
FreeWebsiteTranslation.com
Info

Więcej o mnie.
Archiwum bloga
- 2017, Czerwiec1 - 4
- 2016, Maj2 - 15
- 2015, Grudzień1 - 6
- 2015, Listopad4 - 49
- 2015, Październik1 - 10
- 2015, Wrzesień1 - 7
- 2015, Sierpień1 - 10
- 2015, Maj1 - 5
- 2015, Marzec1 - 10
- 2015, Styczeń1 - 14
- 2014, Listopad1 - 9
- 2014, Październik1 - 11
- 2014, Wrzesień1 - 4
- 2014, Sierpień1 - 6
- 2014, Lipiec1 - 5
- 2014, Czerwiec4 - 28
- 2014, Styczeń2 - 19
- 2013, Grudzień1 - 12
- 2013, Wrzesień1 - 7
- 2013, Lipiec1 - 8
- 2013, Czerwiec3 - 39
- 2013, Maj2 - 34
- 2013, Kwiecień1 - 11
- 2013, Marzec1 - 21
- 2013, Luty2 - 30
- 2013, Styczeń1 - 16
- 2012, Grudzień2 - 34
- 2012, Listopad2 - 36
- 2012, Październik1 - 17
- 2012, Wrzesień2 - 35
- 2012, Sierpień3 - 52
- 2012, Lipiec3 - 50
- 2012, Czerwiec7 - 108
- 2012, Maj4 - 60
- 2012, Kwiecień3 - 45
- 2012, Marzec3 - 53
- 2012, Luty2 - 34
- 2012, Styczeń5 - 77
- 2011, Grudzień3 - 58
- 2011, Listopad1 - 14
- 2011, Październik7 - 69
- 2011, Wrzesień2 - 19
- 2011, Sierpień2 - 26
- 2011, Lipiec4 - 26
- 2011, Czerwiec8 - 71
- 2011, Maj2 - 10
- 2010, Wrzesień3 - 18
- 2010, Sierpień1 - 16
- 2010, Lipiec4 - 31
- 2010, Czerwiec3 - 31
- 2010, Kwiecień1 - 7
- 2010, Marzec3 - 60
- 2010, Luty1 - 12
- 2009, Listopad1 - 6
- 2009, Październik1 - 6
- 2009, Sierpień1 - 10
- 2009, Lipiec1 - 7
- 2009, Czerwiec4 - 39
- 2009, Maj1 - 23
- 2009, Kwiecień4 - 45
- 2009, Luty1 - 11
- 2009, Styczeń1 - 7
- 2008, Grudzień2 - 20
- 2008, Listopad1 - 15
- 2008, Październik1 - 4
- 2008, Wrzesień3 - 32
- 2008, Sierpień5 - 29
- 2008, Lipiec2 - 15
- 2008, Czerwiec2 - 27
- 2008, Maj7 - 47
- 2008, Kwiecień1 - 7
- 2008, Styczeń1 - 12
- 2007, Grudzień3 - 55
- 2007, Listopad3 - 34
- 2007, Październik2 - 15
- 2007, Wrzesień3 - 5
- 2007, Sierpień1 - 2
Dane wyjazdu:
65.00 km
24.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Do Puszczykowa przez Maltę
Sobota, 18 kwietnia 2009 · dodano: 20.04.2009 | Komentarze 9
Poznań - Puszczykowo - PoznańPozyczonym rowerem (tym razem podziękowania należą sie Piotrowi) robie sobie przejazdzke po Poznaniu. Może zostane testerem bicykli? W tym roku to chyba piąty obcy rower.

Pozdrawiam Starego Marycha: (pozdrawiam, bo znałem tego człowieka osobiście)

On zostaje, ja jade dalej, najpierw na Stary Rynek:

Obok domków budniczych:

a potem zostawiając w tyle katedre jade nad jezioro Malta. Po drodze mijam wesoło pogwizdującą kolejkę z dwoma pasażerami:

Jesli ktos nie ma ochoty jezdzic kolejka moze to robic na nartach o kazdej porze roku:

Jade wzdluz Warty do Puszczykowa:

W tym sympatycznym miasteczku zaglądam do domu Arkadego Fiedlera, znanego podrożnika. Polecam to miejsce, bo jest co oglądac. Oto wierna kopia Santa Marii - zaglowca Kolumba. Odkryć Amerykę na takim czymś?

Rozgladam sie i zdaje mi sie, ze znalazlem sie w innym swiecie:



Podobno za pomocą tego kalendarza Aztekowie przepowiedzieli swoj koniec:

Ciekawych eksponatow jest tu mnostwo, robie fotki i uciekam. Dzien powoli chyli sie ku koncowi, co przypomina mi ukazujące sie miedzy domami zachodzące słonce:

Kategoria Polska
Dane wyjazdu:
32.00 km
0.00 km teren
02:02 h
15.74 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Birmingham 2009
Poniedziałek, 13 kwietnia 2009 · dodano: 14.04.2009 | Komentarze 16
Na początku gratuluję firmie TravelPlanet za to, że sprzedała mi bilety na samolot i nie poinformowała potem o zmianie daty wylotu. Gdyby nie przytomność umysłu pewnej istoty (pół kobieta, pół żabka) to widziałbym Birmingham jak świnia niebo. Brawo chłopie, szef cię kiedyś za takie numery wyrzuci na zbitą mordę, a wcześniej obije pysk.No dobra, miałem prawo być zdenerwowany. Do tego drugiego pod względem wielkości miasta w Wielkiej Brytanii roweru nie zabierałem. Zakładałem, że coś tam pożyczę. Rzeczywiście, udało sie zorganizować istne cudo. Maszyna przypominała z daleka rower. Rama Raleigh. Przy blizszych oględzinach prawie się rozpłakałem i łatwiej napisać, co w nim było, niż czego tam brakowało. A była rama, koła, kierownica, był też łańcuch. Niestety, hamulców prawie nie było, i innych potrzebnych części też! Ale ok, zadowolony, że mam na czym jechać, ruszam z West Bromwich do Birmingham!
Najpierw jade przez deptak


Potem trafiam na wesele angielskiego dżentelmena z pewna panią (sikhijka?):

Panie na lewo, panowie na prawo...

Mijam bardziej i mniej znane puby. Nie, tu się Arek nie oświadczał Kini.(to info dla pewnych istot, co tak myślały, hihi)


Uważając, bym się bez tych hamulców nie zabił gnam przed siebie. Im dalej, tym ciekawiej. By dojechac do centrum miasta trzeba najpierw się przejechać przez Soho, dzielnicę, do ktorej wieczorem bez porządnej pały nie ma co wchodzić.

Myślę, że o zmroku lepiej w ogóle tu nie ma co zaglądać. W dzień policja ma dużo roboty: W nocy bardziej potrzebne jest pogotowie.

Jadąc, prawie wcale nie zauważyłem białych, jednak Polacy tu także mieszkają:




Soho na szczescie sie powoli kończy, oto Guru Narak Gurdwara:

Miejsce gdzie Sikhowie mogą sie przespać i wypocząć.
Dojezdzam powoli do samego Birmingham. Najpierw robie sobie odpoczynek na starym cmentarzu Key Hill.

a potem juz po mieście! Zaczynam się w końcu przyzwyczajać do lewej strony na drodze:

Birmingham City:






Nikogo tu nie dziwi policja na rowerkach:

ani taniec na ulicy:

Wracam nad kanalem:

By pod palmą w West Bromwich w fajnym towarzystwie wypic tradycyjne angielskie Ale…

Kinia, Jola, Arek, Adam – dzięki, bez Was ta wycieczka nie byłaby tak kolorowa
Kategoria Wielka Brytania
Dane wyjazdu:
72.00 km
0.00 km teren
04:10 h
17.28 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Kopenhaga
Niedziela, 5 kwietnia 2009 · dodano: 05.04.2009 | Komentarze 13
Wypad do Kopenhagi. Wyjezdzam na rowerku Sławka (dzięki wielkie) z niewielkiego Kokkedal lezacego na polnoc od stolicy Danii. Jade wzdluz wybrzeza. Obserwuje rybaka, liczacego na to ze zlowi jakas gruba rybe:
rybak© benasek
a potem kormorany i mewy czekajace na niewiadomo co:

ptaki nad morzem© benasek
do Kopenhagi wjezdzam od strony polnocnej, w parku robie sobie krotka przerwe:

park© benasek
Mozna sie przejechac kareta, ja jednak wole rower...

kareta w parku© benasek
Oto dojezdzam do przedmiesc miasta, tyle piwa by mi starczylo na dlugie lata:

butla Tuborga© benasek
Jakze by nie zobaczyc syrenki, przy ktorej zawsze sa tlumy ludzi:

syrenka© benasek
Trafilem wlasnie na dosc niezwykle widowisko, dzieci znalazly niezywa mewe i urzadzily jej pogrzeb. Niosly ja na dlugiej desce az wypuscily ja do morza, u podnoza syrenki:

pogrzeb mewy© benasek
A oto juz symbol Kopenhagi w calosci:

syrenka kopenhaska© benasek
Jade dalej, najpierw przez slynna Nyhavn:

Nyhavn - Kopenhaga© benasek
Potem jezdze po calym miescie i ciesze sie ze tu rowerzysci sa tak samo wazni, jesli nie wazniejsi od tych co jezdza w "puszkach":

centrum kopenhagi© benasek
Zagladam do Amalienborga - zespolu palacowego gdzie mieszka krolowa Malgorzata II

Kompleks pałacowy - Amalienborg© benasek
Krolewscy gwardzisci na strazy:

Gwardia krolewska w Kopenhadze© benasek

Gwardia krolewska na strazy w Amalienborgu© benasek
Na ulicach nie ma wielkiego tloku, dlaczego?

Do kraju juz niedaleko...© benasek
Bo w Danii jezdzi sie na rowerach!

Jeden z setek parkingow rowerowych w Kopenhadze© benasek

Parking rowerowy na jednej z ulic w Kopenhadze© benasek
Nie moglem nie zajrzec, kazdy znajdzie tu piwko dla siebie:

Sklep piwny w centrum Kopenhagi© benasek
Pomnikom rzadko robie zdjecia, ale jesli sa na nich ptaki to czemu nie zlapac dwoch srok za ogon?

co trzy glowy, to nie jedna...© benasek

Uliczny koncert przy Nyhavn w Kopenhadze© benasek
Na Jutlandie wracam chyba najdluzszym w Europie, bo ponad 16 km mostem.

16 km most łączący Zelandię z Fionią.© benasek

Na moscie nad Wielkim Bełtem© benasek
Niestety, na nim rowerem jechac nie wolno. Szkoda, bo widok z niego jest niesamowity...
Dane wyjazdu:
44.10 km
0.00 km teren
02:45 h
16.04 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
skive
Sobota, 28 lutego 2009 · dodano: 28.02.2009 | Komentarze 11
W tak paskudny dzien (100% chmur, zimno i deszczowo) wybralem sie do Skive. Miasto jest polozone nad fiordem o tej samej nazwie 35 km na polnoc od Karup. Slynie m.in. z tego ze ma 11 rond i na kazdym z nich jest inne dzielo sztuki. Od strony poludniowej wjezdza sie na pierwsze o nazwie Solen czyli Slonce:
Oto kilka pozostalych:
To o nazwie: Tegnet (Znak):

Torvet (Rynek):

Przy jednym z rond o nazwie UFO'en zauwazylem wbity w ziemie talerz latajacy:

Przejezdzam obok Fiordu Skive:

Nad ktorym ledwo udaje mi sie sfotografowac czaple siwa:

Jedno z ostatnich zdjec (nie zamieszczam wszystkich, by za bardzo nie zanudzac) o nazwie "Er" zrobione krotko przed zmierzchem:

W drodze powrotnej zastanawialem sie nad zagadka jaka zadala mi pewna sympatyczna Basia:
Masz 8 jednakowych z wyglądu kul, z których jedna ma mniejszą masę.
Dysponujesz wagą do porównania mas na szalkach. Masz 2 ważenia do
dyspozycji. Znajdź kulę o mniejszej masie. Fajna zagadka, zdazylem znalezc rozwiazanie przed powrotem do domu. Ciekawe kto rozwiaze...
Kategoria Dania
Dane wyjazdu:
3.60 km
0.50 km teren
00:18 h
12.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
poczatek sezonu
Niedziela, 25 stycznia 2009 · dodano: 25.01.2009 | Komentarze 7
Testowa jazda po zimowym snie bicykla. Nie zwazajac na katar (i tak 7 dni bedzie trzeba sie z nim meczyc) zrobilem mala rundke "wokol komina". Na poczatku przejazdzki chcial mnie zaatakowac grozny pojazd latajacy - helikopter a raczej helikopterek "Apache" Karup jest, nie kazdy pewnie o tym wie, takim miejscem, gdzie smiglowce spotyka sie najczesciej.
Jednak po chwili, nie widzac zadnych szans wygrania, odlecial:

a ja przykulem swoja uwage samotnemu jablku zwisajacemu z drzewa. Moze te w biblijnym raju bylo podobne i Ewa je zerwala?

Jest styczen, a zakwitly pierwsze kwiaty w Danii, wie ktos, jak sie ten bohater nazywa?

Przez chwile mialem watpliwosci, czy nie zamienic sie pojazdami, ostatecznie zostalem przy swoim.

Temu wszystkiemu przygladala sie samiczka kosa, pewnie zastanawiala sie, kiedy przyjdzie wiosna.

Test jednoslada wypadl pozytywnie, musze tylko poprawic ABS, wyregulowac ogrzewanie siodelka i zmienic opony na letnie. Mam nadzieje, ze juz sniegu w Danii nie bedzie...
Dane wyjazdu:
16.00 km
0.00 km teren
00:55 h
17.45 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Korzystajac z wolnego dnia postanowilem
Poniedziałek, 15 grudnia 2008 · dodano: 15.12.2008 | Komentarze 11
Korzystajac z wolnego dnia postanowilem sprawdzic na wlasne oczy jak sie maja ostatnie przygotowania Swietego Mikolaja do godziny "0" czyli do jego wizyt z prezentami w poszczegolnych domach. Ta zacna osoba poprzez swoich pomocnikow najpierw sprawdza w jaki sposob mozna sie do kazdego domu dostac. Pomocnicy sprawdzaja to i wracaja z meldunkiem do Jego Wysokiej Mosci by ten potem mogl latwo wejsc do domu podac dziecku prezent i pognac dalej. Gdyby nie pomocnicy, sam nie dalby rady, to przeciez oczywiste. Tego zdazylem "zlapac" na dachu garazu, na chwile przystanal a potem popedzil jak opetany:
Ten nie mial nawet czasu na mnie spojrzec:

Nastepny o malo co nie spadl z balkonu... No tak to wcale nie jest takie bezpieczne zajecie:

Ten znow wyczynial wygibasy na linie, i przez jakis czas mialem wrazenie ze przed chwila wypil sobie spora porcje czegos mocniejszego:

Kolejny pomylil chyba okno z drzwiami:

A oto inne przy pracy:



Wszystkie Mikolaje pracowaly zawziecie procz takich dwoch podobnych do siebie. Staly, nic nie robily tylko sie usmiechaly i gaworzyly wesolo...

Wracam do domu, nie chce przeszkadzac Mikolajom przy ich jakze waznej misji. Tu czekaja na mnie inne swiateczne akcenty:

Wszystkim tu zagladajacym i nie tylko zycze: Wesolych Swiat!
Kategoria Dania
Dane wyjazdu:
102.20 km
23.00 km teren
06:10 h
16.57 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Do Vejle...Pierwsza
Sobota, 6 grudnia 2008 · dodano: 07.12.2008 | Komentarze 9
Do Vejle...Pierwsza wycieczka w grudniu. Jak na ten miesiac to nawet nie jest tak zimno. Niestety slonce gdzies sie wybralo na wczasy a na termometrze pare stopni powyzej zera. Po drodze sympatyczne krowki machaja wesolo ogonami, pewnie dlatego ze nie musza odganiac much.

Wystawy w oknach przypominaja ze juz niedlugo Swieta!

Wlasnie skonczyla mi sie droga i musze troche po polu pogonic.

Jezioro Brunkulsø, ciekawe po co te boje wzdluz jego brzegu...

Krece sie wokol niego jak przyslowiowe g.... w betoniarce. Objechalem je prawie cale dookola potem wracam z powrotem. Troche gubie droge. GPS by sie przydal, ale ja nawet w aucie takiego sprzetu nie mam a co dopiero przy rowerze! Motocykl na dachu kusi by go zdjac i "zrobic" nim dzisiejszy plan; jednak dziekuje, jade tym co mam.

Niektorym nacjom to juz, jakby to jeden z moich przyjaciol powiedzial: "w d..... sie przewraca". Po lewej stronie sciezka dla rowerow, potem szosa, potem znow sciezka a po prawej jeszcze jedna, chyba dla vip-ow:

Wjezdzam na Hærvajen, dawny liczacy setki lat szlak laczycy Jutlandie z reszta Europy. Ile tu juz przemaszerowalo ludu wszelkiej masci. Rycerzy, vikingow, chlopow, zakonnikow... Od dzis mozna takze i mnie do nich zaliczyc :)

Gdy dojezdzam do Jelling, jest juz niestety ciemno. Zaluje, bo sa tu dwa bardzo wazne dla Danii kamienie - zabytki z listy UNESCO. To na nich po raz pierwszy w historii jest wspomniana pismem runicznym najstarsza znana nazwa Danii: Tanmarka

Jak ktos ciekawy jak to wyglada w dzien, odsylam:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kamienie_runiczne_w_Jelling
Do Vejle zostalo tylko 12 km. Jest noc. Nie przepadam za jazda w ciemnosciach mimo ze oczywiscie lampka dziala. Po drodze slysze w krzakach odglosy zwierzat i roslin... a moze trolli?
Ale oto i Vejle, oraz charakterystyczny wiatrak:

Przejezdzam przez deptak. Wszedzie juz swiateczne akcenty:

A tu lodowe kociaki: Niestety, jutro juz ich nie bedzie, stopnieja i utworza mokra plame ktora jesli pieski nie wypija, wyparuje:

W drodze powrotnej jedynym godnym miejscem gdzie mozna zrobic fotke jest ulica w Ikast, calkowicie zadaszona. Ikast, wspaniale miasto, jest tu najtansza w Danii benzyna. Welcome to Ikast !

Kategoria Dania
Dane wyjazdu:
49.30 km
0.00 km teren
02:40 h
18.49 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Taki sobie jesienny wyjazd
Sobota, 8 listopada 2008 · dodano: 08.11.2008 | Komentarze 15
Taki sobie jesienny wyjazd by rozprostowac gnaty. Kierunek Randers. Z Silkeborga prowadzi w tym kierunku ladna rowerowa trasa na ktorej mozna spotkac nie tylko rowerzystow:

Potem mijam koci pensjonat. Gdyby kogos kot albo kotka miala zamiar wybrac sie na wczasy, to tu w miejscowosci Langaa w srodkowej Jutlandii gwarantuja, za nasz siersciuszek wroci z wczasow wypoczety i zadowolony... Swoja droga ci Dunczycy chyba nie wiedza juz co wymyslec dla tych swoich zwierzakow.

Potem byl most nad najdluzsza rzeka w Danii - Gudenaa:

a potem juz bylem w miescie gdzie jezdza z kwiatami na rowerach:

No, ale mamy juz Randers z charakterystycznymi kopulami w ktorym znajduje sie namiastka tropikalnego lasu.

Jest niestety tak tutaj wilgotno, ze aparat zaparowany na maksa. Dopiero po chwili moge robic fotki...

Wlasnie widac, jak sie sumy bija o pokarm i wychodza doslownie na brzeg:

a tu inne rybie klimaty, tym razem bardziej kolorowe:

Oswietlenie niestety nie pozwala na zrobienie wielu fajnych fotek. Jest tu bardzo goraco, wilgotno i niezbyt jasno, tak jak w prawdziwej dzungli...

Ledwo udaje mi sie uwiecznic ta zabke, obok widze napis: Jedno z najbardziej trujacych zwierzat swiata... Taka niepozorna zabka... - drzewołaz malarski (Dendrobates tinctorius) Jej podskorny jad byl stosowany przez poludniowoamerykanskich indian do zatruwania strzał.

I to by bylo na tyle, jesli chodzi o żabie klimaty...
Kategoria Dania
Dane wyjazdu:
36.40 km
6.00 km teren
02:05 h
17.47 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Pogoda absolutnie nie zacheca
Sobota, 11 października 2008 · dodano: 13.10.2008 | Komentarze 4
Pogoda absolutnie nie zacheca do wycieczek na rowerku. Zachmurzenie 100%, miejscami wydaje sie, ze zaraz nastanie wieczor i w kazdej chwili zleci niezly deszcz. Na szczescie nie wieje. Jade zobaczyc jak wyglada rezerwat nad jeziorem Boling. Wiosna mam zamiar przyjechac tu z "ciezkim sprzetem" czyli lornetami, aparatami ze statywami i jeszcze chce zaprosic paru fanatykow ptactwa. Po co? By na wlasne oczy zobaczyc ptasi raj... Po drodze spotykam taki oto model naszego rodzimego wehikulu:
Nawet w kraju nie widzialem tak dobrze zachowanego auta. W dalszej czesci trasy mijam dom entuzjasty "Dzikiego Zachodu":

Po kilkudziesieciu kilometrach dojezdzam do Engesvang, niewielkiego miasteczka w regionie ktorego znajduje sie rezerwat. Teraz jesienia wyglada jakby szykowal sie do kilkumiesiecznego snu:

Wiem, ze juz niedlugo przyjade tu jeszcze raz i zrobie mnostwo fantastycznych fotografii...

Jade wzdluz poludnowego brzegu jeziora i wracam ta sama droga do domu.
Kategoria Dania
Dane wyjazdu:
126.10 km
0.00 km teren
08:10 h
15.44 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Po kilkunastu dniach przerwy
Niedziela, 28 września 2008 · dodano: 28.09.2008 | Komentarze 9
Po kilkunastu dniach przerwy nadszedl wreszcie czas by rozprostowac gnaty i wsiasc na rower. Jade do Århus, drugiego co do wielkosci miasta w Danii i najwiekszego na Jutlandii. Lezy nad Baltykiem, nad zatoka i rzeka o takiej samej nazwie co miasto. Po drodze spotykam takiego oto pieska-krzaka:
Potem mijam najdluzsza rzeke w Danii - Gudenå, ma o 158km dlugosci:

Po ok. 3,5 godzinie jazdy jestem u celu, w srodku miasta trafiam wlasnie na wystawe rolnicza. Centrum a pelno tu krow, owiec, koz... Oto kurze pieknosci, rasa Hvide Dværg Silkehøns, za nimi Columbia Dværg Wyandot gdyby to kogos interesowalo:

Szczerze mowiac, pierwszy raz widze takie kury... Ciekawe jak gdacza i czy ich kogut tez pieje co ranek...
Krece sie wiec po ulicach i obserwuje jak zyje miasto:



Potem wyruszylem w spokojniejsze miejsca:



W Danii rowery sa doslownie wszedzie:

Oto jeden z parkingow:

U nas tez tak bedzie!

W Arhus jezdzi wiele ekologicznych pojazdow:

Spogladam na zegar, czas powoli wracac:

Jeszcze tylko pare waznych spraw:

i zostawiam miasto z tylu:

W drodze powrotnej spotykam takie oto weterany pol:

Potem jazda pod wiatr. W domu jestem po zmierzchu.