Darmowe narzędzie do tłumaczeń stron internetowych
FreeWebsiteTranslation.com

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi benasek z miasteczka Berlin. Mam przejechane 7896.00 kilometrów w tym 833.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.90 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Archiwum bloga

Radio Kriola
Moje zagadki

Te browarki degustowałem

Beercaps from tasted beers

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:183.00 km (w terenie 11.00 km; 6.01%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:61.00 km
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
21.00 km 3.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Oranienburg

Czwartek, 26 kwietnia 2012 · dodano: 28.04.2012 | Komentarze 15

Miał być inny wpis. Tydzień temu odwiedziłem na rowerze niesamowite miejsce, gdzie mimo, że było mnóstwo domów i mieszkań, nie spotkałem ani jednej osoby. Byłem w wymarłym mieście – osiedlu. Relację z tego zdam innym razem. Dziś więc trochę o Oranienburgu.
Oranienburg leży 35 km od centrum Berlina. Nie będę się jednak rozpisywał o znanym pałacu, holenderskiej księżniczce Oranie której okolica z licznymi kanałami i krajobrazem przypominała jej ojczyznę i że to miasto kiedyś nazywało się Botzow czyli po polsku Boczów. Wystarczy zajrzeć do jakiegokolwiek przewodnika, gdzie od wszelkich informacji na ten temat aż się roi. Dlatego wolałem się przejechać by obejrzeć to co w książkach raczej trudno znaleźć. Miasto jest z pewnością pod kilkoma względami niezwykłe. Mówi się, że podobno wręcz „siedzi” na niewypałach. W wielu miejscach w mieście widzi się tabliczki informujące o tym, że wejście, a tym bardziej szukanie czegoś w ziemi jest niebezpieczne dla życia. To też dlatego na wielu odcinkach ulic, pomimo bardzo dobrej nawierzchni, jeździ sie z maksymalną prędkością 30 km/h. Zapomnij człowieku, byś tu chciał sam cokolwiek kopać. Masz ochotę poszerzyć własny dom, myślisz o postawieniu tu czegoś, najpierw wchodzi ekipa i dokładnie wszystko w ziemi sprawdza... Ceregieli od liku. Od ostatniej wojny minęło prawie 70 lat!
Oranienburg drzewa z tabliczką ostrzegającą © benasek

Oranienburg tabliczki ostrzegające przed niewypałami © benasek

Kiedyś stacjonowały tu wojska radzieckie, i one także zostawiły miastu prezenty, niekoniecznie takie, jakie okolica by sobie życzyła.
Przejeżdżam obok zabytkowego cmentarza żydowskiego.
Oranienburg - stary cmentarz żydowski © benasek

Oranienburg - stary cmentarz żydowski © benasek

Oranienburg - stary cmentarz żydowski © benasek

Potem obok następnego cmentarza.
Oranienburg cmentarz © benasek

Na którym spotykam kilka takich konewkowych wystaw.
Oranienburg - konewki wiszące na płocie cmentarza © benasek

Oranienburg konewki na locie © benasek

Wyjeżdżam na obrzeża miasta, w okolice gdzie mnie jeszcze nigdy nie było. Dopiero w domu dowiaduję się, że kiedyś była tu radziecka baza wojsk lotniczych.
Pozostałości po minionych czasach © benasek

Przede mną ogromna hala, myślę, że nie jeden samolot pasażerski spokojnie mógłby się tu schować.
Oranienburg - hangar, pozostałość po wojskach radzieckich © benasek

Wokół pusto i jakoś ponuro. Jednak to nic w porównaniu z klimatem jaki zastałem wewnątrz tej ogromnej budowli. Nikogo nie widzę, a mam wrażenie jakbym tu sam nie był... Oprócz chłodu i wszechobecnego bałaganu, wiatr wygrywa gdzieś w górnych partiach budowli taki dźwięk, że naprawdę czuję się nieswojo...
Oranienburg hangar - pozostałość po bazie wojskowej. © benasek

Oranienburg stary hangar © benasek

Najprawdopodobniej tony o niskiej częstotliwości jakie wywołuje wiatr powoduje taki nastrój, tłumaczę to sobie i rozglądałem się dookoła.
Oranienburg stary hangar © benasek

Tutaj jednak rzeczywiście podnoszę sobie ciśnienie zaglądając do tej dziury. Gdy się do niej zbliżam, zauważam wewnątrz jakiś ruch, tak jakby był tam ktoś... Czuję jak mi się włosy jeżą na skórze jak u kota na ogonie...
Oranienburg stary hangar © benasek

Dopiero po chwili orientuję się, że to mój własny cień... Wewnatrz oczywiście nikogo nie ma. No tak, jeszcze brakuje, bym się własnego cienia bał... Co za sytuacja!
Śmieszne ale prawdziwe. Prawdopodobnie nastrój jaki panował w hali spotęgował to wszystko i tak wyszło jak wyszło.
Jednak po kilku minutach okazuje się, że w tej hali nie byłem sam. Przez cały czas mojego pobytu obserwowało mnie pewne stworzenie, (jakie?) które udało mi się na jednej z fotek uchwycić. Jest jednak ledwo widoczne. Po chwili już go nie ma.
Opuszczam te raczej mało przyjazne otoczenie.
Oranienburg stary bunkier © benasek

Wracam do miasta, gdzie przez centrum gonie do domu.
Oranienburg obrazki na płocie © benasek

Oranienburg sztuka na ścianach domów © benasek

Oranienburg Bötzower Platz © benasek

Oranienburg Bernauer Straße © benasek

Starczy na dziś emocji...
Kategoria Niemcy


Dane wyjazdu:
80.00 km 4.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Przy mongolskim piwie o Jah Rose.

Wtorek, 17 kwietnia 2012 · dodano: 19.04.2012 | Komentarze 13

Ostatnio w weekend wycieczka nie doszła do skutku. Z początku nic nie wskazywało, że ją tak szybko zakończę. Na 30 kilometrze pękła jednak pewna śruba, która praktycznie uniemożliwiła mi dalszą jazdę... Rower dobrej firmy, (tak mi się przynajmniej wydawało) jechałem spokojnie ulicą, a tu nagle traaach i po śrubie. Dobrze, że się nie potłukłem. Świadkiem był Tarsjusz, wesoły koleś, który właśnie przyjechał, by mu Berlin na rowerku pokazać... No i pokazałem – siebie, jak zdziwiony staję, oceniam co sie stało a potem pakuję rower do S Bahnu... Na szczęście była niedaleko stacja. Nawet nie chcę myśleć, co to by było gdybym akurat znalazł się na środku Islandii albo na jakims akermańskim stepie... Zimny Berliner Pilsner czeka na tego, gdyby ktoś przypadkiem zgadł, co za śruba popełniła samobójstwo... Żeby było śmieszniej, dodam, że gdy wracałem, prawie identyczną śrubę znalazłem na ulicy przed domem i rower w 5 minut naprawiłem. Jednak resztę dnia spędziliśmy ganiając po mieście kolejkami. Na rower było juz za późno.
Gadu – gadu, to było w zeszłym tygodniu. Właśnie teraz na znanym kanale płynie sobie Krystyna - barka ze Szczecina. Jakoś ostatnio tak się składa, że towarzyszą mi szczecińskie akcenty...
Barka Krystyna ze Szczecina na kanale w Oranienburgu © benasek

W Berlinie przejeżdżam koło zagrody Pinke-Panke. To trochę nietypowy plac zabaw, w którym dzieciaki oprócz zabawy maja również kontakt ze zwierzętami. W ogóle mógłby to być oddzielny temat na wycieczkę, może kiedyś do niego wrócę bo warto to zobaczyć.
Zagroda wiejska Pinke-Panke w okolicy Berlin Pankow © benasek

Gdy widzę ciekawsze graffity, staję i fotografuję... Już tak mam po prostu.
Berlin graffiti w centrum miasta © benasek

To akurat lubię, tak między zakorkowanymi pojazdami kręcić, gdy one stoją...
Berlin Karl-Marx Allee © benasek

Tutaj, konkretnie na Karl-Marx Allee 56 znajduje się jeden ze znanych sklepów z piwem w Berlinie. Wiadomo, że Niemcy lubią piwo, ale ilość znajdujących sie tu rodzajów piwa może naprawdę zaskoczyć.
Berlin Karl-marx Allee 56 Sklep Bierspezialitäten © benasek

O ilości i różnorodności piwa nie piszę, bo to widać, a jest to i tak tylko część. Sympatyczna załoga sklepu, szef mówiący po polsku i ogromny wybór słomkowego trunku to cechy tego miejsca. Oczywiście, nie brakuje i piw z Polski. Wybieram skromnie 6 piwek i po krótkiej pogawędce z jednym z pracowników gonię dalej. Szefa akurat nie było. Jedynym minusem tego przybytku, to fakt, ze rarytasy jakie mnie interesują są troche drogie. Za zamorskie piwko 0,3 l z Afryki czy Ameryki Południowej trzeba niestety wyskubac 3-4 euro.
Berlin Karls-Marx Alle 56 Sklep Bier Spetialitäten © benasek

Berlin Karlsmarx Allee 56 Bierspetialitäten © benasek

Dzwonię przy okazji do znajomego entuzjasty browarów z Białegostoku. Ma oryginalne hobby, degustuje piwa z całego świata, a do tego robi piwom fotki.
- Adam, jest Brahma i Skol z Brazylii
- Mam
- Presidente z Dominikany
- Też mam.
- Etiopię, Egipt i Nigerię też?
Niestety, ale próbował i te, podobnie jak Laos, Kambodżę, i Honduras i wiele innych. Nie widząc piw, przez słuchawkę opisywał mi jak wyglądają etykiety, co na nich jest i ile maja %. Żuchwa mi opadała co chwilę, bo odpowiadał, jakby tu ze mna był. Tym razem nic mu do kolekcji nie dokupiłem. Efekt jego działań można obejrzeć tutaj. Poniekąd to się wcale temu nie dziwię. Adam jest specjalistą od zagranicznych piw na jednym ze znanych birofilskich portali. Gdyby ktoś miał ochote wspomóc jego kolekcję to informuje, że prawdopodobnie nie pił jeszcze piw z Lesotho i Mozambiku.
Po przejechaniu kilku kilometrów znów zaglądam do YAAM u gdzie jak zwykle panuje specyficzna atmosfera połączona z afrokaraibskimi rytmami.
Berlin Klub YAAM © benasek

Berlin Klub YAAM © benasek

W drodze powrotnej poznaję Jah Rose jamajskiego wykonawcę odmiany reggae – dancehall. Właśnie zbałamucił mnie na jedną płytkę i przy okazji obiecał, że jak będę na Jamajce, pokaże mi to i owo...
- Jah, to brzmi zachęcająco. Pamiętaj, jak tylko uzbieram na lot, melduje się na Twojej wyspie.
- You're welcome my friend – dodał Jah.
Gdy mu opowiedziałem, że kiedyś podobnie poznałem Mikey Dread'a – jamajską gwiazdę roots reggae, jest wniebowzięty. Mikey Dread był kiedyś w Polsce, w Gorzowie. Została mi po nim własnoręcznie dedykowana płyta... Zmarł w 2008 roku.
Jah Rose (po lewo) ze swoim kolegą:
Jah Rose ze swoim kolegą w Berlinie © benasek

W towarzystwie Jah Rose i jego kolegi © benasek

Jak ktos lubi dancehall reggae, proszę bardzo, właśnie Jah Rose tak się prezentuje:
Kategoria Niemcy


Dane wyjazdu:
82.00 km 4.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Cztery Pory Roku...

Sobota, 7 kwietnia 2012 · dodano: 08.04.2012 | Komentarze 17

Dopiero o 12 zdecydowałem, że jednak dziś gdzieś się wybiorę... gdzieś, znaczy najczęściej na południe, czyli do Berlina. Tak późno, bo za oknem widać było Vivaldiego, z jego „Czterema Porami Roku“. W końcu gdy zobaczyłem wychodzące słońce zza chmur, wytargałem rower, przykazałem kotom, by zbytnio nie wariowały i pojechałem...
W Hohen Neuendorf zastała mnie zima:

Neuen Hohendorf i świeży śnieg © benasek


Na Frohnau była poprawka:

Berlin Frohnau powrót zimy w kwietniu © benasek


Ta poprawka była na tyle poważna, że zacząłem się zastanawiać, czy nie zorganizować sobie w tym miejscu półmetka wycieczki i zarządzić powrót...

Achtung Schule © benasek


Jestem w okolicy dworca Bornholmer Straße, w oddali historyczny most, przez który w 1989 roku obywatele DDR po raz pierwszy mogli legalnie przejść do Berlina Zachodniego.

Okolice dworca Bornholmerstraße © benasek


W niewielkiej odległości od tego dworca rozpościera się Park Humboldthain, a w nim to co pozostało po wieży przeciwlotniczej Flakturm z czasów II wojny światowej. Takie budowle są tylko w Berlinie, Hamburgu i Wiedniu. W Berlinie było ich trzy, zostało pół kompleksu z jednej ocalałej. To na tych wieżach stały działa, służące do obrony przed nalotami alianckimi.

Wieża przeciwlotnicza w Berlinie z czasów II wojny światowej © benasek


Można je zwiedzić z zewnątrz i wewnątrz. Dziś decyduję się tylko na pobieżne obejrzenie. Można tam wjechać rowerem albo przejść się na piechotę. Wewnątrz były schrony dla około 30 000 ludzi.

Wjazd na wieżę w parku Humboldtain © benasek


Im się wyżej wjeżdża, tym więcej widać... Tu akurat część parku Hundbolthain - Rosengarten

Ogród Rosengarten w Parku Humboldtain © benasek


Widok na Dworzec Berlin Gesundbrunnen © benasek


Zgrzany i zmęczony docieram do celu. Mozna usiąść, odpocząć.

Na górze wieży przeciwlotniczej w parku Humboldthain © benasek


Wieża przeciwlotnicza z czasów II wojny światowej w Berlinie © benasek


Wieża przeciwlotnicza z czasów II wojny swiatowej w Berlinie © benasek


Wieża przeciwlotnicza z czasów II wojny swiatowej w Berlinie © benasek


Jako, że wieje, i chce mi wiatr głowę urwać, zwiedzam wszystko dość szybko i zjeżdżam z powrotem.

S-Bahn S-1 Wansee - Oranienburg © benasek


Przejeżdżam pod nieczynnym mostem nad Gartenstraße

Most nad Gartenstraße © benasek


W centrum powitała mnie w końcu wiosna, tego pana w oknie też:

Kwitnące drzewa na podwórku © benasek


Potem przez Nikolaiviertel, najstarszą część Berlina wyruszyłem na południe miasta.

Uliczka w Nikolaiviertel © benasek


Przed chwilą właściciel tego trabanta jamnika skończył właśnie go pucować.

Trabant © benasek


Bałwanów jak widać, nie brakuje nigdzie:
Okna z bałwanami © benasek


Dojeżdżam do jednego z moich ulubionych miejsc w Berlinie – YAAM. Wyszło słońce, zrobiło się lato... Do tego zewsząd słychać muzykę reggae. Aż się wracać nie chce. W pobliskim barze uzupełniam stracone płyny:

YAAM w Berlinie - knajpka © benasek


Kontynuuję wycieczkę.

Buty zawieszone na drzewie i sygnalizatorze © benasek


Jadę przez Kreuzberg, gdzie odnajduje zupełnie inne klimaty. Przy okazji znów zmiana pogody, tym razem przypomniała sie jesień. Nigdy tu nie byłem, więc jestem trochę zaskoczony miejscem:

Berlin Kreuzberg © benasek


Spotkany Joahim oprowadza mnie trochę i opowiada. Wieczorami zbierają się tu ludzie. Można przyjść, posiedzieć, pogadać...
Berlin Kreuzberg © benasek


Berlin Kreuzberg © benasek


Berlin Kreuzberg © benasek


Berlin Kreuzberg © benasek


Są tu też zwierzęta:

Kozy na Kreuzbergu w Berlinie © benasek

Kucyki:
Berlin Kreuzberg - kucyk © benasek


Sztuki na murach także nie brakuje:

Berlin Kreuzberg © benasek


Berlin Kreuzberg graffiti © benasek


Berlin Kreuzberg - graffiti © benasek


Berlin sztuka na murach © benasek


Berlin - sztuka na murach © benasek


Żegnam Joahima, mówi, że jest tu często, więc mam nadzieję, że go kiedyś znowu spotkam. Musze tu przyjechać i zobaczyc coś, czego w przewodnikach po tym mieście raczej się nie zobaczy. Ciekawe, kto tu przyjeżdża i co ci ludzie tu robią, kim są... Dwie minuty potem znajduję się już w innej rzeczywistości:

Berlin Kreuzberg © benasek


Berlin Kreuzberg © benasek


Wracam znów do centrum. Tego trabanta to już skąś znam. Ze środka słychać głośną muzykę... To już wiem, dlaczego właściciel tak go dziś czyścił...

Trabant na Friedrichstraße © benasek


Przy okazji doświadczam znów powrotu zimy...
Na szczęście mamy już kalendarzową wiosnę! Wszystkim życzę zdrowych, wesołych i rowerowych świąt!

Wesołych Świąt © benasek