Darmowe narzędzie do tłumaczeń stron internetowych
FreeWebsiteTranslation.com

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi benasek z miasteczka Berlin. Mam przejechane 7896.00 kilometrów w tym 833.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.90 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Archiwum bloga

Radio Kriola
Moje zagadki

Te browarki degustowałem

Beercaps from tasted beers

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2008

Dystans całkowity:321.00 km (w terenie 76.00 km; 23.68%)
Czas w ruchu:18:50
Średnia prędkość:17.04 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:64.20 km i 3h 46m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
78.00 km 56.00 km teren
04:50 h 16.14 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Drewniane koscioly wokol Puszczy

Środa, 27 sierpnia 2008 · dodano: 27.08.2008 | Komentarze 12

Drewniane koscioly wokol Puszczy Zielonki

Budze sie, wstaje i co widze? Widok z okna wprost na las i jezioro.

Slysze ptasie radio, no tak przeciez jestem w stanicy we Wronczynie w ok. Puszczy Zielonki. Dzis wybieramy sie z Piotrem po okolicy szlakiem drewnianych kosciolow. Jest to nowy szlak, ukazujacy piekno drewnianych kosciolow ktorych w okolicy jest 12. Kto blizej zainteresowany, polecam www.koscioly-drewniane.info Dla tych co mieszkaja w okolicy Poznania czy Gniezna to swietny pomysl na calodniowa wycieczke. Najpierw jemy w barze w stanicy pozywne sniadanie. Wyjezdzamy, jaszczurka zwinka zyczy nam szerokiej drogi:

Oto pierwszy kosciol w Weglewie:

Niestety zamkniety, wiec po zrobieniu paru fotek jedziemy dalej. W okolicach jeziora Lednickiego spotykamy takiego oto rycerza:

Nie zdazylem sie jej porzadnie przyjrzec, gdy wychodzi starszy pan z pobliskiego domu. Jak sie okazuje, to jego dzielo. Nazywa sie Julian Boss-Goslawski i jest znanym poznanskim artysta rzezbiarzem nazywanym Krolem Zelaza. To on po raz pierwszy wprowadzil elementy kuto-spawane do rzezby. Stoja one w calej okolicy, m.in. na Ostrowie Lednickim - wyspie kolebce panstwa Polskiego. Tu wlasnie Piotr rozmawia z mistrzem:

Artysta pokazuje nam swoj dorobek na zdjeciach. Rozmawiamy, zadajemy mnostwo pytan i po chwili zegnamy sympatycznego pana. Zyczymy mu wszystkiego najlepszego. Potem, juz w domu dowiaduje sie wiecej z internetu na jego temat. To jest wlasnie czlowiek z pasja. Jedziemy dalej. Mijamy wiatrak w Rybitwach:

Dobrze zachowana chlopska chate:

Potem dojezdzamy do znanej "Bramy - Ryby" To prawodopodobnie tu Mieszko I przyjal chrzest w 966 roku.

- Piotr, jedziemy, bo jak na razie to widzielismy tylko jeden kosciol - zauwazam.
Ale zamiast kosciola widzimy w lesie pusta harcerska stanice "Orle Gniazdo":

- Przejezdzalem tu latem 3 razy i zawsze byl pustostan - powiada Piotr.
- Takie to dzisiejsze harcerstwo - powiadam i dodaję: Przyjedz tu zima, pewnie bedzie ich pelno...
Dojezdzamy wreszcie do drewnianego kosciolka w Slawnie:

Potem sa Lagiewniki:

Jablkowo:

Raczkowo:

Rejowiec:

Po drodze robimy sobie krotka przerwe. Za Skokami spotykamy rowerzyste - pana Jana z Gdanska. Dzielny siedemdziesieciolatek przemierza samotnie na rowerze dystans ze Szklarskiej Poreby do Gdanska. Dzis Wagrowiec, jutro Tuchola, pojutrze Koscierzyna. Oj niejeden mlodzian moglby pozazdroscic kondycji. Uzupelniamy w przydroznym barze plyny, siedzimy, rozmawiamy. Pan Jan opowiada gdzie juz byl, co widzial, wlasciwie objechal caly kraj na rowerze. Po chwili zyczymy panu Janowi szerokosci i wyruszamy do Wronczyna, gdzie juz czekaja na nas golonki serwowane w stanicy. Smakuja jak nigdy...
Ja uzmyslawiam sobie, ze jeszcze tylu kosciolow w ciagu jednego dnia nie odwiedzilem...


Dane wyjazdu:
19.00 km 4.00 km teren
01:10 h 16.29 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Pierwsza od dluzszego czasu wycieczka

Czwartek, 21 sierpnia 2008 · dodano: 21.08.2008 | Komentarze 2

Pierwsza od dluzszego czasu wycieczka po kraju. Razem z Piotrem wybralem sie do Skansenu Miniatur w Pobiedziskach kolo Poznania. Wyjazd ze stanicy we Wronczynie www.stanica-wronczyn.pl Polecam, bo dobre zarcie i sympatyczna atmosfera. Jak ktos lubi kontakt z natura, spokoj i relaks, nie moze trafic lepiej. Za rok przyjezdzam na dluzej.
W skansenie kupujemy bilety po 5 zl i ogladamy najbardziej znane zabytki Wielkopolski. Oto niektore z nich:
Palac w Rogalinie:

Grod w Biskupinie:

Katedra w Gnieznie:

Kosciol w Kruszwicy:

Katedra w Poznaniu:


Jeden z drewnianych kosciolow, jakich sporo w okolicy. Ten znajduje sie we Wierzenicy:

Opuszczamy skansen. Przyznajemy ze pomysl fajny na przyciagniecie turystow, chociaz widac ze niektore budowle nadszarpnal juz zabek czasu.

Jutro dluzszy wypad, zwiedzamy drewniane koscioly wokol Puszczy Zielonki.



Dane wyjazdu:
63.00 km 0.00 km teren
03:20 h 18.90 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Samsø dzien 3

Niedziela, 10 sierpnia 2008 · dodano: 10.08.2008 | Komentarze 3

Samsø dzien trzeci

W nocy lalo, i to porzadnie. Na szczescie namiot wytrzymal ulewe. Wstalem, place za jedna noc na kempingu (ok 42 zl) i ruszam w droge powrotna. Wiatr w pysk i troche zimnawo jak na sierpien. Jem sniadanie: bulki + jogurt. Na promie zjem nastepne, teraz nie ma za bardzo czasu.

Na drodze prawie pusto, z prawej strony kormoran:

Za chwile startuje i juz go nie ma:

Po drodze mijam wiatrak:

Do Sælvig, skad odplywa prom jest tylko 6 km, wiec po 20 minutach jestem na miejscu. Na pozegnanie pojawia sie pasikonik:

- Jeszcze cie tu kiedys odwiedze, pomyslalem na koniec. Na placu portowym grupka rowerzystow. Prom o 10.35 wiec sporo czasu. Zjawiaja sie auta, motory, piesi.

Temu wszystkiemu przygladaja sie z jaskolki (oknowki dla precyzji):

Prom tym razem przybywa punktualnie:

Czy my sie tu wszyscy zmiescimy?

Na szczescie nikt nie zostaje na placu. Rowery, jeden przy drugim zostaja razem z samochodami. Kurs trwa godzine 15 min. Jutlandia wita mnie wiatrem z ktorym zmagam sie przez dalsza czesc drogi.
Jesli ktos zgubil klucze, to wisza 1 km przed Odder, ktos je tu powiesil na drzewie:

Niedaleko Skanderborga mijam stojacy przy drodze rower. Dwa dni temu takze tu stal jak jechalem do Hov. Niewiadomo od kiedy. Pozostaje zagadka jak dlugo bedzie tu tkwil.

Po drodze nie spotykam juz wiecej niespodzianek, nie liczac niezyjacej wiewiorki. Biedaczka musiala zostac uderzona przez auto. Za chwile rogatki miasta.

Jestem w domu.


Dane wyjazdu:
96.00 km 16.00 km teren
05:35 h 17.19 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Samsø - dzien 2

Poniedziałek, 4 sierpnia 2008 · dodano: 05.08.2008 | Komentarze 9

Samsø - dzien 2


Rano budze sie ok 7.30. Rozgladam sie i pytam: gdzie ja wlasciwe jestem... No tak - Samsø - Sælvig - kemping. Biore jakiegos T-shirta zastepujacego mi recznik. To jedna ale nie jedyna z pozycji, ktorej zapomnialem zabrac. Najpierw ide sie umyc, nastepnie melduje swoje przybycie w recepcji. Na cale szczescie nie musze placic za 2 noce tylko za 1.
- Tak, jestem do jutra, mowie i przy okazji zauwazam ze w moim imieniu brakuje jednej literki. Po chwili sympatyczna pani poprawia.
Potem sklep, jakiez zarcie i wskakuje na rower. Czuje smak wolnosci. Zaczynam zwiedzac wyspe. Po drodze mijam kilka aut z Polski. Samsø jest miejscem niezwyklym. Na ladzie o dlugosci ok. 26, szerokosci 7 km mieszka ok. 4 tys mieszkancow. Slynie z tego, ze w ogole do energii nie potrzebuje paliw organicznych. Sa tu tylko wiatraki i elektrownie sloneczne. Wlasnie mijam jedna po drodze:

Kiedy to u nas takie beda? W zimniejszej Danii juz sa od dawna, a w Ojczyznie dyskusje na temat energii i nic z tego nie wychodzi. Bo to, bo tamto, wielu "madrych" do za przeproszeniem gadania, pierdzenia w stolki i brania kasy... Jade najpierw na polnoc do Nordby. Po drodze mijam stare chaty. Jest ich tutaj duzo i trudno przy kazdej sie zatrzymywac i fotografowac:

Jest to prawdziwa okazja dla tych co lubia takie zabytki. Za chwile wjezdzam do Nordby i wydaje mi sie jakbym znalazl sie w nowej rzeczywistosci. Zupelnie inny swiat:



Cale miasto jest jakby zywym skansenem, gdzie toczy sie normalne zycie. Jestem zaskoczony, takich miast z pewnoscia na swiecie nie ma za duzo. Jest tu mnostwo pieknych uliczek, pelno kwiatow, wszedzie kolorowo... Zwiedzam co sie da, robie fotki i jade na polnoc. Zal wyjezdzac. Chce dotrzec na sam koniec wyspy ok 10 km stad. Mijam po drodze rodziny z dziecmi, troche pieszych. Krajobraz na samej polnocy wyglada tak:

W oddali ledwo widac Jutlandie. Wracam, teraz jade na poludnie. Stad tylko ok 25 km. Mijam galerie Pauli Viitanen. Wlasnie przyjezdza i otwiera mi drzwi. To finska artystka, przybyla do Danii ok 30 lat temu. Teraz tu mieszka i tworzy. Jej dziela to przede wszystkim dziwne czlekopodobne ptaki, a raczej ptaszyska. Gdy sie pytam co to za stworzenia, odpowiada ze "plci meskiej". Nie pytam dlaczego, chociaz wydaje mi sie ze np. ten przed galeria jest raczej plci zenskiej... Wiem tylko ze jeszcze tu musze kiedys wrocic, po jednego z nich...


Rozmawiam chwile z Paula, podoba mi sie to co tworzy, moze dlatego ze lubie ptaki? Po chwili wsiadam i jade dalej. Znow wiatraki, chaty...


Trafiam na zbiorowisko rzezb:

Szczegolnie rzuca sie w oczy ogromna zaba:

W ogole na tej wyspie spotykam mnostwo najprzerozniejszych zab: drewnianych, z kamienia, szkla, pluszowych i pies wie jakich. Gdybym np. chcial je wszystkie kupic, stracilbym majatek, a mowi sie, ze zaby przynosza wlasnie fortune!
No prosze, jaki ladny krzaczek sobie rosnie! Od samego patrzenia weselej:

Wyspe objezdzam dookola, wracam na polnoc w okolice, gdzie znajduje sie rezerwat dzikiego ptactwa. Do 15 lipca ze wzgledu na leg, wstep jest tu wzbroniony. Mamy jednak juz sierpien wiec wchodze:

Od tego momentu wracam. Nie zrobilem imponujacej ilosci km, ale widzialem bardzo duzo. Na kempingu biore znow T-shirt zastepujacy recznik i zmywam woda kurz z calego dnia. Morze nadal szumi... Zasypiam. Fajnie... jutro dzien 3 - powrot.


Dane wyjazdu:
65.00 km 0.00 km teren
03:55 h 16.60 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Karup - Ikast, Skanderborg

Niedziela, 3 sierpnia 2008 · dodano: 03.08.2008 | Komentarze 3

Karup - Ikast, Skanderborg - Odder - Hov

Wycieczka na Samsø - dzien 1

Po pracy pakuje manele do rowerowych sakw i wyjezdzam na caly weekend, byle jak najdalej od domu. Tym razem celem jest Samsø - wyspa oddalona o ok 17 km na wschod od wybrzeza Jutlandii. Zabieram namiot, spiwor, i mase innych bardziej lub mniej potrzebnych rzeczy. Pozniej okazuje sie, ze i tak nie zabralem wszystkiego co trzeba. Bede musial zaczac zapisywac co brac i z kartka sie pakowac.
Po drodze nic szczegolnego. Nie wjezdzam do centrum Skanderborga, chce zdazyc na prom z Hov, skad dostane sie na wyspe. Zostawiam wiec miasto i jade dalej:

Za miastem rzucam okiem na rzezbe wielkiej glowy z korzenia. Mial byc tego caly park, a okazuje sie tylko jedna rzezba:

Fotografuje to dzielo i jade dalej. W Odder znow sztuka na ulicy. Moze ktos poznaje tu swoja twarz?

Za miastem jak zwykle typowe dunskie pejzaze, tzn chalupy i wiatraki:


Do Hov zajezdzam ok 20.30. Prom dopiero o 21.35, wiec mam jeszcze sporo czasu. Dowiaduje sie, ze prom sie spozni, i to cala godzine. Gdy w koncu przyplywa, wjezdzam na jego poklad z mieszanym uczuciem. Jest dosc duzy, ale w 3/4 pusty. Kilkanascie aut osobowych, pare ciezarowek i piesi. Jeden na rowerku czyli ja. Po godzinie rejsu wita mnie Samsø. Jest juz ciemno, prawie nic nie widac. 6 km dalej jest kemping. Na szczescie mam dobre swiatlo, chyba w tych ciemnosciach trafie... Byle tam dojechac, rozbic namiot i sie polozyc. Po kilkudziesieciu minutach tak wlasnie bylo... Do morza tylko 30 m wiec zasypialem slyszac szum fal... Jutro dzien drugi - zwiedzanie wyspy.