Darmowe narzędzie do tłumaczeń stron internetowych
FreeWebsiteTranslation.com

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi benasek z miasteczka Berlin. Mam przejechane 7896.00 kilometrów w tym 833.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.90 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Archiwum bloga

Radio Kriola
Moje zagadki

Te browarki degustowałem

Beercaps from tasted beers

Dane wyjazdu:
93.00 km 18.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Wśród buddystów i w klubie polskich nieudaczników

Sobota, 22 czerwca 2013 · dodano: 29.06.2013 | Komentarze 14

Na Frohnau – północnej dzielnicy Berlina jest Dom Buddystów. Dowiedziałem się o nim tydzień temu od antykwariusza Wolfganga Liebchena. To tak blisko ode mnie, że grzechem byłoby nie sprawdzić co i jak. W Hohen Neuendorf jestem ok. 11.30.



Stąd już do buddystów bardzo blisko. Jadę podobnie jak tydzień temu przez dopiero co niedawno nowo odkrytą trasą. Także wspomniane poprzednio rowerowe zapięcie wraz z kluczami nadal czeka na właściciela.



Jestem na miejscu. Róg Edelhofdamm i Enkircher Strasse. Dookoła cisza, z rzadka przejeżdża samochód. Otwieram bramkę, wchodzę na teren.





Rower wciągam na schody, przypinam do poręczy. Dom znajduje się na wzgórzu, do pokonania kilkadziesiąt schodów. Im wyżej, tym bardziej interesująco.









Po chwili ktoś zaczyna się mną interesować. Poznaję Hamida, Irańczyka i Afgańczyka, nie pamiętam imienia, pracują tutaj. Pytam się o buddystów. Hamid wychodzi i za chwilę przychodzi z pierwszym z nich. To Ven Diekwella Seelasumana.



Jest ze Sri Lanki. Całkiem przyjemnie nam się rozmawia. Oprowadza mnie i pokazuje wnętrze świątyni. Opowiada, słucham, pytam. Potem pojawia sie drugi. Mieszkają tu. Buddystów jest oczywiście więcej. Zostawiają mnie samego, mogę chodzić sam, oglądać fotografować. Zdejmuję buty, zakładam kapcie i zwiedzam. Wcześniej pytałem o zgodę na publikowanie fotek na blogu.

Tu buddyści medytują. Niestety, nie mam tego szczęścia i akurat nikogo teraz nie ma.



Dalaj Lama


Biblioteka




Budda na chodniku






Po około godzinie ruszam dalej. Przyznaję, że atmosfera tego miejsca skłania do medytacji. Podoba mi się tu. Wracam do pozostawionego roweru i jadę dalej.

Babka szerokolistna – gdy komar ukłuje i pozostaje bąbel, najlepiej potrzeć skórę jej sokiem. Podobna, babka lancetowata jest jeszcze skuteczniejsza.



Jednak profilaktyka jest jak wiadomo zawsze lepsza niż leczenie. Wrotycz pospolita. Gdy się jej liśćmi wysmaruje skórę, komary nie atakują. Roślina także bardzo pospolita.



Moim drugim celem jest dziś stary żydowski cmentarz.



Wiem, że jest tam bardzo interesująco. Jednak dziś sobota, szabat. Pozostaje mi więc tylko "pocałowanie" klamki i niezbyt zadowolony z takiego stanu rzeczy muszę niestety zrezygnować ze zwiedzania. Może za tydzień znów tu przyjadę. Wracam. Co zrobić z tak miło zaczętym dniem? Słońce wysoko, pogoda jak marzenie.

Nie za dużo tych znaków?



Zaglądam do miejsca, gdzie można za darmo zabrać ksiązki. (Tak, są takie miejsca w tym mieście)



Oranienburger Strasse.



Było tu niedawno kino.



Od czasu do czasu można wejść do środka, jednak dziś zamknięte. Dopiero po chwili orientuję się dlaczego. Po drugiej stronie Włosi urządzili sobie wystawę metaloplastyki. Dowiaduję się od nich, jak piękna jest Warszawa i Szczecin. Dorzucam im swoje typy naszych miast, zapraszam do Poznania i rozglądam się co też mają ciekawego do pokazania.

















Nad wystawą lśni kopuła żydowskiej synagogi.



Będąc na Torstrasse przypomniałem sobie, że niedaleko jest Club Der Polnischen Versager czyli Klub Polskich Nieudaczników. Ostatnio jak byłem, akurat remontowali wnętrze.



Tym razem mam więcej szczęścia. Poznaję Macieja. Zamawiam Tyskie, Maciej opowiada. Klub powstał ponad dziesięć lat temu. Przychodzą tu nie tylko Polacy, a przede wszystkim Niemcy. W dzień można się napić, wieczorem odbywają się tu koncerty. Wnętrze ma klimat i jest bardzo charakterystyczne. Wiszą obrazy Wioli Stankiewicz. Będę tu częściej wpadał.





Klub przyjął programowo w urządzeniu i nazwie kierunek zwrócony przeciw kulturze sukcesu. Zamiast tego prezentuje się niepowodzenie pod wszelkimi aspektami jako cel, do którego warto dążyć. „W polszczyźnie nieudacznik to ktoś, który niczego nie potrafi, ale – pozytywnie – też ktoś, kto nie spoczywa na laurach”.
Program klubu obejmuje literaturę, wystawiennictwo, projekcje polskich, estońskich i czeskich filmów oraz koncerty. Tyle Wikipedia mówi na ten temat.










Maciejowi dziękuję i wracam. Po drodze, już na obrzeżach miasta poznaję wzgórze, które kiedyś obserwowałem ze wzgórza Humboldheim. We wpisie z Djablicą i Flashem na przedostatnim zdjęciu je dobrze widać. Spróbować się tam przejechać czy może innym razem? Jadę. Nie jestem przygotowany na jej zdobywanie więc trochę ryzykuję, jednak jest jeszcze wcześnie. Brandenburgia to w przeważającej częsci płaski teren. Tak więc nawet taki mały pagórek dla kogoś, kto lubi góry cieszy.
Tak wygląda z daleka.



Tak z bliska



To Muhlenberg ma tylko 61 m wysokości, choć wydaje się być wyżej. Jadę wąską ścieżką przez wertepy, pola i łąki.





Dojeżdżam w końcu do podnóża górki. Spotykam kobietę.
Proszę pani, można na tą górę wejść?
Można, ale musi pan znaleźć dziurę w płocie, bo tu zagrodzone jak widać.
Dopiero teraz zauważam, że faktycznie, płot jest, każdy widzi.
Z rowerem da się?
Z rowerem to nie bardzo...
No to podziękowałem i zrezygnowałem z podjazdu. Wrażeń na dziś starczy. Dopiero potem w domu sprawdziłem. Na górkę da się wjechać, tylko z innej strony. Kiedyś więc spróbuje. Teraz przez las.



Bez większych przeszkód.



Okna na tym domku są także namalowane.



Wśród treli małych śpiewaków.



Wracam do domu. Dzień obfitował w znacznie wiecej wrażeń. Sfotografowałem m.in. nieznane obiekty na niebie, które nie wiadomo, do czego sklasyfikować, jednak wszystkiego pokazać się nie da. Fotek i tak dość dzisiaj. Może następnym razem...
Kategoria Niemcy



Komentarze
Mantis | 21:00 środa, 31 lipca 2013 | linkuj Może zajrzysz do mnie? Też jestem świata ciekawa.
okruchy-i-ziarenka.blogspot.com
goliat | 19:48 piątek, 12 lipca 2013 | linkuj Komary dobrych ludzi nie kasaja :)
Gość | 07:17 czwartek, 4 lipca 2013 | linkuj Sam pomysł na bloga może nie jest zbyt oryginalny, ale podoba mi się, że autor nie narzuca się z oceną, za to bacznie się wszystkiemu przygląda. Pozdrawiam serdecznie. :)
Mantis (http://synesthesis.blog.onet.pl/)
shem
| 13:40 niedziela, 30 czerwca 2013 | linkuj Ujmująca metalo-sztuka, zauważyłem siekierę wbitą w serce, masakra.
Vilemo
| 13:25 niedziela, 30 czerwca 2013 | linkuj Jak każda wycieczka opisane fajnie,rzeczowo i w taki sposób ,że "czytaczowi-oglądaczowi" żal że go tam nie ma:))
Abigail | 21:22 sobota, 29 czerwca 2013 | linkuj Dziękuję za buddyjską świątynię :). Może kiedyś sama tam pojadę? :)
siwobrody
| 20:51 sobota, 29 czerwca 2013 | linkuj Jak zwykle Twój niezwykły zmysł obserwatora , pokazuje miejsca które niejedna osoba by nie dostrzegła.
A tymi znakami to mnie zaskoczyłeś , bo myślałem że to właśnie u nas jest największe natężenie znaków na 1 km. drogi.
anwi
| 18:24 sobota, 29 czerwca 2013 | linkuj Dzięki za dokładne porady w sprawie komarów!
Wycieczka obfitowała w ciekawe tematy.
Buddyjski ośrodek przypomniał mi czasy, kiedy praktykowałam buddyzm zen. Nie dostąpiłam wielkich przeżyć duchowych, ale ta praktyka dała mi dużo spokoju, którego wtedy bardzo potrzebowałam. Kto wie, może to bardziej cenne?
http://katzebemol.blogspot.com/ | 18:12 sobota, 29 czerwca 2013 | linkuj bardzo ciekawa foto-relacja!
pozdrowienia od kota Bemola! :)
Gewehr
| 14:11 sobota, 29 czerwca 2013 | linkuj Wystrój wnętrza klubu, nietuzinkowy. Fajnie że dzięki Tobie, mieliśmy możliwość zwiedzenia Domu Buddystów.
Pozdrawiam
Trendix
| 11:31 sobota, 29 czerwca 2013 | linkuj Jak zwykle z tematem wycieczki i relacją nie zawiodłeś :) Pozdrawiam :)
Nefre
| 10:31 sobota, 29 czerwca 2013 | linkuj Coż moge napisać - znowu bardzo interesująca wycieczka i oczywiście fotorelacja:)) Berlin jest zróżnicowany - znowu to udowodniłeś.:))))
nuta | 08:56 sobota, 29 czerwca 2013 | linkuj Ale Ty to masz dobrze! Tak jak Mój! Różnica jest taka,że Ty robisz cudne, interesujące fotorelacje z rowerowych wycieczek, a Mój wykręca dobre czasy i kilometry!:) A my z Ewą co.....?! Siedzimy w domach i przygotowujemy dla Was "michę", żebyście mogli się posilić, żeby mieć energię na kolejne trasy:)Ha, ha!!! Bardzo ciekawe rzeczy dzisiaj opisujesz, zreszta zawsze nie tylko dzisiaj! A jestem ciekawa, gdzie u nas znajdę te paproć na komary...?:) Pozdrowionka dla Was!!! Pa!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa obser
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]