Darmowe narzędzie do tłumaczeń stron internetowych
FreeWebsiteTranslation.com

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi benasek z miasteczka Berlin. Mam przejechane 7896.00 kilometrów w tym 833.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.90 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Archiwum bloga

Radio Kriola
Moje zagadki

Te browarki degustowałem

Beercaps from tasted beers

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:383.00 km (w terenie 38.00 km; 9.92%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:54.71 km
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
108.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Z rowerzystką po Berlinie

Sobota, 30 czerwca 2012 · dodano: 02.07.2012 | Komentarze 13

Rozpocznę od tego, że zjawiła się u nas rowerzystka! Nie będę jej bliżej przedstawiał, bo któż jej nie zna? Przejechała na rowerze ponad 140 km za ”jednym kopnięciem” ze Szczecina do Oranienburga z uśmiechem na twarzy i wcale nie wyglądała na zmęczoną...
-- Małgosia, wiem, że jeszcze byś sobie popedałowała po okolicy, ale popatrz, właśnie zaczyna grzmić i deszcz lada chwila spadnie. Wchodź do domu!
Witamy w Oranienburgu!
W sobotę postanowiliśmy oczywiście się trochę powłóczyc po Berlinie.
-- Co chcesz zobaczyc, gdzie chciałabyś pojechać? Zapytałem
-- Jedź gdziekolwiek, do miasta, wszystko jest dla mnie ciekawe - dodała.
Po śniadaniu ruszamy. Jedziemy przez znane już z wcześniejszych relacji okolice, więc nie będę zanudzał tymi samymi fotkami. Jej wpis z pewnością będzie pełniejszy i bogatszy. Najpierw Hohen Neuendorf, potem wzdłuż szlaku muru berlińskiego do wioski indiańskiej, gdzie na chwilę udało mi się ją zamknąć w wigwamie:
rowerzystka w wigwamie © benasek

Czasem musieliśmy przeprawiać się jak w jakiejś dżunglii. Połamane drzewa przypominały, że niedawno przeszła tędy niezła wichura.
Szlakiem dawnego muru berlińskiego © benasek

Do domków na drzewie ciągnęło mnie zawsze.
Domek na drzewie © benasek

Trafiamy na ekipę kręcącą film:
Kręcenie filmu w plenerze © benasek

Potem jedziemy około kilometra i przyjeżdżamy znów w to samo miejsce!
Okazuje się, że źle skręciliśmy. Naprawiamy błąd, i po kilkunastu minutach dojeżdżamy do zagrody Pinke – Panke.
Osioł w zagrodzie Pinke - Panke © benasek

Świnia w zagrodzie Pinie - Panke © benasek

Wjeżdżamy na Wzgórze w Parku Humboldthain. Małgosia podziwia widoki, a ja właśnie uciąłem sobie pogawędkę z kolegą z Kongo (pierwszy po lewej) który czystą polszczyzną wyjaśnił mi, co robi ze swoimi przyjaciółmi z Belgii. Poza tym bardzo lubi nasz bigos...
W towarzystwie na Wzgórzu Humboldta © benasek

Potem obserwujemy wspinających się na dawne wieże obrony przeciwlotniczej:
Wspinający się na wieże dawnej obrony przeciwlotniczej © benasek

W pewnym momencie zauważyłem nie pasującą do reszty bloku nadbudówkę i postanowiłem zrobić jej zdjęcie:
Blok z nadbudówką © benasek

Przechodzący właśnie Berlińczyk wytłumaczył mi, że jest tam najprawdopodobniej szyb z windą lub coś podobnego. Przy okazji zdumiał się.
-- Mieszkam 60 lat w Berlinie, a nigdy tego nie widziałem, powiedział.
-- No to fajnie, że mnie pan spotkał!
Życząc sobie dobrego weekendu, zakończyliśmy na tym rozmowę. Przybliżyłem nieco ten trochę niepasujący do reszty fragment bloku. Dopiero w domu dostrzegłem, że jest na tej fotce coś jeszcze.
Fragment bloku z nadbudówką i niezidentyfikowanym obiektem © benasek

Na niebie jest widoczny jakiś obiekt, co to jest? Gdy przyjrzeć się uważnie powyższemu zdjęciu, są tam jeszcze trzy, choć słabiej widoczne.
Niezidentyfikowany obiekt latający nad Berlinem © benasek

Podobno takich obiektów na niebie jest sporo. Sam mam w swojej kolekcji kilka zdjęć, wystarczy tylko dokładnie przejrzeć swoje zdjęcia.
Przy Bernauer Strasse zapoznajemy się z historia muru berlińskiego, tu schemat jak przebiegał w mieście:
Makieta przebiegu muru berlińskiego przy Bernauer Strasse © benasek

Zastanawiamy się, co znaczy napis „Malbork” na chodniku przy Nordbanhof:
Napisa Malbork na chodniku w Berlinie © benasek

Z polskich miast najdujemy jeszcze nazwę Lęborka.
Przejeżdżamy przez eleganckie podwórka Hackeschen Hofe
Hackeschen Hofe © benasek

Przez te mniej eleganckie też:
Berlin Hackeschen Hofe © benasek

Na ścianach których aż roi sie od graffiti. Jak to mówią: „Diabeł tkwi w szczegółach”.
Hackeschen Hofe - graffiti © benasek

Berlin Hackeschen Hofe © benasek

Podwórko przy Hackeschen Hofe © benasek

Przejeżdżamy obok wypoczywających nad kanałem:
Berlin - wypoczynek nad kanałem © benasek

Trójslad © benasek

I będę Cię nosił do końca życia... © benasek

I tak wśród rozbawionych Berlińczyków (fotka Gosi)
Taniec pod chmurką © benasek

Taniec pod chmurką © benasek

dojeżdżamy do ścisłego centrum w okolice Reichstagu:
Nad Sprewą © benasek

Skąd po kilku minutach przejeżdżamy obok pomnika - muzeum żydowskiego
Pomnik pomordowanych Żydów © benasek

Berlin - pomnik pomordowanych Żydów © benasek

Przez Sony Center
Berlin - Sony Center © benasek

Berlin - Sony Center © benasek

Dawne przejscie graniczne Checkpoint Charlie © benasek

Jedziemy w grupie innych rowerzystów
Berlin Stralauer Platz © benasek

Wzdłuż East Side Gallery
Wzdłuż East Side Gallery © benasek

Tu także musieliśmy wstapić:
Berlin - wejście do klubu YAAM © benasek

Gdzie rowerzystka dała się namówić na tradycyjne gambijskie jedzenie. Spróbowała także piekielnej przyprawy!
W końcu dojeżdżamy do celu naszej dzisiejszej wycieczki – do „betonklotza”, osobliwej budowli o właściwej nazwie Schwerbelastungskörper.
Berlin - Schwerbelastungskorper © benasek

Co to jest ten betonklotz?
W czasach Niemiec nazistowskich były plany przebudowy Berlina na niespotykana skalę. Projekt nazywał się „Germania”. Jego twórcy nie trzeba chyba przedstawiać, powinny wystarczyć inicjały A.H. (zdjęcie z informacji obok budynku)
Wizja Germanii © benasek

By zbadać, czy podmokły berliński grunt zniesie ciężar ogromnych budowli, postawiono ten budynek i sprawdzano, czy z biegiem czasu nie zacznie się zapadać. (Po trzech latach budynek osiadł 18 cm) Waży on ponad 12 000 ton. Nie wiem, gdzie jeszcze w świecie stoi coś podobnego...
Berlin - Schwerbelastungskorper © benasek

Szkoda, że przyjechaliśmy tak późno (jest juz po 20) Ten ciekawy budynek mozna zwiedzać, nie kosztuje to nic. Oczywiście mowa o otoczeniu budynku, wewnątrz bowiem jest cały z betonu. Robimy zdjęcia i gonimy z powrotem. Do domu ponad 40 km a my w południowej części miasta!
Droga powrotna mija juz szybciej. Przystajemy na chwile obok Bramy Brandenburskiej
Berlin Brama Brandenburska © benasek

Zastanawiamy się, czy nie posłuchać Don Giovanniego, który właśnie zrobił sobie przerwę (Co za pech!)
Don Giovanni w Berlinie © benasek

Rozsądek jednak zwycięża. Nie czekamy, aż artysta znów się pojawi na scenie, tylko zapalamy swiatła i pędzimy do domu, gdzie czeka na nas Żabka, dwa koty i schłodzone piwko...
Pięć piw © benasek

Małgosia, dzięki...
Kategoria Niemcy


Dane wyjazdu:
56.00 km 12.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Niemcy - Grecja w Berlinie

Piątek, 22 czerwca 2012 · dodano: 23.06.2012 | Komentarze 15

Euro 2012 w pełni, czas zobaczyć, jak wygląda „Fan Zone” w Berlinie. Wyjeżdżam z domu dość wcześnie bo o 12.30. Nie przedstawiam co widziałem po drodze. Odpuszczę sobie tym razem moje zmagania z rudzikiem, myszołowem i innymi, nie zidentyfikowanymi do końca skrzydlatymi istotami. Innym razem pokażę makietę kolejki jaką zrobił pewien działkowicz w swoim ogródku. Dziś akcenty Euro.
Na samochodach:
Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Na domach:
Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Strefa kibica w Berlinie znajduje się przy Bramie Brandenburskiej i ciągnie się wzdłuż ulicy 17 Juni. Widać sporo policji, ambulansów a najwięcej kolorowo ubranych kibiców. Jestem w Berlinie dwie godziny przed meczem, całe różnobarwne towarzystwo nieźle się bawi, a nowi zewsząd dochodzą:
Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Tu forma protestu, by nie łączyć polityki ze sportem.
Berlin Euro 2012 © benasek

Byli i greccy kibice, razem z niemieckimi szli wesoło we wspólnej gromadzie.
Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Tylko ja nie wiedziałem jak mam się zachować, bo nie kibicowałem żadnej drużynie. Robiłem więc dalej fotki i nakręciłem krótki filmik. Może go potem zamieszczę:
Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Trzeba przecież wysłać sms-a że się już jest...
Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Berlin Euro 2012 © benasek

Kto nie chciał w tak wielkim tłumie oglądać meczu, a było oglądających około 400 000, mógł bardziej kameralnie to robić
Berlin Euro 2012 © benasek

Przy tej okazji i mi nasuwały się refleksje na temat występu „naszych orłów” na Euro. Byłem sercem z nimi i pewnie tak będzie zawsze. Dziś nie kibicowałem ani Niemcom ani Grecji. Jeśli ode mnie by zależały zmiany w polskim futbolu, to zacząłbym od rozliczenia PZPN i podziękowanie im za lata brania pieniędzy. O tych „leśnych dziadkach” nie będę pisał, bo ich robota nie jest warta pikseli, jakie by trzeba było do tego zaangażować. Przykład Podolskiego mówi sam za siebie, wyniki zmagań naszych zawodników także.
Meczu nie oglądałem przed Bramą Brandenburską, pognałem przez puste ulice do domu by tam obejrzeć jego drugą połowę.
Oranienburg - puste ulice podczas meczu Niemcy - Grecja © benasek

Gdy byłem już w jego pobliżu, zewsząd usłyszałem gromkie głosy aplauzu...
No tak, Niemcy strzelili gola... wygrali 4:2 i awansowali do finałów.
Kategoria Niemcy


Dane wyjazdu:
8.00 km 14.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

W towarzystwie kopciuszka i nie tylko...

Wtorek, 19 czerwca 2012 · dodano: 19.06.2012 | Komentarze 13

Taki zwykły mały domek, a ma już swoje tajemnice! Wydawałoby się, że pusty a jednak ktoś w nim mieszka!
Domek kopciuszka © benasek

Wyjmuję z niego rower a obok mnie kopciuszek! Od dłuzszego już czasu jestem skazany na jego towarzystwo.
Kto jest tym kopciuszkiem? To malutki ptak który od dosyć dawna „obraca” się w moim towarzystwie. Widac go wszędzie wokół miejsca, gdzie mieszkam, nie ma dnia, by mi nie zapiszczał na dzień dobry. Tylko moich kotów nie lubi...
Kopciuszek © benasek

Kopciuszków jest pełno wokół gospodarstw i w śródmieściach miast, wystarczy się tylko dookoła rozejrzeć. Są podobne do pleszek, ale te żyją w lasach. Byłoby ich jeszcze więcej, ale z kotami wiele z nich przegrywa niestety...
Kopciuszek © benasek

Mam zamiar się po prostu przejechać dookoła jeziora, nad którym leży miasto w którym mieszkam, więc po ok 500 metrach pedałowania skręcam w las i już widać przyrodę na wyciągnięcie ręki.
Mieniak stróżnik, piękny motyl,fotografowany już przeze mnie wcześniej. Motyl ten nie żywi się nektarem jak pozostała większość motyli.
Mieniak stróżniak © benasek

Trochę się nachodziłem, by zrobic mu zdjęcie z rozłożonymi skrzydłami. Przez niego nie będę wspominał o średniej wyjazdu. Niestety, mieniak miał mnie kompletnie gdzieś. Co wylądował i rozłożył swoje piękne ciemnoniebieskie skrzydełka, to zaraz je złożył i odleciał, nim zdążyłem podbiec i wycelować obiektyw. Cud, że w ogóle udało mi się go sfotografować. Po chwili wyjaśniło się, dlaczego jest tak zaabsorbowany. Owad właśnie przeżywał swoje piękne chwile, najwidoczniej był zakochany i właśnie jego pocałunek z wybranką życia udało mi się uwiecznić:
Mieniaki stróżniaki © benasek

Wokół jeziora jest bardzo ładna ścieżka rowerowa, jeśli ktoś będzie w Oranienburgu, polecam. Gwarantuję, że zawsze coś ciekawego się zobaczy.
Można zapytać o to pliszkę siwą, z pewnością to potwierdzi.
Pliszka siwa © benasek

Albo rybołowa: (Co do tego, czy to rybołów, nie jestem na 100% pewien)
Rybołó © benasek

Na jeziorze dziś spory ruch, właśnie przepływa barka z Polski
Barka Bydgoszcz © benasek

Barka © benasek

Za chwilę druga.
Barka © benasek

Jezioro jest czyste, są tu więc raki:
Rak © benasek

No i oczywiście ryby
Narybek © benasek

Kormoran
Kormoran czarny © benasek

Za odgadnięcie co to za ptak nagroda: Eine Flasche Berliner Kindl. Pytanie wcale nie jest łatwe, jednak jest do odgadnięcia. Sam mam jednak pewność w 99,9 %. Niestety, ornitologiem nie jestem.
Ptak zagadka © benasek

Co one robią?
Ważki © benasek

Czapla siwa. Tu pogadałem z mieszkańcem okolicznego domku. Wyjaśnił mi, jak się ten ptak nazywa po niemiecku.
Czapla siwa © benasek

W pewnym momencie przejeżdżając usłyszałem jakieś hałasy w podszyciu leśnym. Pewnie to kos - pomyslałem. Jednak okazało się, że to nie kos buszował, a wiewiórka, która jak mnie zobaczyła, czym prędzej czmychnęła na drzewo:
Wiewiórka © benasek

Leśny stolik © benasek

Próbowałem zrobic fotke fruwającej osie, ale efekt marny:
Osa w locie © benasek

Powracam przez miasto.
Co tu nie tak? Ech, ten język polski, my mamy z nim problemy, co dopiero sąsiedzi...
Co tu nie tak? © benasek

Potem obok domu bez okien:
Oranienburg dom - bez okien © benasek

i do siebie.
A kopciuszek? Ten oczywiście nadal wesoło fruwał dookoła, gdy w tym czasie jego partnerka siedziała na gnieździe w wymienionym na początku wpisu małym domku i rozpoczynała drugi w tym roku lęg...
Kopciuszek na gnieździe © benasek

Kilometrów nie było dziś za dużo, ale ostatnio i tak wszystkiego nie wpisuje, co przejadę...
Kategoria Niemcy


Dane wyjazdu:
60.00 km 10.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Do starego młyna...

Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 13.06.2012 | Komentarze 13

Sobota, ładnie zapowiadajacy się dzień, Szamotuły. Dzwonię do wojtasaroweras
-- Wojtek, gotowy do wyjazdu? Za około pół godziny będę u ciebie.
-- Gotowy, czekam, odpowiada Wojtek.
Z Szamotuł do Ostroroga jest 10 km więc dystans ten nie zajmuje mi wiele czasu i po chwili zjawiam się w dobrze znanym mi miasteczku Ostrorogu, gdzie Wojtek już przebierał nogami gotowy do drogi. Umówiliśmy się, że dziś pognamy tam, gdzie znajduje się w lesie stary młyn w okolicach Wróblewa. Nie jest daleko, ot około 20 km stąd.
Po drodze rozmawiamy o czym się tylko da, więc czas ucieka dość szybko, dodatkowo trąbią na nas auta, rowerzysta to przecież nadal intruz na drodze. Kierowca - bałwan nie rozumie, że gdybym jechał autem byłbym znacznie trudniejszym obiektem do wyprzedzenia. W okolicy dróg sporo, jadę na pamięć, która okazuje sie zawodna. Ostatnio byłem tu prawie rok temu i wtedy również nie byłem pewien czy trafię. Żeby było ciekawiej, zatrzymuje nas policja.
Polica we Wróblewie © benasek

-- Nie da rady teraz przejechać, wyścig jest tłumaczą.
-- Lubimy oglądać wyścigi, odpowiadamy.
Czekamy, wkręcamy się w krótką dyskusję, potem przyjeżdżają następni stróże prawa i po wytłumaczeniu im, że my zaraz skręcamy w lewo do młyna, zostajemy jednak przepuszczeni.
Policja na motorach © benasek

Wyścigi faktycznie się odbywają, w drodze powrotnej przez jakiś czas je obserwujemy:
Kolarze © benasek

Kolarze © benasek

Kolarze © benasek

Kolarze © benasek

Kolarze © benasek

Kolarz © benasek

Do starego młyna we Wróblewie nie jest łatwo trafić, najlepiej zapytać miejscowych o drogę bo można najnormalniej zabłądzić. Jedziemy przez pola, potem las. Nawet na tak głuchym odludziu widzimy akcenty Euro.
Wróblewo - akcent Euro 2012 © benasek

Stąd do miejsca, gdzie jest młyn jeszcze 2 kilometry, znów kluczymy i zawracamy.
Prawdę mówiąc, to nawet gdybyśmy nie dojechali, dzień wcale nie byłby stracony. Las, przyroda, rower, dyskusje, już to wystarczy, by dzień sie spodobał. Miejsce, gdzie znajduje się stary wodny młyn jest położone w lesie. Obok są dwa małe stawy, rzeczka, zewsząd na wyciągnięcie ręki przyroda w czystej postaci.
Wróblewo - staw © benasek

Grzybień biały © benasek

Oto i młyn, a raczej jego ruiny.
Wróblewo młyn © benasek
Witamy się z gospodarzami, którzy mieszkają od lat tuż obok. Są bardzo mili i gościnni, więc już po chwili siedzimy razem, ja popijam kawkę, Wojtek herbatę. Próbujemy wyśmienite ciasteczka gospodyni. Rozmawiamy jak starzy znajomi, a widzimy sie właściwie pierwszy raz! Pani domu opowiada nam jak było tu kiedyś. Dowiadujemy się także, ze właśnie wczoraj był tu kręcony film, byli aktorzy, mnóstwo sprzętu, praca... a dziś my! To jest piękne w rowerowych włóczęgach – spotkania z ludźmi. Nie tylko zrobione kilometry czy przyroda, ale także spotkani ludzie.
Młyn jest rodziców gospodyni, funkcjonował do 1988 roku. Teraz powoli wszystko się w nim rozpada i zamiera. Czas robi swoje...
Wróblewo - młyn © benasek

Wróblewo - młyn © benasek

Wróblewo - młyn © benasek

Wróblewo - mechanizm młyna © benasek

Wróblewo - młyn © benasek

Wróblewo - młyn © benasek

Wróblewo - młyn © benasek

Wróblewo - wnętrze młyna © benasek

Wróblewo - wnętrze młyna © benasek

Wróblewo - młyn © benasek

Wróblewo - młyn © benasek

Gospodarz koncentruje się na przyrodzie, pokazuje nam „gniazdo” padalców.
Przy okazji trafia się w obiektyw jaszczurka zwinka.
Jaszczurka zwinka © benasek

Padalcy jest faktycznie mnóstwo, ale wszystkie zaraz uciekają.
Wróblewo - padalce © benasek

Dowiadujemy się, że grunt z wszystkim co się tu znajduje jest na sprzedaż. Gdyby to kiedyś odremontować, trudno o lepszą oazę ciszy i spokoju...
Wróblewo - młyn © benasek

Wróblewo - staw © benasek

Po około godzinie żegnamy się z gospodarzami, dziękujemy za gościnę i wracamy. Obieramy inną droge i znów błądzimy po lasach, miejscami nie bardzo wiedząc, gdzie jesteśmy.
Droga do Dobrojewa © benasek

Dojezdżamy w końcu do Dobrojewa a potem do Ostroroga.
Ostroróg - ulica Kapłańska © benasek

Mówimy sobie „Do następnego razu” i dalej znów sam pomykam do Szamotuł.
Tu rzuca sie w oczy jedna z gorzej zagospodarowanych dróżek rowerowych jakie widziałem. Nie, to nie ta czerwona, to ta gdzie rośnie ta trawa...
Szamotuly - zazieleniona droga rowerowa © benasek

Szamotuły - droga rowerowa © benasek

Nie wiadomo więc, czy cieszyć się że jest, czy smucić, że w tak opłakanym stanie.
Kategoria Polska


Dane wyjazdu:
1.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Spotkanie z Wenus

Środa, 6 czerwca 2012 · dodano: 08.06.2012 | Komentarze 18

Nie często mi się zdarza zaczynać dzień w ten sposób jak dziś (6.6.2012). Wczesnym rankiem, (gdy spojrzałem na zegarek było po czwartej) zdążyłem zabrać parę rzeczy i pogoniłem gdzieś by robić fotki (i jeździć na rowerze!). Jednak była ku temu niecodzienna okazja, planeta Wenus miała się pojawić na tle Słońca. Ostatni raz widziałem coś takiego w czerwcu 2004 roku a następnym razem będzie dane to obejrzeć naszym prawnukom w 2117 roku (Sprawdziłem na symulatorze, rzeczywiście, niestety, w Polsce niewidoczne). Jako, że wokół mnie są drzewa, musiałem się trochę od domu oddalić.
Zanim wzeszło słońce, już siedziałem na pewnym dachu i strzeliłem kilka zdjęć Księżycowi, który niedawno był w pełni.
Księżyc © benasek

Potem z niecierpliwością i spoglądałem na wschód, na którym zaczęły sie zbierać chmury. Czyżby z dzisiejszej obserwacji nic nie wyszło?
Na szczęście chmur było na tyle mało, że udało mi się naszą najbliższą gwiazdę zobaczyć jak wschodzi a wraz z nią na jej tle Wenus!
Wschód słońca z planetą Wenus w tranzycie © benasek

Wschód słońca z planetą Wenus © benasek

Wschód słonca z planetą Wenus w tranzycie © benasek

Wschód słońca z planetą Wenus w tranzycie © benasek

Słońce z Wenus w tranzycie © benasek

Foty jakością nie powalają, ale lepsze chyba takie niż żadne.
Przy tej okazji nasunęło sie pytanie. Dlaczego takie zjawisko zdarzało się i będzie zdarzać w czerwcu i grudniu? Istnieje tu jakaś reguła czy to kwestia przypadku?
Kategoria Niemcy


Dane wyjazdu:
95.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Sternfahrt Berlin 2012

Niedziela, 3 czerwca 2012 · dodano: 06.06.2012 | Komentarze 22

Punktualnie o 8.00 zjawia się w moich progach ekipa ze Szczecina w składzie Beata, Basia, Jewti, Jacek i Marcin. Razem z nami czyli z Siwobrodym, Trendixem, Brawinem i mną stanowimy juz małą, ale całkiem zgrabną grupę która ma dziś jeden cel: Uczestnictwo w dorocznym święcie cyklistów w Berlinie pod nazwą Sternfahrt 2012 czyli Gwiezdny Zjazd. Jestem pierwszy raz na takiej imprezie. Jeszcze tego nie wiem, że bardzo mi się to spodoba.
Pijemy kawę, dekorujemy nasze jednoślady flagami i robimy pamiątkowe zdjęcie.
Berlin Sternfahrt 2012 © benasek

Potem cała nasza dziewiątka wyrusza w okolice dworca kolejowego w Oranienburgu, skąd zaczyna się jedna z odnóg gwiazdy. Jej centrum znajduje sie w Berlinie przy Bramie Brandenburskiej. Pozostałe odnogi biorą swój początek w różnych miastach dookoła Berlina. Część rowerzystów już czeka na start.
Oranienburg Sternfahrt 2012 © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Za chwilę z kolejki S-Bahnu wyłania się kolejna grupa i całe towarzystwo raźnie rusza.
Sternafahrt Berlin 2012 © benasek

Jest wesoło, jest nas dużo... coraz więcej! Po trasie odwiedzamy kolejne dworce i tak robi sie nas jeszcze więcej.
Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek


Widok min oglądających ten kilometrowy korowód - bezcenny
Berlin Sternfahrt 2012 © benasek

Jestem mile zaskoczony reakcją niemieckich cyklistów. Gdy widzieli nasze flagi, często próbowali rozmawiać po polsku (Nie sądziłem, że tak wielu Niemców zna nasz język!)
Ten pan na przykład był tydzień temu na podobnej imprezie w Szczecinie i pokazywał w telefonie fotki.
Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek


Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Siwobrody © benasek

Z takich pojazdów słuchaliśmy wszyscy muzyki:
Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Sternfahrt Berlin 2102 © benasek

Odruch bezwarunkowy...
Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Jacku, podwójny uśmiech proszę, dwóch cię fotografuje...
Jacek i jewti © benasek

I mam całą grupę w komplecie
Cała nasza grupa w komplecie © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Trzeba sobie tą muzykę i walenie w talerze niestety wyobrazić
Perkusiasta na rowerze © benasek

Wojtek filmuje © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Rowerem do dystrybutora? A kto mu zabroni?
Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Berlińczycy byli na przejazd przygotowani (foto jewti)
Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Tu w tunelu to dopiero była jazda, wśród setek dzwonków ile sił w nogach... Takie rzeczy trzeba samemu przeżyć...
Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Kto powiedział, że rowery nie mogą jeździć na autostradach?
Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

To muszę sfotografować, bo nie wiem kiedy bedę miał następna okazję jechać legalnie rowerem na autostradzie i oglądać to graffiti:
Graffiti © benasek

Mamy na licznikach ok 60 km, dojezdzamy do celu – Bramy Brandenburskiej. Tu poznaję następnych uczestników wyprawy szczecińskiej, miedzy innymi rowerzystkę Małgosię. Dziękuję za Koźlika!
Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Pomagam Jackowi wprowadzić innowacje w jego kole, tak by mógł śmiało na nim przez wiele lat jeździć.
Jacek walczy z kołem © benasek

Po złożeniu koła, napompowaniu go i skręceniu, maszyna jest znów gotowa do jazdy.
Pamiątkowa fotka (jewti)
Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

Decydujemy się na powrót nie robiąc sobie nic z deszczu jaki od pewnego czasu chłodzi trochę nasze rowerowe zapały. Odprowadzamy Jacka na dworzec a dalej wesołą dziewięcioosobową gromadką podążamy w kierunku Oranienburga. (foto jewti x2)
Sternafhrt Berlin 2012 © benasek

Sternfahrt Berlin 2012 © benasek

W Hohen Neuendorf zatrzymujemy się chwilę na tradycyjne niemieckie specjały rodem z tureckiej kuchni. W Oranienburgu w domu rozgrzewamy się kawą i herbatą a potem niestety si€ żegnamy. Dziękuję wszystkim za mile spędzone chwile. Szkoda, że wszystko, co dobre tak szybko sie kończy...
Na koniec cała impreza w której uczestniczyło około 150 000 rowerzystów na filmiku wykonanym przez Trendixa:
Kategoria Niemcy


Dane wyjazdu:
55.00 km 2.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Pinke - Panke

Sobota, 2 czerwca 2012 · dodano: 04.06.2012 | Komentarze 14

Goszczą u mnie moi dobrzy znajomi: Siwobrody, Trendix i Brawin. Zastanawiamy sie gdzie jechać.
-- Nie byliście jeszcze na Pinke Panke? Zapytałem ich.
-- Nie, a co to i gdzie to?
-- Zobaczycie. Jedziemy więc do Pinke Panke, a potem dalej, jak zwykle przed siebie.
Szczerze mówiąc, to tak mi, jak i moim przyjaciołom, którzy przyjechali na jutrzejszą berlińską imprezę pod nazwą Sternfahrt było obojętne, co dziś zobaczymy i gdzie będziemy. Ważne, że na dwóch kołach.
Wojtek vel Trendix sprawdza czy wszystko gra.
Trendix sprawdza czy wszystko gra © benasek

Przy wyjeździe z miasta zatrzymujemy się na chwilę na moście nad kanałem.
Pływający domek na kanale © benasek

To musi być dopiero frajda, płynąć takim domkiem po kanałach całej Europy.
W Hohen Neuendorf skręcamy w las. Pogoda dopisuje, ptaki buszują w koronach drzew, zaznaczając swoją obecność śpiewem. W pewnym momencie natrafiamy na wioskę indiańską.
Wigwam w lesie © benasek

Wnętrze wigwamu © benasek

Wszędzie porządek, więc Indianie tu cały czas mieszkają, tylko pewnie poszli na polowanie.
Zwiedzamy ostrożnie okolicę.
Wigwam © benasek

Ławeczka z totemem © benasek

Totem indiański © benasek

Drewniany wąż © benasek

Żyrafa © benasek

Drewniany zwierzak © benasek

Kolorowy krokodyl na drzewie © benasek

Indianin na drzewie © benasek

-- Jedziemy stąd – mówię, bo jak Indianie wrócą, to nas za to buszowanie po ich terenie oskalpują.

Po niecałej godzinie pedałowania przyjechaliśmy do Pinke Panke.
Berlin Pinke-Panke © benasek

Co to jest? To bardzo ciekawy plac zabaw dla dzieci i ich rodziców. Położona w środku miasta wiejska enklawa z zagrodami, poletkami uprawnymi, placem budowy, miejscem na sztukę i wiele jeszcze innych atrakcji. Dzieciaki mogą tu podejrzeć, i uczyć się, jak się uprawia warzywa i inne rośliny potrzebne człowiekowi do egzystencji. Mogą zobaczyc i dotknąć różnych zwierząt. Jest to miejsce w którym oprócz zabawy można sie wiele nauczyć.
Berlin Pinke Panke © benasek

Berlin Pinke Panke © benasek

Berlin Pinke Panke © benasek

Berlin Pinke Panke © benasek

Zwierzęta:
Berlin Pinke Panke © benasek

Berlin Pinke Panke © benasek

Berlin Pinke Panke © benasek

Berlin Pinke Panke © benasek

Przyglądały sie nam leniwie świnki
Berlin Pinke Panke © benasek

A osła można było śmiało pogłaskać:
Berlin Pinke Panke © benasek

Zwierząt jest tu jeszcze więcej, niektóre się pochowały, inne na swoją sesję zdjęciową jeszcze muszą zaczekać.
Tutaj dzieciaki pod nadzorem dorosłych budują i remontują. Walenie w deski było słychać na kilometr.
Trzeba tylko wypożyczyć potrzebne narzędzia:
Berlin Pinke Panke © benasek

i można zaczynać budowę:
Berlin Pinke Panke © benasek

Berlin Pinke Panke © benasek

Berlin Pinke Panke © benasek

Berlin Pinke Panke © benasek

Berlin Pinke Panke © benasek

Kto nie ma ochoty bawić się w stolarza czy murarza, może robić tysiące innych rzeczy.
Berlin Pinke Panke © benasek

Berlin Pinke Panke © benasek

Berlin Pinke Panke © benasek

Można też coś sobie upiec na ognisku:
Berlin Pinke Panke © benasek

Gdy mimo wszystko komuś się znudziło to, co się dzieje na dole, zawsze może popatrzeć na lądujące samoloty.
Samolot Airberlin © benasek

Przyznajemy zgodnie, że pomysł na taką zagrodę jest fajny. Po wyjściu Siwobrody przypomina sobie że już był w tych okolicach i robimy przerwę na coś do jedzenia a potem ja im proponuję byśmy wjechali na tamto wzgórze:
-- Na rowerach?
-- Jasne!
Berlin Wzgórze w Parku Humboldthain © benasek

Wbrew pozorom wjechać tam za jednym „kopnięciem” nie jest wcale łatwo, ale jest to możliwe. Roztacza się stąd ładna panorama na część miasta. Spotkanym tu rodakom mówimy „dzień dobry”
W czasie drugiej wojny światowej stacjonowała tu bateria obrony przeciwlotniczej Berlina.
Berlin widok ze wzgórza w parku Humboldthain © benasek

Berlin panorama ze wzgórza w parku Humboldthain © benasek

Potem oglądamy „koncert dla jednego widza”
Berlin koncert © benasek

Obserwujemy demonstrację Syryjczyków protestujących przeciwko dyktaturze w swoim kraju. Głośno tu. Słychać arabską muzykę, żałuję, że nie mam kamery i nie mogę tego nagrać. Naprawdę, te dźwięki z bliska robia wrażenie...
Berlin demonstracja przeciwko dyktaturze w Syrii © benasek

Berlin i segway'e © benasek

Dalej przez Kreuzberg
Trzej muszkieterowie na Kreuzbergu © benasek

Berlin Kreuzberg © benasek

Oglądamy East Side Gallery
Berlin East Side Gallery © benasek

i znajdujemy się w miejscu które każdy kto lubi reggae i afrykańskie rytmy powinien odwiedzić w Berlinie.
Berlin Klub YAAM © benasek

Tu zamawiamy sobie domodę – specjał z Gambii.
Berlin YAAM © benasek

Domoda to potrawa z ryżem, mięsem i sosem. Nawet smaczna, polecam. Sprzedający dodaje nam do tego półlitrowy słoik z czerwoną przyprawą o konsystencji sosu.
-- Cały ten słój dla nas? Pytam się Gambijczyka.
-- Tak, możecie zjeść z niego wszystko.
Trochę się zdziwiłem, że dają nam coś za darmo i mówią, że możemy zjeść tego nawet pół kilograma.
-- Dobre to? Pytam się Siwobrodego o tą przyprawę.
-- Jasne, spróbuj.
To spróbowałem, całą łyżeczkę i po chwili wydawało mi się, że włożyłem do ust rozżarzony węgiel, a fala tego gorąca stuknęła o oba bębenki w uszach. Czym prędzej łyknąłem piwa, które w tym momencie wydało mi się słodkie jak syrop.
-- Co to jest do diabła?! Pytam i wskazuje na przyprawę z piekła rodem. Ledwo udało mi się sklecić pytanie pomiędzy łykami browaru.
Widziałem, że Siwobrody miał taki ubaw, jak mało kiedy. Drugim co się rechotał był Gambijczyk.
-- Mówiłem, ostrzegałem, dodał.
Właściwy smak odzyskałem chyba po pół godzinie, z wrażenia zapomniałem zapytać, co to było. Dowiem się następnym razem.
Najedzeni, z nową dawką humoru skierowaliśmy sie na dworzec S Bahnu Warschauer Strasse i kolejką dojechaliśmy do domu. Jutro czeka na nas Berliner Sternfahrt 2012!
Kategoria Niemcy