FreeWebsiteTranslation.com
Info
Ten blog rowerowy prowadzi benasek z miasteczka Berlin. Mam przejechane 7896.00 kilometrów w tym 833.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.90 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Archiwum bloga
- 2017, Czerwiec1 - 2
- 2016, Maj2 - 15
- 2015, Grudzień1 - 6
- 2015, Listopad4 - 49
- 2015, Październik1 - 10
- 2015, Wrzesień1 - 7
- 2015, Sierpień1 - 10
- 2015, Maj1 - 5
- 2015, Marzec1 - 10
- 2015, Styczeń1 - 14
- 2014, Listopad1 - 9
- 2014, Październik1 - 11
- 2014, Wrzesień1 - 4
- 2014, Sierpień1 - 6
- 2014, Lipiec1 - 5
- 2014, Czerwiec4 - 28
- 2014, Styczeń2 - 19
- 2013, Grudzień1 - 12
- 2013, Wrzesień1 - 7
- 2013, Lipiec1 - 8
- 2013, Czerwiec3 - 39
- 2013, Maj2 - 34
- 2013, Kwiecień1 - 11
- 2013, Marzec1 - 21
- 2013, Luty2 - 30
- 2013, Styczeń1 - 16
- 2012, Grudzień2 - 34
- 2012, Listopad2 - 36
- 2012, Październik1 - 17
- 2012, Wrzesień2 - 35
- 2012, Sierpień3 - 52
- 2012, Lipiec3 - 50
- 2012, Czerwiec7 - 108
- 2012, Maj4 - 60
- 2012, Kwiecień3 - 45
- 2012, Marzec3 - 53
- 2012, Luty2 - 34
- 2012, Styczeń5 - 77
- 2011, Grudzień3 - 58
- 2011, Listopad1 - 14
- 2011, Październik7 - 69
- 2011, Wrzesień2 - 19
- 2011, Sierpień2 - 26
- 2011, Lipiec4 - 26
- 2011, Czerwiec8 - 71
- 2011, Maj2 - 10
- 2010, Wrzesień3 - 18
- 2010, Sierpień1 - 16
- 2010, Lipiec4 - 31
- 2010, Czerwiec3 - 31
- 2010, Kwiecień1 - 7
- 2010, Marzec3 - 60
- 2010, Luty1 - 12
- 2009, Listopad1 - 6
- 2009, Październik1 - 6
- 2009, Sierpień1 - 10
- 2009, Lipiec1 - 7
- 2009, Czerwiec4 - 39
- 2009, Maj1 - 23
- 2009, Kwiecień4 - 45
- 2009, Luty1 - 11
- 2009, Styczeń1 - 7
- 2008, Grudzień2 - 20
- 2008, Listopad1 - 15
- 2008, Październik1 - 4
- 2008, Wrzesień3 - 32
- 2008, Sierpień5 - 29
- 2008, Lipiec2 - 15
- 2008, Czerwiec2 - 27
- 2008, Maj7 - 47
- 2008, Kwiecień1 - 7
- 2008, Styczeń1 - 12
- 2007, Grudzień3 - 55
- 2007, Listopad3 - 34
- 2007, Październik2 - 15
- 2007, Wrzesień3 - 5
- 2007, Sierpień1 - 2
Dane wyjazdu:
42.00 km
0.00 km teren
h
0:00 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
W Szczecinie na tandemach
Sobota, 29 sierpnia 2015 · dodano: 30.08.2015 | Komentarze 10
Niedawno zadzwoniłem do siwobrodego.- Kolego, zabrałbyś Wojtka i rowery i zjawił się w najbliższym czasie u mnie, zaproponowałem.
- Teraz twoja kolej na wizytę, odpowiada siwobrody. Zbieraj się i ty przyjeżdżaj. Nie ma o czym mówić. My byliśmy ostatnio u ciebie.
Znam go i wiem, że nie popuści. Nie zjawi się dopóki ja go nie odwiedzę. Kilka dni potem dzwoni znowu. Z nadzieją, że zmienił plany odbieram telefon.
- Nie miałbyś nic przeciwko temu, gdybyśmy się wybrali z kilkoma osobami na tandemach, niewidomymi i z osobą, która ma pewne problemy z poruszaniem się na zwykłym rowerze?
- Oczywiscie, ze nie, wręcz przeciwnie.
Tak więc w piątek wieczorem zjawiam w progu domu siwobrodego na rogatkach Szczecina. Razem z nim wita mnie Wojtek.
Chwilę potem siedzimy przy szklaneczce piwka, rozmawiamy i oglądamy Księżyc. Robię mu fotkę (z ręki, bez statywu) i chwalę się wiedzą z astronomii.
- Tu krater Kopernika, tam Keplera a najniżej to krater Tycho, objaśniam.
Nikt mnie oczywiście nie słucha.
Prawie pełnia Księżyca widziana z balkonu siwobrodego © benasek
Omawiamy jutrzejszą wycieczkę. W stajni siwobrodego czekają już gotowe rumaki do jazdy.
Metalowe rumaki w stajni siwobrodego © benasek
Zabytkowy rower sprzed około 60 lat w garażu siwobrodego © benasek
Zresztą gdzie człowiek nie spojrzy, tam u niego rower. Jak nie rzeczywisty to na koszulkach, zdjęciach i w jego głowie oczywiście.
Gdy mieszkałem w Danii, jeździłem na tandemach z niewidomymi. Opisałem to tutaj i tutaj. Siwobrodemu spodobał się ten pomysł i był jednym z tych którzy zaczęli realizować projekt "Niewidomi na tandemach" na terenie Szczecina i okolic.
Siwobrody prezentuje koszulkę niewidomi na tandemach © benasek
Projekt niewidomi na tandemach w Szczecinie © benasek
Ostatnia kontrola ciśnienia w oponach.
Pompowanie koła do jednego z tandemów © benasek
Wojtek jedzie autem po pierwszą uczestniczkę naszej wycieczki - Monikę, osobę niewidomą od dziecka.
Tandem, na którym pojadę prezentuje się doskonale, zresztą jak większość stacjonujących bicykli. Jest własnością Aleksandra - osoby niedowidzącej - który udostępnia swój rower dla innych gdy sam nie może wziąć udziału w wycieczce, tak jak na przykład dzisiaj.
Tandem ze stajni siwobrodego © benasek
Po chwili przyjeżdża Wojtek z Moniką. Poznajemy się, chwilę rozmawiamy i jedziemy do centrum Szczecina, gdzie mamy zamiar spotkać się z pozostałymi uczestnikami dzisiejszej wycieczki. Jadę na razie sam. Moja pasażerka dołączy do mnie w mieście.
- Będą na ciebie wołać, że zgubiłeś pasażera, śmieje się Wojtek widząc tylne siodełko bez pasażera.
- To im odpowiem, że wiozę ducha.
Po drodze fotografuję "Ptaki Hasiora".
Ptaki Hasiora rzeźba w Szczecinie © benasek
- Wojtek, przytrzymaj rower na chwilę.
Siwobrody z Moniką pojechali dalej. Mają wprawę w jeżdżeniu razem. Nie jest to ich pierwsza wyprawa.
Wojtek czeka z moim tandemem © benasek
W ogóle, to Szczecin bardzo "rowerowy" się zrobił. Takiej infrastruktury, ścieżek rowerowych wraz z ławeczkami i stolikami przy nich nie widziałem nawet na Zachodzie. Niech mi teraz kto powie, że w kraju nic się nie dzieje dobrego. Zmiany widać na każdym kroku, przynajmniej w Szczecinie.
Rower poziomy na terenie parku w Szczecinie © benasek
Dojeżdżamy do Placu Lotników, gdzie już spora ilość osób na rowerach czeka na nas. Są osoby niewidome i mające pewne problemy z poruszaniem się, są też takie, które takich problemów nie mają. Jednym słowem integracja na 100%
Spotkanie przy pomniku Bartolomeo Colleoniego © benasek
Siwobrody, informuje wszystkich o planie wycieczki, objaśnia co i jak oraz gdzie pojedziemy. Jest także Natalia, dziewczyna z którą pojadę.
Na jakiś czas pojawia się drobny problem z hamulcem, jednak po chwili zostaje on zażegnany.
Drobny problem z hamulcem zostaje zażegnany © benasek
Jazda tandemem wymaga większej kontroli nad rowerem, to oczywiste. Szczególnie trzeba uważać podczas jazdy w mieście. Utrzymać równowagę jest trudniej. Muszę pochwalić zarówno pozostałych organizatorów wycieczki, imion nie pamiętam, jak i policji w Szczecinie. W tym czasie odbywało się kilka rowerowych spotkań w mieście i niejako przy okazji także nam zespoły policyjnie pomagały, by cała wycieczka sprawnie przejechała przez najbardziej newralgiczne punkty miasta.
Za miastem skręciliśmy w las w kierunku Jasienicy, która obecnie jest częścią Polic. Dziś jest tam festyn średniowieczny.
Bardzo dobrym pomysłem było robienie częstych przerw. Był czas na rozmowy, odnowienie i przypomnienie kontaktów. Słowem, udana przejażdżka.
Jedna z przerw podczas jazdy © benasek
Jadą tandemy przez las © benasek
Trójka tandemów na przedzie wycieczki © benasek
Tandemy z przodu, reszta wycieczki daleko w tyle. Przypadkowo ustawiamy się w trzech kolorach, czerwonym, żółtym i zielonym. Zawsze zabieram kask. Dzisiaj nie zabrałem, efekt - rozczochrana głowa.
Oczywiście pamiątkowe zdjęcie musi być.
Zdjęcie z Natalią, uczestniczką wycieczki © benasek
Przez całą wycieczkę rozmawiamy. To z pewnością jeden z największych plusów jazdy na tandemie. Jest do kogo gębę otworzyć.
Cała wycieczka do Jasienicy © benasek
Dojeżdżamy do Jasienicy. Tutaj każdy robi co chce.
Jarmark Augustiański w Jasienicy © benasek
Jest co oglądać. Zapinamy rowery i rozglądamy się, co też ciekawego dziś na tym festynie. Od pewnego momentu towarzyszy mi mały piesek.
- Gdzieś ty swego pana zgubił piesku?
Piesek, który mi przez pewien czas towarzyszył © benasek
Pan się na szczęście odnajduje. Zabawę mieli wszyscy. Zresztą wiadomo, jak to na festynach bywa.
Festyn w Jasienicy, zabawa dla dzieci © benasek
Teatr dla dzieci na festynie w Jasienicy © benasek
Można było pooglądać wczesnośredniowiecznych rycerzy podczas musztry i walk
Średniowieczni woje na chwilę przed walką © benasek
Średniowieczni woje na chwilę przed walką © benasek
Pokaz mody na Jarmarku Augustiańskim © benasek
Osobiście spróbowałem jadła według średniowiecznego przepisu.
Średniowieczne jadło na Jarmarku Augustiańskim © benasek
Można było posłuchać wróżby z run. Pozdrawiam :)
Wróżenie z run na Jarmarku Augustiańskim © benasek
Zespół folkowy z Niemiec (Torgelow) © benasek
Dowiedziałem się ciekawych rzeczy od tego sokolnika. Obok niego sowa płomykówka.
Sokolnik, obok ptak - sowa płomykówka © benasek
Jastrząb Harrisa czyli myszołowiec, ptak do polowań © benasek
Średniowieczne towarzystwo na Jarmarku Augustianskim © benasek
Pokaz średniowiecznego tkactwa na jarmarku © benasek
Średniowieczna para z tandemem na festynie © benasek
Dwaj brodacze
Dwaj brodacze, średniowieczny i współczesny © benasek
Monika była również bardzo ciekawa wszystkiego. Jeśli miała tylko możliwość, odbierała świat pozostałymi zmysłami, dotykiem, smakiem, słuchem, węchem...
Monika - osoba niewidząca podczas festynu w Jasienicy © benasek
Monika - osoba niewidząca podczas festynu w Jasienicy © benasek
Monika - osoba niewidząca podczas festynu w Jasienicy © benasek
Po powrocie, już w domu siwobrodego długo rozmawialiśmy. Dolaczyl do nas hombredelrio. Zostałem zaskoczony wiedzą i bogatym światem naszej nowej znajomej. Pomimo, że nie widzi ma ogromne pojęcie na temat muzyki, filmów, przyrody. Rozmawialiśmy o takich rzeczach, o których teoretycznie nie mogła za dużo wiedzieć na przykład o owadach. Temat patyczaków czy straszyków absolutnie nie był jej obcy. Doskonale radzi sobie z internetem. Ma profile na portalach społecznościowych, surfuje w sieci. Ma duże poczucie humoru. Już jako dziecko zbierała widokówki, chociaż nigdy nie widziała co na nich jest. Słowem, znowu ktoś, zarówno Monika jak i Natalia, poszerzył moje horyzonty i rozjaśnił umysł. Mam ogromną nadzieję, że kiedyś medycyna znajdzie sposób na to, by można było pomóc takim osobom. Póki co, warto czasem rozejrzeć się wokół, bo potrzebujących jest więcej.
Siwobrody, Wojtek, dziękuję za kilka zdjęć, jakie sobie od Was pożyczyłem.
Oby więcej takich spotkań. .
Kategoria Polska
Dane wyjazdu:
45.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Wsród ogrodów i nie tylko.
Sobota, 16 maja 2015 · dodano: 23.05.2015 | Komentarze 5
Jadąc północno-wschodnim odcinkiem obwodnicy Berlina można zauważyć tablice informujące, że w tej okolicy znajdują się Gärten der Welt czyli Ogrody Świata. Wybrałem się, by na własne oczy sprawdzić, jak to wygląda. Wycieczkę zaczynam więc z północno-wschodniego kierunku i kieruję się ku dzielnicy Berlina zwanej Marzahn.Po drodze mijam dom - pamiątkę po rozpoczęciu ostatniej fazy bitwy o Berlin
w kwietniu 1945 roku. Poniżej napis:
W drodze do wyzwolenia Berlina spod hitlerowskiego faszyzmu wywieszono
w Berlinie Marzahn czerwoną flagę zwycięzców.
Berlin, tędy przechodził front © benasek
Zastanawiam się, czy w Polsce budynek z takim napisem by przetrwał. W Niemczech miejsc, upamiętniających przemarsz wojsk radzieckich jest bardzo dużo, praktycznie w każdym mieście, które to pamięta. Także nie zmienia się tu ulic dawnych komunistów. Ja na przykład pracuję na ulicy Karola Marksa, która krzyżuje się z ulicą Fryderyka Engelsa.
Marzahn to obecnie ogromne blokowisko powstałe w latach 70 ubiegłego wieku, ma ponad 100 000 mieszkańców
i właściwie samo w sobie mogłoby stanowić cel niejednej rowerowej wycieczki. Może się kiedyś skuszę, by obejrzeć tą wielką betonową dżunglę. Tym razem tylko przejeżdżam. Fotografuję niezbyt często widok: Tramwaj i stary wiatrak. Ten ostatni jest symbolem tego osiedla.
Berlin Marzan - Tramwaj i wiatrak © benasek
Tutaj dwa wiatraki. Robię przy okazji darmową reklamę strony praktyki weterynaryjnej.
Berlin Marzahn - Dwa wiatraki © benasek
Marzahn został zbudowany na terenie wsi o tej samej nazwie, pełno tu śladów związanych z jej dawnym rolniczym charakterem.
Berlin Marzahn - Wysłużony traktor © benasek
Oto ogrody. Jest ich tutaj kilka. Zostawiam rower przypięty do stojaka na parkingu. Płacę 5 euro i zaczynam spacer. Najpierw zaglądam do ogrodu orientalnego.
Berlin - Ogród orientalny © benasek
Berlin - Palma w ogrodzie orientalnym © benasek
Berlin - Ogród orientalny © benasek
Berlin - Ogród orientalny, sala przyjęć © benasek
Potem do labiryntu.
Berlin - Wewnątrz labiryntu © benasek
Berlin - Labirynt © benasek
Zapewniam, można tu trochę pobłądzić.
Berlin - Kamienna głowa przy labiryncie © benasek
Berlin - kwiaty w jednym z ogrodów © benasek
Ogród chiński. Jest prawdopodobnie największym tego typu miejscem w Europie.
Berlin - Ogród chiński © benasek
Berlin - Ogród chiński © benasek
Berlin - Ogród chiński © benasek
Ogród chrześcijański
Berlin - Ogród chrześcijański © benasek
Berlin - Ogród chrześcijański © benasek
Berlin - Ogród chrześcijański © benasek
Ogród japoński
Berlin - Ogród japonski © benasek
Berlin - Ogród japonski © benasek
Podobno patrząc na te odpowiednio zaorane kamyczki na ziemi można doznać spokoju. Ja już od samego patrzenia przy ładowaniu zdjęcia tak się uspokoiłem, że o mało co nie zasnąłem.
Berlin - Ogród japonski © benasek
Ogród koreański
Berlin - Ogród koreański © benasek
Berlin - Ogród koreański © benasek
Ogród balijski
Berlin - Ogród balijski © benasek
Berlin - Ogród balijski © benasek
Berlin - głowa przy ogrodzie balijskim © benasek
Berlin - Kwiaty przy ogrodach świata © benasek
Jest jeszcze jeden ogród - włoski renesansowy, ale niestety, nie jest obecnie dostępny do zwiedzania. W 2017 roku ma się tutaj odbyć Międzynarodowa Wystawa Ogrodnicza. W wielu miejscach widać prace ziemne.
Opuszczam ogrody z zamiarem odwiedzenia innej dzielnicy miasta - Köpenick. To miejsce ma słowiański rodowód. Żyli tu kiedyś słowiańskie plemiona Sprewian. W XII wieku urzędował tu książę Jaksa z Kopanicy. Dopiero od XIII wieku tymi terytoriami zaczęli rządzić Brandenburczycy.
Berlin Kopenick - w centrum © benasek
Zaczęło padać, więc znalazłem miejsce, gdzie mogłem się na chwilę schować przed wodą. Gdzieś tam nagle pojawił się nad głową helikopter. Co on jednak unosił nie wiem do dzisiaj. Za to ustawił mi ładnie i symetrycznie łopatki wirnika przy fotografowaniu.
Berlin Kopenick - helikopter z ładunkiem © benasek
Podczas, gdy obserwowałem unoszący ładunek przez helikopter, w pewnym momencie podszedł do mnie mężczyzna, pchający stary wózek dziecięcy, wyglądający na bezdomnego.
- On tu co tydzień przenosi te ładunki, odezwał się. Ralf jestem, mieszkam tutaj.
Spojrzałem na budynek obok.
- Tu, w tym budynku? Zapytałem.
Berlin Kopenick - opuszczony budynek © benasek
- Mieszkam tu od 10 lat, nie sam. Razem z dwoma Niemcami, trzema Polakami. Oprócz tego są ludzie z Rosji i Rumunii.
No ładnie, pomyślałem... Trochę zdziwiony, że taka rudera ma mieszkańców.
- Można tak tu mieszkać? Pytam o cokolwiek, nieco zaskoczony.
- Można.
Tu Ralf zaczyna opowiadać, że mieszkają tu razem w zgodzie i chętnie mi pokaże jak. Mam mieszane uczucia, ale po dalszej dyskusji w końcu decyduję się na wizytę. Mówiąc szczerze mam duszę na ramieniu.
- Prowadź, mówię.
Berlin Kopenick © benasek
Berlin Kopenick - opuszczony budynek © benasek
Wewnątrz spotykam jeszcze dwóch facetów, coś tam grzebią przy futrynie.
Potem wchodzę do "mieszkania". Jeden pokój, trzy łóżka. Ralf mieszka z ojcem i kolegą. Jestem skromnie mówiąc pod wrażeniem.
- Ralf, czy państwo nie mogło by wam dać mieszkania?
- Dałoby nam, ale nie chcemy.
- Dlaczego nie chcecie?
Tutaj nie odpowiedział kompletnie nic a ja już nie pytam o więcej. Wiem, że czasem lepiej za dużo nie pytać.
W pokoju nie ma elektryczności, jest za to latarka i kilka świeczek. Wszędzie pełno najróżniejszych drobiazgów, na ścianie obrazki, zdjęcia. Włącza kuchenkę gazową służącą do ogrzewania pomieszczenia. Pokazuje gazety, które sprzedaje w S-Bahnie. Z tego się utrzymuje. Jest to specjalna gazeta, którą sprzedają bezdomni w środkach komunikacji publicznej w Berlinie.
Ralf Pozwala robić zdjęcia w środku.
No niezły kontrast, myślę najpierw o tych ogrodach a teraz o tym, co tu widzę.
- Ralf, lubisz piwo? Zagaduję na koniec.
- Jasne, że lubię.
- To następnym razem wlatuję do was z piwem.
Żegnam się z dopiero co poznanymi ludźmi, Ralf odprowadza mnie do miejsca, gdzie mnie spotkał.
Wracam do domu. Już zapomniałem o ogrodach, kwiatkach, kolorowych motylkach...
Ci ludzie chcą tak mieszkać, nie chcą całej tej cywilizacji, właściwie to nawet dokładnie nie zapytałem, jakie oni mają spojrzenie na tą całą rzeczywistość. Dyskusja na pół dnia. Takich ludzi żyje wielu obok nas, wszędzie.
Po drodze zatrzymuję się tylko na chwilę przy ulicznej małej bibliotece. Bardzo podoba mi się ta akcja z książkami. Tu te biblioteki są zawsze pełne. Oglądam, jakie tu książki można znaleźć i przyznaję, wcale nie jakieś ostatnie pozycje.
Mickiewicz by się ucieszył, gdyby to widział... Książka dostępna dla każdego.
Berlin - wypożyczalnia książek na ulicy © benasek
Nie mam nic na wymianę, więc nic nie wymieniam. Może następnym razem?
Jadę dalej... Ralf tak od wielu lat tam mieszka. Trzeba mieć charakter, by chcieć tak żyć. Nie wiem, czy bym potrafił...
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
90.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Rheinsberg, Zechlin i wizyta u Pino
Niedziela, 29 marca 2015 · dodano: 31.03.2015 | Komentarze 10
Zajrzałem rano do pomieszczenia, gdzie trzymam rowery i rzekłem: Jadę się przewietrzyć. Zaczepiłem sakwę różnymi drobiazgami, czymś do picia, zjedzenia i już mnie nie było. Zatrzymałem się dopiero w Alt Ruppinie, gdzie sfotografowałem śluzę na kanale. Przed sezonem rzadko jest czynna, w sezonie za to jest tu spory ruch przez cały dzień.Śluza na kanale w Alt Ruppinie © benasek
W lesie budka transformatorowa, chwila i już sfotografowana.
Budka transformatorowa z graffiti © benasek
Jak można się domyślić, w pobliżu wody obfitują w pstrągi.
Domek gdzieś na trasie w lesie © benasek
Z Alt Ruppina do Rheinsberga prowadzi droga rowerowa, w większości przez las.
Przed siebie, gdzie mnie jeszcze nie było © benasek
Drozd śpiewak. Podobny jest paszkot, ale drozd jest mniejszy.
Drozd śpiewak © benasek
Drozd ganiał to w tą, to w tamtą stronę, po czym odleciał.
W Rheinsbergu zabytkowy wagon czeka na pomalowanie
Rheinsberg Część peronu z wagonem © benasek
Kolejna budka transformatorowa
Budka transformatorowa z graffiti © benasek
Dojeżdżam najpierw do nowego osiedla - portu w Rheinsbergu, do Hafendorfu. Oczywiście, wita mnie znowu kolorowa budka
Budka transformatorowa z graffiti © benasek
Oto Hafendorf. Latem jest tu dopiero gwarno i głośno. Obecnie jeszcze spokój. Mieszkają tu w większości wodniacy, można też wynająć któryś z domków.
Hafendorf, widok na wieżę i kanał © benasek
Hafendorf, widok z wieży © benasek
Uliczka w Hafendorfie © benasek
Hafendorf, widok z wieży © benasek
Hafendorf, widok z wieży © benasek
Stąd można ruszyć wszędzie, do Berlina, Szczecina, Wrocławia, w świat...
Hafendorf - widok na jezioro Großer Rheinsberger © benasek
Oczywiście znowu kolorowa budka
Budka transformatorowa z graffiti © benasek
Wracam do centrum, przejeżdżam obok starego portu.
Rheinsberg, stary port w mieście © benasek
Najbardziej charakterystyczną i znana budowlą w Rheinsbergu jest pałac na wschodnim brzegu jeziora Grienerick. Zbudowany w XVII wieku na miejscu dawnego średniowiecznego zamku. W następnym wieku ówczesny król pruski Fryderyk Wilhelm I podarował go swojemu synowi i przyszłemu następcy tronu Fryderykowi II, zwanego potem Wielkim. (Temu odpowiedzialnemu m.in. za rozbiory Polski)
Rheinsberg. Pałac widoczny od strony jeziora Grienerick © benasek
Zarówno w pałacu jak i wokół jest sporo do zobaczenia i zwiedzania, więc polecam, bo warto.
Za Rheinsbergiem znowu kolorowa budka.
Budka transformatorowa z graffiti © benasek
Po drugiej stronie, tej, która nie jest widoczna, jest namalowany pewien ptak. Kto pierwszy zgadnie jaki, ma zagwarantowaną butelkę Berlinera Kindla. (Z ewentualną zamianą na inne, do uzgodnienia). Słowa do tej pory dotrzymywałem i każdy, komu obiecałem, nagrodę dostał. Nazwę ptaka można podać w komentarzu.
Z Rheinsberga pogoniłem drogą rowerową, zbudowaną po rozebraniu linii kolejowej. Trasa bajka. Dojeżdżam do miejscowości Dorf Zechlin. W czasie jazdy rzucam okiem na podwórze gościńca Pino's. Zainteresowały mnie te kolorowe drobiazgi w głębi podwórka na ścianie budynku. Wracam się więc i zaglądam do środka. Ciekawość mnie kiedyś zgubi, pomyślałem.
Dorf Zechlin Pino's Gaststatte - kolekcja Pino © benasek
Z daleka wyglądało na jakieś kolorowe posegregowane foldery...
Dorf Zechlin - kolekcja Pino © benasek
Nie, to nie obrazki...
Dorf Zechlin - kolekcja Pino © benasek
To modele ciężarówek, na każdej jest nazwa browaru. Jest ich pełno... dziesiątki, setki... Nie, tego kilka tysięcy musi być, bo wszędzie dookoła tylko te ciężarówki widzę, w większości z nazwami browarów.
Dorf Zechlin - kolekcja Pino © benasek
Za chwilę wychodzi starszy mężczyzna z pobliskiego domu.
- Pino jestem, przedstawia mi się.
- Krzysztof, mówię i podajemy sobie ręce.
Tu zaczyna się rozmowa. Pino to właściciel tego gościńca i przez całe swoje życie kolekcjonuje modele ciężarówek z całego świata na których jest nazwa browaru. Wszystkie zapakowane w plastikowe, przezroczyste pudełka. Nie przypuszczałem, że tyle można tego nazbierać.
- Ile pan tu tego ma? Pytam.
- Ponad trzy tysiące siedemset, żaden się nie powtarza.
- Piękna kolekcja, imponujące - dodaję.
Chodzę i fotografuję.
Pino otwiera knajpę a tam w środku całe ściany wyłożone małymi ciężarówkami, w wielu miejscach od podłogi po sufit. Nigdzie wolnego miejsca tylko te modele.
Dorf Zechlin - kolekcja Pino © benasek
- Z Polski też pan ma?
- Mam, ale teraz nie wiem gdzie, trzeba by było poszukać.
Próbuję znaleźć jakiś polski browar, ale mi się nie udaje.
Dorf Zechlin - kolekcja Pino © benasek
Pino otwiera kolejne pomieszczenia, a tam znowu wszystko w ciężarówkach, pod zadaszeniem długim na osiem metrów nie widać ścian tylko ciężarówki. On ma ich chyba więcej niż ja kapsli, pomyślałem. (Kapsli piwnych też mam sporo).
Dorf Zechlin - kolekcja Pino © benasek
Przyznaję, jestem pod wrażeniem. Ciekawe hobby, no i ładnie to wygląda. Będę musiał tu jeszcze kiedyś zajrzeć. Na koniec informuję Pino, że pokażę światu tą jego kolekcję.
Żegnam się z sympatycznym gospodarzem i ruszam dalej, do Flecken Zechlina.
Tu akurat gil samczyk nawinął się pod obiektyw.
Flecken Zechlin - gil © benasek
Kolorowa budka także się trafiła, a jakże.
Budka transformatorowa z graffiti © benasek
Flecken Zechlin to miasteczko pięknie położone nad jeziorem. Latem jest tu szczególnie ładnie.
Flecken Zechlin centrum © benasek
Wracam. Muszę więc znowu dojechać do Dorf Zechlina, w którym wita mnie kot.
Kot, biało-czarny, to na wypadek, gdyby ktoś nie zauważył © benasek
Kot, jak kot, każdy widzi.
- Cześć kot, wołam. Trzeba by Ci jakieś imię wymyślić na potrzeby bloga.
Kotek długo się nie zastanawia i po chwili jest już przy mnie.
Kot już przy mnie © benasek
Zwierzak widać, że ma dom, jest czyściutki i zadbany. Minutę potem zaczyna się kulać na chodniku. Następnie udaje nieżywego.
Taniec kota na grzbiecie © benasek
No, ty jesteś widzę dobry, jak moja kotka Mroczka. Wy wszystkie koty jesteście dobre, już ja was cwaniaki znam.
Wyjeżdżając ze wsi, rzucam jeszcze okiem na klinikę, w której leczy się choroby obrzękowe.
Dorf Zechlin - klinika leczenia chorób obrzękowych © benasek
We wsi Wallitz spotykam ofertę sprzedaży domu. Domek nie ma raczej wielkich gabarytów, ale może są ludzie, którym nie zależy na metrażu. Chodzą słuchy, że piwnica jest tu na miarę szejka arabskiego a sam domek to ściema. Piwnica ważna...
Wallitz, domek na sprzedaż © benasek
Robi się coraz ciemniej na dworze, więc na koniec fotografuję ostatnią budkę i śmigam do domu.
Budka transformatorowa z graffiti © benasek
Baterie mi padły od tylnej lampki, do stu kilometrów już więc nie dociągam, bo bez oświetlenia nie jeżdżę.
Myślę o kolekcji Pino. Ciekawe, czy kiedyś zobaczę w jednym miejscu więcej piwnych ciężarówek niż dzisiaj...
ck
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
10.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Kolejki w Neuruppinie
Sobota, 31 stycznia 2015 · dodano: 09.02.2015 | Komentarze 14
Na początku wyjaśniam, nie chodzi tu o długie ogonki stojących osób. Raz zdarzyło mi się w tym mieście zobaczyć bardzo długą kolejkę. Było to w lato, ludzie stali, bo mieli ochotę na lody. Strzeliłem nawet fotki, ale w ogólnym rozrachunku wpisu nie dałem, dodaję tylko co ciekawsze wypady. Na przejazd tym razem zabrałem lizarda czyli jaszczurkę, srebrnego składaczka. Do miasta nie jest zbyt daleko, więc najpierw pokręciłem się za miastem. Bez zimowych opon nie pojeżdżę coś dzisiaj, pomyślałem...Okolice Wustrow © benasek
Okolice Wustrow © benasek
Po drodze minęła mnie pierwsza kolejka. W niecałą godzinę przywiezie nas z Berlina do Neuruppina, za około 7 euro.
Neuruppin, pociąg Berlin - Neuruppin © benasek
W pobliskim domu kultury entuzjaści modeli kolejek z Oranienburga urządzili dzisiaj wystawę. jakże nie iść, gdy to parę minut pedałowania od domu?
Plakat z informacją o wystawie modeli kolejek © benasek
Pierwszy raz się zjawiam w tutejszym domu kultury. Całkiem tu przyjemnie... Jestem chwilę po otwarciu, nie chciałem się tu kręcić wśród tłumów. Na pierwszy plan rzucają się makiety na których mkną po malutkich torach maleńkie pociągi, przewożąc jeszcze mniejszych pasażerów, którym wiecznie się gdzieś spieszy. By nad taką makietą zapanować, najczęściej są zaprzątnięte do roboty komputery. Kto by tam czuwał nad dziesiątkami składów przez 12 h bez przerwy.
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Same makiety zostały wykonane pięknie, z wielką precyzją. Zresztą, co tu dużo pisać jak można pokazać. Zostały przedstawione najróżniejsze sytuacje, jak w bajkowym równoległym świecie.
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Przybliżmy nieco sytuację na stacji
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Ktoś zadał sobie niezły trud, by to wszystko poustawiać i przez weekend pokazać.
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Właśnie cyrk Sarrasani do miasta przyjechał!
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Ulicami przechadzają się słonie, wielbłądy i co tam jeszcze w zagrodzie żyje. Widać jak na dłoni, gdzie mieszkają artyści, i całą cyrkową społeczność.
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Nie przepadam za cyrkami, więc ruszam dalej dalej. Słonie z pewnością wolałyby sobie hasać po sawannie a nie kłaniać się rozbawionej gawiedzi. Pewnie nawet nie jeden jej procent zastanawia się nad tym, co te biedne słonie musiały przeżyć, by nauczyć się tańczyć i kłaniać.
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Oto kolejna stacja. Budują nowe zadaszenie. Na peronie dzieciak leżący na brzuchu, manifestujący swoje prawa. Bezstresowe wychowanie. Matka wypierze ubrania. Za 10 lat prawdopodobnie sobie z nim już rady nie da. Na szczęście pojawią się wtedy psycholodzy, psychiatrzy, pedagodzy i pies wie kto jeszcze gotowi takiemu dziecku pomóc.
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Także i tu zima zajrzała. Z komina ulatnia się dym...
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Niektóre detale zostały odwzorowane z niesamowitą dokładnością. Tutaj facet chyba naprawia rynnę, która jest cieńsza niż wkład do długopisu.
Neuruppin wystawa modeli kolejek © benasek
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Neuruppin wystawa modeli kolejek © benasek
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Dopiero, co wyprane skarpetki, koszule i inne takie... Pierwszy raz widzę suszące się skarpetki wielkości mrówki.
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Przy praniu oczywiście kobiety. Facet pewnie piwo żłopie albo w najlepszym wypadku w parowozie węgiel wrzuca...
Prawie jak ułan pod okienko na tym koniu... Domek, skoda na podwórzu, w tamtych czasach marzenie...
Neuruppin - wystawa modeli kolejek © benasek
Dwie babcinki z Klausdorfu wybierają się do miasta. Jedna do wnuka, druga do lekarza. Pociąg za minutę się wtłoczy na tory i babcie dalszą dyskusję dokończą w wagonie.
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Znowu rura pękła i trzeba kopać. Huk od młota pneumatycznego nie pozwala towarzystwu dziś podyskutować. Siedzą więc i przyglądają się tej sytuacji.
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Jedna lampa się nie pali. Tak już od miesiąca. Mieszkańcy zgłaszali, kilka razy, ale widocznie za "cicho"..
Neuruppin - wystawa modeli kolejek © benasek
Rowerzystka we fioletowych barwach miała szczęście. Kierowca w niebieskiej kabinie w ostatnim momencie ją zauważył, bo zagapił się na tą pannę w żółtej sukience.
Neuruppin wystawa modeli kolejek © benasek
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Pociągi pociągami a życie w mieście toczy się leniwym rytmem
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
W fabrykach i zakładach też się nie przelewa
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Od tygodnia opony były do zabrania. w końcu się kolega po nie wybrał.
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Frajdę mieli dorośli
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Neuruppin wystawa modeli kolejek © benasek
Dzieci
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Nie ukrywam, że i ja na tej wystawie miło czas spędziłem.
Można było zakupić modele. Lepiej jednak na takie zakupy przyjść z pełnym portfelem. Jeden taki zestaw może sporo kosztować. Ta kolejka (trzy wagoniki z lokomotywą) jest do załatwienia od ręki za 120 euro. "Jak za darmo".
Neuruppin - wystawa modeli kolejek w domu kultury © benasek
Mógłbym tak tych zdjęć tu przedstawić setkę lub więcej, aż do znudzenia. Zrobiłem nawet krótki filmik z imprezy.
Może kiedyś wstawię. Wracam trochę inną drogą, przez port.
Neuruppin, port nad jeziorem © benasek
Rzadko kiedy widuję małe bałwany, tu jednak faktycznie młody osobnik. Trudno uwierzyć, ale za kilka dni, gdy podrośnie, będzie miał ok. 1,5 metra.
bałwan © benasek
Bez żadnych przygód pogoniłem do domu.
W drodze do domu © benasek
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
64.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Berlin Spreepark
Środa, 19 listopada 2014 · dodano: 20.11.2014 | Komentarze 9
Od dawna miałem ochotę obejrzeć pewien park w Berlinie. Z zamieszczonych w sieci fotografii wynikało, że prezentuje się bardzo ciekawie. Dowiedziałem się jednak, że na teren wejść nie wolno, grunt został wykupiony i ogrodzony. Chciałem więc przekonać się. jak to dzisiaj wygląda i czy faktycznie nie da się jakimś cudem wejść. Do Berlina dojechałem bez żadnych przygód, wycieczkę zacząłem z południowo zachodniej części miasta, potem skierowałem się przez Kreuzberg, gdzie zawsze coś ciekawego można obejrzeć. Tu akurat sklepik uliczny.Berlin Kreuzberg © benasek
Nie jest to może butik najwyższych lotów, ale chyba fajnie, że są też i takie miejsca. Nawet przystanąłem i obejrzałem, nic mnie jednak z tej "półki" nie zainteresowało. Ciuchy, raczej z drugiej ręki, jakieś czasopisma, wszystko i nic. Do środka nie wchodziłem, na dworze pochmurno, chciałem za dnia wspomniany park obejrzeć.
Jadąc, przypadkowo natrafiłem na dość spore, interesujące podwórze. Obok wejście z napisem Outlet Zalando. Dopiero jak wróciłem do domu, dowiedziałem się, że trafiłem na jedyny w Europie outlet tej firmy, można tu kupić znacznie taniej markowe ciuchy. W pobliżu sporo tu takich drogowskazów.
Okolice Outletu Zalando © benasek
Okolice Outletu Zalando © benasek
Jeden Rolls - Royce od czasu do czasu gdzieś tam przemknie, dwa przy sobie to już prawdziwa rzadkość.
Berlin Köpenicker Strasse - Dwa Rolls-Royce'y © benasek
O Rolls-Royce'ach tyle napisano, że ja już nic nowego nie dodam, chyba tylko to, że zawsze mi się podobały.
Po przeciwnej stronie tych limuzyn stał jeszcze jeden Rolls-Royce, biały i starszy.
Tutaj za to stoi Checker Aerobus, dorobił się także swojej stronki.
Berlin - Checker Aerobus © benasek
Auto występuje w dwóch wersjach, sedan i to przedstawione na zdjęciu 9-drzwiowe kombi. Produkowane przez Checker Motors Corporation w latach 1962 - 1977. Szkoda, że nie mogłem posłuchać jego 200 konnego, ponad 5 litrowego silnika. Maksymalna prędkość to ok. 135 km/h, późniejsze wersje były szybsze, osiągały 160 km/h. Ogólnie to nie był to żaden zlot jakichś weteranów szos. Te auta po prostu sobie stały na placu.
Rowery oczywiście też były, ten na przykład coffee-bike służył za małe stoisko z różnymi rodzajami kawy. W Szczecinie widziałem podobny.
Berlin Köpenicker Strasse - Rower z kawą © benasek
Po drodze fotografowałem co ciekawsze malunki na domach.
Berlin Köpenicker Strasse - Graffiti © benasek
Berlin mural © benasek
W ogóle, jak ktoś jest entuzjastą sztuki na murach, to Berlin jest z pewnością dobrym adresem. Właściwie, to można chodzić lub jeździć i robić fotki graffiti.
Barki na jednej z odnóg Sprewy © benasek
Dojechałem w końcu do celu - dawnego Spreeparku. Kiedyś tutaj, za czasów DDR wszystko tętniło życiem. Otwarty w 1969 roku, prawie 30 hektarowy teren nad Sprewą, z karuzelami, kolejkami, i innymi atrakcjami był ten jedyny stały park rozrywki w DDR sporą atrakcją w tamtych czasach. Za 29 marek (dzieci 27) można było bawić się i korzystać z wszystkiego przez cały dzień. Od około 1999 roku park zaczął coraz bardziej tonąć w długach i w 2002 roku został zamknięty. Obecnie jest zupełnie zaniedbany, wszystko leży odłogiem. Na teren wejść faktycznie nie można. Co kilka kroków widać tabliczki z informacją w trzech językach, że teren jest strzeżony z psami i kamerami wideo a samo wejście jest karalne. No to sobie tym razem niestety nie wejdę - pomyślałem.
Berlin Spreepark © benasek
To co udaje mi się w obiektyw uchwycić to niewielka tylko część tego, co znajduje się za płotem. Wszystko zza płotu.
Berlin Spreepark © benasek
Berlin Spreepark © benasek
Berlin Spreepark © benasek
Z tego dworca dawno żaden pociąg nie odjechał.
Berlin Spreepark © benasek
Tutaj mnie Niemcy zaskoczyli. Tyle rzeczy bezużytecznie czeka na nie wiadomo co. Najwięcej refleksji wzbudziła we mnie ta maszyneria - koło młyńskie, diabelskie czy po prostu widokowe.
Berlin Spreepark © benasek
Z innej strony było lepiej widoczne
Berlin Spreepark © benasek
Obecnie największym tego typu kołem dysponuje Singapur. Tam średnica wspomnianej atrakcji mierzy 165 metrów. Podobno ma w Berlinie powstać nowe takie koło, o średnicy 200 metrów. Jeśli zostanie zbudowane, byłoby największym na świecie.
Te koło w Spreeparku jest o tyle ciekawe, że chociaż nie widać nikogo, porusza się bez ingerencji człowieka i nadal działa. Puste wagoniki wożą powietrze.
Tak cały czas z przerwami, gdy nie ma wiatru. Żałuję, że nie można zajrzeć na teren.
W drodze powrotnej znowu fotografuję sztukę na murach i płotach.
Berlin, sztuka na płocie przy Margrafendamm © benasek
Berlin, sztuka na płocie przy Margrafendamm © benasek
Berlin, sztuka na płocie przy Margrafendamm © benasek
Ta w muzeach pozostanie setki lat. Ta z ulic i płotów, może zniknąć każdego dnia, jutro, pojutrze, jest jak piękne motyle na łące.
Berlin - Graffiti © benasek
Tutaj fragment East Side Gallery. Przez pewien czas ten mur także stał pod znakiem zapytania. Na szczęście, nadal stoi i można go oglądać. Jest to najdłuższa na świecie galeria obrazów na wolnym powietrzu. Wielokrotnie o tym pisałem.
Berlin - East Side Gallery © benasek
Wleciałem jeszcze na chwilę do jednego z moich miejsc, jakie lubię w Berlinie - YAAM, czyli Małej Afryki
Afryka w Berlinie © benasek
Dowiedziałem się z pierwszej ręki, jaka jest sytuacja w Gambii, Senegalu i Gwinei Bissau. Wirusa Eboli w tych krajach nie ma, można lecieć. .
Gdy wracałem przez Kreuzberg, zaczęło się ściemniać. Miasto zaczynało następną, nocną zmianę.
Berlin Kreuzberg © benasek
Po drodze widziałem tureckie wesele i protesty Palestyńczyków. Berlin nigdy nie zasypia i to w nim bardzo lubię.
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
35.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Do Tarnowa i na wernisaż Adama Jańca
Poniedziałek, 6 października 2014 · dodano: 25.10.2014 | Komentarze 11
Tarnów przywitał mnie ładną pogodą. Wycieczkę zaczynam we wsi Łętowice. Rower jak to często w takich sytuacjach bywa, pożyczam (Ewa, dziękuję, "rumak" spisał się doskonale).Z czwórki pasących się kóz, tylko dwie zainteresowały się moja osobą.
Łętowice - kozy pasące się obok drogi © benasek
Susząca się kukurydza posłuży jako pasza, dla ludzi się podobno nie nadaje, tak mi przynajmniej oznajmił gospodarz.
Łętowice - susząca się kukurydza © benasek
Biało-czerwona szachownica w służbie polskiej wsi.
Łętowice - wiatrak © benasek
Najpierw kieruję się do Wierzchosławic. Stoi tu dom, w którym urodził się Wincenty Witos - trzykrotny premier Rzeczypospolitej Polskiej w okresie międzywojennym.
Wierzchosławice - dom Wincentego Witosa © benasek
Odwiedzam także muzeum, poświęcone temu politykowi, znajduje się ono niedaleko stąd. Zawiera sporo pamiątek związanych z Witosem oraz życiem na wsi w tamtych czasach. Oczywiście robię zdjęcia gdzie się tylko da. W domu, podczas ich przeglądania jestem zaskoczony, bo na zdjęciu jeszcze coś widać. Mowa o tej jasnej plamce w centrum kadru i tych zaznaczonych strzałkami.
Wierzchosławice - muzeum Wincentego Witosa © benasek
Oto powiększenie tego, którego uchwyciłem w środku.
Orb uchwycony w muzeum Wincentego Witosa w Wierzchosławicach © benasek
Jest kilka teorii na temat tych plamek. Wikipedia mówi jasno: "Orb" (z ang. sfera) – artefakt, przyjmujący zazwyczaj formę koła, pojawiający się przeważnie na zdjęciach wykonywanych głównie aparatem cyfrowym z użyciem lampy błyskowej lub innego, silnego źródła światła". Inne wyjaśnienie tej zagadki podaje strona nieznane.pl. Co ciekawe, 12 sekund po wykonaniu pierwszego zdjęcia, robię prawie w tym samym miejscu drugie. Te zdjęcie już niestety nic niezwykłego nie zawiera.
Wierzchosławice - Muzeum Wincentego Witosa © benasek
Czym są naprawdę te plamki, trudno powiedzieć. Polemizowałbym z teorią, że to cząstki kurzu, bo jeśli tak, miałbym tych obiektów znacznie więcej w swoich zbiorach. Przecież kurzu jest wszędzie pełno. Może ktoś ma coś w tej kwestii do powiedzenia?
Z Wierzchosławic jadę do Tarnowa. Nie znam dokładnie drogi, polegam więc na zasadzie "Koniec języka za przewodnika".
Tarnów ma ponad 100 tysięcy mieszkańców i przyznam, miasto robi na mnie miłe wrażenie.
Po drodze spotykam taki oto słup z głośnikami.
Tarnów - słup z głośnikami © benasek
Pamiętam taki funkcjonujący sprzęt z mojego rodzinnego miasta jeszcze za czasów "jedynie słusznej ideologii". Było to trzydzieści lat temu. Dlaczego stoi nadal w Tarnowie? Prawdopodobnie przyczyną są pobliskie zakłady chemiczne. W razie jakiegoś zagrożenia, należy szybko powiadomić otoczenie.
Kolejny "obiekt" który zmusza mnie do tego bym przycupnął i strzelił fotkę to grzyb - czernidłak. Grzyb trujący, ale tylko w połączeniu z alkoholem.
Czernidłak © benasek
Odwiedzam wystawę ukazującą historię i kulturę Romów.
Cyganka wróżąca z kart © benasek
Liczba Romów w populacji kraju © benasek
Cygańskie wozy © benasek
Jadę na miasto. Piękny ten Tarnów, uliczki, domy... Mają klimat.
Wprawdzie tramwaje już nie jeżdżą, ale pojazd przy ulicy Wałowej stoi.
Tramwaj na rynku w Tarnowie przy ulicy Wałowej © benasek
Tarnów Rynek © benasek
Tarnów - Stare Miasto © benasek
Tarnów - Stare Miasto © benasek
Tarnów - Stare Miasto © benasek
Tarnów - Stare Miasto © benasek
Na drzwiach jednego z budynków plakaty powiadamiające o wernisażu Adama Jańca.
Tarnów - Stare Miasto © benasek
Być w Tarnowie i przegapić taką szansę? Nie, to byłoby nie do pomyślenia.
Adam Janiec jest artystą mieszkającym w pobliskich Łętowicach. Od wielu lat maluje by, jak sam mówi: "Oddać nastrój chwili i miejsca, ową szczególną poezję". Z moich obserwacji wnioskuję, że w regionie jest znaną osobą. W każdym muzeum w którym byłem, a także na zamku w pobliskim Dębnie, są jego dzieła. Dowiaduję się, że prace brały już udział w niezliczonych wystawach, plenerach i spotkaniach. Stosuje technikę olejną.
Na wernisaż przybywam punktualnie. Widzę pełno odświętnie ubranych gości. Ja jedyny z rowerem. Zostawiam go oczywiście na zewnątrz.
Tarnów - muzeum etnograficzne wernisaż Adama Jańca © benasek
Wystawa ma tytuł: "W stronę miniatury". Mieści się na dwóch piętrach, muzeum etnograficznego. Ludzi sporo, by pogadać z artystą, trzeba swoje odczekać. Na początku niespodzianka, każdy kto przybył, mógł liczyć na szczęście i wygrać jeden obraz. Należało tylko przy wejściu wziąć numerek. Niespodzianka podwójna, bo zamiast jednego szczęśliwego losu, były dwa... Oczywiście takie sytuacje mnie nie dotyczą - dla mnie niestety zabrakło numerków. Twórca stworzył grubo ponad tysiąc obrazów. Tu, na wystawie naliczyłem ich około stu.
Tarnów - muzeum etnograficzne wernisaż Adama Jańca © benasek
Dominuje na nich architektura i natura. Dzieła można było oczywiście zamówić i kupić. Zdecydowana większość już była sprzedana.
Tarnów - muzeum etnograficzne wernisaż Adama Jańca © benasek
Artysta we własnej osobie.
Tarnów - muzeum etnograficzne wernisaż Adama Jańca © benasek
Adam Janiec - Wenecja © benasek
Z wernisażu z powrotem do miejsca, skąd wyruszyłem. Nad Dunajcem można było dostrzec przy odpowiednio mocnym zmrużeniu oka piękną "wielką" małą literę "i".
Tarnów - zachód słońca nad Dunajcem © benasek
Kategoria Polska
Dane wyjazdu:
49.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Pagoda Linh Thứu w Berlinie
Niedziela, 28 września 2014 · dodano: 01.10.2014 | Komentarze 4
W ubiegłym roku w czerwcu odwiedziłem i tutaj opisałem dom buddystów ze Sri Lanki. Tym razem postanowiłem zobaczyć, świątynię buddystów z Wietnamu.Wyruszam z Henningsdorfu. W leśnych okolicznościach fotografuję barakowóz, nic tylko zamieszkać. Lokum właściwie pozbawione wad, poza jedną - toaleta na zewnątrz.W okolicy Henningsdorf © benasek
Można się niedaleko stąd stołować w takim oto barze, przerobionym z wagonu kolejowego.
Knajpka z wagonu kolejowego w Henningsdorf Trappenallee 6 © benasek
W Nieder Neuendorf spoglądam na żaglówkę, mogącą być przykładem dla tej oto zagadki
Nieder Neuendorf - żaglówka
Nawet udało mi się sfotografować czaplę siwą.
Czapla siwa w towarzystwie innych ptaków © benasek
Polecam tą trasę, jest interesująca. Nawet takie mosty dla rowerzystów zbudowali.
Nieder Neuendorf - most na drodze rowerowej © benasek
Pagoda Linh Thứu znajduje się w dzielnicy Berlina - Spandau i jest dla wietnamskiej wspólnoty bardzo ważnym miejscem. Znajduje się przy Heidereuter Strasse 30.
Berlin - Pagoda Linh Thứu © benasek
Berlin - Pagoda Linh Thứu © benasek
Berlin - Pagoda Linh Thứu © benasek
Tutaj czuję się, jakbym przeniósł się w inny rejon świata.
Berlin - Pagoda Linh Thứu © benasek
Spokój, cisza, wszyscy ludzie, jakich tu spotkałem mają azjatyckie rysy twarzy. Nie potrzeba dużo wyobraźni, by się domyśleć, że znalazłem się wśród Wietnamczyków.
Berlin - Pagoda Linh Thứu © benasek
Na zewnątrz wszędzie postacie buddy i medytujących osób.
Berlin - Pagoda Linh Thứu © benasek
Berlin - Pagoda Linh Thứu © benasek
Berlin - Pagoda Linh Thứu © benasek
Berlin - Pagoda Linh Thứu © benasek
Uśmiecham się do przechodzących obok mnie osób. Co chwilę ktoś staje, kłania się w kierunku Buddy. Wchodzę do środka.
Berlin - Pagoda Linh Thứu © benasek
Przychodzę spóźniony. Medytacje i modlitwy się skończyły. Widzę ludzi krzątających się na boso i sprzątających salę medytacji. Ja także zostawiam buty na zewnątrz.
Berlin - Pagoda Linh Thứu © benasek
Berlin - Pagoda Linh Thứu © benasek
Berlin - Pagoda Linh Thứu © benasek
Berlin - Pagoda Linh Thứu © benasek
Wszędzie właściwie tylko napisy po wietnamsku.
Berlin - Pagoda Linh Thứu © benasek
Szczególnie warto się tu wybrać w niedzielę. W dni powszednie nic specjalnego się tu nie dzieje, za to w święta można spotkać medytujące osoby a następnie zjeść z nimi wspólny posiłek. Każdy gość jest na nim mile widziany. Chodzę po świątyni, nie zaczepiany przez nikogo około dwóch godzin. Potem, jadę jeszcze sprawdzić co się dzieje w Town Old Texas.
Berlin - Town Old Texas © benasek
Tu dziś niestety wszystko zamknięte na cztery spusty. Brama "miasta" otwiera swoje podwoje dopiero za tydzień. Town Old Texas to "miasteczko" gdzie można poczuć powiew westernowskich klimatów, mieści się przy Paulsternstrasse 18. Nie jestem gorącym zwolennikiem Dzikiego Zachodu, ale kiedyś tu jeszcze wrócę. Podobno warto.
Udało mi się tylko wejść na jakiś kosz ze śmieciami i zrobić z trudem te zdjęcie.
Berlin - Town Old Texas © benasek
Od tego momentu wracam, tak jak nie lubię, czyli częściowo tą samą drogą.
Berlin Spandau - Hoher Steinweg © benasek
Berlin Spandau - malarstwo w plenerze © benasek
I już chyba nigdy nie dowiem się, jak mają na imię...
Nieder Neuendorf - Nad jeziorem © benasek
Teraz aby jak najszybciej do domu.
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
10.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Liverpool
Poniedziałek, 25 sierpnia 2014 · dodano: 06.09.2014 | Komentarze 6
Tym razem pogoda mnie nie zaskoczyła. Liverpool przywitał mnie deszczem. Miasto znajduje się w północnej Anglii, leży nad morzem Irlandzkim. Mieszka tu podobna ilość mieszkańców co w Gdańsku. Wyjąłem z auta rower by pokręcić się trochę po mieście. Liverpool to macierzysty port Titanica. Jest miejscem, gdzie zaczynała karierę grupa The Beatles. O zespole nie będę za dużo pisał, bo któż go nie zna?Do tego budynku przychodziły rodziny i znajomi pasażerów Titanica po informacje, co się z nimi stało po jego zatonięciu w kwietniu 1912 roku.
Liverpool © benasek
Prestiżowa i spokojna Rodney Street
Liverpool © benasek
Mamy sierpień a fotki jakby z pogranicza listopada i grudnia.
Zajrzałem do Chińskiej Dzielnicy
Liverpool © benasek
Ktoś pieski z piasku rzeźbił.
Liverpool © benasek
Gdzieś tam nad ulicą wisiał człowiek (Zapewniam, że żywy).
Liverpool © benasek
Niektórzy ludzie wyróżniali się bardziej z otoczenia.
Liverpool © benasek
Dowiedziałem się, co to jest Superlambanana
Liverpool © benasek
Superlambanana jest jednym z symboli miasta. Przedstawia skrzyżowanie zwierzęcia z owocem. Z przodu pyszczek, z tyłu banan. To na pamiątkę czasów, kiedy z kraju wywożono owce a przywożono banany. Wyszło z tego coś w stylu baranobanana. Pełno tych kolorowych stworków w mieście.
Niektórzy w Anglii mówią, że to najbrzydszy budynek w całym kraju.
Liverpool © benasek
Nie zdążyłem się dowiedzieć, co się tam mieści. Może należy do jakiejś bardzo poważnej instytucji.
Potem zajrzałem do Doków Alberta, miejsca, które warto zobaczyć. To najstarszy w Wielkiej Brytanii budynek wykonany tylko z cegły, żelaza i kamienia. Kiedyś doki, dziś muzea, sklepy, wystawy, kawiarnie a na piętrach apartamenty. Jest to najczęstsze poza Londynem (według kilku źródeł) odwiedzane miejsce w Wielkiej Brytanii.
Liverpool © benasek
Tutaj, jak i w całym właściwie mieście słychać The Beatles.
Liverpool © benasek
Jest tu również muzeum tego legendarnego zespołu, wstęp 17 funtów. Pozostałe muzea są w Liverpoolu bezpłatne.
Liverpool © benasek
W mieście akcenty zespołu są prawie wszędzie.
Sklep ze słodyczami.
Liverpool © benasek
Postacie są ułożone z kolorowych drażetek wielkości grochu.
Najwięcej ich chyba jednak tutaj, na Mathew Street.
Liverpool © benasek
Liverpool © benasek
Liverpool © benasek
W "The Cavern Club" przy Mathew Street rozpoczynali w latach 60' swoją karierę i często w nim występowali.
Liverpool © benasek
John Lennon przy Cavern Pub, w cegłach nazwy zespołów które tu również grały. Są: Herman Hermits, Rolling Stones, The Who, Nazareth, Quinn, Wishbone Ash, Budgie, China Crisis, Chuck Berry, Rod Steward, The Moody Blues, Status Quo, Suzi Quatro, Donovan, Stevie Wonder... i setki innych.
Liverpool © benasek
Zewsząd słychać piosenki The Beatles
Liverpool © benasek
Do tego zespołu mam sentyment, uczyłem się jako dzieciak angielskiego po to, by zrozumieć o czym oni śpiewają.
Musiałem zobaczyć takie miejsca jak Penny Lane
Liverpool © benasek
Czy Strawberry Fields Forever - sierociniec w pobliżu domu Lennona.
Liverpool © benasek
Wspomniany dom Johna Lennona
Liverpool © benasek
Tutaj swoje dzieciństwo spędził Paul McCartney
Liverpool © benasek
Domy możliwe do zwiedzenia po uprzednim umówieniu się.
Wróciłem do centrum.
Liverpool © benasek
Liverpool © benasek
Uciekając przed deszczem wstąpiłem do znajomych kumpla. Pakuję bicykla do windy i jadę z nim na 18 piętro. Znajomi mają całkiem niezłe widoki na okolice.
Liverpool © benasek
Liverpool © benasek
Tu widok na River Mersey. O przepływającym przez tą rzekę promie śpiewali kiedyś Gerry & The Pacemakers. Raz w miesiącu przypływa do tego nadbrzeża statek z Nowego Jorku. Największe jednostki mogą mieć nawet długość trzech czerwonych budynków na powyższej fotografii. Siedzimy, gawędzimy jak się tu żyje, ja im opowiadam jak w Niemczech.
Pogoda się polepsza, wracam. Tylu rzeczy nie zdążyłem jeszcze zobaczyć...
Zaczekają do następnego razu...
Kategoria Wielka Brytania
Dane wyjazdu:
121.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Opuszczony szpital - Berlin Weißensee
Sobota, 19 lipca 2014 · dodano: 09.08.2014 | Komentarze 5
Wspomniany w tytule obiekt miałem już dawno zamiar odwiedzić. Zawsze jednak było coś innego ważniejszego do roboty a ciekawe miejsce czekało. W końcu udało mi się znaleźć trochę czasu. Upalny dzień, ruszam znanymi mi już dobrze szlakami przez Wall, Kremmen i Henningsdorf.W drodze do Berlina © benasek
Mijam wioski, gdzie stoją stragany samoobsługowe. Bierzesz kliencie co chcesz, wrzucasz do słoiczka czy pudełka pieniądze i idziesz lub jedziesz dalej. Proste, znane w wielu krajach rozwiązanie.
Samoobsługowe straganiki © benasek
Obserwuję w pewnym momencie jak mniejsza wrona atakuje znacznie większą kanię brunatną. Prawdopodobnie ten drapieżny ptak dobierał się do jej gniazda.
Wrona siwa atakuje kanię brunatną © benasek
Wrona siwa atakuje kanię brunatną © benasek
Kania w końcu rezygnuje, jadę dalej. Na przedmieściach Berlina spotykam padalca. Robię mu oczywiście na szybko sesję zdjęciową. Ten na pożegnanie wywalił na mnie język. Widocznie tak padalce wyrażają swoją wdzięczność.
Padalec zwyczajny © benasek
Jak myślicie, udało się mu przejść nad tym kanałem po tej linie?
Przechodzenie po linie nad kanałem © benasek
Niestety, dwa kroki przed końcem kolega wpada z impetem do wody...
W Berlinie widzę sporo ciekawych rzeczy, jednak muszę przedostać się na drugi jego koniec, więc zbyt często się nie zatrzymuję. Fotografuję tylko te małe pojazdy, spodobały mi się. Poruszają się nimi dorośli i jeżdżą w okolicach Bramy Brandenburskiej.
Samochodziki w centrum Berlina © benasek
Oto jestem u celu, przede mną opuszczony szpital dziecięcy. Zbudowany został w latach 1908 - 1909. Przez prawie 100 lat był po to, by pomagać, ratować życie i zdrowie dzieciom, także tym dopiero co narodzonym. W 1997 został zamknięty. Przyczyny nie znam. Od tamtej pory zaczyna powoli zamieniać się w ruinę. W 2006 roku wykupiony przez pewną firmę ze Wschodu, która prawdopodobnie z braku funduszy nic nie robi. Jest ogrodzony, udaje mi się przeforsować płot i jestem sam na sam z historią.
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Próbuję sobie wyobrazić jak tu kiedyś było. Lekarze, pielęgniarki, dzieci...
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Wchodzę do środka.
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Przed jednym z wejść dostrzegam dowcipną kartkę z napisem, by zabrać uśmiech ze sobą.
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Faktycznie jednak nie jest mi do śmiechu. Czytałem dużo na temat tego miejsca i każdy kto tu był, pisał, że atmosfera jest tu niesamowita, czuję się dziwnie, trudno do końca określić, jak. W każdym razie wyobraźnia zaczyna działać. Trochę żałuję, że jestem sam, z kimś byłoby raźniej.
Ciekawość jest jednak silniejsza. Oto co zastałem wewnątrz.
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Nawet zwykłe okienko jak te lewe górne wydaje się przedstawiać czyjąś postać.
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Miał ktoś fantazję...
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
W tym (najprawdopodobniej) pomieszczeniu, może się to wydawać dziwne, ale słyszę wyraźnie pewne dźwięki coś w rodzaju pisków myszy. Dźwięki wydobywają się z wszystkich stron, także z góry. Rozglądam się dookoła, jednak żadnych stworzeń, zarówno gryzoni jak i "podejrzanych" owadów nie dostrzegam. W drodze powrotnej dopiero uświadamiam sobie, że mogłem te dźwięki nagrać moim aparatem. Gdyby ktoś był niech o tym pamięta i to zrobi. Może tu jeszcze wrócę, to naprawię ten błąd.
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Berlin Weißensee, opuszczony szpital dziecięcy © benasek
Jestem tu ponad godzinę, jednak całego szpitala nie udaje mi się zwiedzić. Żałuję, ale muszę wracać. Podejrzewam, że na zwiedzenie całego obiektu potrzeba by było kilka godzin. Przy okazji nakręciłem krótki film z tego pobytu. Jakością film niestety nie grzeszy, jest za ciemny chociaż po części oddaje klimat tego miejsca.
Zastanawiam się, jak bym zareagował, gdyby mnie spotkała taka sytuacja jak na tym filmiku
Do domu wróciłem bez żadnych przygód. Na dziś wystarczy.
Kategoria Niemcy
Dane wyjazdu:
38.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Przez miasto i do lasu
Sobota, 28 czerwca 2014 · dodano: 20.07.2014 | Komentarze 3
Okolice Neuruppina obfitują w lasy, ostatnio podobno pojawiły się w nich wilki. Może kiedyś uda mi się podczas jakiejś wycieczki je zauważyć.Wyjechaliśmy (ja z Żabką) jak zwykle trochę późno, więc na wielki dystans nie liczyłem. Najpierw wzdłuż muru miejskiego.
Wzdłuż murów Neuruppina © benasek
Przy murze © benasek
26 sierpnia 1787 roku wybuchł w mieście ogromny pożar. 415 domów, czyli 2/3 wszystkich zabudowań zostało spalonych. W takiej sytuacji dla 4000 mieszkańców dzięki inicjatywie inspektora budowlanego Bernharda Brascha (Tak, już wtedy mieli inspektorów budowlanych) wybudowano w niszach muru dla ofiar pożaru nad głową prowizoryczne mieszkania. To pamiątka po jednym z nich.
Kot w oknie © benasek
Robię firmie Pierdhus, produkującą akcesoria do jazdy konnej, darmową reklamę, a co mi tam...
Wiszące spodnie © benasek
Wśród graffiti © benasek
Wjazd pod wiadukt © benasek
Potem krótki rekonesans po lesie
Droga © benasek
Sarna © benasek
Leśnych obserwujących mnie stworów było dziś znacznie więcej. Tu sowa uszata.
Leśny skrzat © benasek
Gągoł - samica © benasek
Kaczka czernica - samiec © benasek
Czego to szuka ten, no czego?
Dzika świnia © benasek
W drodze powrotnej natrafiam na czubajkę kanię, pierwszy raz w tym roku.
Czubajka kania © benasek
Gdy zdążyliśmy dojechać do domu lunęło z nieba tak, że prawie nie było widać świata. Czubajka zaś jeszcze dzisiaj zniknęła na kolacyjnym talerzu.
Kategoria Niemcy