Darmowe narzędzie do tłumaczeń stron internetowych
FreeWebsiteTranslation.com

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi benasek z miasteczka Berlin. Mam przejechane 7896.00 kilometrów w tym 833.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.90 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Archiwum bloga

Radio Kriola
Moje zagadki

Te browarki degustowałem

Beercaps from tasted beers

Dane wyjazdu:
41.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Polski Berlin cz. I

Sobota, 5 maja 2012 · dodano: 13.05.2012 | Komentarze 17

Dziś zamierzałem objechać te miejsca w Berlinie, które z Polską mają jakiś związek. Jednak jak zwykle na planach sie skończyło i temat rozłożyłem na raty. Zaczęło się jednak tak jak zaplanowałem, wypisałem sobie punkty, jakie powinienem „zaliczyć” i w drogę. W centrum zatrzymuję się najpierw przed Instytutem Polskim. Żeby nie było, co i jak, służy on przede wszystkim do promocji naszego kraju w Niemczech. Nawet strony w internecie po polsku nie mają. Nie ma kto przetłumaczyć?
Berlin Instytut Polski © benasek

Żałuję, że późno wyjechałem, bo fajnie byłoby położyć się na chwilę na poduchę i poczytać w centrum miasta na świeżym powietrzu:
Berlin centrum © benasek

Na Friedrichstrasse 153A, na rogu z Mittelstraße 56 wspaniale prezentuje sie Polnische Apotheke z orłem na fasadzie budynku.
Berlin Friedrichstraße - budynek dawnej polskiej apteki © benasek

Berlin Friedrichstrasse Polnische Apotheke © benasek

Sam budynek to już zabytek, został zbudowany w latach 1898-1900 przez Alfreda Breslauera na potrzeby polskiej apteki. Litery Polnische Apotheke to także jego dzieło. Faktycznie była tu kiedyś polska apteka. Według wikipedii niemieckiej orzeł jest pruski... Historykom zostawiam takie dylematy, jaki to orzeł. On sam ma to zapewne w nosie a raczej w dziobie.
Berlin - orzeł na budynku dawnej Polskiej Apteki © benasek

Po mieście można jeździć i samo fotografowanie graffiti byłoby już interesującym zajęciem:
Berlin graffiti © benasek

W tych okolicach mozna spotakć domki pływające na jednej z odnóg Sprewy.
Berlin odnoga Sprewy © benasek

Berlin pływający domek na Sprewie © benasek

Otoczenie prezentuje się całkiem nieźle, jedynie ta budowal tu za bardzo nie pasuje. Ma najszerszą rurę jaką chyba w życiu widziałem.
Berlin nad Sprewą © benasek

Ten rowerzysta złowił przed chwilą rybę i wrzucił ją do czerwonego wora.
Berlin wędkowanie na Sprewie © benasek

Przedostaję się na skróty w okolice dworca Zoologischer Garten. Po drodze widuje zadziwiająco dużo opakowań po igłach... Po chwili przy moście leży wieniec z napisem „Wir denken an euch”. No tak... To zapewne dla tych, którzy przegrali życie przez narkotyki. Wszyscy, którzy czytali książkę „My dzieci z dworca ZOO” wiedzą dobrze o co chodzi.
Oto wspomniany dworzec.
Berlin Dworzec Zoologischer Garten © benasek

Beton i samochody... Mam nadzieję, że to nie jest przyszłość naszej cywilizacji.
Berlin pomnik © benasek

W tym oto budynku mieści się polska ambasada w Berlinie. Muszę przyznać, że dzielnica robi wrażenie, wokół mnóstwo podobnych pałacyków i willi.
Berlin budynek polskiej ambasady © benasek

Żeby nie było, że autostrady w centrum 4 milionowego miasta nie można wybudować.
Berlin autostrada w centrum miasta © benasek

Dworzec S-Bahn Büllowstraße:
Berlin Dworzec S-Bahn Büllowstraße © benasek

Ten samolot, to Rosinenbomber Douglas C47 Skytrain. Brał udział w słynnym moście powietrznym w czasach „zimnej wojny”. Po II wojnie światowej ze względu na odcięcie miasta przez Sowietów przysyłał Berlinczykom wszystko, co było im potrzebne. Samego węgla przyleciało w ten sposób półtora miliona ton!
Samolot - pamiatka po moscie powietrznym z czasów zimnej wojny © benasek

Berlin Kreuzberg Graffiti © benasek

Berlin Kreuzberg © benasek

Berlin Kreuzberg © benasek

Berlin Kreuzberg © benasek

Skoro jestem już na Kreuzbergu, nie wypada wstąpić w miejsce gdzie byłem ostatnio. Zaglądam a tu w najlepsze muzyka, śpiewy, ognisko, kiełbaski i piwko...
Berlin Krezuberg © benasek

Berlin Kreuzberg © benasek

Robi się coraz później, zimniej i co najważniejsze, od dłuższego juz czasu ciągle pada deszcz...
Jadę więc do polskiej księgarni, gdzie przy okazji można napić się kawy, coś zjeść i nie będzie to z pewnością turecki kebab.
Berlin księgarnia polska Mały Książę © benasek

Po przeciwnej stronie jest polski kościół, gdzie odprawiane są msze po polsku:
Berlin polski kościół katolicki © benasek

Nie zaglądam już nigdzie, wracam do domu, pogoda pokrzyżowała mi plany i trochę popsuła nastój...
Polski Berlin część II zostawiam sobie na cieplejsze dni.
Kategoria Niemcy


Dane wyjazdu:
28.00 km 12.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Dzień padalca

Czwartek, 3 maja 2012 · dodano: 05.05.2012 | Komentarze 13

„Padalec zwyczajny (Anguis fragilis) – gatunek jaszczurki z rodziny padalcowatych. Występuje na terenie całej Polski (jak i większości Europy) i podlega ścisłej ochronie. Jest niejadowity i nie stanowi żadnego zagrożenia dla człowieka”. To początek opisu z wikipedii dotyczący jedynej żyjącej w Europie beznogiej jaszczurki, często mylonej z wężem. Dziś, jak nigdy wcześniej miałem okazję spotkać się z tymi stworzeniami podczas mojej krótkiej wycieczki. Co ciekawe, padalce mają powieki!
Za miastem fotografuję pomnik poświęcony Armii Czerwonej. Pełno w okolicy tego typu miejsc upamiętniających różne okresy z historii.
Oranienburg pomnik armii czerwonej © benasek

Parę kilometrów dalej dojeżdżam do kamieniołomu, gdzie około 70 lat temu pracowali więźniowie przy wydobyciu kamienia, miedzy innymi by zrealizować nazistowski plan „Germania”.
Sylwetki ludzi upamietniających robotników z obozu w Sachsenhausen © benasek

Na drodze spotykam pierwszego w dniu dzisiejszym padalca. Wcale się mnie nie przestraszył.
Padalec zwyczajny © benasek

Dopiero, gdy pstryknąłem kilka fotek, miał dosyć i uciekł w pobliską trawę.
Padalec zwyczajny © benasek

To może być piecuszek albo pierwiosnek. Oba te ptaki różnią sie tylko kolorem nóżek i głosem. Tu jednak nóżek nie widać, głosu nie słychać. Na dwoje babka wróżyła...
Piecuszek czy pierwiosnek, oto jest pytanie... © benasek

W Schmachtenhagen znowu się zatrzymuje i ku zdziwieniu mieszkańców fotografuję okolicę. Jako, że mam obiektyw długoogniskowy, oddalam się trochę od tego co mnie interesuje tak, że wygląda na to, że robię zdjęcie całemu domowi.
Kolorowe budki lęgowe w Schmachtenhagen © benasek

Po chwili podchodzi do mnie jakas kobieta:
- Proszę pana, czemu pan fotografuje ten dom? Spytała z wyraźnym zainteresowaniem, ale i z nutką niepokoju.
- Budki dla ptaków mi sie spodobały, odpowiadam. Są kolorowe, nie spotyka się takich często, dodaję.
- Acha... Ja tu sąsiadka, rozglądam sie czasem... Rozumie pan.
- Rozumiem, może być pani spokojna. Żaden ze mnie szpieg – mówię na koniec
i jadę dalej.
Po kilku kilometrach trafiam na następnego padalca.
Padalec zwyczajny © benasek

Padalec zwyczajny © benasek

Na skraju lasu udaje mi się zaobserwować pięknego ptaka - kanię rudą. Jest ona rzadsza od kani czarnej. Próbuję, choć z marnym skutkiem uwiecznić ją na zdjęciu.
Kania ruda © benasek

Kania ruda © benasek

Kania ruda © benasek

Wbrew pozorom te ptaki nie jest trudno odróżnić od pozostałych skrzydlatych drapieżników. Wystarczy zwrócić uwagę na ogon. Tylko kanie mają je wcięte.
Wjeżdżam coraz głębiej w las, dokładnie w rezerwat rzeczki Briese. O rozjechanych padalcach nie będę wspominał. Wolę pokazać dobrą robotę bobra. Widać, że on tutaj rządzi.
Dobra robota bobra © benasek

Tu akurat samica gągoła się trafiła... Ciekawe gdzie samiec.
Samica gągoła © benasek

Rezerwat Briese © benasek

Rezerwat Briese © benasek

Rezerwat Briese © benasek

Gdy oglądam ten konar przypominają mi się słowa z filmu „Zakazana tajemnica istnienia”:
„Rośliny na przykład kory drzew wyglądają jak twarze ludzkie. Uwięziona dusza w tak perfidne istoty jest skazana na wieczne potępienie” .
Drzewo w rezerwacie Briese © benasek

Nie bardzo jakoś zgadzam się z tym stwierdzeniem, bo lubię drzewa i do perfidnych istot bym ich raczej nie porównywał, jednak przez dłuższą chwile przyglądam się temu konarowi... Wokól cicho, szum lasu, wody... zaczyna padać deszcz...
Zmykam stąd, bo mnie zleje na dobre, pomyślałem.
Rezerwat Briese © benasek

W domu wita mnie moja kotka Mroczka.
Kotka Mroczka © benasek

Jest tak czarna, że jak wychodzi na dwór, robi się tam od razu ciemniej. Po jej minie widzę, że chce coś powiedzieć:
- Gdzie byłes? Gdzie znowu byłeś i mnie na tak długo zostawiłeś?
Kategoria Niemcy


Dane wyjazdu:
21.00 km 3.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Oranienburg

Czwartek, 26 kwietnia 2012 · dodano: 28.04.2012 | Komentarze 15

Miał być inny wpis. Tydzień temu odwiedziłem na rowerze niesamowite miejsce, gdzie mimo, że było mnóstwo domów i mieszkań, nie spotkałem ani jednej osoby. Byłem w wymarłym mieście – osiedlu. Relację z tego zdam innym razem. Dziś więc trochę o Oranienburgu.
Oranienburg leży 35 km od centrum Berlina. Nie będę się jednak rozpisywał o znanym pałacu, holenderskiej księżniczce Oranie której okolica z licznymi kanałami i krajobrazem przypominała jej ojczyznę i że to miasto kiedyś nazywało się Botzow czyli po polsku Boczów. Wystarczy zajrzeć do jakiegokolwiek przewodnika, gdzie od wszelkich informacji na ten temat aż się roi. Dlatego wolałem się przejechać by obejrzeć to co w książkach raczej trudno znaleźć. Miasto jest z pewnością pod kilkoma względami niezwykłe. Mówi się, że podobno wręcz „siedzi” na niewypałach. W wielu miejscach w mieście widzi się tabliczki informujące o tym, że wejście, a tym bardziej szukanie czegoś w ziemi jest niebezpieczne dla życia. To też dlatego na wielu odcinkach ulic, pomimo bardzo dobrej nawierzchni, jeździ sie z maksymalną prędkością 30 km/h. Zapomnij człowieku, byś tu chciał sam cokolwiek kopać. Masz ochotę poszerzyć własny dom, myślisz o postawieniu tu czegoś, najpierw wchodzi ekipa i dokładnie wszystko w ziemi sprawdza... Ceregieli od liku. Od ostatniej wojny minęło prawie 70 lat!
Oranienburg drzewa z tabliczką ostrzegającą © benasek

Oranienburg tabliczki ostrzegające przed niewypałami © benasek

Kiedyś stacjonowały tu wojska radzieckie, i one także zostawiły miastu prezenty, niekoniecznie takie, jakie okolica by sobie życzyła.
Przejeżdżam obok zabytkowego cmentarza żydowskiego.
Oranienburg - stary cmentarz żydowski © benasek

Oranienburg - stary cmentarz żydowski © benasek

Oranienburg - stary cmentarz żydowski © benasek

Potem obok następnego cmentarza.
Oranienburg cmentarz © benasek

Na którym spotykam kilka takich konewkowych wystaw.
Oranienburg - konewki wiszące na płocie cmentarza © benasek

Oranienburg konewki na locie © benasek

Wyjeżdżam na obrzeża miasta, w okolice gdzie mnie jeszcze nigdy nie było. Dopiero w domu dowiaduję się, że kiedyś była tu radziecka baza wojsk lotniczych.
Pozostałości po minionych czasach © benasek

Przede mną ogromna hala, myślę, że nie jeden samolot pasażerski spokojnie mógłby się tu schować.
Oranienburg - hangar, pozostałość po wojskach radzieckich © benasek

Wokół pusto i jakoś ponuro. Jednak to nic w porównaniu z klimatem jaki zastałem wewnątrz tej ogromnej budowli. Nikogo nie widzę, a mam wrażenie jakbym tu sam nie był... Oprócz chłodu i wszechobecnego bałaganu, wiatr wygrywa gdzieś w górnych partiach budowli taki dźwięk, że naprawdę czuję się nieswojo...
Oranienburg hangar - pozostałość po bazie wojskowej. © benasek

Oranienburg stary hangar © benasek

Najprawdopodobniej tony o niskiej częstotliwości jakie wywołuje wiatr powoduje taki nastrój, tłumaczę to sobie i rozglądałem się dookoła.
Oranienburg stary hangar © benasek

Tutaj jednak rzeczywiście podnoszę sobie ciśnienie zaglądając do tej dziury. Gdy się do niej zbliżam, zauważam wewnątrz jakiś ruch, tak jakby był tam ktoś... Czuję jak mi się włosy jeżą na skórze jak u kota na ogonie...
Oranienburg stary hangar © benasek

Dopiero po chwili orientuję się, że to mój własny cień... Wewnatrz oczywiście nikogo nie ma. No tak, jeszcze brakuje, bym się własnego cienia bał... Co za sytuacja!
Śmieszne ale prawdziwe. Prawdopodobnie nastrój jaki panował w hali spotęgował to wszystko i tak wyszło jak wyszło.
Jednak po kilku minutach okazuje się, że w tej hali nie byłem sam. Przez cały czas mojego pobytu obserwowało mnie pewne stworzenie, (jakie?) które udało mi się na jednej z fotek uchwycić. Jest jednak ledwo widoczne. Po chwili już go nie ma.
Opuszczam te raczej mało przyjazne otoczenie.
Oranienburg stary bunkier © benasek

Wracam do miasta, gdzie przez centrum gonie do domu.
Oranienburg obrazki na płocie © benasek

Oranienburg sztuka na ścianach domów © benasek

Oranienburg Bötzower Platz © benasek

Oranienburg Bernauer Straße © benasek

Starczy na dziś emocji...
Kategoria Niemcy


Dane wyjazdu:
80.00 km 4.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Przy mongolskim piwie o Jah Rose.

Wtorek, 17 kwietnia 2012 · dodano: 19.04.2012 | Komentarze 13

Ostatnio w weekend wycieczka nie doszła do skutku. Z początku nic nie wskazywało, że ją tak szybko zakończę. Na 30 kilometrze pękła jednak pewna śruba, która praktycznie uniemożliwiła mi dalszą jazdę... Rower dobrej firmy, (tak mi się przynajmniej wydawało) jechałem spokojnie ulicą, a tu nagle traaach i po śrubie. Dobrze, że się nie potłukłem. Świadkiem był Tarsjusz, wesoły koleś, który właśnie przyjechał, by mu Berlin na rowerku pokazać... No i pokazałem – siebie, jak zdziwiony staję, oceniam co sie stało a potem pakuję rower do S Bahnu... Na szczęście była niedaleko stacja. Nawet nie chcę myśleć, co to by było gdybym akurat znalazł się na środku Islandii albo na jakims akermańskim stepie... Zimny Berliner Pilsner czeka na tego, gdyby ktoś przypadkiem zgadł, co za śruba popełniła samobójstwo... Żeby było śmieszniej, dodam, że gdy wracałem, prawie identyczną śrubę znalazłem na ulicy przed domem i rower w 5 minut naprawiłem. Jednak resztę dnia spędziliśmy ganiając po mieście kolejkami. Na rower było juz za późno.
Gadu – gadu, to było w zeszłym tygodniu. Właśnie teraz na znanym kanale płynie sobie Krystyna - barka ze Szczecina. Jakoś ostatnio tak się składa, że towarzyszą mi szczecińskie akcenty...
Barka Krystyna ze Szczecina na kanale w Oranienburgu © benasek

W Berlinie przejeżdżam koło zagrody Pinke-Panke. To trochę nietypowy plac zabaw, w którym dzieciaki oprócz zabawy maja również kontakt ze zwierzętami. W ogóle mógłby to być oddzielny temat na wycieczkę, może kiedyś do niego wrócę bo warto to zobaczyć.
Zagroda wiejska Pinke-Panke w okolicy Berlin Pankow © benasek

Gdy widzę ciekawsze graffity, staję i fotografuję... Już tak mam po prostu.
Berlin graffiti w centrum miasta © benasek

To akurat lubię, tak między zakorkowanymi pojazdami kręcić, gdy one stoją...
Berlin Karl-Marx Allee © benasek

Tutaj, konkretnie na Karl-Marx Allee 56 znajduje się jeden ze znanych sklepów z piwem w Berlinie. Wiadomo, że Niemcy lubią piwo, ale ilość znajdujących sie tu rodzajów piwa może naprawdę zaskoczyć.
Berlin Karl-marx Allee 56 Sklep Bierspezialitäten © benasek

O ilości i różnorodności piwa nie piszę, bo to widać, a jest to i tak tylko część. Sympatyczna załoga sklepu, szef mówiący po polsku i ogromny wybór słomkowego trunku to cechy tego miejsca. Oczywiście, nie brakuje i piw z Polski. Wybieram skromnie 6 piwek i po krótkiej pogawędce z jednym z pracowników gonię dalej. Szefa akurat nie było. Jedynym minusem tego przybytku, to fakt, ze rarytasy jakie mnie interesują są troche drogie. Za zamorskie piwko 0,3 l z Afryki czy Ameryki Południowej trzeba niestety wyskubac 3-4 euro.
Berlin Karls-Marx Alle 56 Sklep Bier Spetialitäten © benasek

Berlin Karlsmarx Allee 56 Bierspetialitäten © benasek

Dzwonię przy okazji do znajomego entuzjasty browarów z Białegostoku. Ma oryginalne hobby, degustuje piwa z całego świata, a do tego robi piwom fotki.
- Adam, jest Brahma i Skol z Brazylii
- Mam
- Presidente z Dominikany
- Też mam.
- Etiopię, Egipt i Nigerię też?
Niestety, ale próbował i te, podobnie jak Laos, Kambodżę, i Honduras i wiele innych. Nie widząc piw, przez słuchawkę opisywał mi jak wyglądają etykiety, co na nich jest i ile maja %. Żuchwa mi opadała co chwilę, bo odpowiadał, jakby tu ze mna był. Tym razem nic mu do kolekcji nie dokupiłem. Efekt jego działań można obejrzeć tutaj. Poniekąd to się wcale temu nie dziwię. Adam jest specjalistą od zagranicznych piw na jednym ze znanych birofilskich portali. Gdyby ktoś miał ochote wspomóc jego kolekcję to informuje, że prawdopodobnie nie pił jeszcze piw z Lesotho i Mozambiku.
Po przejechaniu kilku kilometrów znów zaglądam do YAAM u gdzie jak zwykle panuje specyficzna atmosfera połączona z afrokaraibskimi rytmami.
Berlin Klub YAAM © benasek

Berlin Klub YAAM © benasek

W drodze powrotnej poznaję Jah Rose jamajskiego wykonawcę odmiany reggae – dancehall. Właśnie zbałamucił mnie na jedną płytkę i przy okazji obiecał, że jak będę na Jamajce, pokaże mi to i owo...
- Jah, to brzmi zachęcająco. Pamiętaj, jak tylko uzbieram na lot, melduje się na Twojej wyspie.
- You're welcome my friend – dodał Jah.
Gdy mu opowiedziałem, że kiedyś podobnie poznałem Mikey Dread'a – jamajską gwiazdę roots reggae, jest wniebowzięty. Mikey Dread był kiedyś w Polsce, w Gorzowie. Została mi po nim własnoręcznie dedykowana płyta... Zmarł w 2008 roku.
Jah Rose (po lewo) ze swoim kolegą:
Jah Rose ze swoim kolegą w Berlinie © benasek

W towarzystwie Jah Rose i jego kolegi © benasek

Jak ktos lubi dancehall reggae, proszę bardzo, właśnie Jah Rose tak się prezentuje:
Kategoria Niemcy


Dane wyjazdu:
82.00 km 4.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Cztery Pory Roku...

Sobota, 7 kwietnia 2012 · dodano: 08.04.2012 | Komentarze 17

Dopiero o 12 zdecydowałem, że jednak dziś gdzieś się wybiorę... gdzieś, znaczy najczęściej na południe, czyli do Berlina. Tak późno, bo za oknem widać było Vivaldiego, z jego „Czterema Porami Roku“. W końcu gdy zobaczyłem wychodzące słońce zza chmur, wytargałem rower, przykazałem kotom, by zbytnio nie wariowały i pojechałem...
W Hohen Neuendorf zastała mnie zima:

Neuen Hohendorf i świeży śnieg © benasek


Na Frohnau była poprawka:

Berlin Frohnau powrót zimy w kwietniu © benasek


Ta poprawka była na tyle poważna, że zacząłem się zastanawiać, czy nie zorganizować sobie w tym miejscu półmetka wycieczki i zarządzić powrót...

Achtung Schule © benasek


Jestem w okolicy dworca Bornholmer Straße, w oddali historyczny most, przez który w 1989 roku obywatele DDR po raz pierwszy mogli legalnie przejść do Berlina Zachodniego.

Okolice dworca Bornholmerstraße © benasek


W niewielkiej odległości od tego dworca rozpościera się Park Humboldthain, a w nim to co pozostało po wieży przeciwlotniczej Flakturm z czasów II wojny światowej. Takie budowle są tylko w Berlinie, Hamburgu i Wiedniu. W Berlinie było ich trzy, zostało pół kompleksu z jednej ocalałej. To na tych wieżach stały działa, służące do obrony przed nalotami alianckimi.

Wieża przeciwlotnicza w Berlinie z czasów II wojny światowej © benasek


Można je zwiedzić z zewnątrz i wewnątrz. Dziś decyduję się tylko na pobieżne obejrzenie. Można tam wjechać rowerem albo przejść się na piechotę. Wewnątrz były schrony dla około 30 000 ludzi.

Wjazd na wieżę w parku Humboldtain © benasek


Im się wyżej wjeżdża, tym więcej widać... Tu akurat część parku Hundbolthain - Rosengarten

Ogród Rosengarten w Parku Humboldtain © benasek


Widok na Dworzec Berlin Gesundbrunnen © benasek


Zgrzany i zmęczony docieram do celu. Mozna usiąść, odpocząć.

Na górze wieży przeciwlotniczej w parku Humboldthain © benasek


Wieża przeciwlotnicza z czasów II wojny światowej w Berlinie © benasek


Wieża przeciwlotnicza z czasów II wojny swiatowej w Berlinie © benasek


Wieża przeciwlotnicza z czasów II wojny swiatowej w Berlinie © benasek


Jako, że wieje, i chce mi wiatr głowę urwać, zwiedzam wszystko dość szybko i zjeżdżam z powrotem.

S-Bahn S-1 Wansee - Oranienburg © benasek


Przejeżdżam pod nieczynnym mostem nad Gartenstraße

Most nad Gartenstraße © benasek


W centrum powitała mnie w końcu wiosna, tego pana w oknie też:

Kwitnące drzewa na podwórku © benasek


Potem przez Nikolaiviertel, najstarszą część Berlina wyruszyłem na południe miasta.

Uliczka w Nikolaiviertel © benasek


Przed chwilą właściciel tego trabanta jamnika skończył właśnie go pucować.

Trabant © benasek


Bałwanów jak widać, nie brakuje nigdzie:
Okna z bałwanami © benasek


Dojeżdżam do jednego z moich ulubionych miejsc w Berlinie – YAAM. Wyszło słońce, zrobiło się lato... Do tego zewsząd słychać muzykę reggae. Aż się wracać nie chce. W pobliskim barze uzupełniam stracone płyny:

YAAM w Berlinie - knajpka © benasek


Kontynuuję wycieczkę.

Buty zawieszone na drzewie i sygnalizatorze © benasek


Jadę przez Kreuzberg, gdzie odnajduje zupełnie inne klimaty. Przy okazji znów zmiana pogody, tym razem przypomniała sie jesień. Nigdy tu nie byłem, więc jestem trochę zaskoczony miejscem:

Berlin Kreuzberg © benasek


Spotkany Joahim oprowadza mnie trochę i opowiada. Wieczorami zbierają się tu ludzie. Można przyjść, posiedzieć, pogadać...
Berlin Kreuzberg © benasek


Berlin Kreuzberg © benasek


Berlin Kreuzberg © benasek


Berlin Kreuzberg © benasek


Są tu też zwierzęta:

Kozy na Kreuzbergu w Berlinie © benasek

Kucyki:
Berlin Kreuzberg - kucyk © benasek


Sztuki na murach także nie brakuje:

Berlin Kreuzberg © benasek


Berlin Kreuzberg graffiti © benasek


Berlin Kreuzberg - graffiti © benasek


Berlin sztuka na murach © benasek


Berlin - sztuka na murach © benasek


Żegnam Joahima, mówi, że jest tu często, więc mam nadzieję, że go kiedyś znowu spotkam. Musze tu przyjechać i zobaczyc coś, czego w przewodnikach po tym mieście raczej się nie zobaczy. Ciekawe, kto tu przyjeżdża i co ci ludzie tu robią, kim są... Dwie minuty potem znajduję się już w innej rzeczywistości:

Berlin Kreuzberg © benasek


Berlin Kreuzberg © benasek


Wracam znów do centrum. Tego trabanta to już skąś znam. Ze środka słychać głośną muzykę... To już wiem, dlaczego właściciel tak go dziś czyścił...

Trabant na Friedrichstraße © benasek


Przy okazji doświadczam znów powrotu zimy...
Na szczęście mamy już kalendarzową wiosnę! Wszystkim życzę zdrowych, wesołych i rowerowych świąt!

Wesołych Świąt © benasek


Dane wyjazdu:
106.00 km 4.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Cmentarz Samobójców

Piątek, 30 marca 2012 · dodano: 31.03.2012 | Komentarze 21

Nie bardzo miałem dziś ochotę gdziekolwiek się wybierać, ale dowiedziałem się, że w ten weekend ma nastąpić zmiana pogody. Na jutro zapowiadają śniegi z deszczem, wiatry, niskie temperatury i temu podobne atrakcje dla rowerzysty, który niekoniecznie je musi lubić. Wyciągnąłem więc Gianta Żabki, bo moje rumaki jeszcze śpią snem zimowym i pognałem. Zamierzałem odwiedzić Cmentarz Samobójców w Berlinie. O tym , że jest taki dowiedziałem sie przypadkiem z pewnej małej książeczki: Berlin für Junge Leute. Wyjeżdżając z miasta zauważyłem, że kierowcy migają sobie światłami... Zwolniłem, choć ja akurat nie musiałem... To tu też kierowcy się ostrzegają, a mówi się, że to polska specjalność...
To ten przyrząd był przyczyną, że auta zwalniały...
Autoradar na ulicy Oranienburga © benasek

Po drodze fotografuję graffiti z motywem śpiącego kociaka:
Graffiti ze śpiącym kotem na ławce... © benasek

Dojeżdżam do Haweli i przez kilka kilometrów jadę wzdłuż dawnej granicy między Berlinem Wschodnim i Zachodnim. Jako, że w niedalekiej przyszłości zamierzam ją całą przejechać z pewną parą ze Szczecina, nie będę się tu rozpisywał na ten temat. Opiszę ją potem.
Miejsce upamietniające ofiary reżimu DDR © benasek

O jednej z postaci z tego zdjęcia muszę jednak wspomnieć. Fotografia przedstawia dwóch mężczyzn, którzy chcieli ucieć do Berlina Zachodniego podczas „Zimnej Wojny”. Ten po prawej to Franciszek Piesik. Był polskim kapitanem Żeglugi Śródlądowej. W 1967 roku uciekł do DDR, gdzie w Hennigsdorf zdobył łódź motorową, i próbował się nią przedostać na Zachód. Łódź ugrzęzła na cyplu, więc w 10 st. mrozie próbował przepłynąć Hawelę wpław. 11 dni potem znaleziono jego ciało. Że też ja się o takich informacjach w Niemczech dowiaduję...

Ofiary reżimu DDR © benasek

Jadę dalej, mijam po drodze inne ciekawe rzeczy.
Oto ptaki, ściślej gęsi. Dla kogoś, kto zgadnie, jak sie one nazwyają, funduję piwko Berliner Pilsner a nawet dwa plus oczywiście unikatowy kapsel...
Gęsi na szlaku do Berlina © benasek

Na rzece ruch, co chwilę przepływa jakaś barka. Własnie kolejna płynie:
Barka na Haweli © benasek

Dopiero przy bliższym przyjrzeniu się, widzę, że to nasi płyną! Szkoda, że popłynęli dalej... A gdzie wspólne szanty, gitara, piwko? Myślę, że na barkach też śpiewają jak na żaglach...
Barka Wrocław na Haweli © benasek

Teraz sobie przejadę przez ten mostek:
Mostek w okolicach Haweli Berlin © benasek

Jajka wielkanocne na drzewie, znak, że Wielkanoc tuż, tuż...
Jajka wielkanocne na drzewie © benasek

Dojeżdżam do Berlina Spandau. Pogoda pod psem, przed chwilą lało, zmokłem i teraz się suszę po drodze...
Berlin Spandau godz 12.44 © benasek

Na Haweli bez zmian, stale ktoś albo coś płynie:
Żaglówki na Haweli © benasek

Cmentarz Samobójców położony jest w dzielnicy Grunwald. Nie jest łatwo tam trafić. Mam na szczęście mapę i co chwila w nią spoglądam.
Berlin Grünewald © benasek

Pewnym ułatwieniem są drogowskazy:
Berlin Grünewald - drogowskaz na cmentarz © benasek

Jestem u celu:
Wejcie na Cmentarz Samobjców w Berlinie © benasek

Skąd się wzięla nazwa Cmentarz Samobójców?
W XIX wieku, kogoś kto popełnił samobójstwo, nie można było pochować na cmentarzu wraz z innymi „normalnie” zmarłymi. Zdecydowano więc, że tu w lasach Grunwaldu będzie dla nich odpowiednie miejsce. Tu także leży pięciu rosyjskich żołnierzy, którzy woleli popełnić samobójstwo, gdy dowiedzieli się o zwycięstwie Bolszewików w Rosji.
Oto ich groby:
Berlin Cmentarz Samobójców © benasek

Berlin Cmentarz Samobójców © benasek

Berlin Cmentarz Samobójców © benasek

W ogóle na cmentarzu panuje jakiś niesamowity klimat...
Berlin Cmentarz Samobójców © benasek

Berlin Cmentarz Samobójców © benasek

Berlin Cmentarz Samobójców © benasek

W pewnym momencie zauważyłem grób inny niż wszystkie:
Grób Nico w Berlinie © benasek

Grób Nico w Berlinie © benasek

To grób Nico, prawdziwe nazwisko Christa Päffgen Leży tu razem ze swoja matką. Miejsce te jest często odwiedzane przez jej wielbicieli.
Nico była niemiecką modelką i piosenkarką. Nie popełniła samobójstwa, lecz zmarła na skutek doznanego urazu głowy i wylewu krwi do mózgu podczas jazdy na rowerze na Ibizie.
W październiku 1985 roku odwiedziła także Polskę (Wrocław i Warszawę) i nagrała z tej okazji utwór All Saints Night From A Polish Motorway. (Noc Wszystkich Swiętych na polskiej autostradzie). Śpiewała smutne, ponure piosenki. Kto nie lubi takiej psychodelicznej muzy, niech nie słucha...

http://youtu.be/rh3ZrTHF5ok gdyby komuś okienko nie wyskoczyło.
Zmieniam klimaty. W drodze powrotnej znów Spandau, tym razem przejechałem się przez stare miasto:
Berlin Spandau Stare Miasto © benasek

Wracałem przez okolice, gdzie w nocy jeździć nie jest wolno, teraz dopiero przekonałem sie dlaczego, grasują tu bobry!
Uwaga bobry © benasek

Robią to w takich okolicznościach (zachowuję się cicho, by nie wypłoszyć czapli):
Las i bagna na Spandau w Berlinie © benasek

Potem po drugiej stronie lotniska Tegel do Hohen Neuendorf i do domu... Zdjęć dziś było więcej, ale jakoś niektóre zupełnie nie pasowały do tematu.
Berlin Lotnisko Tegel © benasek
Kategoria Niemcy


Dane wyjazdu:
84.00 km 2.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Powtórka z rozrywki...

Sobota, 24 marca 2012 · dodano: 25.03.2012 | Komentarze 13

Kilka dni temu zadzwonił siwobrody. Nie zdążył jeszcze dobrze się wysłowić, a już wiedziałem, że ma w planie jakąś wycieczkę w moją okolicę. Jako, że ostatnio miałem głowę zaprzątniętą zupełnie innymi sprawami, czułem, ze muszę gdzieś wyruszyc, by to odreagować.
- W tym tygodniu jest kolejna wystawa rowerowa Velo Berlin 2012. Robimy „powtórkę z rozrywki”? Nawiązywałem do poprzedniej wycieczki po targach rowerowych w Berlinie.
Siwobrodemu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Pomysł mu się spodobał.
- Zbieraj więc ekipę i przyjezdżaj, dodałem.
Po następnych piętnastu minutach wiedziałem już, że na Velo pojadę w towarzystwie siwobrodego, Wojtka i jego syna Grzegorza. Przyjechali, zmienili ciuchy i heja.
Po drodze na kanale w Oranienburgu naszą uwagę przykuła ogromnie długa, szwajcarska barka „Saxonia” z Bazylei. Ahoj kapitanie, chciało się krzyknąć do własnie wpatrzonej w nas postaci:
Barka na kanale w Oranienburgu © benasek

Podczas wycieczki opowiedziałem chłopakom bajkę o czterech muzykantach z Bremy.
- Nie znacie tej bajki? Spytałem. To o ośle, psie, kocie i kogucie, wyjaśniłem.
- To pewnie o nas, też jest nas czterech zauważył siwobrody. Juz nawet wiem, kto zostanie tym osłem, dodał.
- Jak co, to ja moge byc kotem, powiedziałem. Do wyboru została jeszcze rola psa i koguta...
W Hohen Neuendorf najpierw stajemy w miejscu, gdzie przed laty przebiegała granica „Żelaznej Kurtyny”
Wojtek, siwobrody i Grześ na granicy Berlina i Hohen Neuendorf © benasek

a potem oglądamy bohaterów bajki na ścianie jednej z knajp:
Czterej muzykanci z Bremy © benasek

Ciągniemy sie dalej. Dodatkowo zaliczyliśmy jeszcze lądowanie samolotów pasazerskich na lotnisku Tegel. Do miejsca gdzie wystawa się znajduje jest prawie 40 km. Jedziemy i jedziemy. Powoli zaczynam się zastanawiać, czy my w ogóle zdążymy. Jest już po 14, a my nadal w drodze, co chwile stajemy, ja sie gapię w mapę, kręcę głową, szukam słońca i właściwych kierunków. Obserwowałem miny chłopaków, mających pewnie podobne wątpliwe odczucia, jednak jak na zatwardziałych podróżników przystało, nie pokazali tego po sobie.
O 15 powiedziałem: Wiem, że byście chcieli jeszcze troche popedałować, ale niestety, jesteśmy na miejscu...
Z daleka było widać charakterystyczny kształt wieży rozgłośni radiowej:
Wieża rozgłosni w Berlinie © benasek

Oto budynek, w którym odbywa się wystawa. Moi trzej towarzysze podróży właśnie przymocowali swoje rowery do barierki.
Budynek Messe w Berlinie © benasek

Postaw człowieku gdzieś rower, potem go znajdź...
Rowery przed budynkiem targów w Berlinie © benasek

W środku typowo targowy wystrój, podobny trochę do tego, jaki widzieliśmy trzy tygodnie temu.
Berlin Velo 2012 © benasek

Można było posłuchać wykładów:
Velo 2012 Berlin © benasek

Poćwiczyć swoje umiejętności jazdy w mieście na symulatorach pod okiem policjantów:
Velo 2012 Berlin © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Rowery były oczywiście wszelkiej maści i typu. Dużą grupę stanowiły takie, które miały elektryczne wspomaganie. Na przykład te:
Elektryczne rowery Berlin Velo 2012 © benasek

albo ten:
Elektryczny rower Berlin Velo 2012 © benasek

Tak wygląda akumulator. Pan, który był przy tym rowerze zapewniał, ze osoba na pełnym akumulatorze może przejechacdo do 80km. Jeśli opodróż będzie przebiegac w niezbyt sprzyających warunkach, dystans spada do 20 km. Maks. prędkość 45 km/h
Akumulator roweru elektrycznego © benasek

Niezależnie od wieku, każdy mógł tu znaleźć coś dla siebie:
Małe rowerki Berlin Velo 2012 © benasek

Cwiczenia na zwinność © benasek

Można było bez problemu Jeździć i próbować sprzęt:
Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 21012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Konia z rzędem, do czego to tak naprawdę służy i co to w ogóle jest?
Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Kolorowe dzwonki:
Berlin Velo 2012 © benasek

Kolorowe łancuchy:
Berlin Velo 2012 © benasek

Były też polskie akcenty. Proszę bardzo. Zdziwiło mnie tylko to , że Polskę Niemcy promują!
Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Materiałów które mozna było sobie zabrać, było mnóstwo. Chęci mielismy, ale gdzie to wszystko schować, my z małymi plecaczkami...
Berlin Velo 2012 © benasek

Kto chciał kupic mapę, nie było problemu:
Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Nie brakowało staroci, tu rower z drewna:
Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Ten rowerek był bardzo mały, stąd i zdjęcie małe...
Berlin Velo 2012 © benasek

Dla entuzjastów grubego ogumienia nie zabrakło odpowiednich modeli:
Berlin Velo 2012 © benasek

Sztuka rowerowa? Czemu nie. Ostatnio nie tylko na moim blogu gości...
Berlin Velo 2012 © benasek

Pies z elementów łańcucha:
Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Przerwa na kawę:
Berlin Velo 2012 © benasek

I na coś do zjedzenia:
Berlin Velo 2012 © benasek

Zwiedzamy dalej:
Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Berlin Velo 2012 © benasek

Na tym dziwolągu fajnie by było pojeździć.
Berlin Velo 2012 © benasek

Spotykam chłopaków, którzy sie porozchodzili.
siwobrody nareszcie znalazł koszulke swoich marzeń! 60 euro się jeszcze wyskubie...
Berlin Velo 2012 © benasek

Od chodzenia bolą nas już trochę nogi, więc wychodzimy z tego raju dla entuzjastów jednosladów.
Jedziemy teraz do Berlina. Najpierw przez część zachodnią
Berlin część zachodnia- okolice Kurfurstendammu © benasek

Potem przez wschodnią, gdzie znów pałaszujemy azjatyckie przysmaki w postaci sajgonek. Gdy dojeżdżamy na Alexanderplatz, jest już ciemno. Wszędzie słychać muzykę...
Berlin Alexanderplatz i mali mistrzowie grają muzykę dawnych mistrzów © benasek

Pod zegarem robię Wojtkowi i Grzesiowi fotkę
Berlin Alexanderplatz Wojtek i Grzegorz pod zegarem © benasek

Decydujemy się na powrót.
Ruszamy na północ, do celu około 35 km. Wojtek ma jeszcze jakąś nadzieję, ze może po drodze wsiądziemy do S Bahnu i pognamy do chaty pociągiem... Przez dłuższy czas ja i siwobrody nie próbujemy go z tej nieswiadomości wyprowadzać... Gdy mijamy widzianą już rano chińską pagodę, wie, ze przyjemność jazdy kolejką go tym razem ominie...
Hohen Neuendorf i chińska pagoda © benasek

Do domu juz tylko 12 km...
Kategoria Niemcy


Dane wyjazdu:
29.00 km 1.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Goście ze Szczecina i Berliner Fahrrad Schau 2012

Sobota, 3 marca 2012 · dodano: 04.03.2012 | Komentarze 19

Miałem w ten weekend siedzieć na czterech literach i zapierniczać z wiedzą. Jednak na hasło, że pojawią się takie osobistości jak siwobrody i jego przyjaciele, nie byłem w stanie tego robić. Wręcz ucieszyłem się, że przyjadą. Potrzebowałem aktywnego wypoczynku i wierzyłem w głębi duszy, że będzie ciekawie. Nie myliłem się. Z chaty wyruszyłem jak na moje warunki bardzo wcześnie, bo o 7 rano. Na dworze ziąb taki, że w pierwszym momencie przy wyjściu z domu myślałem, że mnie ktoś uderzył... Niestety, to był tylko mróz...

Oranienburg - oszronione krzaki © benasek


Umówiliśmy się, że spotkamy się już w Berlinie. Ja dojadę rowerkiem a oni swoim środkiem lokomocji. Po drodze zacząłem żałować, że nie zabrałem teleobiektywu. Zamiast fajnego zdjęcia zalotów pana żurawia wyszła po trosze kicha...

Żurawie na obrzeżach Berlina © benasek


Już w granicach Berlina zeskoczyłem z roweru, by sfotografować drzewa w wodzie

Berlin drzewa w wodzie © benasek


Najważniejsze, że ja i ekipa ze Szczecina w składzie: siwobrody, Wojtek, Łukasz i Grzegorz dotarła na czas i razem już pogoniliśmy kolejką do miejsca, gdzie dziś i jutro odbywają się rowerowe targi w Berlinie czyli Berlin Fahrrad Schau 2012
Dojechalismy tam bez problemu i po zapłaceniu 6 euro za łebka mogliśmy naocznie się przekonać, co w rowerowym świecie dzieje się nowego. Na kilku halach zgromadziły się dziesiątki, jeśli nie setki firm mogące pochwalić sie wszystkim, co jest związane z bicyklami.

Przed wejsciem ja i Wojtek uwieczniamy ogromne graffiti, te z prawdziwego zdarzenia, a nie bazgroły jakichś kurdupli...
Berlin graffiti © benasek


Ale oto i wspomniane hale, ludzi sporo, jest na co popatrzeć.

Berliner Fahrrad Schau 2012 © benasek


Berlin Targi Rowerowe 2012 © benasek


Berlin Targi Rowerowe 2012 © benasek


Berlin Targi Rowerowe 2012 © benasek


Na kilku setkach metrów kwadratowych zgromadzono chyba wszystko, co może dotyczyć rowerów. Są firmy je produkujące i akcesoria, dystrybutorzy i pies wie kto jeszcze. Nie w sposób wymienic wszystkiego, tak więc i ta relacja będzie bardzo subiektywna.

Ten rower pokryty włóczka przeznaczony chyba dla tych pań, które lubią dziergać na drutach

Berlin Targi Rwerowe 2012 © benasek


Ten ma siodełko z blachy. Można na nim puszczać solidne bąki bez obawy o jego zniszczenie.

Berlin Targi Rowerowe 2012 © benasek


Pasek zamiast łańcucha, czemu nie?

Berlin Targi Rowerowe 2012 © benasek


Siwobrodego zainteresowały szczególnie klasyczne wersje jednosladów:

Berlin Targi Rowerowe 2012 © benasek


Berlin Targi Rowerowe 2012 © benasek


Dla klientów z grubszym portfelem ten pozłacany model jest jak najbardziej na miejscu... 8500 euro to w koncu nie majątek

Pozłacany rower na targach w Berlinie © benasek


Coraz częściej zauważa się przednie lampy w ramie, prawda że praktyczne?

Rower z przednią lampą w ramie © benasek


No chyba, że ktoś woli tradycyjne

Berlin Targi Rowerowe © benasek


Jeśli ktoś ma ochotę na przejażdżce po bezdrożach Afryki, właśnie trafił pod właściwy adres

Rower na afrykańskie bezdroża © benasek


Wyprawa rowerem po Mali, Gambii czy Burkina Faso? Ten pan z pewnościa pomoże. Wiem, bo pytałem... Dwa banany na wyprawę gratis.

Berlin Targi Rowerowe © benasek


Gdy komuś mp3 między uszami nie wystarcza i chce sie podzielic decybelami z otoczeniem, ten bicykl z porządnymi głośnikami będzie odpowiedni. Obsługa gwarantuje muzę o głośności startującego odrzutowca

Berlin Targo Rowerowe © benasek


Zwolennicy retro takze nie mogli dziś narzekać:
Berlin Targi Rowerowe © benasek


Berlin Targo Rowerowe © benasek


Z tymi obręczami walącymi pomarańczem w oczy jest lepiej niż z bocznymi światłami

Berlin Targi Rowerowe © benasek


Nie ma się co dziwić, ze siwobrody zainteresował się i tym cudem. To Nighthawk X-9 Sama rama lżejsza niz nie jedno koło tradycyjnego rowerka, technologia rodem z innej planety.

Berlin Targi Rowerowe © benasek


Rower mozna podnieść najmniejszym palcem, jest bardzo lekki. Dlaczego? Rama nie jest z metalu, zbudowana jest z kompozytu ( żałuję, że nie wnikłem głębiej w temat z przedstawiającym to gościem ) struktura ramy przypomina plaster miodu. Żeby było ciekawiej, te kosmiczne rowery są ze Słowacji i na targach w Berlinie po raz pierwszy eksponowane. Oto fragment takiej ramy.

Struktura plastra miodu roweru Nighthawk X-9 © benasek


Jeśli ktos ma szczególne upodobania do kierownic, moze sobie wybrać taką:
Berlin Rowerowe Targi © benasek


lub którąś z tych również bambusowo – drewnianych:

Berlin Targi Rowerowe © benasek


Właśnie ta dziewczyna ogłasza, że ma zamiar wyruszyc rowerem w podróż dookoła swiata i poszukuje chętnego faceta do towarzystwa...
No ja akurat nie mogę, ale moze znajdzie się ktoś chętny?

Berlin Targi Rowerowe © benasek


Jest ktoś liliputem, potrzebuje roweru? Nie ma żadnego problemu. Za chwilę zrobią ramę i cały rower na wymiar...
Berlin Targi Rowerowe © benasek


Italiano, spokojnie, zrobie fotę tym dwóm wózkom i zaraz sobie pójdę...

Berlin Targi Rowerowe © benasek


Czyżby nadchodził czas lansu na biały łańcuch?

Berlin Targi Rowerowe © benasek


a może na gruby bieżnik?

Berlin Targi Rowerowe © benasek


albo kolorowe opony?

Berlin Targi Rowerowe © benasek


Nie zapomniano tu także o rogatych rowerzystach:

Kask z rogami © benasek


Na targach jak zauważyłem, panowała sielankowa atmosfera:

Berlin Targi Rowerowe © benasek



Berlin Targi Rowerowe © benasek


Rower z ramą bambusową, proszę bardzo:

Berlin Targi Rowerowe © benasek


To nie jest odwrotna strona sprzętu muzycznego, to zawory do dętek:

Berlin Targi Rowerowe © benasek


Dla miłośników tandemów też się coś znajdzie:

Berlin Targi Rowerowe © benasek


No i co z tego, że mam wytatuowane tłoki na łydkach?

Berlin Targi Rowerowe © benasek


Tak, to rowery były dziś w centrum zainteresowania:

Berlin Targi Rowerowe © benasek


Berlin Targi Rowerowe © benasek


Berlin Targi Rowerowe © benasek


Berlin Targi Rowerowe © benasek


Berlin Targi Rowerowe © benasek


Berlin Targi Rowerowe © benasek


Berlin Targi Rowerowe © benasek


Berlin Targi Rowerowe © benasek


Berlin Targi Rowerowe © benasek


Berlin Targi Rowerowe © benasek


Berlin Targi Rowerowe © benasek


Chodziliśmy tak po tych halach, oglądaliśmy, zwiedzaliśmy... Potem zaczęła się druga część wycieczki, zwiedzanie miasta... Był Potsdamer Platz, Muzeum Żydowskie, Brama Brandenburska, z apetytem pochłonęlismy tradycyjne niemieckie danie – turecki kebab, zwiedziliśmy Checkpoint Charlie, Friedrich Strasse, Światła uliczne z całego świata, Mroczne podwórka Hackescher Markt, gdzie niektórzy załapali się na niesamowitą ekspozycję metalowych monstrów, Bernauer Strasse z pozostałością po murze berlińskim...

Ja, jak zwykle przygotowany do każdej wycieczki w 50% nie wziąłem tym razem pod uwagę, że karta pamięci ma skonczoną pojemność. Po czasie zauważyłem, że muszę się ograniczać. Zrobiłem więc jeszcze kilka fotek i schowałem aparat...

Berlin rower mp bez siodełka © benasek


Berlin rower reklama © benasek


Berlin rower na kilka osób © benasek


Czy nie byłoby fajnie spotkać się kiedyś w takich okolicznościach?

Berlin rower dla wielu na raz © benasek


To jedno z nielicznych dzisiaj nierowerowych zdjęć, ale spodobały mi się te cztery czapki, prawda, że ładne? Od razu widać, że to nie mogą być niemieckie czapki...
W końcu nie samymi rowerami człowiek żyje...

Checkpoint Charlie © benasek


Właściwie, to nie zaczęliśmy jeszcze porządnie zwiedzać miasta, gdy sinobrody zarządził powrót... Nie wiem, czy wszystkim się to spodobało, ale że przecież Berlin, nie zając, nie ma takiej opcji, by uciekł, umawiamy się więc na następny raz i rozstajemy się. Oni w swoją stronę a ja w swoją...

Siwobrody, Wojtek, Łukasz, Grzegorz, dzięki...
Kategoria Niemcy


Dane wyjazdu:
17.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:0.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Karnawał w Berlinie

Niedziela, 12 lutego 2012 · dodano: 12.02.2012 | Komentarze 21

Miał być dziś Cmentarz Samobójców... Tak, tak, jest coś takiego w Berlinie. Nawet juz zrobiłem parę kilometrów w tym kierunku. Jednak po pierwsze wybrałem się za późno, po drugie znów trochę smutnawy temat, po trzecie po drodze spotkałem zupełnie cos innego, weselszego. Podróż zaczynam tym razem od Zoologischer Garten.
Berlin okolice Zoologischer Garten © benasek

Po drodze najpierw usłyszałem, a potem zobaczyłem roześmiane i rozśpiewane twarze. No tak, całkiem zapomniałem, dziś w Berlinie odbył sie karnawał! Za rok zrobię inaczej, będę wcześniej i zdam relację z całości.
Ci juz wracają z imprezy:
Berlin - wracający z karnawału © benasek

Berlin - wracający z karnawału © benasek

Wszystkim przygrywał pan z katarynką i sztuczną małpką:
Berlin - kataryniarz © benasek

Na obejrzenie barwnego korowodu się nie załapałem, jednak na zabawę jeszcze nie jest za późno. Na placu, gdzie jeszcze miesiąc temu był świąteczny jarmark, teraz Berlińczycy tańczą, śpiewają, jedzą i piją!
Berlin karnawał © benasek

Muzykę słychać z kilometra:
Berlin karnawał © benasek

Panuje wesoły klimat, szkoda, że nie jestem w stanie oddać go zdjęciami... Gdybym wiedział, zrobiłbym krótki filmik.
Belin karnawał © benasek

Berlin karnawał © benasek

Berlin karnawał © benasek

Berlin karnawał © benasek

Berlin karnawał © benasek

Elvis też tu jest
Berlin karnawał © benasek

To ma mnie rozgrzać? Przecież to porcja dla chomika!
Berlin karnawał © benasek

Do dna!
Berlin karnawał © benasek

Jest zimno, więc się wcale nie ma co dziwić, że ludzie wybrali ten prosty sposób by się ogrzać
Berlin karnawał © benasek

Jednak mróz nie przeszkadza im w zabawie, jest naprawdę wesoło!
Berlin karnawał © benasek

Berlin karnawał © benasek

Widzę, że bawią się wszyscy, młodzi i starsi, i to jest fajne!
Berlin karnawał © benasek

Kręcę sie przez około godzine, klimat otoczenia i mi sie udziela... Za rok musze tu byc od rana. Może ktoś z BS przyjedzie? To dopiero by było...
Berlin rower na bloku © benasek

Wracam, Cmentarz Samobójców innym razem, czekał tyle lat, poczeka i jeszcze...
Kategoria Niemcy


Dane wyjazdu:
14.00 km 4.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Sachsenhausen

Czwartek, 2 lutego 2012 · dodano: 10.02.2012 | Komentarze 13

Musiałem dziś coś załatwić na mieście. Jako, że uporałem sie z tym w miarę szybko, zostało trochę czasu, a jak wolny czas, to wiadomo, zapala się i druga kontrolka – "zrób sobie wycieczkę". Słonecznie, ale pierońsko zimno. Co ja się tu zresztą będę na temat pogody rozpisywał... Przecież wiadomo - mamy luty.
Na kanale lód, mimo, że okresowo jakieś barki tedy przepływają:
Oranienburg - wiadukt kolejowy nad kanałem © benasek

W okolicy Oranienburga znajduje sie jezioro, kiedyś już je objechałem. Teraz robię podobną rundkę, tylko w przeciwna stronę. Wszystko skute lodem:
Oranienburg jezioro © benasek

Przez ten lód piraci nie moga wypłynąć na szerokie wody... ach ta zima.
Piracka łajba na wodach Lehnitzsee © benasek

Także i ten tasiemiec czeka na cieplejsze dni:
Lehnitzsee statek © benasek

Lehnitzsee © benasek

Korzeń © benasek

Zaglądam na nieczynny wiadukt kolejowy. Prawda, że ładny?
Nieczynny wiadukt kolejowy w ok. Oranienburga © benasek

Nieczynny wiadukt kolejowy w okolicy Oranienburga © benasek

Nie mam przy sobie map, nie wiem, gdzie dalej ta droga by mnie doprowadziła, postanawiam więc wracać, przez Sachsenhausen. To tu, ok 35 km na północ od Berlina znajduje się były obóz koncentracyjny o tej samej nazwie. Jest doskonała okazja, by zajrzeć i zobaczyć jak wygląda.
Wstęp nic nie kosztuje. Pomimo mrozu ok - 15 C, zwiedzających nie brakuje. Słyszy się najróżniejsze języki, przez moment przysłuchiwałem się historii tego miejsca po włosku, a że niewiele rozumiałem, zacząłem obóz zwiedzać sam.
Sachsenhausen były obóz koncentracyjny © benasek

Sachsenhausen były obóz koncentracyjny © benasek

Obóz został założony w lipcu 1936 roku i funkcjonował do 22 kwietnia 1945 roku. To tu istniał inspektorat nad wszystkimi obozami koncentracyjnymi Rzeszy. Przez ten obóz przeszło ''przeszło'' ponad 200 000 ludzi. W dniu jego wyzwolenia przez 2 Warszawską Dywizję Piechoty im. Henryka Dąbrowskiego oraz Armię Czerwoną było ich tylko 3000...
To tu byli także więzieni polscy profesorowie z Uniwersytetu Jagiellońskiego i Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Dopiero po interwencji Benito Mussoliniego zwolniono ich.
Zwiedzam to miejsce i dobrze, że jestem sam.
Sachsenhausen były obóz koncentracyjny © benasek

Sachsenhausen były obóz koncentracyjny © benasek

Nie zostało wiele baraków, ale są zaznaczone miejsca, gdzie kiedyś stały.
Sachsenhausen widok ogólny © benasek

Sachsenhausen witraż © benasek

Sachsenhausen były obóz koncentracyjny © benasek


Sachsenhausen były oboz koncentracyjny © benasek

Te druty na szczęście nie zdążyły spełnić swojej roli
Sachsenhausen obóz koncentracyjny © benasek

Tu mieścił się szpital:
Sachsenhausen były obóz koncentracyjny © benasek

Sachsenhausen były obóz koncentracyjny © benasek

Sachsenhausen były obóz koncentracyjny © benasek

Oto widokówka wysłana przez nieznanego więźnia Andrzejowi Mozolskiemu - sanitariuszowi więziennemu w obozie.
Sachsenhausen widokówka © benasek

Te pomieszczenia służyły tym, którym szpital już nie pomógł:
Sachsenhausen były obóz koncentracyjny © benasek

Sachsenhausen były obóz koncentracyjny © benasek

Sachsenhausen były obóz koncentracyjny © benasek

Nie zachowało się wiele baraków, w których więźniowie mieszkali, oto pomieszczenia które ocałały:
Sachsenhausen były obóz koncentracyjny © benasek

Łaźnia
Sachsenhausen były obóz koncentracyjny © benasek

Sale z łóżkami
Sachsenhausen były obóz koncentracyjny © benasek

Sachsenhausen były obóz koncentracyjny © benasek

W obozie jest wiele polskich akcentów
Oto flagi wyzwolicieli w kwietniu 1945 roku:
Sachsenhausen flagi wyzwolicieli obozu © benasek

Sachsenhausen © benasek

Wśród tablic upamiętniających więźniów wielu narodowości nie mogło zabraknąć polskich:
Sachsenhausen były obóz koncentracyjny © benasek

Sachsenhausen były obóz koncentracyjny © benasek

Sachsenhausen były oboz koncentracyjny © benasek

Jestem niepoprawnym optymistą i wierzę, że przyjdzie kiedyś taki czas, kiedy człowiek nigdy nie wystąpi przeciwko drugiemu człowiekowi...
Sachsenhausen były obóz koncentracyjny © benasek