
FreeWebsiteTranslation.com
Info

Więcej o mnie.
Archiwum bloga
- 2017, Czerwiec1 - 4
- 2016, Maj2 - 15
- 2015, Grudzień1 - 6
- 2015, Listopad4 - 49
- 2015, Październik1 - 10
- 2015, Wrzesień1 - 7
- 2015, Sierpień1 - 10
- 2015, Maj1 - 5
- 2015, Marzec1 - 10
- 2015, Styczeń1 - 14
- 2014, Listopad1 - 9
- 2014, Październik1 - 11
- 2014, Wrzesień1 - 4
- 2014, Sierpień1 - 6
- 2014, Lipiec1 - 5
- 2014, Czerwiec4 - 28
- 2014, Styczeń2 - 19
- 2013, Grudzień1 - 12
- 2013, Wrzesień1 - 7
- 2013, Lipiec1 - 8
- 2013, Czerwiec3 - 39
- 2013, Maj2 - 34
- 2013, Kwiecień1 - 11
- 2013, Marzec1 - 21
- 2013, Luty2 - 30
- 2013, Styczeń1 - 16
- 2012, Grudzień2 - 34
- 2012, Listopad2 - 36
- 2012, Październik1 - 17
- 2012, Wrzesień2 - 35
- 2012, Sierpień3 - 52
- 2012, Lipiec3 - 50
- 2012, Czerwiec7 - 108
- 2012, Maj4 - 60
- 2012, Kwiecień3 - 45
- 2012, Marzec3 - 53
- 2012, Luty2 - 34
- 2012, Styczeń5 - 77
- 2011, Grudzień3 - 58
- 2011, Listopad1 - 14
- 2011, Październik7 - 69
- 2011, Wrzesień2 - 19
- 2011, Sierpień2 - 26
- 2011, Lipiec4 - 26
- 2011, Czerwiec8 - 71
- 2011, Maj2 - 10
- 2010, Wrzesień3 - 18
- 2010, Sierpień1 - 16
- 2010, Lipiec4 - 31
- 2010, Czerwiec3 - 31
- 2010, Kwiecień1 - 7
- 2010, Marzec3 - 60
- 2010, Luty1 - 12
- 2009, Listopad1 - 6
- 2009, Październik1 - 6
- 2009, Sierpień1 - 10
- 2009, Lipiec1 - 7
- 2009, Czerwiec4 - 39
- 2009, Maj1 - 23
- 2009, Kwiecień4 - 45
- 2009, Luty1 - 11
- 2009, Styczeń1 - 7
- 2008, Grudzień2 - 20
- 2008, Listopad1 - 15
- 2008, Październik1 - 4
- 2008, Wrzesień3 - 32
- 2008, Sierpień5 - 29
- 2008, Lipiec2 - 15
- 2008, Czerwiec2 - 27
- 2008, Maj7 - 47
- 2008, Kwiecień1 - 7
- 2008, Styczeń1 - 12
- 2007, Grudzień3 - 55
- 2007, Listopad3 - 34
- 2007, Październik2 - 15
- 2007, Wrzesień3 - 5
- 2007, Sierpień1 - 2
Dane wyjazdu:
25.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Potsdam
Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 09.07.2012 | Komentarze 19
Poczdam jest alternatywą dla tych, którzy są w pobliżu Berlina, a z jakichś względów nie mają ochoty na spędzenie czasu w stolicy Niemiec. Wskakujemy z Żabką do S-Bahnu i po przejechaniu prawie całego Berlina zaczynamy wycieczkę na stacji Nikolassee.
Oranienburg - graffiti© benasek
Ścieżką rowerową dojeżdżamy do Poczdamu. Myślę, że jest to miasto niezwykłe. Ktoś, kto lubi historię, powinien się tu choć raz znależć. Jest ono mniejsze od Berlina ponad dwadzieścia razy, a jeden dzień na zwiedzanie, nawet rowerem to stanowczo za malo. Dlatego wiem, że jeszcze nie raz będę tu musiał przyjechać.
Na znanym mi już z poprzedniego wyjazdu „moście szpiegów” wrona siwa patrzy się na mnie i zdaje się jakby miała zapytać:
-- Kolego, ja już cię skądś znam, nie byłeś tu przypadkiem?
-- Nie wrono, nie przypadkiem, była to zaplanowana wycieczka z edith i iskiereczką.
-- Acha...

Potsdam - wrona siwa na moście Glienicke.© benasek
Statki fotografowałem już wiele razy podczas moich wycieczek, jednak ten jest na tym zdjęciu trochę inny od pozostałych, ma tu komin, który nie jest w pionie. Kto wie, dlaczego?

Potsdam, statek na Haweli© benasek
Do tego modelu auta czuję sentyment, kiedyś miałem podobny (tylko, że był to „resorak”)

citroen 11 cv© benasek
Ta pani będzie dziś w telewizji (i na Bikestats też)

Potsdam - wywiad do telewizji© benasek
Tu także pełno rowerów, niektóre chyba nie mieszczą się na ulicy, więc wiszą na ścianach domów

Potsdam - jedna z ulic© benasek
Nie brakuje też domków na palach

Domek na palach© benasek
ani drzew rosnących na balkonach

Drzewo na balkonie© benasek
Ogólnie jednak Poczdam to bardzo ładne miasto, gdzie na każdym kroku spotyka się okazałe, pięknie utrzymane budowle w otoczeniu parków i ogrodów.

Potsdam - dom w Neuen Garten© benasek

Potsdam - portal w oranżeria w Neuen Garten© benasek

Pałac marmurowy© benasek

Belweder na wzgórzu Pfingstberg© benasek
W pobliżu można było posłuchać muzyki

Występ chóru na wzgórzu Pfingstberg© benasek
Piramida w Neuer Garten.

Piramida w Neuer Garten© benasek
Wejście do niej było niestety zamknięte.

Wejście do piramidy© benasek

Hieroglify na piramidzie© benasek
Na zamku Cecilienhof robię nieznajomej zdjęcie (a ona mi)

Zamek Cecilienhof© benasek
To w tym pałacu, wzniesionym tuż przed I wojną światową odbyła się latem w 1945 roku konferencja pokojowa, na której przedstawiciele trzech zwycięzkich mocarstw decydowali o przyszłości pokonanych Niemiec.

Zamek Cecilienhof© benasek

Zamek Cecilienhof© benasek

Kwiaty w Neuer Garten© benasek

Zamek Cecilienhof© benasek
Drzewo, o ile się orientuję, buk w kształcie słonia.

Drzewo słoń w parku Neuen Garten© benasek
Tylko rudzik nie był zdziwiony, mieszka tu od dawna,

rudzik na drucie© benasek
czego nie mozna powiedziec o tym ptaku, który już na moim blogu gościł – kopciuszku. To jednak młody osobnik, nie wiecej jak kilka dni temu zdążył dopiero opuścić gniazdo. Słyszałem, jak jego rodzice będący obok nawoływali, by był ostrozniejszy i się tak blisko do ludzi nie zbliżał.

Młody kopciuszek© benasek

Żabka w światełku w tunelu© benasek
Poczdam kojarzy mi sie nie tylko z zabytkami, parkami, pałacami i zamkami, ale także z deszczem który nas właśnie w parku Sanssouci zastał i zmusił do jego przeczekania. Tak było, gdy byłem w tym mieście pierwszy raz.

Potsdam Park Sanssuci© benasek

Park Sanssuci© benasek

Potsdam - Pałac Sanssouci© benasek
Kolejną rzeczą, z jaką mi się te miasto będzie kojarzyć, to łapanie gumy. Nie pamiętam juz kiedy ją ostatnio złapałem, wiem, że to było jeszcze w XX wieku. Poprzednio miała z tym problem edith.
Szczerze mówiąc, nie bardzo mi sie chciało ten problem rozwiązywać. Zastanawiałem sie co robić.

Potsdam - graffiti© benasek
Po zjedzeniu kebaba doszedłem do wniosku, ze sobie nie będę psuł niedzieli naprawianiem dętki.

Potsdam jedna z ulic© benasek

Potsdam Brama Brandenburska© benasek

Potsdam - deptak© benasek

Potsdam kościół św. Mikołaja© benasek
Czas przeznaczyliśmy więc na spacer po starym mieście i skierowaliśmy się na dworzec.

Potsdam - dworzec kolejowy© benasek
Skąd po przesiadkach dostaliśmy się do Oranienburga. Czego nie zobaczyliśmy dziś, zrobimy to następnym razem.

Oranienburg graffiti© benasek
Nie da się w ciągu jednego dnia ogarnąć Poczdamu, ani w dwa czy trzy dni. Tu trzeba by było przyjechać na co najmniej tydzień...
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
108.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Z rowerzystką po Berlinie
Sobota, 30 czerwca 2012 · dodano: 02.07.2012 | Komentarze 13
Rozpocznę od tego, że zjawiła się u nas rowerzystka! Nie będę jej bliżej przedstawiał, bo któż jej nie zna? Przejechała na rowerze ponad 140 km za ”jednym kopnięciem” ze Szczecina do Oranienburga z uśmiechem na twarzy i wcale nie wyglądała na zmęczoną...-- Małgosia, wiem, że jeszcze byś sobie popedałowała po okolicy, ale popatrz, właśnie zaczyna grzmić i deszcz lada chwila spadnie. Wchodź do domu!
Witamy w Oranienburgu!
W sobotę postanowiliśmy oczywiście się trochę powłóczyc po Berlinie.
-- Co chcesz zobaczyc, gdzie chciałabyś pojechać? Zapytałem
-- Jedź gdziekolwiek, do miasta, wszystko jest dla mnie ciekawe - dodała.
Po śniadaniu ruszamy. Jedziemy przez znane już z wcześniejszych relacji okolice, więc nie będę zanudzał tymi samymi fotkami. Jej wpis z pewnością będzie pełniejszy i bogatszy. Najpierw Hohen Neuendorf, potem wzdłuż szlaku muru berlińskiego do wioski indiańskiej, gdzie na chwilę udało mi się ją zamknąć w wigwamie:

rowerzystka w wigwamie© benasek
Czasem musieliśmy przeprawiać się jak w jakiejś dżunglii. Połamane drzewa przypominały, że niedawno przeszła tędy niezła wichura.

Szlakiem dawnego muru berlińskiego© benasek
Do domków na drzewie ciągnęło mnie zawsze.

Domek na drzewie© benasek
Trafiamy na ekipę kręcącą film:

Kręcenie filmu w plenerze© benasek
Potem jedziemy około kilometra i przyjeżdżamy znów w to samo miejsce!
Okazuje się, że źle skręciliśmy. Naprawiamy błąd, i po kilkunastu minutach dojeżdżamy do zagrody Pinke – Panke.

Osioł w zagrodzie Pinke - Panke© benasek

Świnia w zagrodzie Pinie - Panke© benasek
Wjeżdżamy na Wzgórze w Parku Humboldthain. Małgosia podziwia widoki, a ja właśnie uciąłem sobie pogawędkę z kolegą z Kongo (pierwszy po lewej) który czystą polszczyzną wyjaśnił mi, co robi ze swoimi przyjaciółmi z Belgii. Poza tym bardzo lubi nasz bigos...

W towarzystwie na Wzgórzu Humboldta© benasek
Potem obserwujemy wspinających się na dawne wieże obrony przeciwlotniczej:

Wspinający się na wieże dawnej obrony przeciwlotniczej© benasek
W pewnym momencie zauważyłem nie pasującą do reszty bloku nadbudówkę i postanowiłem zrobić jej zdjęcie:

Blok z nadbudówką© benasek
Przechodzący właśnie Berlińczyk wytłumaczył mi, że jest tam najprawdopodobniej szyb z windą lub coś podobnego. Przy okazji zdumiał się.
-- Mieszkam 60 lat w Berlinie, a nigdy tego nie widziałem, powiedział.
-- No to fajnie, że mnie pan spotkał!
Życząc sobie dobrego weekendu, zakończyliśmy na tym rozmowę. Przybliżyłem nieco ten trochę niepasujący do reszty fragment bloku. Dopiero w domu dostrzegłem, że jest na tej fotce coś jeszcze.

Fragment bloku z nadbudówką i niezidentyfikowanym obiektem© benasek
Na niebie jest widoczny jakiś obiekt, co to jest? Gdy przyjrzeć się uważnie powyższemu zdjęciu, są tam jeszcze trzy, choć słabiej widoczne.

Niezidentyfikowany obiekt latający nad Berlinem© benasek
Podobno takich obiektów na niebie jest sporo. Sam mam w swojej kolekcji kilka zdjęć, wystarczy tylko dokładnie przejrzeć swoje zdjęcia.
Przy Bernauer Strasse zapoznajemy się z historia muru berlińskiego, tu schemat jak przebiegał w mieście:

Makieta przebiegu muru berlińskiego przy Bernauer Strasse© benasek
Zastanawiamy się, co znaczy napis „Malbork” na chodniku przy Nordbanhof:

Napisa Malbork na chodniku w Berlinie© benasek
Z polskich miast najdujemy jeszcze nazwę Lęborka.
Przejeżdżamy przez eleganckie podwórka Hackeschen Hofe

Hackeschen Hofe© benasek
Przez te mniej eleganckie też:

Berlin Hackeschen Hofe© benasek
Na ścianach których aż roi sie od graffiti. Jak to mówią: „Diabeł tkwi w szczegółach”.

Hackeschen Hofe - graffiti© benasek

Berlin Hackeschen Hofe© benasek

Podwórko przy Hackeschen Hofe© benasek
Przejeżdżamy obok wypoczywających nad kanałem:

Berlin - wypoczynek nad kanałem© benasek

Trójslad© benasek

I będę Cię nosił do końca życia...© benasek
I tak wśród rozbawionych Berlińczyków (fotka Gosi)

Taniec pod chmurką© benasek

Taniec pod chmurką© benasek
dojeżdżamy do ścisłego centrum w okolice Reichstagu:

Nad Sprewą© benasek
Skąd po kilku minutach przejeżdżamy obok pomnika - muzeum żydowskiego

Pomnik pomordowanych Żydów© benasek

Berlin - pomnik pomordowanych Żydów© benasek
Przez Sony Center

Berlin - Sony Center© benasek

Berlin - Sony Center© benasek

Dawne przejscie graniczne Checkpoint Charlie© benasek
Jedziemy w grupie innych rowerzystów

Berlin Stralauer Platz© benasek
Wzdłuż East Side Gallery

Wzdłuż East Side Gallery© benasek
Tu także musieliśmy wstapić:

Berlin - wejście do klubu YAAM© benasek
Gdzie rowerzystka dała się namówić na tradycyjne gambijskie jedzenie. Spróbowała także piekielnej przyprawy!
W końcu dojeżdżamy do celu naszej dzisiejszej wycieczki – do „betonklotza”, osobliwej budowli o właściwej nazwie Schwerbelastungskörper.

Berlin - Schwerbelastungskorper© benasek
Co to jest ten betonklotz?
W czasach Niemiec nazistowskich były plany przebudowy Berlina na niespotykana skalę. Projekt nazywał się „Germania”. Jego twórcy nie trzeba chyba przedstawiać, powinny wystarczyć inicjały A.H. (zdjęcie z informacji obok budynku)

Wizja Germanii© benasek
By zbadać, czy podmokły berliński grunt zniesie ciężar ogromnych budowli, postawiono ten budynek i sprawdzano, czy z biegiem czasu nie zacznie się zapadać. (Po trzech latach budynek osiadł 18 cm) Waży on ponad 12 000 ton. Nie wiem, gdzie jeszcze w świecie stoi coś podobnego...

Berlin - Schwerbelastungskorper© benasek
Szkoda, że przyjechaliśmy tak późno (jest juz po 20) Ten ciekawy budynek mozna zwiedzać, nie kosztuje to nic. Oczywiście mowa o otoczeniu budynku, wewnątrz bowiem jest cały z betonu. Robimy zdjęcia i gonimy z powrotem. Do domu ponad 40 km a my w południowej części miasta!
Droga powrotna mija juz szybciej. Przystajemy na chwile obok Bramy Brandenburskiej

Berlin Brama Brandenburska© benasek
Zastanawiamy się, czy nie posłuchać Don Giovanniego, który właśnie zrobił sobie przerwę (Co za pech!)

Don Giovanni w Berlinie© benasek
Rozsądek jednak zwycięża. Nie czekamy, aż artysta znów się pojawi na scenie, tylko zapalamy swiatła i pędzimy do domu, gdzie czeka na nas Żabka, dwa koty i schłodzone piwko...

Pięć piw© benasek
Małgosia, dzięki...
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
56.00 km
12.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Niemcy - Grecja w Berlinie
Piątek, 22 czerwca 2012 · dodano: 23.06.2012 | Komentarze 15
Euro 2012 w pełni, czas zobaczyć, jak wygląda „Fan Zone” w Berlinie. Wyjeżdżam z domu dość wcześnie bo o 12.30. Nie przedstawiam co widziałem po drodze. Odpuszczę sobie tym razem moje zmagania z rudzikiem, myszołowem i innymi, nie zidentyfikowanymi do końca skrzydlatymi istotami. Innym razem pokażę makietę kolejki jaką zrobił pewien działkowicz w swoim ogródku. Dziś akcenty Euro.Na samochodach:

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek
Na domach:

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek
Strefa kibica w Berlinie znajduje się przy Bramie Brandenburskiej i ciągnie się wzdłuż ulicy 17 Juni. Widać sporo policji, ambulansów a najwięcej kolorowo ubranych kibiców. Jestem w Berlinie dwie godziny przed meczem, całe różnobarwne towarzystwo nieźle się bawi, a nowi zewsząd dochodzą:

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek
Tu forma protestu, by nie łączyć polityki ze sportem.

Berlin Euro 2012© benasek
Byli i greccy kibice, razem z niemieckimi szli wesoło we wspólnej gromadzie.

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek
Tylko ja nie wiedziałem jak mam się zachować, bo nie kibicowałem żadnej drużynie. Robiłem więc dalej fotki i nakręciłem krótki filmik. Może go potem zamieszczę:

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek
Trzeba przecież wysłać sms-a że się już jest...

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek

Berlin Euro 2012© benasek
Kto nie chciał w tak wielkim tłumie oglądać meczu, a było oglądających około 400 000, mógł bardziej kameralnie to robić

Berlin Euro 2012© benasek
Przy tej okazji i mi nasuwały się refleksje na temat występu „naszych orłów” na Euro. Byłem sercem z nimi i pewnie tak będzie zawsze. Dziś nie kibicowałem ani Niemcom ani Grecji. Jeśli ode mnie by zależały zmiany w polskim futbolu, to zacząłbym od rozliczenia PZPN i podziękowanie im za lata brania pieniędzy. O tych „leśnych dziadkach” nie będę pisał, bo ich robota nie jest warta pikseli, jakie by trzeba było do tego zaangażować. Przykład Podolskiego mówi sam za siebie, wyniki zmagań naszych zawodników także.
Meczu nie oglądałem przed Bramą Brandenburską, pognałem przez puste ulice do domu by tam obejrzeć jego drugą połowę.

Oranienburg - puste ulice podczas meczu Niemcy - Grecja© benasek
Gdy byłem już w jego pobliżu, zewsząd usłyszałem gromkie głosy aplauzu...
No tak, Niemcy strzelili gola... wygrali 4:2 i awansowali do finałów.
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
8.00 km
14.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
W towarzystwie kopciuszka i nie tylko...
Wtorek, 19 czerwca 2012 · dodano: 19.06.2012 | Komentarze 13
Taki zwykły mały domek, a ma już swoje tajemnice! Wydawałoby się, że pusty a jednak ktoś w nim mieszka!
Domek kopciuszka© benasek
Wyjmuję z niego rower a obok mnie kopciuszek! Od dłuzszego już czasu jestem skazany na jego towarzystwo.
Kto jest tym kopciuszkiem? To malutki ptak który od dosyć dawna „obraca” się w moim towarzystwie. Widac go wszędzie wokół miejsca, gdzie mieszkam, nie ma dnia, by mi nie zapiszczał na dzień dobry. Tylko moich kotów nie lubi...

Kopciuszek© benasek
Kopciuszków jest pełno wokół gospodarstw i w śródmieściach miast, wystarczy się tylko dookoła rozejrzeć. Są podobne do pleszek, ale te żyją w lasach. Byłoby ich jeszcze więcej, ale z kotami wiele z nich przegrywa niestety...

Kopciuszek© benasek
Mam zamiar się po prostu przejechać dookoła jeziora, nad którym leży miasto w którym mieszkam, więc po ok 500 metrach pedałowania skręcam w las i już widać przyrodę na wyciągnięcie ręki.
Mieniak stróżnik, piękny motyl,fotografowany już przeze mnie wcześniej. Motyl ten nie żywi się nektarem jak pozostała większość motyli.

Mieniak stróżniak© benasek
Trochę się nachodziłem, by zrobic mu zdjęcie z rozłożonymi skrzydłami. Przez niego nie będę wspominał o średniej wyjazdu. Niestety, mieniak miał mnie kompletnie gdzieś. Co wylądował i rozłożył swoje piękne ciemnoniebieskie skrzydełka, to zaraz je złożył i odleciał, nim zdążyłem podbiec i wycelować obiektyw. Cud, że w ogóle udało mi się go sfotografować. Po chwili wyjaśniło się, dlaczego jest tak zaabsorbowany. Owad właśnie przeżywał swoje piękne chwile, najwidoczniej był zakochany i właśnie jego pocałunek z wybranką życia udało mi się uwiecznić:

Mieniaki stróżniaki© benasek
Wokół jeziora jest bardzo ładna ścieżka rowerowa, jeśli ktoś będzie w Oranienburgu, polecam. Gwarantuję, że zawsze coś ciekawego się zobaczy.
Można zapytać o to pliszkę siwą, z pewnością to potwierdzi.

Pliszka siwa© benasek
Albo rybołowa: (Co do tego, czy to rybołów, nie jestem na 100% pewien)

Rybołó© benasek
Na jeziorze dziś spory ruch, właśnie przepływa barka z Polski

Barka Bydgoszcz© benasek

Barka© benasek
Za chwilę druga.

Barka© benasek
Jezioro jest czyste, są tu więc raki:

Rak© benasek
No i oczywiście ryby

Narybek© benasek
Kormoran

Kormoran czarny© benasek
Za odgadnięcie co to za ptak nagroda: Eine Flasche Berliner Kindl. Pytanie wcale nie jest łatwe, jednak jest do odgadnięcia. Sam mam jednak pewność w 99,9 %. Niestety, ornitologiem nie jestem.

Ptak zagadka© benasek
Co one robią?

Ważki© benasek
Czapla siwa. Tu pogadałem z mieszkańcem okolicznego domku. Wyjaśnił mi, jak się ten ptak nazywa po niemiecku.

Czapla siwa© benasek
W pewnym momencie przejeżdżając usłyszałem jakieś hałasy w podszyciu leśnym. Pewnie to kos - pomyslałem. Jednak okazało się, że to nie kos buszował, a wiewiórka, która jak mnie zobaczyła, czym prędzej czmychnęła na drzewo:

Wiewiórka© benasek

Leśny stolik© benasek
Próbowałem zrobic fotke fruwającej osie, ale efekt marny:

Osa w locie© benasek
Powracam przez miasto.
Co tu nie tak? Ech, ten język polski, my mamy z nim problemy, co dopiero sąsiedzi...

Co tu nie tak?© benasek
Potem obok domu bez okien:

Oranienburg dom - bez okien© benasek
i do siebie.
A kopciuszek? Ten oczywiście nadal wesoło fruwał dookoła, gdy w tym czasie jego partnerka siedziała na gnieździe w wymienionym na początku wpisu małym domku i rozpoczynała drugi w tym roku lęg...

Kopciuszek na gnieździe© benasek
Kilometrów nie było dziś za dużo, ale ostatnio i tak wszystkiego nie wpisuje, co przejadę...
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
60.00 km
10.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Do starego młyna...
Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 13.06.2012 | Komentarze 13
Sobota, ładnie zapowiadajacy się dzień, Szamotuły. Dzwonię do wojtasaroweras-- Wojtek, gotowy do wyjazdu? Za około pół godziny będę u ciebie.
-- Gotowy, czekam, odpowiada Wojtek.
Z Szamotuł do Ostroroga jest 10 km więc dystans ten nie zajmuje mi wiele czasu i po chwili zjawiam się w dobrze znanym mi miasteczku Ostrorogu, gdzie Wojtek już przebierał nogami gotowy do drogi. Umówiliśmy się, że dziś pognamy tam, gdzie znajduje się w lesie stary młyn w okolicach Wróblewa. Nie jest daleko, ot około 20 km stąd.
Po drodze rozmawiamy o czym się tylko da, więc czas ucieka dość szybko, dodatkowo trąbią na nas auta, rowerzysta to przecież nadal intruz na drodze. Kierowca - bałwan nie rozumie, że gdybym jechał autem byłbym znacznie trudniejszym obiektem do wyprzedzenia. W okolicy dróg sporo, jadę na pamięć, która okazuje sie zawodna. Ostatnio byłem tu prawie rok temu i wtedy również nie byłem pewien czy trafię. Żeby było ciekawiej, zatrzymuje nas policja.

Polica we Wróblewie© benasek
-- Nie da rady teraz przejechać, wyścig jest tłumaczą.
-- Lubimy oglądać wyścigi, odpowiadamy.
Czekamy, wkręcamy się w krótką dyskusję, potem przyjeżdżają następni stróże prawa i po wytłumaczeniu im, że my zaraz skręcamy w lewo do młyna, zostajemy jednak przepuszczeni.

Policja na motorach© benasek
Wyścigi faktycznie się odbywają, w drodze powrotnej przez jakiś czas je obserwujemy:

Kolarze© benasek

Kolarze© benasek

Kolarze© benasek

Kolarze© benasek

Kolarze© benasek

Kolarz© benasek
Do starego młyna we Wróblewie nie jest łatwo trafić, najlepiej zapytać miejscowych o drogę bo można najnormalniej zabłądzić. Jedziemy przez pola, potem las. Nawet na tak głuchym odludziu widzimy akcenty Euro.

Wróblewo - akcent Euro 2012© benasek
Stąd do miejsca, gdzie jest młyn jeszcze 2 kilometry, znów kluczymy i zawracamy.
Prawdę mówiąc, to nawet gdybyśmy nie dojechali, dzień wcale nie byłby stracony. Las, przyroda, rower, dyskusje, już to wystarczy, by dzień sie spodobał. Miejsce, gdzie znajduje się stary wodny młyn jest położone w lesie. Obok są dwa małe stawy, rzeczka, zewsząd na wyciągnięcie ręki przyroda w czystej postaci.

Wróblewo - staw© benasek

Grzybień biały© benasek
Oto i młyn, a raczej jego ruiny.

Wróblewo młyn© benasek
Młyn jest rodziców gospodyni, funkcjonował do 1988 roku. Teraz powoli wszystko się w nim rozpada i zamiera. Czas robi swoje...

Wróblewo - młyn© benasek

Wróblewo - młyn© benasek

Wróblewo - młyn© benasek

Wróblewo - mechanizm młyna© benasek

Wróblewo - młyn© benasek

Wróblewo - młyn© benasek

Wróblewo - młyn© benasek

Wróblewo - wnętrze młyna© benasek

Wróblewo - wnętrze młyna© benasek

Wróblewo - młyn© benasek

Wróblewo - młyn© benasek
Gospodarz koncentruje się na przyrodzie, pokazuje nam „gniazdo” padalców.
Przy okazji trafia się w obiektyw jaszczurka zwinka.

Jaszczurka zwinka© benasek
Padalcy jest faktycznie mnóstwo, ale wszystkie zaraz uciekają.

Wróblewo - padalce© benasek
Dowiadujemy się, że grunt z wszystkim co się tu znajduje jest na sprzedaż. Gdyby to kiedyś odremontować, trudno o lepszą oazę ciszy i spokoju...

Wróblewo - młyn© benasek

Wróblewo - staw© benasek
Po około godzinie żegnamy się z gospodarzami, dziękujemy za gościnę i wracamy. Obieramy inną droge i znów błądzimy po lasach, miejscami nie bardzo wiedząc, gdzie jesteśmy.

Droga do Dobrojewa© benasek
Dojezdżamy w końcu do Dobrojewa a potem do Ostroroga.

Ostroróg - ulica Kapłańska© benasek
Mówimy sobie „Do następnego razu” i dalej znów sam pomykam do Szamotuł.
Tu rzuca sie w oczy jedna z gorzej zagospodarowanych dróżek rowerowych jakie widziałem. Nie, to nie ta czerwona, to ta gdzie rośnie ta trawa...

Szamotuly - zazieleniona droga rowerowa© benasek

Szamotuły - droga rowerowa© benasek
Nie wiadomo więc, czy cieszyć się że jest, czy smucić, że w tak opłakanym stanie.
Kategoria Polska
Dane wyjazdu:
1.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Spotkanie z Wenus
Środa, 6 czerwca 2012 · dodano: 08.06.2012 | Komentarze 18
Nie często mi się zdarza zaczynać dzień w ten sposób jak dziś (6.6.2012). Wczesnym rankiem, (gdy spojrzałem na zegarek było po czwartej) zdążyłem zabrać parę rzeczy i pogoniłem gdzieś by robić fotki (i jeździć na rowerze!). Jednak była ku temu niecodzienna okazja, planeta Wenus miała się pojawić na tle Słońca. Ostatni raz widziałem coś takiego w czerwcu 2004 roku a następnym razem będzie dane to obejrzeć naszym prawnukom w 2117 roku (Sprawdziłem na symulatorze, rzeczywiście, niestety, w Polsce niewidoczne). Jako, że wokół mnie są drzewa, musiałem się trochę od domu oddalić.Zanim wzeszło słońce, już siedziałem na pewnym dachu i strzeliłem kilka zdjęć Księżycowi, który niedawno był w pełni.

Księżyc© benasek
Potem z niecierpliwością i spoglądałem na wschód, na którym zaczęły sie zbierać chmury. Czyżby z dzisiejszej obserwacji nic nie wyszło?
Na szczęście chmur było na tyle mało, że udało mi się naszą najbliższą gwiazdę zobaczyć jak wschodzi a wraz z nią na jej tle Wenus!

Wschód słońca z planetą Wenus w tranzycie© benasek

Wschód słońca z planetą Wenus© benasek

Wschód słonca z planetą Wenus w tranzycie© benasek

Wschód słońca z planetą Wenus w tranzycie© benasek

Słońce z Wenus w tranzycie© benasek
Foty jakością nie powalają, ale lepsze chyba takie niż żadne.
Przy tej okazji nasunęło sie pytanie. Dlaczego takie zjawisko zdarzało się i będzie zdarzać w czerwcu i grudniu? Istnieje tu jakaś reguła czy to kwestia przypadku?
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
95.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Sternfahrt Berlin 2012
Niedziela, 3 czerwca 2012 · dodano: 06.06.2012 | Komentarze 22
Punktualnie o 8.00 zjawia się w moich progach ekipa ze Szczecina w składzie Beata, Basia, Jewti, Jacek i Marcin. Razem z nami czyli z Siwobrodym, Trendixem, Brawinem i mną stanowimy juz małą, ale całkiem zgrabną grupę która ma dziś jeden cel: Uczestnictwo w dorocznym święcie cyklistów w Berlinie pod nazwą Sternfahrt 2012 czyli Gwiezdny Zjazd. Jestem pierwszy raz na takiej imprezie. Jeszcze tego nie wiem, że bardzo mi się to spodoba.Pijemy kawę, dekorujemy nasze jednoślady flagami i robimy pamiątkowe zdjęcie.

Berlin Sternfahrt 2012© benasek
Potem cała nasza dziewiątka wyrusza w okolice dworca kolejowego w Oranienburgu, skąd zaczyna się jedna z odnóg gwiazdy. Jej centrum znajduje sie w Berlinie przy Bramie Brandenburskiej. Pozostałe odnogi biorą swój początek w różnych miastach dookoła Berlina. Część rowerzystów już czeka na start.

Oranienburg Sternfahrt 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek
Za chwilę z kolejki S-Bahnu wyłania się kolejna grupa i całe towarzystwo raźnie rusza.

Sternafahrt Berlin 2012© benasek
Jest wesoło, jest nas dużo... coraz więcej! Po trasie odwiedzamy kolejne dworce i tak robi sie nas jeszcze więcej.

Sternfahrt Berlin 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek
Widok min oglądających ten kilometrowy korowód - bezcenny

Berlin Sternfahrt 2012© benasek
Jestem mile zaskoczony reakcją niemieckich cyklistów. Gdy widzieli nasze flagi, często próbowali rozmawiać po polsku (Nie sądziłem, że tak wielu Niemców zna nasz język!)
Ten pan na przykład był tydzień temu na podobnej imprezie w Szczecinie i pokazywał w telefonie fotki.

Sternfahrt Berlin 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek

Siwobrody© benasek
Z takich pojazdów słuchaliśmy wszyscy muzyki:

Sternfahrt Berlin 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2102© benasek
Odruch bezwarunkowy...

Sternfahrt Berlin 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek
Jacku, podwójny uśmiech proszę, dwóch cię fotografuje...

Jacek i jewti© benasek
I mam całą grupę w komplecie

Cała nasza grupa w komplecie© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek
Trzeba sobie tą muzykę i walenie w talerze niestety wyobrazić

Perkusiasta na rowerze© benasek

Wojtek filmuje© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek
Rowerem do dystrybutora? A kto mu zabroni?

Sternfahrt Berlin 2012© benasek
Berlińczycy byli na przejazd przygotowani (foto jewti)

Sternfahrt Berlin 2012© benasek
Tu w tunelu to dopiero była jazda, wśród setek dzwonków ile sił w nogach... Takie rzeczy trzeba samemu przeżyć...

Sternfahrt Berlin 2012© benasek
Kto powiedział, że rowery nie mogą jeździć na autostradach?

Sternfahrt Berlin 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek
To muszę sfotografować, bo nie wiem kiedy bedę miał następna okazję jechać legalnie rowerem na autostradzie i oglądać to graffiti:

Graffiti© benasek
Mamy na licznikach ok 60 km, dojezdzamy do celu – Bramy Brandenburskiej. Tu poznaję następnych uczestników wyprawy szczecińskiej, miedzy innymi rowerzystkę Małgosię. Dziękuję za Koźlika!

Sternfahrt Berlin 2012© benasek
Pomagam Jackowi wprowadzić innowacje w jego kole, tak by mógł śmiało na nim przez wiele lat jeździć.

Jacek walczy z kołem© benasek
Po złożeniu koła, napompowaniu go i skręceniu, maszyna jest znów gotowa do jazdy.
Pamiątkowa fotka (jewti)

Sternfahrt Berlin 2012© benasek
Decydujemy się na powrót nie robiąc sobie nic z deszczu jaki od pewnego czasu chłodzi trochę nasze rowerowe zapały. Odprowadzamy Jacka na dworzec a dalej wesołą dziewięcioosobową gromadką podążamy w kierunku Oranienburga. (foto jewti x2)

Sternafhrt Berlin 2012© benasek

Sternfahrt Berlin 2012© benasek
W Hohen Neuendorf zatrzymujemy się chwilę na tradycyjne niemieckie specjały rodem z tureckiej kuchni. W Oranienburgu w domu rozgrzewamy się kawą i herbatą a potem niestety si€ żegnamy. Dziękuję wszystkim za mile spędzone chwile. Szkoda, że wszystko, co dobre tak szybko sie kończy...
Na koniec cała impreza w której uczestniczyło około 150 000 rowerzystów na filmiku wykonanym przez Trendixa:
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
55.00 km
2.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Pinke - Panke
Sobota, 2 czerwca 2012 · dodano: 04.06.2012 | Komentarze 14
Goszczą u mnie moi dobrzy znajomi: Siwobrody, Trendix i Brawin. Zastanawiamy sie gdzie jechać.-- Nie byliście jeszcze na Pinke Panke? Zapytałem ich.
-- Nie, a co to i gdzie to?
-- Zobaczycie. Jedziemy więc do Pinke Panke, a potem dalej, jak zwykle przed siebie.
Szczerze mówiąc, to tak mi, jak i moim przyjaciołom, którzy przyjechali na jutrzejszą berlińską imprezę pod nazwą Sternfahrt było obojętne, co dziś zobaczymy i gdzie będziemy. Ważne, że na dwóch kołach.
Wojtek vel Trendix sprawdza czy wszystko gra.

Trendix sprawdza czy wszystko gra© benasek
Przy wyjeździe z miasta zatrzymujemy się na chwilę na moście nad kanałem.

Pływający domek na kanale© benasek
To musi być dopiero frajda, płynąć takim domkiem po kanałach całej Europy.
W Hohen Neuendorf skręcamy w las. Pogoda dopisuje, ptaki buszują w koronach drzew, zaznaczając swoją obecność śpiewem. W pewnym momencie natrafiamy na wioskę indiańską.

Wigwam w lesie© benasek

Wnętrze wigwamu© benasek
Wszędzie porządek, więc Indianie tu cały czas mieszkają, tylko pewnie poszli na polowanie.
Zwiedzamy ostrożnie okolicę.

Wigwam© benasek

Ławeczka z totemem© benasek

Totem indiański© benasek

Drewniany wąż© benasek

Żyrafa© benasek

Drewniany zwierzak© benasek

Kolorowy krokodyl na drzewie© benasek

Indianin na drzewie© benasek
-- Jedziemy stąd – mówię, bo jak Indianie wrócą, to nas za to buszowanie po ich terenie oskalpują.
Po niecałej godzinie pedałowania przyjechaliśmy do Pinke Panke.

Berlin Pinke-Panke© benasek
Co to jest? To bardzo ciekawy plac zabaw dla dzieci i ich rodziców. Położona w środku miasta wiejska enklawa z zagrodami, poletkami uprawnymi, placem budowy, miejscem na sztukę i wiele jeszcze innych atrakcji. Dzieciaki mogą tu podejrzeć, i uczyć się, jak się uprawia warzywa i inne rośliny potrzebne człowiekowi do egzystencji. Mogą zobaczyc i dotknąć różnych zwierząt. Jest to miejsce w którym oprócz zabawy można sie wiele nauczyć.

Berlin Pinke Panke© benasek

Berlin Pinke Panke© benasek

Berlin Pinke Panke© benasek

Berlin Pinke Panke© benasek
Zwierzęta:

Berlin Pinke Panke© benasek

Berlin Pinke Panke© benasek

Berlin Pinke Panke© benasek

Berlin Pinke Panke© benasek
Przyglądały sie nam leniwie świnki

Berlin Pinke Panke© benasek
A osła można było śmiało pogłaskać:

Berlin Pinke Panke© benasek
Zwierząt jest tu jeszcze więcej, niektóre się pochowały, inne na swoją sesję zdjęciową jeszcze muszą zaczekać.
Tutaj dzieciaki pod nadzorem dorosłych budują i remontują. Walenie w deski było słychać na kilometr.
Trzeba tylko wypożyczyć potrzebne narzędzia:

Berlin Pinke Panke© benasek
i można zaczynać budowę:

Berlin Pinke Panke© benasek

Berlin Pinke Panke© benasek

Berlin Pinke Panke© benasek

Berlin Pinke Panke© benasek

Berlin Pinke Panke© benasek
Kto nie ma ochoty bawić się w stolarza czy murarza, może robić tysiące innych rzeczy.

Berlin Pinke Panke© benasek

Berlin Pinke Panke© benasek

Berlin Pinke Panke© benasek
Można też coś sobie upiec na ognisku:

Berlin Pinke Panke© benasek
Gdy mimo wszystko komuś się znudziło to, co się dzieje na dole, zawsze może popatrzeć na lądujące samoloty.

Samolot Airberlin© benasek
Przyznajemy zgodnie, że pomysł na taką zagrodę jest fajny. Po wyjściu Siwobrody przypomina sobie że już był w tych okolicach i robimy przerwę na coś do jedzenia a potem ja im proponuję byśmy wjechali na tamto wzgórze:
-- Na rowerach?
-- Jasne!

Berlin Wzgórze w Parku Humboldthain© benasek
Wbrew pozorom wjechać tam za jednym „kopnięciem” nie jest wcale łatwo, ale jest to możliwe. Roztacza się stąd ładna panorama na część miasta. Spotkanym tu rodakom mówimy „dzień dobry”
W czasie drugiej wojny światowej stacjonowała tu bateria obrony przeciwlotniczej Berlina.

Berlin widok ze wzgórza w parku Humboldthain© benasek

Berlin panorama ze wzgórza w parku Humboldthain© benasek
Potem oglądamy „koncert dla jednego widza”

Berlin koncert© benasek
Obserwujemy demonstrację Syryjczyków protestujących przeciwko dyktaturze w swoim kraju. Głośno tu. Słychać arabską muzykę, żałuję, że nie mam kamery i nie mogę tego nagrać. Naprawdę, te dźwięki z bliska robia wrażenie...

Berlin demonstracja przeciwko dyktaturze w Syrii© benasek

Berlin i segway'e© benasek
Dalej przez Kreuzberg

Trzej muszkieterowie na Kreuzbergu© benasek

Berlin Kreuzberg© benasek
Oglądamy East Side Gallery

Berlin East Side Gallery© benasek
i znajdujemy się w miejscu które każdy kto lubi reggae i afrykańskie rytmy powinien odwiedzić w Berlinie.

Berlin Klub YAAM© benasek
Tu zamawiamy sobie domodę – specjał z Gambii.

Berlin YAAM© benasek
Domoda to potrawa z ryżem, mięsem i sosem. Nawet smaczna, polecam. Sprzedający dodaje nam do tego półlitrowy słoik z czerwoną przyprawą o konsystencji sosu.
-- Cały ten słój dla nas? Pytam się Gambijczyka.
-- Tak, możecie zjeść z niego wszystko.
Trochę się zdziwiłem, że dają nam coś za darmo i mówią, że możemy zjeść tego nawet pół kilograma.
-- Dobre to? Pytam się Siwobrodego o tą przyprawę.
-- Jasne, spróbuj.
To spróbowałem, całą łyżeczkę i po chwili wydawało mi się, że włożyłem do ust rozżarzony węgiel, a fala tego gorąca stuknęła o oba bębenki w uszach. Czym prędzej łyknąłem piwa, które w tym momencie wydało mi się słodkie jak syrop.
-- Co to jest do diabła?! Pytam i wskazuje na przyprawę z piekła rodem. Ledwo udało mi się sklecić pytanie pomiędzy łykami browaru.
Widziałem, że Siwobrody miał taki ubaw, jak mało kiedy. Drugim co się rechotał był Gambijczyk.
-- Mówiłem, ostrzegałem, dodał.
Właściwy smak odzyskałem chyba po pół godzinie, z wrażenia zapomniałem zapytać, co to było. Dowiem się następnym razem.
Najedzeni, z nową dawką humoru skierowaliśmy sie na dworzec S Bahnu Warschauer Strasse i kolejką dojechaliśmy do domu. Jutro czeka na nas Berliner Sternfahrt 2012!
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
71.00 km
16.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Szlakiem muru berlińskiego cz.II
Niedziela, 13 maja 2012 · dodano: 27.05.2012 | Komentarze 12
Rano, razem z Edith i iskiereczką74 kupujemy bilety na stacji w Oranienburgu i pakujemy się do kolejki S Bahnu. Jedziemy nią do Poczdamu, do miejsca, gdzie wczoraj zakończyliśmy pierwszą część wycieczki wzdłuż dawnego muru berlińskiego. Po ok. 40 minutach jesteśmy na miejscu. Oglądamy to co po nim pozostało.
Poczdam fragment muru© benasek
Fragmenty muru są obecnie we wielu miejscach na świecie, m. in. W USA, Francji, Portugalii, Wielkiej Brytani, Watykanie a także w Polsce (Teren Stoczni Gdańskiej)
Właśnie wjeżdżamy by zobaczyć miejsce gdzie kiedyś było przejście graniczne Dreilinden, znaną pod nazwą Checkpoint Bravo.

Na moście w okolicy dawnego przejścia Dreilingen© benasek
Tak naprawdę, służyło ono przede wszystkim dyplomatom. Mało kto ze zwykłych obywateli mógł sobie pozwolić na wyjazd do Berlina Zachodniego.

Berlin dawne przejście graniczne Dreilingen© benasek

Berlin Dreilingen© benasek
Jesteśmy na południu miasta, gdzie szlak prowadzi wzdłuż kanału Teltow.

Nad kanałem Teltow© benasek

Teltow graffiti© benasek
W Teltow mijamy tysiące drzew wiśni postawionych przez Japończyków. Nie prezentuję fotek, bo teraz wiśniowe drzewka (w liczbie 10 000) wyglądają nijako, jednak gdy te zaczną kwitnąć przyjadę. Co roku odbywa się tu święto kwitnącej wiśni.
Oczywiście mijamy znajome tablice które przypominają o tym że kiedyś z powodu muru ktoś znów stracił zycie.
Günter Seling - żołnierz ochrony pogranicza, 29 września 1962 roku miał służbę i chciał sprawdzić podejrzane hałasy w pobliżu terenów granicznych. Co się stało dokładnie nie wiadomo, ustalono tylko że podczas załadowywania broni został z własnej broni śmiertelnie postrzelony czterema nabojami w głowę.

Günter Seling© benasek
Tutaj mijamy kolejną informację.

Christoph Manuel Bramböck© benasek
Christoph Manuel Bramböck miał 14 lat jak mur przestał istnieć. Często odłamywał kawałki jako pamiątki. Poza miastem mur składał się z poziomych płyt. Podczas odłamywania jego części, niefortunnie na głowę spadła jedna z poziomych płyt pozbawiając go życia...

Jeden z pomników© benasek

Jeden z pomników© benasek
Obawiamy się znów deszczu, jednak ten na szczęście przez całą drogę daje nam spokój. Zamienił się rolami z wiatrem który wieje jak opetany i oczywiście prosto w czoło.
Zamiast 30, 20 czy choćby 15 km/h jedziemy 10, bywa że i 5km/h...
Tu jest jeden z dłuższych zachowanych fragmentów muru niedaleko Rudower Strasse.

Okolice Rudower Straße© benasek
To już teraz wiem, gdzie barki ze Szczecina przypływają...

Berlin - barka ze Szczecina© benasek
Most Späth przez który już nikt nie przejeżdża.

Niecyznnz most Spät© benasek
Jeszcze jeden pomnik, tym razem 10 i 13 letnich chłopców zastrzelonych przy murze w Treptow... Celowano nawet do dzieci...

Berlin Treptow© benasek
W mieście często jedyną pozostałością po murze jest biegnąca podwójna linia zbudowana z położonych na ziemi kamieni. Pomaga nam ona teraz w orientacji gdzie mamy jechać.

Berlin linia dawnej granicy© benasek
Przez Kreuzberg przejeżdżamy bardzo szybko, tyle razy tu byłem, że teraz fotek nie robię. Nieśmiało proponuję moim gościom pokazanie kawałka tej ciekawej okolicy, jednak czasu mamy niewiele, zostawiamy więc tą propozycję na nastepny raz.
Zatrzymujemy się dopiero przy East Side Gallery, która także opisałem wcześniej. To tu artyści z całego świata przedstawili swoje dzieła graffiti. Sama galeria powstała po upadku muru w 1989 roku, jest długości 1,3 km i składa się z ponad stu obrazów. Prawdopodobnie to najdłuższa galeria na świecie na świeżym powietrzu.

Berlin East Side Gallery© benasek

East Side Gallery© benasek

East Side Gallery© benasek

East Side Gallery© benasek

East Side Gallery© benasek

East Side Gallery© benasek
Stoimy przed biurowcem zbudowanym przez słynnego Axela Springera w 1966.

Axel Springer© benasek
Był założycielem znanego istniejącego do dziś wydawnictwa wydajacego m. in. Bild. Brał aktywny udział w zjednoczeniu Niemiec. Był jednak przede wszystkim zagorzałym przeciwnikiem podziału tego kraju. Budynek biurowca i drukarni stał przy murze, właśnie po to, by go było dobrze ze wschodniej strony widać.
Oto jedno z najsłynniejszych dawnych przejść pomiędzy dwiema częściami miasta Checkpoint Charlie przy Friedrichstraße.

Checkpoint Charlie© benasek
Jest tu muzeum muru, można dostać pamiątkowy stempel z czasów DDR, zrobić sobie fotkę z żołnierzami w amerykańskich mundurach i pewnie jeszcze skorzystać z wielu innych atrakcji.
Minutka na fotkę i gnamy dalej.

Berlin trabanty© benasek
Kolejny dłuższy fragment muru przy Niederkirchnerstraße. W oddali budynek ministerstwa finansów.

Berlin Niederkirchnerstraße© benasek

Muzeum Topografia Terroru przy Niederkirchnerstraße© benasek
Potsdamer Platz

Potsdamer Platz© benasek
Dzięki temu, że po zburzeniu muru uzyskano sporo terenu, można było zbudować nowoczesny kompleks handlowo rozrywkowy - Sony Center.
Przejeżdżamy obok muzeum – pomnika pamięci pomordowanych Żydów

Berlin Pomnik ku czci pomordowanych Żydów© benasek
Z tej racji, że Edith i Sylwek maja coś pilnego do załatwienia, kończymy dziś naszą wycieczkę w okolicy Bramy Brandenburskiej. Na trzecią, ostatnią część trasy wzdłuż muru umawiamy sie za kilka tygodni.

Berlin Brama Brandenburska© benasek
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
91.00 km
22.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Szlakiem muru berlińskiego cz.I
Piątek, 11 maja 2012 · dodano: 19.05.2012 | Komentarze 18
Berliner Mauer czyli mur berliński był systemem zabezpieczeń istniejącym w latach 1961-1989 zbudowanym na wniosek komunistycznego rządu NRD. Miał długość prawie 160 km i przebiegał wzdłuż granicy dawnego Berlina Zachodniego . Jego zadaniem było udaremnienie ucieczek z bloku wschodniego na Zachód. Stanowił symbol „zimnej wojny” i podziału Niemiec. Doskonale pasuje do znanego powiedzenia „Ludzie ludziom zgotowali ten los”. Dziś nie zostało wiele po tej budowli, za to wzdłuż całego dawnego muru jest ścieżka, którą oczywiście można przejechać rowerem. Warto to zrobić, bo jest to idealne połączenie aktywności fizycznej z interesującą lekcją historii. Na pomysł jej przejechania wpadliśmy razem, ja i iskiereczka74 czyli Sylwek. Przez kilka dni dogadujemy szczególy i oto on ze swoją piękniejszą połową – Edith pojawia się w moich progach. Cel – wycieczka rowerami wzdłuż dawnego muru berlińskiego.Takie tabliczki towarzyszą nam przez całą drogę. Wystarczy tylko ich szukać i raczej nie zgubimy drogi. Mapa więc nie jest bezwzględnie konieczna, chociaż w naszym przypadku kilka razy sie przydała.

Oznakowanie szlaku wzdłuż dawnego muru berlińskiego© benasek
Wyruszyliśmy ok 9 rano, dojechaliśmy do miejscowości Hohen Neuendorf.

Hohen Neuendorf miasteczko skąd startujemy© benasek
To tu startujemy i już po chwili zatrzymujemy się w miejscu upamiętniającym czyjąś tragedię. W ogóle jadąc wzdłuz tej dawnej granicy mam mieszane uczucia i wcale nam nie do śmiechu. To jakby jechać po drodze krzyżowej. Ofiar które zginęły w okolicach muru próbując przedostać sie do Berlina Zachodniego nie można dokładnie policzyć. Przyjmuje się, że mogło ich być około 200. Każda z nich ma na drodze ślad w postaci zdjęcia i krótkiej informacji, co sie wydarzyło.
Tu było tak: Nocą 21 listopada 1962 r. trzech młodych ludzi, w tym 18 letnia Marienetta Jirkowsky planowali przedostać się przez mur do Berlina Zachodniego. Mieli do pomocy drabiny. Jej narzeczonemu i koledze udało się nie uruchomić sygnału alarmowego. Niestety, takiego szczęścia nie miała Marienetta, został włączony alarm. Do uciekinierów zaczęli strzelać żołnierze służb granicznych. Mężczyznom udało się uratować, dziewczynę kule dosięgły wtedy, gdy ta stała na drabinie i nie mogła sięgnąć rękoma by się wspiąć na mur. Umarła w szpitalu.

Miejsce pamięci Marienetty Jirkowsky© benasek
Sama ścieżka jest dobrze utrzymana, w większości pokryta asfaltem. Jedziemy. Nie mogę przestać myśleć o tamtych czasach...

Sylwek i Edith na trasie© benasek
Właśnie mijamy fabrykę lokomotyw i wagonów Bombardier.

Nieder Neuendorf - Bombardier© benasek
Dojeżdżamy do Nieder-Neuendorf. Zwiedzamy jedną z nielicznych zachowanych wież wartowniczych. W sumie na całej długości muru było ich 302.

Nieder Neuendorf© benasek
Tak wyglądał w przekroju system umocnień. Przedostać sie na drugą stronę było niezmiernie trudno. W nocy było widno jak w dzień. Mamy więc kanał Haweli, mur graniczny wysoki na 3,4 m, graniczny płot z urządzeniami alarmowymi, drogę po której chodził patrol z psami, wieżę obserwacyjną i płot zewnętrzny.

Schemat systemu muru berlinskiego© benasek
Na wodzie jest ledwo widoczny malutki punkcik - to płynący statek. Przez tą lornetkę można było się zorientować, jak wygląda osoba która na tym statku się znajduje.

Wewnątrz wieży strażniczej© benasek

Żołnierz ochrony pogranicza DDR© benasek

Wewnątrz wieży strażniczej© benasek
Jedziemy, staramy się nie przekraczać 30 km/h i uważamy na płazy...

Na szlaku wzdłuż dawnego muru berlinskiego© benasek
O właśnie o płazach mowa, tu ropucha szara.

Ropucha szara© benasek
Jedziemy dalej

Na szlaku wzdłuz dawnego muru berlińskiego© benasek
Na całej długości spotykamy róznego rodzaju pomniki upamiętniające historie dotyczące muru.

Pomnik upamietniający ofiary muru berlińskiego© benasek

Scieżka rowerowa wzdłuz dawnego muru berlinskiego© benasek
Dieter Wohlfahrt. Z tego względu, że miał austriacki paszport, wielokrotnie poruszał się między obiema częsciami Berlina, gdzie znał i otwierał włazy kanalizacji i pomagał innym przy ucieczkach. 9 grudnia 1961 roku został zastrzelony 5-6 m od granicy z Berlinem Zachodnim podczas pomocy w ucieczce matce swojej znajomej...

Krzyż upamiętniający Dietera Wohlfahrta© benasek
Mijamy zielone tereny po zachodniej stronie Berlina

Zielone tereny zachodniej części Berlina© benasek
W Landstadt Gatow przejeżdżamy obok dawnych dóbr rycerskich.

Landstadt Gatow - dawne dobra rycerskie© benasek
Rainer Liebeke, próbował uciec 2 września 1986 roku razem ze swym kolegą. Podczas ucieczki włączył się alarm. Koledze się udało uciec, ciało Rainera znaleziono kilka dni później w jeziorze Sacrower...

Reiner Liebeke© benasek
Takich miejsc spotykamy dziesiątki, za każdym razem stajemy, czytamy i dziękujemy że żyjemy już w innych czasach. Nasuwa nam sie setki pytań, jak w ogóle mogło do zbudowania tak absurdalnej budowli dojść, rozdzielić rodziny, przyjaciół, znajomych? Jak w ogóle można do bezbronnych ludzi strzelać?
Zatrzymujemy sie przy ewangelickim kościele Zbawiciela w Sacrow . Gdy istniał mur, kościół ten znajdował się na ziemi niczyjej i ulegał niszczeniu.

Kościół Zbawiciela w Sacrow© benasek

Kościół Zbawiciela w Sacrow© benasek
W drodze do Poczdamu mijamy mokradła

Na szlaku do Potsdamu© benasek
Jesteśmy w Poczdamie - mieście będącym świadkiem wielu historycznych wydarzeń. Tu niestety, po raz kolejny musimy sie zatrzymac na dłużej, bo pogoda nas nie rozpieszcza. Znów zakładamy przeciwdeszczowe kurty i peleryny. Gdy ulewa się wzmaga, chowamy się przed nią i czekamy... 10 min, 20, 40...

Poczdam - deszcz© benasek

Poczdam - rowerzysta w deszczu© benasek
Gdy tylko się przejaśnia, a robi sie tak dopiero po około godzinie solidnej ulewy, próbujemy nadrobić stracony czas. Jak to jednak zrobić, gdy znów ciekawe rzeczy na horyzoncie? Troszkę zjeżdżamy ze szlaku i wjeżdżamy do miejsca, zwanego kolonią Aleksandrovka. To osiedle zbudowane na styl rosyjski składające się z drewnianych domów dla ostatnich dwunastu rosyjskich śpiewaków chóru żołnierskiego.

Poczdam rosyjska konlonia Aleksandrovka© benasek

Potczdam - zabytkowy dom rosyjskiej kolonii Aleksandrovka© benasek

Poczdam - zabytkowy dom rosyjskiej kolonii Aleksandrovka© benasek
Zamek Ceciliendorf.

Zamek Ceciliendorf© benasek
W tym zamku w dniach 17 lipca – 2 sierpnia 1945 roku odbyła się konferencja poczdamska, na której tzw. Wielka Trójka czyli przywódcy trzech mocarstw: premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill, prezydent USA Harry Truman i przywódca Związku Radzieckiegio Józef Stalin decydowali o przyszłości powojennej Europy, w tym także i Polski. Jak zadecydowali, sami wiemy.
Oto słynny Glienicker Brücke, most na którym podczas „zimnej wojny” wielokrotnie wymieniano szpiegów. Sam most był świadkiem, jak spotykały się wywiady całego świata... Zatrzymujemy sie więc i znów „dotykamy” historii.

Poczdam - Glienickerbrucke© benasek
W tej willi mieszkał podczas wspomnianej konferencji Harry Truman

Poczdam Willa Trumana© benasek
W tej Józef Stalin

Potsdam - willa Stalina© benasek
O takiej „willi ” zawsze marzyłem będąc dzieckiem. Zostawić świat dorosłych z ich problemami i choć na kilka dni zaszyć się w niej z książką...

Domek dla dzieci© benasek
Podczas tej wycieczki sprawdziło się w zupełności powiedzenie, że nieszczęścia chodzą parami. Najpierw była solidna ulewa, która w znacznym stopniu nas zatrzymała i musieliśmy zmienić plany a teraz Edith złapała „kapcia”. Sylwek poradził sobie z tym problemem po mistrzowsku, ale trochę cennego czasu znów zbałamuciliśmy.

Poczdam - zmiana dętki© benasek
Dlatego też troche sobie skróciliśmy ten nasz pierwszy etap podróży wzdłuż dawnej żelaznej kurtyny. Jutro też jest przecież dzień i zaczniemy podróż z tego samego miejsca, w którym dzisiaj zakonczyliśmy.
Kategoria Niemcy