema częściami mogły się rozmnażać bez przeszkód. Gdy mur upadł, króliki rozpierzchły się na wolność. Można je teraz spotkać w wielu miejscach miasta. Dziwne, czemu jeszcze nie stały się jednym z symboli Berlina... Króliki w Berlinie to bardzo ciekawa historia, kto nie ma ich jeszcze dosyć, może obejrzeć film z 2009 roku. Warto obejrzeć.
.
<object width="100%" height="450"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/DCTIAUUtPRE"> </object>

Czytała Krystyna Czubówna.

Zostawiam króliki i wracam.

Berlin okolice dworca zoo © benasek


Berlin riksza w okolicy dworca Zoo © benasek


Statek wycieczkowy na kanale w Tiergarten, jeśli ktoś się tu rozpoznaje, proszę dać znać, wyślę zdjęcie...

Berlin, statek wycieczkowy na kanale w Tiergarten © benasek


W Berlinie historia jest na wyciągnięcie ręki. Przy ulicy Levetzowstrasse 7 stoi pomnik upamiętniający tragiczne losy wywożonych Żydów do obozów koncentracyjnych.

Pomnik poświęcony Żydom wywiezionych do obozów koncetracyjnych podczas II wojny światowej © benasek


Opiywać go nie trzeba, bo wszystko widać. Wiele takich miejsc w Niemczech.

Spacerując po miastach można zauważyć na chodniku takie oto "kamienie", te akurat pochodzą z Oranienburga.

Kamienie upamiętniające nazwiska Żydów mieszkających w tej okolicy i wywiezionych do obozu koncentracyjnego podczas II wojny swiatowej © benasek


Oto kamienica przy Perlenberger 29. Ktoś najwidoczniej lubi aniołki.

Berlin Perlenberger 29, kamienica z aniołkami © benasek


Berlin - Anioły na kamienicy przy Perleberger Strasse © benasek


Ciekawe tylko, dlaczego nie są białe... Może to upadłe anioły i właśnie za chwilę zamienią się w diabły. Swoją drogą jak ktoś ma trochę samozaparcia, niech znajdzie tą kamienicę na google i przekona się jak ta kamienica wyglądała kilka lat temu. Prawda, że ogromna różnica?

Lehrter Strasse. Wkraczam na chwilę w inny świat.

Berlin - miejsce ze starociami © benasek


Berlin Lehrter Strasse - Sklep z antykami © benasek


Wszędzie wokół stoją, wiszą, leżą starocie. Wchodzę na podwórze, odnoszę wrażenie, ze nie ma nikogo i całego tego gospodarstwa pilnuje trójkolorowy kot.

Berlin trójkolorowy kot © benasek


Wchodzę do wnętrza, a tu podobnie.

Berlin antykwariat ze starymi elementami do budownictwa © benasek


Berlin antykwariat ze starymi elementami do budownictwa © benasek


Berlin antykwariat ze starymi elementami do budownictwa © benasek


Poznaję Wolfganga, gościa, który się tym zajmuje, rozmawiamy przez chwilę. Gdy go poinformowałem, że interesują mnie ciekawe i mało znane miejsca w Berlinie, proponuje, bym odwiedził świątynię buddystów na Frohnau. Podobno tam można się poczuć jak w zupełnie innym świecie. Frohnau to dzielnica po drodze do Oranienburga. Mam więc kolejny pomysł na jedną z następnych moich wycieczek.

W Hochen Neuendorf rozwalił mnie gość targający sofę na wózku.

Transport wersalki na wózku © benasek


Transport wersalki na wózku © benasek


W mieście robię sobie przerwę, kebab, Berliner Pilsener i od razu lepiej.

Kolejne dziś interesujące kamienice.

Kamienica w hochen neuendorf © benasek


Hochen Neuendorf - Dom z bluszczem © benasek


Czy ktoś zgubił zapięcie do roweru? Razem z kluczami do odebrania na trasie Hochen Neuendorf – Oranienburg.

Czy ktoś zgubił zapięcie do roweru © benasek


Lasy i bagna w okolicy Hochen Neuendorf © benasek


Fajnie tu... Gdyby jeszcze nie te komary...

Papuga na rowerze © benasek


Do domu już tylko 5 km...
Kategoria Niemcy