Darmowe narzędzie do tłumaczeń stron internetowych
FreeWebsiteTranslation.com

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi benasek z miasteczka Berlin. Mam przejechane 7896.00 kilometrów w tym 833.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.90 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Archiwum bloga

Radio Kriola
Moje zagadki

Te browarki degustowałem

Beercaps from tasted beers

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2007

Dystans całkowity:175.10 km (w terenie 15.00 km; 8.57%)
Czas w ruchu:11:07
Średnia prędkość:15.75 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:58.37 km i 3h 42m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
15.10 km 0.00 km teren
00:58 h 15.62 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Karup - Frederiks - Karup

Poniedziałek, 24 września 2007 · dodano: 24.09.2007 | Komentarze 0

Karup - Frederiks - Karup
Mała przejażdżka po pracy. Frederiks to mieścina położona 7 km na połnocny wschód od Karup. Kilkanaście ulic, parę marketów i stacji benzynowych. To co by mogło przykuć czyjąś uwagę, to chyba tylko mały kościół z przyległym cmentarzem, nic więcej. W drodze powrotnej wiatr się wściekł. Żeby mu nie było smutno wziął sobie do towarzystwa deszcz i tak razem wracaliśmy.
Kategoria Dania


Dane wyjazdu:
95.00 km 15.00 km teren
06:30 h 14.62 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Wrzosowiska Kongenhus

Sobota, 22 września 2007 · dodano: 22.09.2007 | Komentarze 1

Wycieczka do Skive przez wrzosowe równiny środkowej Jutlandii z wiatrem prosto w nos. Po około godzinie jazdy widzę Kongenshus Park - miejsce gdzie wielu niemieckich śmiałków z XVIII wieku próbowało okiełznać te tereny. Próbowali wypasać tu owce oraz przystosować te ziemie do tego by przynosiły plony. Kongenshus to dom który został przez pewnego pioniera wybudowany za pieniądze króla Fryderyka V. To również kilka tysięcy akrów wrzosowisk. Można to zwiedzać na piechotę, rowerem albo autem.
Pamiątką po tych czasach są kamienie których tu pełno. Stoją jak posągi na Wyspie Wielkanocnej wzdłuż drogi prowadzącej do miejsca gdzie tych kamieni jest najwięcej. Ktoś ułożył je w kształcie wielkiego okręgu i to wszystko o godzinę jazdy rowerem od mojego domu. Pozostaję tu pewien czas, próbuję czytać to, co na tych granitowych głazach jest napisane i zastanawiam się nad przemijającym czasem. Te kamienie pozostaną tu na wieki...
Do Skive, miasta polożonego nad fiordem o tej samej nazwie mam cały czas pod wiatr. Dobrze, ze pogoda zapomniała o deszczu. Pedałuję na zachód. Miasto wita mnie złotą kulą. Co to jest? Ufo, nowoczesny kościół a może pomnik? Na następnym rondzie podobna figura, a raczej coś, co przypomina rusztowanie tej pierwszej. Mimo wszystko oryginalne.
W miescie zwiedzam centrum, pstrykam pare fotek i ruszam dalej. Szukam dogodnego wyjazdu. Już wiem, ze znów nie zdążę przed zmrokiem. Jest po 17 a ja nie zamierzam wracać najkrótszą drogą. Najpierw kilka kilometrów wspólnie ze wszystkim co potrafi jeździć czyli z ciężarówkami, osobówkami i motocyklami a potem polną drogą przez pola i łąki. Mijam uśpione miejscowości Vridsted i Resen. Zachód słońca zostawiam w tyle. Tu dopiero nasza najbliższa gwiazda chowa się za horyzont, gdy w kraju już ciemno. To jeden z plusów życia na Jutlandii - dłuższy dzień. Chwila zastanowienia i mknę dalej. Wjeżdżam do lasu. Została godzina drogi. W domu jestem o 21.20.
Kategoria Dania


Dane wyjazdu:
65.00 km 0.00 km teren
03:39 h 17.81 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Godz 17, słońce jeszcze świeci

Wtorek, 4 września 2007 · dodano: 04.09.2007 | Komentarze 4

Text in Deutsch

Godz 17, słońce jeszcze świeci dość wysoko, wiec długo się nie zastanawiam, wskakuję na rower. Celem dzisiejszej jazdy jest Viborg. Nie muszę na drodze konkurować z samochodami, bo do miasta oddalonego 25 km od miejscowości z której wyruszam prowadzi bezpieczna i dobrze oznakowana droga rowerowa. Kilkanaście lat temu zlikwidowano linię kolejową, a na jej miejsce zbudowano rowerową ścieżkę. Obok niej pola, łąki i lasy.



W Viborgu koronowano kiedyś królów duńskich. Tu skierowałem się do centrum, gdzie można zwiedzić stare miasto i katedrę. Jest to chyba najbardziej charakterystyczna budowla w tym mieście. Liczy prawie 900 lat. Pokręciłem się tu trochę i pojechałem dalej. Było już późno, sklepy w większości pozamykane. Zerkałem co chwila na zegarek i z minuty na minutę coraz bardziej uzmysławiałem sobie, ze nowa lampa przy rowerze przyda mi się.



Od tego momentu zaczyna się mój powrót. Wyjeżdżam z Viborga i jadę w kierunku Holstebro. Tu już niestety nie jest tak dobrze jak na początku wycieczki. Jednak jest pobocze i mogę jechać bez obawy że stanę się zawalidrogą. Co chwila wpadam na chmary muszek... Jak mogłem nie zabrać okularów?! Na rezultat tego błędu nie trzeba było długo czekać. Jedna z muszek wpada do mojego oka. Sama ginie, ale przedtem jak kamikadze robi spustoszenie pod powieką. Zdążyłem wymienić wszystkie znane przekleństwa po polsku i duńsku. (Tych ostatnich nie za wiele, bo ich po prostu ten język nie posiada w takiej ilości jak). Na siebie też jestem zły. Jedyny obiekt godny uwagi podczas drogi powrotnej to stojący po jej lewej stronie kamień oznaczający dokładnie środek Jutlandii. W przewodniku Pascala jest napisane, ze wokół niego jest mnóstwo niedopałków. Nic podobnego, jest czyściutko.



Dojeżdżam do Mønsted. Wiem, że jest tu ciekawa rzecz do obejrzenia. Stare kopalnie wapienia z podziemnymi korytarzami o długości około 35 km to jednak temat na inna wycieczkę. Jeszcze je kiedyś odwiedzę. Robi się ciemno, włączam oświetlenie. Dalsza droga wiedzie do Grønhoj. W towarzystwie aut jadę do domu, gdzie czeka na mnie pies. Gdy przyjeżdżam, witam się z nim, wyjmuję piwo z lodówki, robię kilka łyków i czuję się znacznie lepiej. Wycieczka zakończona.
Kategoria Dania