FreeWebsiteTranslation.com
Info
Ten blog rowerowy prowadzi benasek z miasteczka Berlin. Mam przejechane 7896.00 kilometrów w tym 833.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.90 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Archiwum bloga
- 2017, Czerwiec1 - 2
- 2016, Maj2 - 15
- 2015, Grudzień1 - 6
- 2015, Listopad4 - 49
- 2015, Październik1 - 10
- 2015, Wrzesień1 - 7
- 2015, Sierpień1 - 10
- 2015, Maj1 - 5
- 2015, Marzec1 - 10
- 2015, Styczeń1 - 14
- 2014, Listopad1 - 9
- 2014, Październik1 - 11
- 2014, Wrzesień1 - 4
- 2014, Sierpień1 - 6
- 2014, Lipiec1 - 5
- 2014, Czerwiec4 - 28
- 2014, Styczeń2 - 19
- 2013, Grudzień1 - 12
- 2013, Wrzesień1 - 7
- 2013, Lipiec1 - 8
- 2013, Czerwiec3 - 39
- 2013, Maj2 - 34
- 2013, Kwiecień1 - 11
- 2013, Marzec1 - 21
- 2013, Luty2 - 30
- 2013, Styczeń1 - 16
- 2012, Grudzień2 - 34
- 2012, Listopad2 - 36
- 2012, Październik1 - 17
- 2012, Wrzesień2 - 35
- 2012, Sierpień3 - 52
- 2012, Lipiec3 - 50
- 2012, Czerwiec7 - 108
- 2012, Maj4 - 60
- 2012, Kwiecień3 - 45
- 2012, Marzec3 - 53
- 2012, Luty2 - 34
- 2012, Styczeń5 - 77
- 2011, Grudzień3 - 58
- 2011, Listopad1 - 14
- 2011, Październik7 - 69
- 2011, Wrzesień2 - 19
- 2011, Sierpień2 - 26
- 2011, Lipiec4 - 26
- 2011, Czerwiec8 - 71
- 2011, Maj2 - 10
- 2010, Wrzesień3 - 18
- 2010, Sierpień1 - 16
- 2010, Lipiec4 - 31
- 2010, Czerwiec3 - 31
- 2010, Kwiecień1 - 7
- 2010, Marzec3 - 60
- 2010, Luty1 - 12
- 2009, Listopad1 - 6
- 2009, Październik1 - 6
- 2009, Sierpień1 - 10
- 2009, Lipiec1 - 7
- 2009, Czerwiec4 - 39
- 2009, Maj1 - 23
- 2009, Kwiecień4 - 45
- 2009, Luty1 - 11
- 2009, Styczeń1 - 7
- 2008, Grudzień2 - 20
- 2008, Listopad1 - 15
- 2008, Październik1 - 4
- 2008, Wrzesień3 - 32
- 2008, Sierpień5 - 29
- 2008, Lipiec2 - 15
- 2008, Czerwiec2 - 27
- 2008, Maj7 - 47
- 2008, Kwiecień1 - 7
- 2008, Styczeń1 - 12
- 2007, Grudzień3 - 55
- 2007, Listopad3 - 34
- 2007, Październik2 - 15
- 2007, Wrzesień3 - 5
- 2007, Sierpień1 - 2
Wpisy archiwalne w kategorii
Niemcy
Dystans całkowity: | 3619.00 km (w terenie 224.00 km; 6.19%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Maksymalna prędkość: | 44.00 km/h |
Liczba aktywności: | 72 |
Średnio na aktywność: | 50.26 km |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
121.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Opuszczony szpital - Berlin Weißensee
Sobota, 19 lipca 2014 · dodano: 09.08.2014 | Komentarze 5
Wspomniany w tytule obiekt miałem już dawno zamiar odwiedzić. Zawsze jednak było coś innego ważniejszego do roboty a ciekawe miejsce czekało. W końcu udało mi się znaleźć trochę czasu. Upalny dzień, ruszam znanymi mi już dobrze szlakami przez Wall, Kremmen i Henningsdorf.W drodze do Berlina © benasek
Mijam wioski, gdzie stoją stragany samoobsługowe. Bierzesz kliencie co chcesz, wrzucasz do słoiczka czy pudełka pieniądze i idziesz lub jedziesz dalej. Proste, znane w wielu krajach rozwiązanie.
Samoobsługowe straganiki © benasek
Obserwuję w pewnym momencie jak mniejsza wrona atakuje znacznie większą kanię brunatną. Prawdopodobnie ten drapieżny ptak dobierał się do jej gniazda.
Wrona siwa atakuje kanię brunatną © benasek
Wrona siwa atakuje kanię brunatną © benasek
Kania w końcu rezygnuje, jadę dalej. Na przedmieściach Berlina spotykam padalca. Robię mu oczywiście na szybko sesję zdjęciową. Ten na pożegnanie wywalił na mnie język. Widocznie tak padalce wyrażają swoją wdzięczność.
Padalec zwyczajny © benasek
Jak myślicie, udało się mu przejść nad tym kanałem po tej linie?
Przechodzenie po linie nad kanałem © benasek
Niestety, dwa kroki przed końcem kolega wpada z impetem do wody...
W Berlinie widzę sporo ciekawych rzeczy, jednak muszę przedostać się na drugi jego koniec, więc zbyt często się nie zatrzymuję. Fotografuję tylko te małe pojazdy, spodobały mi się. Poruszają się nimi dorośli i jeżdżą w okolicach Bramy Brandenburskiej.
Samochodziki w centrum Berlina © benasek
Oto jestem u celu, przede mną opuszczony szpital dziecięcy. Zbudowany został w latach 1908 - 1909. Przez prawie 100 lat był po to, by pomagać, ratować życie i zdrowie dzieciom, także tym dopiero co narodzonym. W 1997 został zamknięty. Przyczyny nie znam. Od tamtej pory zaczyna powoli zamieniać się w ruinę. W 2006 roku wykupiony przez pewną firmę ze Wschodu, która prawdopodobnie z braku funduszy nic nie robi. Jest ogrodzony, udaje mi się przeforsować płot i jestem sam na sam z historią.
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Próbuję sobie wyobrazić jak tu kiedyś było. Lekarze, pielęgniarki, dzieci...
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Wchodzę do środka.
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Przed jednym z wejść dostrzegam dowcipną kartkę z napisem, by zabrać uśmiech ze sobą.
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Faktycznie jednak nie jest mi do śmiechu. Czytałem dużo na temat tego miejsca i każdy kto tu był, pisał, że atmosfera jest tu niesamowita, czuję się dziwnie, trudno do końca określić, jak. W każdym razie wyobraźnia zaczyna działać. Trochę żałuję, że jestem sam, z kimś byłoby raźniej.
Ciekawość jest jednak silniejsza. Oto co zastałem wewnątrz.
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Nawet zwykłe okienko jak te lewe górne wydaje się przedstawiać czyjąś postać.
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Miał ktoś fantazję...
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
W tym (najprawdopodobniej) pomieszczeniu, może się to wydawać dziwne, ale słyszę wyraźnie pewne dźwięki coś w rodzaju pisków myszy. Dźwięki wydobywają się z wszystkich stron, także z góry. Rozglądam się dookoła, jednak żadnych stworzeń, zarówno gryzoni jak i "podejrzanych" owadów nie dostrzegam. W drodze powrotnej dopiero uświadamiam sobie, że mogłem te dźwięki nagrać moim aparatem. Gdyby ktoś był niech o tym pamięta i to zrobi. Może tu jeszcze wrócę, to naprawię ten błąd.
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Jestem tu ponad godzinę, jednak całego szpitala nie udaje mi się zwiedzić. Żałuję, ale muszę wracać. Podejrzewam, że na zwiedzenie całego obiektu potrzeba by było kilka godzin. Przy okazji nakręciłem krótki film z tego pobytu. Jakością film niestety nie grzeszy, jest za ciemny chociaż po części oddaje klimat tego miejsca.
Zastanawiam się, jak bym zareagował, gdyby mnie spotkała taka sytuacja jak na tym filmiku
Do domu wróciłem bez żadnych przygód. Na dziś wystarczy.
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
38.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Przez miasto i do lasu
Sobota, 28 czerwca 2014 · dodano: 20.07.2014 | Komentarze 3
Okolice Neuruppina obfitują w lasy, ostatnio podobno pojawiły się w nich wilki. Może kiedyś uda mi się podczas jakiejś wycieczki je zauważyć.Wyjechaliśmy (ja z Żabką) jak zwykle trochę późno, więc na wielki dystans nie liczyłem. Najpierw wzdłuż muru miejskiego.
Wzdłuż murów Neuruppina © benasek
Przy murze © benasek
26 sierpnia 1787 roku wybuchł w mieście ogromny pożar. 415 domów, czyli 2/3 wszystkich zabudowań zostało spalonych. W takiej sytuacji dla 4000 mieszkańców dzięki inicjatywie inspektora budowlanego Bernharda Brascha (Tak, już wtedy mieli inspektorów budowlanych) wybudowano w niszach muru dla ofiar pożaru nad głową prowizoryczne mieszkania. To pamiątka po jednym z nich.
Kot w oknie © benasek
Robię firmie Pierdhus, produkującą akcesoria do jazdy konnej, darmową reklamę, a co mi tam...
Wiszące spodnie © benasek
Wśród graffiti © benasek
Wjazd pod wiadukt © benasek
Potem krótki rekonesans po lesie
Droga © benasek
Sarna © benasek
Leśnych obserwujących mnie stworów było dziś znacznie więcej. Tu sowa uszata.
Leśny skrzat © benasek
Gągoł - samica © benasek
Kaczka czernica - samiec © benasek
Czego to szuka ten, no czego?
Dzika świnia © benasek
W drodze powrotnej natrafiam na czubajkę kanię, pierwszy raz w tym roku.
Czubajka kania © benasek
Gdy zdążyliśmy dojechać do domu lunęło z nieba tak, że prawie nie było widać świata. Czubajka zaś jeszcze dzisiaj zniknęła na kolacyjnym talerzu.
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
28.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Neuruppin
Niedziela, 22 czerwca 2014 · dodano: 12.07.2014 | Komentarze 7
Zaczęło się od tego, że siwobrodemu aparat odmówił posłuszeństwa. Nic szczególnego, bateria wydała ostatnie tchnienie pod koniec poprzedniej wycieczki po Poczdamie, a podładować się nie dało, bo nie zabrał ładowarki..-- Masz tu kolego blok z kartkami i pudełko kredek, zaproponowałem. Możesz stworzyć dwieście kolorowych obrazków w formacie A4, powinno wystarczyć. W tym momencie wręczyłem siwobrodemu sporą ilość kartek i komplet kredek, jeszcze nie używanych.
-- Jak zabraknie papieru, daj znać. Teraz wypróbuj nowy "sprzęt" i jedziemy zwiedzić miasto.
Siwobrody z nową "zabawką" do uwieczniania rzeczywistości © benasek
O Neuruppinie jest sporo informacji w internecie, ale kilka szczegółów warto przypomnieć. Miasto leży w Brandenburgii, w prostej linii 60 km na północny zachód od centrum Berlina. Można więc spokojnie zrobić sobie wycieczkę do stolicy Niemiec co też czasem robię. Należy obszarowo do jednych z większych miast naszych zachodnich sasiadow. Tylko dwa miasta w Polsce mają większą powierzchnię od tego liczącego nieco ponad 30 tysięcy mieszkańców miasta - Warszawa i Kraków. To tutaj w 1750 roku po raz pierwszy w świecie zaczęto ilustrować gazety i czasopisma. Oto jedna z takich ilustracji. Tak wiec kolebką dzisiejszych brukowców jest właśnie Neuruppin czyli po polsku Nowy Rypin.
Jedna z pierwszych ilustracji © benasek (Fotka zrobiona z folderu "Fontanestadt Neuruppin ...hat Wasser!")
Całkiem sympatycznie układa się temu miastu współpraca z Babimostem, jednym z miast partnerskich. Uroku dodają ok. 15 km długości dwa jeziora, nad którymi jest miasto położone. W pobliskich lasach jest mnóstwo zwierzyny z wilkami włącznie. Mimo wielkich obszarow lesnych, widuje tu niemal codziennie ciezarowki z drewnem z Polski.
Wyjeżdżamy z domu dość późno, bo po ok. 12. Kierunek port nad jeziorem.
Neuruppin © benasek
Port, jak port, nic ciekawego nie zauważyłem, obok termy w których można pływać, może kiedyś o nich więcej napiszę. Za to tutaj korci mnie by zajrzeć.
Neuruppin © benasek
Nad jeziorem fotografujemy stojak z kłódkami.
Kłodki na stojaku © benasek
Dowiadujemy się, że Stephanie i Christoph są razem od 2 sierpnia 2009 i mają już trójkę bobasów.
Neuruppin © benasek
Potem pokręciliśmy się po urokliwych uliczkach, których to miasto sporo posiada.
Neuruppin © benasek
Neuruppin © benasek
Neuruppin © benasek
Prawie całe miasto jest otoczone murem
Neuruppin fragment murów © benasek
Jedną z cech charakterystycznych są tak pomalowane przystanki
Neuruppin przystanek © benasek
Neuruppin przystanek © benasek
Neuruppin, przystanek © benasek
Neuruppin © benasek Można tu znaleźć sporo klimatycznych knajpek.
Neuruppin © benasek
Neuruppin część rynku © benasek
Neuruppin graffiti © benasek
Tak było w sierpniu 2013
Neuruppin balkon na jednej z kamienic rok 2013 © benasek
Ten sam balkon w czerwcu 2014
Neuruppin balkon na jednej z kamienic rok 2014 © benasek
Stara wieża nie stoi bezużytecznie.
Neuruppin wieża przystosowana do wspinania © benasek
Została odrestaurowana i można się po niej wspinać.
Neuruppin wieża przystosowana do wspinania © benasek
Jeżdżąc po mieście lepiej się nie spieszyć. Jest tu kilka fotoradarów stacjonarnych, jak na przykład ten.
Neuruppin fotoradar © benasek
W innym miejscu, na obwodnicy miasta jest ograniczenie do 50 km/h. Gdy tutaj będziemy jechać z prędkością na przykład 55 km/h...
Neuruppin, fotoradar © benasek
... nagle zza tej tablicy nastąpi błysk i za 2 tygodnie otrzymamy list z którego się dowiemy, że mamy do zapłacenia 15 euro kary. (Za przekroczenie 3 km/h). Ten fotoradar jest sprytnie schowany za tablicą. Od lipca 2014 mandaty są już droższe. W internecie pod takim a takim adresem zobaczymy wtedy fotkę naszego auta. Tolerancja jest tu znacznie mniejsza niż w Polsce. W wysyłanie fotek nikt się nie bawi.
Neuruppin, fotoradar © benasek
Po "zapoznaniu" się z zasadami jeżdżenia autem po Niemczech nie rozumiem płaczu i lamentu nad sprawą radarów w Polsce. Są jasne przepisy, należy ich przestrzegać, to proste. Tu nikt nad tym nie biadoli. Dzięki tym zasadom i rowerzystom w Niemczech jeździ się lepiej i bezpieczniej. Tym razem nie spotkaliśmy ustawionego na poboczu auta ze sprzętem do zarabiania pieniędzy. Zapewniam jednak, że te okolice z takich sytuacji słyną i jeżdżąc do pracy zdążyłem się już do nich przyzwyczaić, oczywiście szanując przepisy drogowe.
Gniazdo na trabancie, tylko bocianów brak.
Neuruppin, trabant © benasek
Kania ruda, to ona nam dziś często towarzyszyła podczas wycieczki. Mimo, że w Europie rzadsza od czarnej, w tych okolicach można ją częściej spotkać. Różni się od tej drugiej bardziej wciętym ogonem i czarniejszą barwą pod skrzydłami. Tyle razy o niej opowiadałem, że siwobrody z Trendixem z pewnością mają na razie dosyć ornitologicznych opowieści. Jednak kanię od myszołowa powinni z kilometra rozróżnić.
Kania ruda © benasek
Wyciągam jeszcze chłopaków na lotnisko, gdzie obserwujemy szybowce.
Neuruppin lądujący szybowiec © benasek
Jest tu w pobliżu elektrownia słoneczna.
Neuruppin elektrownia słoneczna © benasek
"Mądrzejsi inaczej" i tak będą wciskać ludziom, że powinniśmy w Polsce budować elektrownie atomowe. Nie znam lepszego rozwiązania dla przyszłości energetyki jak energia ze Slonca. W Niemczech takie elektrownie wyrastają jak grzyby po deszczu, jest ich już setki... Za to elektrownie jądrowe znikają.
Wracamy do miasta. Neuruppin burzy stereotyp odnoszący się do dobrych niemieckich dróg.
Neuruppin ulica © benasek
Neuruppin ulica © benasek
Te wciąż czekają na remont. Sprawa o tyle utrudniona, bo ta droga to zabytek i potrzebne są specjalne pozwolenia na jej modernizację. Stereotypów na temat Niemiec które okazują się nieprawdziwe, można by wymieniać więcej. Przyjdzie pewnie jeszcze na to czas.
Po niecałych 3 godzinach pedałowania, wracamy do domu na obiad, zostawiając miasto i jezioro do następnego razu.
Neuruppin, jezioro © benasek
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
31.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Poczdam z Siwobrodym i Trendixem
Sobota, 21 czerwca 2014 · dodano: 29.06.2014 | Komentarze 6
Na wycieczkę do Poczdamu wybieraliśmy się już od dawna. W końcu termin został ustalony i ekipa w składzie: siwobrody i Trendix punktualnie zjawiła się w umówionym miejscu w Poczdamie. Po przywitaniu się dałem im do zrozumienia, że o jednym zapomnieli - mieli przywieźć dobrą pogodę. Wojtek czyli Trendix wspomniał jednak, że do południa może padać, potem wyjdzie słońce. Siwobrody zwrócił mi uwagę, że o pogodę to ja powinienem zadbać, jako pomysłodawca i organizator przedsięwzięcia. Fakt, byłem już tu kilka razy i można powiedzieć, że "liznąłem" to miasto. Uspokojeni zapewnieniom Trendixa ruszamy "w miasto".Pierwszym punktem zwiedzania był Park Sansoucci. Wjechaliśmy tam od chyba najmniej atrakcyjnej strony, mimo soboty oprócz nas, poza dwiema czy trzema osobami wokół nikogo nie było. Gdy tylko się tam znaleźliśmy, chłopaki, razem ze mną oczywiście rzucili się na fotografowanie czegokolwiek, co było godne uwiecznienia...
- Heja, poczekajcie, tu jeszcze nic interesującego nie ma, "ohy i ahy" zostawcie na potem.
Potsdam Park Sanssouci © benasek
Dojeżdżamy do okolicy pełnej róż. Faktycznie, ładnie tu pachnie. Jak się okazuje, rosną tu tylko takie gatunki, jakie były znane w roku 1880.
Potsdam Park Sanssouci © benasek
Dzięki Siwobrodemu dowiaduję się jak wygląda lawenda. Jest tu jej, podobnie jak róż, wszędzie pełno. Odwzajemniam się mu i tłumaczę, czym się różni wróbel domowy od polnego czyli mazurka. Oto Pałac Nowy.
Potsdam Park Sanssouci © benasek
Zbudowany w latach 1763-69 jako dom gościnny. Obecnie jest tu muzeum. Sporo pomieszczeń zajmuje uniwersytet poczdamski.
Część zabudowań jest w remoncie a wiele "kamiennych" mieszkańców tej okolicy jeszcze czeka na swoje miejsce.
Potsdam Park Sanssouci © benasek
Zdecydowana ich większość jednak odzyskała swój dawny wigor i "korzysta z życia" jak zza dawnych lat.
Potsdam Park Sanssouci © benasek
Potsdam Park Sanssouci © benasek
W parku Sanssouci jazda na rowerze jest ograniczona. Są miejsca, gdzie można jeździć a są i takie, gdzie należy dwuślad zostawić. Do tego służą tu parkingi, których nie brakuje. Za jazdę w niedozwolonym miejscu grozi kara 10 euro.
Potsdam Park Sanssouci parking dla rowerów © benasek
W parku jest pełno przeróżnych budowli które kiedyś miały za zadanie umilać czas gościom jak i samemu gospodarzowi tych włości - Fryderykowi II Wielkiemu. Sam park już jest ogromny, ma prawie 300 hektarów powierzchni i chyba nie starczy dnia, by zwiedzić go na piechotę. Oto Świątynia Przyjaźni.
Potsdam Park Sanssouci Świątynia Przyjaźni © benasek
Tutaj mamy widok na oranżerię.
Potsdam Park Sanssouci Oranżeria © benasek
Potsdam Park Sanssouci Pomnik Friedricha Wilhelma IV © benasek
Potsdam Park Sanssouci Dom chiński © benasek
Oto pałac Sanssouci, wybudowany jako letnia rezydencja Fryderyka II Wielkiego. Tutaj miał być król pruski z dala od smutków i trosk (sans souci znaczy po francusku bez smutku)
Potsdam Park Sanssouci © benasek
Potsdam Park Sanssouci © benasek
Zwiedziliśmy kościół pokoju w którym można dostrzec w budownictwie, jak zauważył siwobrody, wczesnochrześcijańskie elementy.
Potsdam Park Sanssouci, Friedenkirche © benasek
Potsdam Park Sanssouci © benasek
Potsdam Park Sanssouci © benasek
Potsdam Park Sanssouci © benasek
Potsdam Park Sanssouci © benasek
Przez cały czas obserwował nas pewien kos (dla ścisłości samczyk)
Potsdam Park Sanssouci kos © benasek
W połowie zwiedzania okazuje się, ze nasze brzuchy są puste. Jedziemy więc na jakieś jedzenie a w drodze powrotnej zaciągam chłopaków do dzielnicy holenderskiej tzw. Holländisches Viertel
Potsdam dzielnica holenderska © benasek
Potsdam dzielnica holenderska - pruski żołnierz © benasek
Potem wracamy znowu do Sanssouci
Potsdam Nauener Tor © benasek
No właśnie, co to za ptak?
Potsdam Co to za ptak © benasek
Potsdam Jäger Tor © benasek
Jedziemy chłopaki, jedziemy, czas goni!
Potsdam Siwobrody i Trendix na swoich rumakach © benasek
Potsdam © benasek
Ciekawe kto mi w tym czasie robi fotkę i komu robi fotkę Trendix?
Potsdam Park Sanssouci © benasek
Potsdam Park Sanssouci © benasek
Za chwilę tam pojedziemy, trzeba tylko zjechać i wjechać.
Potsdam Park Sanssouci Widok na Ruinenberg © benasek
To tylko budka transformatorowa, jedziemy dalej...
Potsdam Budka transformatorowa © benasek
To już Ruinenberg.
Potsdam Ruinenberg © benasek
Tuż obok znajduje się dość spory zbiornik wodny, mający kiedyś za zadanie zaopatrywanie fontann w parku w wodę. Pomysł jednak okazał się niezbyt trafiony. Podobno fontanny nie działały właściwie. Jednak by całość wyglądała interesująco, Fryderyk II Wielki kazał tu wybudować ruiny. Z wieży rozpościera się całkiem interesujący widok.
Potsdam widok z wieży Ruinenberg © benasek
Potsdam widok z wieży Ruinenberg © benasek
Potsdam widok z wieży Ruinenberg © benasek
Na wieży towarzyszy mi pliszka siwa. Z pewnością musi mieć tu swoje gniazdo, robi wszystko, by mnie stąd przegonić. Próbuję je znaleźć, jednak pliszka tak zaczyna piszczeć, ze rezygnuję.
- Dobra, dobra, już się stąd wynoszę, nakarm te swoje dzieci.
Potsdam widok z wieży Ruinenberg © benasek
Kolejnym punktem jest Aleksandrovka - dzielnica pięknych drewnianych domów wybudowana w XIX wieku dla ostatnich dwunastu rosyjskich śpiewaków. Obecnie niektóre są otwarte do zwiedzania. Można tu także zjeść tradycyjne rosyjskie potrawy.
Potsdam Aleksandrovka © benasek
Potsdam Aleksandrovka © benasek
Potsdam Aleksandrovka kot © benasek
Potsdam Aleksandrovka wózek © benasek
Nie jesteśmy w stanie przejechać dużego dystansu. W Poczdamie trzeba się zdecydować - robi się kilometry albo się zwiedza. Co chwila napotykamy na coś interesującego, wtedy schodzimy z rowerów, fotografujemy. Tutaj kościół Aleksandra Newskiego. Nie jest łatwo do niego trafić, o ile się nie wie, gdzie dokładnie jest.
Potsdam Kościół Aleksandra Newskiego © benasek
Robi się powoli późno. Od czasu do czasu kropi, słońca dziś tyle, co na lekarstwo, choć po 12 miało być słońce. Jedziemy jeszcze obejrzeć Cecilienhof, miejsce gdzie na przełomie lipca i sierpnia 1945 odbywała się konferencja poczdamska. To tu właśnie przywódcy Stanów Zjednoczonych Harry Truman, Wielkiej Brytanii Winston Churchill i Związku Radzieckiego Josef Stalin decydowali o przyszłości Europy, także więc i Polski.
Potsdam Cecilienhof © benasek
Potsdam Cecilienhof © benasek
Potsdam Park Nowy © benasek
Ściany tego domku są wyłożone korą.
W Nowym Parku napotykamy drzewo - słonia
Potsdam Drzewny słoń w Parku Nowym © benasek
Wewnątrz którego jest tak.
Potsdam Wewnątrz słonia © benasek
Potem już gnamy z powrotem do pozostawionych na parkingu aut, rzucając jeszcze wzrokiem tu i tam.
Potsdam Park Nowy © benasek
Poczdamu nie da się zwiedzić w jeden dzień. Podejrzewam, że na to nie starczy tygodnia czy dwóch. To miasto przeżyło sporo zawirowań, wojny, kilka systemów politycznych i nadal wygląda pięknie. Będzie więc trzeba znów tu wrócić, by zobaczyć kolejne ciekawe miejsca, jak chociażby wschodnia część miasta. Jednak to wszystko nie byłoby tak interesujące, gdyby nie fakt, że zwiedzałem je w wesołym towarzystwie...
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
76.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Sternfahrt 2014
Niedziela, 1 czerwca 2014 · dodano: 05.06.2014 | Komentarze 12
Raz do roku w Berlinie rowerzyści mają swoje święto. Z wszystkich stron zjeżdża się ich tylu z okolicznych miast i wiosek, że całe miasto na jakiś czas jest praktycznie do ich dyspozycji. Poszczególne trasy przypominają trochę promienie gwiazdy, której centrum znajduje się w okolicy Statuy Zwycięstwa w Berlinie. W tym roku, uczestniczyło ich około 200 tysięcy. Zamknięto dla nich ok. 1000 km berlińskich ulic i okolicznych szos. Od jakiegoś czasu oficjalnie bierze w nich udział także i polskie miasto – Szczecin. Z tego, co się zorientowałem, koledzy z niemieckiej organizacji rowerowej adfc wyjechali poprzedniego dnia po kolegów z Rowerowego Szczecina i razem przyjechali do Berlina. Pierwszy raz uczestniczyłem w takiej imprezie dwa lata temu. Opisałem ją w czerwcu 2012 tutaj. Jak było tym razem? Było równie fajnie jak poprzednio i tak naprawdę to opisać tych wrażeń do końca się nie da.Swój etap rozpocząłem w Bernau – mieście oddalonym o około 20 km od centrum Berlina. Zdążyłem się właśnie przywitać ze znajomymi ze Szczecina, którzy przyjechali w grupie z tego miasta. Część z nich jechała ze Szczecina a część z pobliskiego Eberswalde
Tu jeszcze w Bernau:
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Pogoda jak marzenie. Po krótkiej przerwie ruszamy, eskortowani przez policję na Berlin.
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Po jakimś czasie zatrzymujemy się, bowiem wyprzedzają nas takie oto zabytki
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Oto wjeżdżamy do Berlina
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Dziś: Zamknięcia ulic zarówno w mieście jak i na autostradach A100 Południe i AVUS
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Taka to ma dobrze...
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Siwobrody i Trendix
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Żabka też była a jakże. Tylko nie ta, co powinna...
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Nie, to nie jest Harley – Davidson... Ale przyznajcie, wygląda nieźle. To oczywiście rower.
Jeszcze go zobaczymy.
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Pieski też uczestniczyły w imprezie, niektóre jak widać parami
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Na brak różnych typów bicykli nie można było narzekać
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Tu akurat „tankowanie” elektrycznego auta. Coraz więcej ich w mieście.
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Nie, nic nie „grzebałem” przy zdjęciu. On naprawdę był takiego kształtu
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Zauważyłem, że od dłuższego czasu ten osobnik po lewo w ogóle nie pedałuje
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Proca, czyżby to rower obronny, zaczepny?
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
On tych świateł miał na tym rowerze więcej...
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Było przez jakiś czas takie zagęszczenie rowerzystów, że po prostu się stało.
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Tandem inaczej. Niestety, nie widziałem jak oni tak we dwójkę na tym jednośladzie pędzą
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Byli i tacy, co się woleli opalać niż pedałować
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Nareszcie wjazd na autostradę.
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Potem już w tunelu wśród dziesiątek dzwonków i świateł
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Kto powiedział, że rowery nie mogą po autostradach? Mogą (czasem)
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Tu nasz „stary” znajomy
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Przyznaję, jak dla mnie to najoryginalniejszy pojazd jednośladowy dnia
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Awarie się zdarzały
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Czyżby ta pani goniła na "elektryku"?
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Dojeżdżamy powolutku do celu
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Tego też wcześniej nie widziałem jak „pędzi”
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Nie zdążyłem się zapytać tego ładnie się prezentującego gościa, czy mogę zamieścić jego fotkę w necie. Wiem za to od niego, że aby się nauczyć jeździć na tej jednokółce (nie ma chyba takiego wyrazu) trzeba przeciętnie 15 godzin nauki i dzieci uczą się szybciej.
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Przy Bramie Brandenburskiej święto dopiero się zaczynało.
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, co niektórzy wypili po zimnym Holstenie. Dzięki Wojtku za szlachetny gest! Potem czas ruszać w drogę powrotną.
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Byłem oczywiście zaopatrzony w plany i mapy, jednak nie były one zupełnie potrzebne. Pewien mieszkaniec Berlina zaoferował się nam pokazać drogę powrotną. Po drodze zaproponował swój dom, jeśli ktoś z ekipy chciałby skorzystać z kąpieli czy toalety. Podziękowaliśmy mu za to, przy okazji zrobiliśmy sobie z nim zdjęcie i zaprosiliśmy do Szczecina na podobną imprezę.
Wspólne zdjęcie z naszym przewodnikiem. Fotka Wojtka - Trendixa © benasek
Wielu Niemców z szacunkiem i podziwem wyrażało się o nas. Pytali się wiele razy, jak się jechało, ile to km do tego Szczecina rowerem itd. W Niemczech słyszę wiele miłych słów na temat Polaków. Mieszkając za granicą zwracam na takie rzeczy uwagę.
Za rogatkami miasta robimy sobie krótką przerwę na to i na tamto. Popijam jakieś soki, rozmawiam z Patrykiem, bikerem z Ostrowa Wielkopolskiego, studiującego w Szczecinie.
Berlin, Święto rowerzystów Sternfahrt 2014 © benasek
Do Bernau pozostaje ok 20 km. Tam mamy auta, skąd każdy z nas ruszy do domu. Pytam się jak wracają i orientuję się, że jeden z nas to znaczy Patryk nie ma miejsca w samochodzie.
- Jedziesz do Szczecina, pytam.
- Tak
- Jak się dostaniesz, jak oni się wpakują do samochodów?
- Pojadę do Szczecina rowerem
- Ile już dziś nakulałeś?
- 260 km. Do Szczecina będzie ok 130, jednak nie zejdę z roweru jak nie zobaczę pierwszej czwórki w dystansie.
- Chcesz walnąć dziś cztery setki? Pytam jak jakiś wyjątkowo ciekawski truteń.
- Jak będzie za mało to dokręcę do 400 km w Szczecinie – powiedział kolega jakby to było powiedzenie, „Idę po bułki”.
Ech... Następny Sternfahrt dopiero za rok...
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
106.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Okolice Südgelände
Sobota, 4 stycznia 2014 · dodano: 12.01.2014 | Komentarze 10
Podobnie, jak kilka dni temu, także i dziś wstałem dość wcześnie. Rozjaśniło się gdzieś w okolicy Radensleben, w pobliskim lesie mignęła mi tylko jakaś tajemnicza sylwetka. Czyżby to strażnik lasu, może duch? Tylko że duchy są raczej jaśniejsze...
Radensleben, duch, nie duch, fajnie wyglada © benasek
Potem w oddali przemknął pociąg.
Radensleben, przejezdzajacy pociag w oddali © benasek
W Berlinie byłem po około trzech godzinach jazdy. Oto okolice miasta w mieście czyli zabudowania Siemensa. Będę tu musiał przyjechać na dłużej. Tym razem więc tylko dwa zdjęcia dawnej stacji S-Bahnu
Berlin, Siemensstadt Dawna stacja kolejki nadziemnej © benasek
Berlin, Siemensstadt - dawna stacja kolejki nadziemnej © benasek
Berlin, okolice Sybelstrasse i Leibnizstrasse
Berlin, okolice Sybelstrasse i Leibnizstrasse © benasek
Potem skierowałem się na południe w kierunku Schöneberg, gdzie po około godzinie znalazłem się na terenie Südgelände – dawnej zajezdni i stacji rozrządowej. Nie zniszczono jej, pozostawiono ją po prostu naturze i przystosowano do zwiedzania.
Berlin Südgelände Naturparkark © benasek
Jest zima, więc wszystko wygląda trochę smutno. Za to latem, kiedy cała przyroda żyje, zapewne jest tu jeszcze ciekawiej.
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Może ktoś wie, jaki to typ parowozu?
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Hala też wyglądała, jakby wczoraj zakończono tu pracę.
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Co jest najtrudniejsze? Przede wszystkim dla Ciebie, technicznie nieobeznanego (ciemnego), widzieć oczyma to , co przed oczami leży.
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Komuś się chciało modyfikować tą drogę dla jednego drzewka, szacunek.
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Berlin Südgelände Naturpark © benasek
Gdy zaczęło się ściemniać, postanowiłem wracać. Dzień jeszcze niestety krótki, ale miasto nie ucieknie, więc następne ciekawe miejsca zostawiam na następny raz. Na dzisiejszy, pierwszy w Nowym Roku 2014 wyjazd wystarczy.
Berlin, nad autostradą w mieście © benasek
Wracając, przyszła mi do głowy mikrozagadka: Co to jest mucha bez ucha? Jak ktoś zgadnie, zapraszam na pozostałe
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
88.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Teufelsberg czyli Diabelska Góra
Wtorek, 31 grudnia 2013 · dodano: 01.01.2014 | Komentarze 12
Na Teufelsberg wybierałem się od dawna. Jak powiadają starzy rowerzyści, na wycieczkę każda chwila jest dobra. Dni w grudniu są krótkie, do celu daleko, więc wstałem przed wschodem słońca i świt powitałem dopiero w drodze. Miałem tylko nadzieję, że mróz, choć niewielki, trochę odpuści, bowiem wiatr wiejący centralnie jazdy za bardzo nie ułatwiał.Neuruppin, wschód słońca © benasek
Po pewnym czasie zupełnie się rozwidniło. Dzień zapowiadał się słonecznie.
Okolice Neuruppina © benasek
Przemknąłem przez Kremmen, zatrzymując się jedynie na to, by zrobić zdjęcie.
Miasto Kremmen © benasek
Zabytkowy wiatrak w Vehlenfanz
Vehlefanz - zabytkowy wiatrak © benasek
Ogólnie droga dość monotonna, jednak w dużej jej części można jechać dobrze oznakowaną ścieżką rowerową.
Vehlenfanz, oznakowanie sciezki rowerowej © benasek
Po prawie trzygodzinnym pedałowaniu dojeżdżam w końcu do rogatek Berlina.
Rogatki Berlina Spandau © benasek
Berlin Spandau
Berlin Spandau © benasek
Diabelska Góra znajduje się wśród lasów Grunwaldu, pomiędzy dzielnicami Spandau i Charlottenburg. Stąd do niej już tylko 1,1 km.
Berlin, na Teufelsberg juz tylko 1,1 km © benasek
Trzeba jeszcze się trochę wspiąć i jest się u celu.
Niedaleko szczytu Diabelskiej Góry © benasek
Gdy przyjeżdżam na miejsce, widzę, że nie jestem tu sam. Za zwiedzenie trzeba zapłacić 7 euro. Za to pilnowanie roweru już gratis. Płacę, stemplują pieczątką przegub ręki i rozglądam się po okolicy. Jest kilku przewodników. Pilnują, by zwiedzający nie wchodzili w niektóre miejsca, bowiem część konstrukcji jest już tak stara, że nie gwarantują, że coś ciężkiego na głowę nie spadnie. Słyszę różne języki, w tym także i polski.
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Dzisiejszy stan obiektów na Diabelskiej Górze jest nieco w opłakanym stanie. Wokól trochę nieład, za to każdy wolny metr ściany zamalowany graffiti. Co tu kiedyś było?
W latach zimnej wojny mieściło się tu szpiegowskie centrum w którym m. in. nasłuchiwano wschodnie stacje radiowe. Gdy nastąpiło zjednoczenie Niemiec, miejsce to straciło rację bytu i powoli zaczęło popadać w ruinę. Teren wykupili prywatni inwestorzy i odgrodzili go siatką.
Ogólnie miejsce jest bardzo interesujące i godne polecenia z kilku względów. Jak ktoś lubi labirynty, bunkry, stare budowle, historię i graffiti, nie może lepiej trafić.
Sama góra jest najwyższym sztucznym wzniesieniem Berlina. Zbudowano ją z ruin budynków zniszczonych podczas II wojny światowej. Obecna jej wysokość to 120,1 m.
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Po drodze fotografuję graffiti
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Jednak prawdziwe "muzeum" graffiti jest dopiero we wnętrzach tej budowli.
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
W środku, przy zachowaniu minimum środków ostrożności jest bezpiecznie, można więc chodzić samemu. Jest tu mnóstwo zakamarków, przejść, schodów...
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Oto dach tej budowli
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Wchodzę na najwyższe piętra budynku.
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Stąd rozpościerają się widoki na cały Berlin.
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Stadion Olimpia.
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg. Widok na stadion Olimpia © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Jestem pod najwyższą kopułą budowli. Cechą bardzo charakterystyczną jest tu niesamowity pogłos, rodem z jakiegoś horroru. Nawet szept słychać głośno. Niesamowite zjawisko.
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Czas niestety goni i trzeba wracać.
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Opuszczam te interesujące miejsce, szczerze mówiąc nie spodziewałem się że Teufelsberg tak mnie miło zaskoczy. Słońce zaczęło powoli chylić się ku zachodowi.
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Pozostawiony rower stoi tak, jak go postawiłem. Jadąc już z powrotem, rzucam jeszcze raz na Diabelską Górę.
Berlin, Diabelska Góra czyli Teufelsberg © benasek
Ostatni dzień Starego Roku zrobił mi miłą niespodziankę. Podobnych miłych chwil życzę z okazji Nowego Roku 2014 wszystkim, także szczęścia, zdrowia i wszelkiej pomyślności.
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
56.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Wspomnienie lata, czyli Edith i Sylwek w Berlinie.
Sobota, 7 września 2013 · dodano: 04.12.2013 | Komentarze 7
Kilka telefonów, maili i oto w Berlinie znów spotykam się z moimi dobrymi znajomymi ze Szczecina – Edith i Sylwester vel iskiereczka. Umawiamy się na rogatkach miasta. Właśnie nadjeżdżają. Co niektórzy, widząc tak sławnych bikerów, klękali na kolana.Byli też tacy, co oglądali ich z wysokości siodełka.
W Berlinie nie mieliśmy jakiegoś specjalnego celu, ot typowa przejażdżka i oglądanie ciekawych rzeczy. Chcieliśmy co najwyżej zajrzeć na bazar niedaleko Bernauer Strasse.
Przejeżdżamy właśnie obok dawnej fabryki Johanna Augusta Borsiga, niemieckiego przemysłowca urodzonego we Wrocławiu. Zajmował się m. in. produkcją parowozów.
Właśnie na chwilę zatrzymało sie takie autko, więc zrobiłem fotkę. Zna ktoś tą markę?
Graffiti o tematyce lotniczej informują nas, że lotnisko już blisko.
Edith i iskiereczka obserwowali startujące z lotniska Tegel samoloty a ja obserwowałem ich.
Fiaty, a ileż ich ile?
Niech będzie pokój na ziemi – święte słowa.
Mial tu być dziś bazar, ale niestety, w soboty jest zamknięty. Zastaliśmy tylko jednego sprzedającego – rowery i rózne części.
Taki rower z lat 60 kosztuje ok 150 euro, myślę, że dałoby się coś utargować.
Smoczek też można tu kupić, chyba nie są nowe, ale kto by się tym przejmował.
Tramwaj jest pomalowany,, ale cienie już prawdziwe.
Przyjdzie jeszcze moda na takie walizy, przyjdzie...
Widok ze wzgórza Humboldheim. W oddali, na prawo od kościoła ledwo widoczne wzniesienie, które kiedyś odwiedziłem i opisałem.
Fragment dawnego Muru przy Liesenstrasse, dzielącego w latach 1961 – 1989 miasto.
Niedaleko znajduje się cmentarz francuskiej gminy - Kirchhoff der Französischen Gemeinde. Jest tu nadzwyczaj spora ilość aniołów. Oczywiście wchodzimy.
Jeśli Francja, to wiadomo, także polskie akcenty.
To grób hrabiego Atanazego Raczyńskiego. Kiedyś stało tu jego mauzoleum, niestety, podczas budowy Muru Berlińskiego zostało ono zniszczone.
Z tą osobą wiąże się ciekawa historia. Urodzony w Poznaniu, był żołnierzem u boku Napoleona, ziemianinem, dyplomatą, znanym kolekcjonerem malarstwa, członkiem pruskiej Izby Panów. Grunty, na których stoi obecnie budynek Reichstagu w Berlinie należały właśnie do niego. Pomimo wielokrotnych próśb o ich sprzedaż, nigdy się na to nie zgodził. Dopiero po jego śmierci udało się wynegocjować sprzedaż z jego synem – Karolem Edwardem Raczyńskim. Warto o tym pamiętać, stojąc i oglądając budynek parlamentu.
Tak kiedyś wyglądało mauzoleum naszego rodaka.
Wracamy, jedziemy tam, skąd wyruszyliśmy, czyli do Henningsdorfu.
Jak oni prowadzą te rowery?
Oto już Henningsdorf, gdzie bez przeszkód zapakowaliśmy rowery na auto.
Oby jak najwięcej takich wypraw. Edith, Sylwek, dzięki. Z Wami jest zawsze fajnie.
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
48.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Na kemping wcale nie pod chmurką
Sobota, 6 lipca 2013 · dodano: 25.08.2013 | Komentarze 8
Zaabsorbowany pewnymi sprawami nie miałem ostatnio czasu na wpisy dlatego lipcowa wycieczka do Berlina czekała ponad miesiac na opublikowanie. Dlaczego do Berlina? Bo tam zawsze dzieje się coś ciekawego. Chciałem dziś dotrzeć na Hobrechtstraße i zobaczyć jak wygląda kemping w hali.Aparat wyciągnąłem dopiero w okolicach Bernauer Strasse, nie pamiętam dokładnie ulicy. W miejscu, gdzie przewodnicy zaczynają oprowadzać turystów po podziemnym mieście, na fasadzie kamienicy widać jednego z bohaterów minionej dekady – Conrada Schumanna. Będąc żołnierzem pilnującym muru sam uciekł z Berlina Wschodniego ryzykując życiem.
Pogoda sprzyja, więc Berlinczycy wyleźli jak robaczki i korzystają ze słońca. Ten obiekt na niebie to tym razem nie ufo. To tylko ptak.
Na Alexanderplatz ludzie coś za bardzo główki ku górze zwracali.
Z początku myślałem, że będą z tego wieżowca skoki na bungie. Budynek o nazwie Park Inn ma 149,5 m wysokości i 41 pięter.
Dopiero po bliższym przypatrzeniu się zauważyłem że ktoś tam sobie tańce urządza.
Tak to po części wyglądało:
&feature=youtu.be
Że też chciało się komuś tak pomalować kamienicę
Na Kreuzbergu bez zmian
Na Bürknerstrasse 22-23 poznaję Thomasa Müllera (Nie, nie tego z Bayern Monachium) Ten „mój” jest właścicielem całkiem nietypowego salonu rowerowego. Można tu kupić, wypożyczyć, sprzedać rower. O częściach nie wspomnę. Całość w odpowiednim klimacie.
Thomas Müller to ten po prawej.
Oczywiście zaglądam i patrzę co ma ciekawego do zaoferowania.
Można się nawet przestraszyć. Mieszka tu bowiem drewniany trójnogi stwór. Na szczęście był przywiązany solidnym łańcuchem.
Informuję Thomasa, że zamieszczę informację o jego salonie na Bikestats i gonię dalej.
Na desce jak widać też w mieście można jeździć. Jakby nie było, cztery kółka ma.
Na motocyklach się nie znam, ale mam nadzieję, że ktoś rozpozna tego dwuślada.
Jak ktoś nie ma ochoty na jazdę, może pływać. W Berlinie kanałów pod dostatkiem.
Dojeżdżam do wspomnianego na początku miejsca. Nazywa się Hüttenpalast i mieści się przy Hobrechtstraße 65-66 Na dość przestronnej hali znajdują się przyczepy kempingowe i domki w których można zamieszkać, płacąc jak za hotel.
Niestety, do środka wejść nie mogłem, by to obejrzeć, bo wszystko było zajęte. Tak więc fotki są zrobione przez szybę.
Pobyt tu wcale nie jest taki tani, mimo to jednak są chętni.
To już Lichtenberg
Blok przy Hauptstraße
Robię sobie przerwę. Wprawdzie Bella już kiedyś degustowałem, jednak z okazji nowego kapsla czas przypomnieć sobie jak smakuje piwo z Ugandy.
W Oranienburgu załapuję się na koncert Puhdys.
To jeden z czołowych zespołów rockowych ery DDR. Założony właśnie tu w Oranienburgu. Jeden z członków grupy urodził się w Koszalinie. Grają od 1969 roku. Muzykę ich można znaleźć w sieci, więc nie przedstawiam, choć kawałeczek na pamiątkę nagrałem. Po koncercie obrałem już tylko jeden kierunek – dom, w pobliżu którego przywitali mnie odwieczni wzajemni wrogowie - kot i nasz stary znajomy kopciuszek.
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
50.00 km
12.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Cmentarz Żydowski Weissensee
Niedziela, 30 czerwca 2013 · dodano: 02.08.2013 | Komentarze 14
Cmentarz żydowski Weissensee to drugi pod względem wielkości cmentarz żydowski w Europie. Większy jest tylko w Łodzi. Jest w soboty zamknięty. Wybrałem się więc tym razem na wycieczkę w niedzielę.Ten automat wyda nam dętkę, trzeba wrzucić 6 euro, wybrać rozmiary i po chwili dętka nasza. To informacja, gdyby komuś w Oranienburgu nagle było to potrzebne.
Oranienburg - Automat do wydawania dętek© benasek
W mieście udaje mi się sfotografować parkę szczygłów. To ich premiera na moim blogu. Najprawdopodobniej samiczka nie chciała być sfotografowana, za to samiec się ładnie zaprezentował.
Podoba mi się ten dom
Jadę wzdłuż kanału, obok mostu.
Tu oto wzgórze z poprzedniego wpisu.
Tym razem czasu mam sporo, więc wchodzę na nią, rower zostawiam na dole, przywiązany do słupa. Te wzgórze jest również widoczne z obwodnicy Berlina tzw. Ringu.
Tak wygląda widok z góry.
Żyje tu całkiem spora liczba jaskółek brzegówek, które w norkach mają swoje gniazda.
Żegnam górę, jadę dalej.
Ta budowla czeka jeszcze na moją wizytę. Nawet nie wiem dokładnie co to jest.
Tak niewiele trzeba by szara budka transformatorowa stała się dziełem sztuki.
Po kilku godzinach jestem u bram cmentarza. Tym razem jest otwarty.
Mężczyźni dostają żydowskie nakrycie głowy czyli jarmułkę, więc także i ja założyłem taką czapkę na głowę. Po prostu tradycja żydowska nakazuje, by mężczyźni odwiedzający cmentarz mieli jakiekolwiek nakrycie głowy. Skoro nie miałem żadnego, dostałem jarmułkę. Oprócz tego plan do ręki i można do godz. 17 spacerować po cmentarzu. W przeciwieństwie do na przykład żydowskiego cmentarza w Pradze, gdzie zwiedzanie kosztuje i to wcale niemało, tu jest to za darmo. Po chwili zdaję sobie sprawę, że znajduję się w naprawdę niezwykłym miejscu i opis jest chyba zbędny, gdyż zdjęcia pokażą to lepiej. Jak dla mnie, te miejsce jest jednym z najciekawszych punktów Berlina. Czasem wydawało mi się, że znalazłem się w dżungli, gdzie wśród bujnej roślinności zastałem ruiny jakiegoś wielkiego i tajemniczego miasta.
Powoli dochodziła 17, więc cmentarz zamykano. Myślałem o pochowanych tu ludziach, spotkanych pięknych budowlach - pomnikach i Światłości jaka nas wszystkich po tej drugiej stronie życia czeka.
Ładna piosenka, najpiękniej brzmi od 1:50 przez 11 sekund...
Kategoria Niemcy